XII
Ten rozdział jest chyba nieco słabszy od poprzednich, ale liczę, że mimo wszystko nie zawiedzie ;).
Polecam piosenkę u góry - Bezdroża Sylwii Grzeszczak i Mateusza Ziółko. (Fragment poniżej.)
"(...) Iść bez Ciebie znaczy
Iść w bezdroża,
Gdzie nic, prócz pustych serc,
Już nas nie spotka
I płonący piach dotyka płuc,
A do źródła tysiąc mil.
Wróć raz jeszcze
Niech się wszystko zacznie jeszcze raz
Na tych pustych ziemiach.
Kwiaty już nieśmiało kwitną, spójrz.
Kiedy jesteś ze mną,
Odnajduję ślady naszych stóp.
Wiem, co będzie dalej,
Na bezdroża miłość wróci, jeśli chcesz... (...)"
"Marzę, by Bóg pozwolił spojrzeć mi na nią tak, jak patrzyłem kiedyś. Żebym widział w niej anioła, jakim była, kiedy ujrzałem ją po raz pierwszy"
- Władysław Jagiełło, Korona królów S3
"Tak bardzo chciałabym zostać tu z tobą i już nigdy cie nie opuścić. Chciałabym móc cię kochać i uszczęśliwić. Ale nie mogę i to mnie dobija. (...) nigdy nie miałam wyboru. Od początku wiedziałam, że to już na zawsze [miłość do innego]."
- Bella do Jacoba w: Stephenie Meyer, Zaćmienie
- Chcecie mnie odesłać do Sparty? – powiedziałam bezbarwnym głosem.
Priam i Hekabe wymienili spojrzenia.
- Jak już mówiliśmy, nic nie jest przesądzone – powiedziała królowa ze swego tronu. - Na pewno zostaniesz w Troi do narodzin dziecka, o to nie musisz się martwić! – zapewniła.
- A potem? – zapytałam. - Każecie mi wyjechać, bo moja obecność powoduje... jak to określiliście? „Tarcia dyplomatyczne z Achajami"?
Mój teść westchnął ciężko, na jego twarzy odbiło się zmęczenie i wewnętrzna udręka.
- Posłowie helleńscy dają do zrozumienia na każdym kroku, że twoja obecność w Troi ich obraża. Zwłaszcza ci reprezentujący Achajów. Niewątpliwie, gdy wrócą do swych władców, ci również potraktują to jako upokorzenie ich. Zwłaszcza, że głową koalicji jest twój szwagier, król Agamemnon. Mąż twej siostry i brat twego pierwszego męża. Związek twój i mojego syna obije się szerokim echem i wywoła niemałe szkody w naszej dyplomacji z twymi rodakami. Twój wyjazd z Troi zminimalizowałby je choć trochę... Takiego zdania są przynajmniej moi doradcy. Antenor zauważył, że konflikt z Helladą może zrujnować naszą gospodarkę, jeśli kupcy z niej zażądają wyższych cen za sprzedawane nam towary lub zaczną w ogóle omijać nasz port! Oczywiście... – chrząknął – ...są też głosy, że powinniśmy cię zatrzymać, aby nie stracić twarzy i obronić swój autorytet. Hektor gorąco za tym optuje. Zawsze uważał, że polityka moja i Antenora jest zbyt ugodowa.
Król uśmiechnął się łagodnie, a potem wstał z tronu i ujął moje ręce.
- Nikt z nas nie chce twojego wyjazdu, drogie dziecko. Mój szwagier i jego stronnicy wysuwają mądre argumenty, ale jeśli Parys nie zgodzi się z nimi, nie pozwolę was od siebie oderwać – obiecał. - Szczęście mego syna jest dla mnie ważniejsze niż koncesje handlowe miasta. Poszukamy innych klientów i sojuszników niż Achajowie!
- Ale tylko jeśli mój mąż do mnie wróci – powiedziałam tonem wypranym z emocji.
Priam pogłaskał mój policzek, widziałam współczucie w jego oczach.
- Źle zrobił, że zostawił cię samą, gdy go najbardziej potrzebujesz – powiedział ze smutkiem. - Nie mogę jednak narzucić mu, jak ma postępować. Teraz wszystko zależy od tego, czy kocha cię równie mocno jak ty jego. Jeśli stanie przy tobie, nie będzie mowy o twym wyjeździe. Ale jeśli postanowi się z tobą rozwieść... Przykro mi, Heleno. Jeśli będzie trzeba, w obronie mej synowej wystawię armię, ale nie zaryzykuję dla kobiety, której nie łączą z moją rodziną formalne koneksje, dobra całego miasta... Rozumiesz to, prawda?
Przełknęłam ślinę, starając się opanować drżenie ciała.
- Oczywiście. Jesteś wielkim królem i nie mogę mieć ci za złe, że myślisz o poddanych – odparłam gładko.
- Wiesz, że formalnie nie możemy cię zmusić do powrotu do Sparty – wtrąciła Hekabe. - Jeśli Parys się z tobą rozwiedzie, staniesz się wolną kobietą i będziesz mogła popłynąć dokąd chcesz. Choćby do Egiptu, słyszałam, że bardzo ci się tam podobało. Mogę zapewnić, że otrzymasz należną odprawę.
- To łaskawe z waszej strony – powiedziałam uprzejmie, choć z trudem powstrzymałam się od krzyku.
Do Egiptu? A niby co mnie tam czeka?!
- Myślę jednak, że twój powrót do Menelaosa bardziej przysłużyłby się naszej rodzinie – dodał Priam, i tym razem nie mogłam się już powstrzymać.
- Z całym szacunkiem, ojcze, ale jeśli przestaniemy być rodziną, nie zamierzam czuć się zobligowana do przysłużenia się interesom Troi – oznajmiłam ostro. - A do Sparty wrócę nie wcześniej niż po stosie moich popiołów!
Bogowie jedni wiedzą, jak bardzo byłabym tam teraz niewygodna... Może i Menelaos zapewniał mnie o swoim głębokim uczuciu, ale na dworze przez te wszystkie lata utworzyły się pewnie dziesiątki nowych frakcji... Wiele zapewne będzie widzieć mój powrót jako zagrożenie. Powrót do Lakonii mógł oznaczać wyrok śmierci. Choć minęło tyle czasu, moja ojczyzna przedstawiała dla mnie takie samo zagrożenie jak w dniu, gdy urodziłam Hermionę.
Priam położył mi dłonie na ramionach.
- Heleno, błagam, nie miej do mnie żalu – poprosił. - Staram się pogodzić bycie rodzicem z byciem władcą... To czasem trudne. Ale wiedz, że niezależnie od tego, co przyniesie mi przyszłość, zawsze byłaś mi droga jak córka.
W jego błękitnoszarych tęczówkach był taki smutek, że poczułam, jak mój gniew wyparowuje.
- Wiem. Ty też zawsze byłeś dla mnie ojcem bardziej niż Tyndareos kiedykolwiek – zapewniłam go miękko.
Uśmiechnął się i złożył pocałunek na moim czole.
- Odpoczywaj i uważaj na siebie – polecił, gdy pochyliłam głowę przed nim i Hekabe, żegnając się.
Ruszyłam pustym korytarzem w stronę moich komnat. Szłam sama, gdyż pawilon mój i Parysa znajdował się bardzo blisko sali audiencyjnej i uznałam, że nie ma sensu kłopotać moich dam na tak krótki dystans, zwłaszcza, że i tak stałyby za drzwiami podczas mojej rozmowy z królewską parą.
Skręciłam w korytarz wiodący na moje apartamenty, gdy poczułam, że ktoś łapie mnie za rękę. Nabrałam powietrza, by krzyknąć, ale tylko odetchnęłam z ulgą na widok „napastnika".
- Możemy porozmawiać? – zapytał Hektor.
- A możesz mnie nie straszyć? – odparłam. - Wystarczyło przyjść do mojej komnaty.
- Chciałem zobaczyć się z tobą bez świadków – wyjaśnił chłopak.
Wziął mnie za ręce. Nie wyrwałam mu ich.
- Wiem, co ci powiedzieli moi rodzice. Musisz wiedzieć, że nie zgadzam się z nimi. I przysięgam, że nie pozwolę cię stąd odesłać wbrew twej woli.
- Nie chciałabym narażać miasta... – zaczęłam, ale mi przerwał.
- Narażać miasto?! Na co? Wstrzymają handel z nami, znajdziemy nowych klientów! Spalą porty, odbudujemy je! Niczego nie ryzykujemy, a okażemy Hellenom, że władcom trojańskim nie dyktuje się warunków! – wykrzyknął z pasją. - Szczególnie... – dodał łagodniej – ...gdy chodzi o członków naszej rodziny.
Posłałam mu bolesny, ale szczery uśmiech. Czułam ciepło w sercu na myśl, że Hektor niezmiennie stał za mną.
- Jeśli Parys ode mnie odejdzie, nie będę już dłużej członkiem waszej rodziny – zauważyłam smutno i zamrugałam, usiłując odgonić łzy.
Puścił mnie, a potem ujął w dłonie moją twarz.
- Rodzina to nie krew czy więzy prawne – oznajmił. - To potrzeba naszego serca. Sami decydujemy, kogo w nią wliczamy. Czy uważałaś Tyndareosa i Menelaosa za swoją rodzinę? Nie sądzę, choć prawnie nią byli. Czy uważasz m n i e za swoją rodzinę?
Westchnęłam cicho.
- Wiesz, że tak.
- Kiedyś obiecałem Parysowi, że choćby nie wiem co, będę wspierał was oboje – powiedział poważnym tonem Hektor. - Ale teraz już nie chodzi o niego. Nie ma dla mnie znaczenia, czy on chce cię dalej. Stanę w twojej obronie, bo uważam to za słuszne. Zrobię to dla c i e b i e samej. Bo zależy mi na tobie. Bo k o c h a m c i ę każdą cząstką mojej duszy – zakończył z żarem.
A potem mnie pocałował. Gdy jego wargi stopiły się z moimi, poczułam namiętność oraz skrywaną od lat tęsknotę, które nim targały. W ruchach ust księcia była pewna desperacja i niemy krzyk o miłość, któremu nie miałam siły się opierać.
Oplotłam dłońmi jego kark, zanurzając palce w brązowych kędziorach i przyciągnęłam go mocniej do siebie. Oddałam pocałunek z pasją i pewnością siebie. Nie oszukiwałam siebie – kochałam Parysa. Ale więź, która łączyła mnie z Hektorem była bardzo silna, a ja potrzebowałam poczuć, że nie jestem sama. Dlatego pozwoliłam, by zmysły wzięły góry nad rozsądkiem i zagubiłam się w tej pełnej ognia chwili między nami i w smakowaniu jego warg.
Pocałunki mężczyzny były miękkie i jedwabiste – Hektor nie nosił brody, zresztą żaden z synów Priama nie nosił, gdyż wszyscy kreowali się w ten sposób na młodzieńczego Apolla, patrona książąt – a zarazem pełne żaru od pożądania, które go przepełniało, i które odwzajemniałam. Przywierając wargami do jego warg, miałam wrażenie, że ginę i zarazem odradzam się. Płonęłam od namiętności, którą rozpalił w moim sercu.
Jednak nawet gorące żelazo musi się w końcu ochłodzić.
Gdy ruchy ust księcia stały się delikatniejsze i mniej zaborcze, położyłam mu palce na ramionach i łagodnie odsunęłam od siebie. Chłopak westchnął. W jego orzechowych oczach krył się głęboki smutek.
- Mój brat nie zasługuje na ciebie – powiedział głucho. - Kocham go, ale... jest i zawsze był tchórzem.
Zmarszczyłam czoło.
- Nie mów tak. Parys jest... jednym z najodważniejszych ludzi, jakich znam – odparłam.
Jęknął ze złością.
- Masz na myśli to, że pierwszy rzuca się ludziom w potrzebie na ratunek? – zapytał ostro. - A może to, iż łamie konwenanse dworskie, zawsze mówi, co myśli i ogólnie uwielbia prowokować otoczenie swoim zachowaniem? Cóż, to wszystko prawda. To jednak nie jest odwaga, Heleno. To b r a w u r a.
Puścił mnie i zaczął niespokojnie krążyć w tę i we w tę po holu.
- Gdy tylko zaczynają się poważniejsze problemy, mój brat ucieka. Tak było w przeszłości i tak jest nadal – wyłuszczył. - Kiedy on i Enona stracili syna, uciekł od niej. Kiedy ja i Deifobos omal go nie zabiliśmy, uciekł nawet nie tylko z Troi, ale i z całej Azji! A teraz, kiedy nie wie, jak ma się do ciebie odnosić, ucieka od ciebie. Nie twierdzę, że nie ma do tych ucieczek prawa... Mówię tylko, że nie jest w stanie stawić czoła przeciwnościom. Woli się przed nimi ukryć.
- Ja też swego czasu uciekłam, zamiast walczyć – zauważyłam cicho.
Zatrzymał się przede mną.
- Tak, ale potem popłynęłaś z nami do Troi, ku nieznanemu. – Pogłaskał mój policzek. - Powrót do życia w pałacu cię przerażał, a jednak odnalazłaś w sobie odwagę, której wcześniej nie miałaś.
Opuścił dłoń i przez chwilę staliśmy w ciszy.
- Wyjdź za mnie – powiedział.
Zesztywniałam.
- Słucham?
- W ten sposób będziesz mogła zostać w Troi po narodzinach dziecka – tłumaczył gorączkowo. - Ja nie jestem jak mój brat. Nie uciekam. Walczę o swoje do końca i jeśli mnie poślubisz, dotrzymam każdej obietnicy, którą ci złożę, przysięgam na rzekę Styks i trony bogów Olimpu! Ale musisz się zgodzić... – Błagalna nuta zadrgała w jego głosie.
Wzięłam głęboki oddech, usiłując poukładać sobie wszystko w głowie. Mój szwagier – szwagier, który zawsze mnie zresztą fascynował – właśnie wyznał mi miłość i oświadczył się. Była to szokująca propozycja, ale jednocześnie kusiła mnie ona bardziej niż powinna... Wiedziałam, że mogę Hektorowi ufać, do tego pociągał mnie fizycznie. A nie wiedziałam, czego powinnam teraz się spodziewać po Parysie...
- Co z Andromachą? – zapytałam w końcu.
Wzruszył ramionami.
- Nie tknąłem jej. Może wrócić do ojca. Bryzeida wciąż ma wyjść za Troilosa, więc utrzymamy sojusz z Tebe. A kiedy zostanę w końcu królem, t y będziesz moją królową. Nikt inny. Pomyśl o tym. Czułabyś się przy mnie bezpiecznie... Nie tego chcesz?
Przez chwilę milczałam, rozważając całą sytuację. W końcu pokręciłam głową.
- To by się nie udało – stwierdziłam. - Parys... Bogowie chcieli bym to z nim była. Wiem to z moich snów... i z tego, co mówi mi serce. Tylko przy nim czuję się kompletna. Afrodyta doprowadziła nas do siebie i jakiekolwiek błędy by nie robił, to się nie zmieni. Jest... jest moją bratnią duszą. Na dobre i złe. Dopóki będzie żył, nie zdołam uczynić szczęśliwym nikogo innego. Przepraszam, Hektorze.
Chłopak zacisnął usta, widziałam łzy w jego oczach.
- Ja po prostu... – zaczął i przełknął nerwowo ślinę. - Kocham cię, Heleno. Nie pamiętam nawet od kiedy... ale kocham cię. Czy to się dla ciebie nie liczy?
- Ja też cię kocham – odpowiedziałam szczerze. - Na swój sposób. Ale jego... jego kocham bardziej. Wiem, że nie jest idealny... Widzę, że ucieka od problemów, gdy go przerastają.. Nie usprawiedliwiam go. Prawda jest jednak taka, że ideał nie istnieje. Wszyscy mamy wady i musimy uczyć się przyjmować osoby, na których nam zależy, razem z nimi. – Uśmiechnęłam się. - Muszę ufać, że Parys też to zrozumie i zdoła mi wybaczyć moje błędy, jak ja wybaczam teraz jemu.
Dotknęłam ramienia Hektora, a potem złożyłam na jego wargach krótki i delikatny pocałunek. Chłopak przymknął oczy i samotna łza spłynęła po jego śniadym policzku. Ja zresztą też czułam wilgoć na swoich powiekach.
- Może za wiele lat, gdy oboje będziemy starzy... Jeśli Parys i Andromacha umrą, a my zostaniemy... Możemy wtedy otrzymamy szansę, by spróbować ze sobą – powiedziałam. - Ale na razie nie mogę z tobą być. Wybacz mi.
Książę szybkim ruchem otarł dłonią oczy i uśmiechnął się dziarsko.
- Cóż... próbowałem – powiedział, po czym wziął mnie za rękę. - To twój wybór i będę go szanował. Ale przysięgam, że nadal będę robić wszystko, by pomóc ci zostać. Będą musieli przejść po moim trupie, jeśli chcieliby zabrać cię do Sparty – oznajmił z twardym błyskiem w oczach.
Splotłam nasze palce mocniej.
- Dziękuję ci za wszystko, co dla mnie robisz. Nie masz pojęcia, ile twoja pomoc dla mnie znaczy.
Zakręcił sobie na palcu mój lok.
- Przyjemność po mojej stronie – zapewnił miękko. - Jeśli zmienisz zdanie odnośnie mojej propozycji, wystarczy jedno słowo.
Wiedziałam, że go nie zmienię.
- Odmówiłam. Nie mogłam inaczej – zakończyłam swoją opowieść.
Laodyka i Akamas przyglądali mi się w zamyśleniu.
- Ale jesteś pewna, że to dobra decyzja? – spytała w końcu moja szwagierka. - Tak, wiem, że odpowiesz: „nie kocham Hektora", ale... Tak właściwie to pełne namiętności małżeństwa jak twoje i Parysa, to raczej rzadkość. Zazwyczaj to jednak polityka. No sama zobacz... moi rodzice, twoja matka i ojczym, j a i Helikaon. Nawet Hektor i Andromacha. Skoro Parys nie jest dla ciebie oparciem, może powinnaś znaleźć sobie nowego partnera? Dlaczego nie Hektora, skoro obojgu wam na sobie zależy?
- Muszę odzyskać Parysa. To z nim mnie złączyli bogowie – powiedziałam stanowczo, po czym spojrzałam na Akamasa. - Masz może jakąś radę, jak powinnam go przeprosić?
Chłopak wyprostował się.
- Dlaczego akurat ja?
- Bo jesteś mężczyzną. Powinieneś rozumieć, co czuje Parys.
Syn króla Tezeusza skrzyżował gniewnie ramiona. W tej nonszalanckiej postawie ze swoimi czarnymi włosami i prostym nosem wydawał się łudząco podobny do swego ojca. Tylko ciemne oczy odziedziczył po matce.
- Mam osiemnaście lat, Heleno, i nigdy nie byłem żonaty! Nie mam bladego pojęcia, co czuje twój mąż! – oznajmił.
- A gdyby... – spróbowałam. - Gdyby Laodyka coś przed tobą zataiła?
- Jesteśmy w otwartym związku i wolno nam mieć przed sobą sekrety – odparł spokojnie, a moja szwagierka przytaknęła.
Jęknęłam z frustracją i zaczęłam nerwowo krążyć po komnacie.
- Małżeństwo z Hektorem to naprawdę nie byłby taki zły pomysł – wtrąciła znów Laodyka. - Uwierz, nie czuję się dobrze, że nastawiam cię przeciw Parysowi, ale mój brat aktualnie nie wykazuje dobrej woli, a ty jesteś moją drogą przyjaciółką i w pełni rozumiem, że musisz jakoś chronić swoje interesy. No i pomyśl o dziecku, o tym, co dla niego dobre...
- M y ś l ę o moim dziecku! – krzyknęłam, obejmując brzuch. - Co mu powiem za kilka lat, jeśli pójdę za twoją radą? Że jego ojciec jest jego wujkiem, a wujek ojcem? Czy, że ma dwóch tatusiów, gdy wszyscy dookoła mają jednego?!
Dziewczyna przewróciła oczami.
- Posiadanie dwóch ojców nie jest takie złe – wtrącił Akamas. - Mój ojciec miał dwóch.
- Dlatego, że twoja babcia pogubiła się w obliczeniach, a nie dlatego, że się rozwiodła – odwarknęłam, po czym odwróciłam się i dodałam tak grzecznie, jak potrafiłam: - Bez urazy, Ajtro.
- Ależ ja się nie gniewam – powiedziała spokojnie moja niedoszła teściowa, nie przerywając haftowania.
Byłam zła na Parysa, więc pod jego nieobecność kazałam obszyć jego ulubioną poduszkę nicią w jaskrawym odcieniu żółci, którego szczerze nie cierpiał. Nie ma jak słodka zemsta...
Laodyka upiła łyk wina, a z wyrazu jej twarzy widziałam, że jest myślami gdzieś daleko.
- Bóg odwzajemnionej pasji kochanków, Anteros, też miał dwóch ojców, ale w innym sensie – powiedziała. - Podobno zrodził się ze zmieszanych ze sobą miłosnych tchnień Posejdona oraz Neritesa.
- Brzmi dziwnie... niemniej romantycznie – ocenił Akamas, a potem znienacka pocałował dziewczynę namiętnie w policzek. Zachichotała głośno i spłonęła rumieńcem, jakby miała piętnaście lat.
Wzniosłam oczy ku niebu.
- Litości! Czy przez jedną chwilę nie moglibyście... – urwałam gwałtownie, gdy dotarło do mnie, o kim przed chwilą mówili.
- To jest to, co muszę zrobić... – wyszeptałam.
- Uwieść Posejdona? – spytała Klimene, odbierając od Laodyki pusty puchar.
- Nie. – Przymknęłam oczy, a serce przyśpieszyło mi z ekscytacji. - Muszę się p o m o d l i ć. Afrodyta złączyła mnie z Parysem. Wiem to na pewno. Oboje wyśniliśmy dzień naszego ślubu. Parys złożył ofiarę Afrodycie, potem pokłócił się z braćmi, popłynął do Hellady, spotkał mnie... Wszystko to za sprawą Kiprydy. I bogów, którzy jej służą. – Odetchnęłam głęboko. - Anteros to tylko jeden z jej erosów. Wezwę na pomoc jego braci. Ich moc sprawi, że Parys i ja znów będziemy razem!
Laodyka zmarszczyła brwi, nie wydając się przekonana.
- Jakiś pomysł to jest, tylko pamiętaj, moja droga, że wiele kobiet i mężczyzn rzucało miłosne zaklęcia bezowocnie – powiedziała Ajtra, ale zbyłam ją machnięciem ręki.
- Mnie się uda – odparłam. - Jestem córką Zeusa. Kogo wysłuchają, jeśli nie mnie?
Widziałam sceptyczne spojrzenia mojej szwagierki, niedoszłego pasierba i Klimene, ale w tej chwili naprawdę wierzyłam w to, co mówię. Nie miało znaczenia, kto naprawdę był moim ojcem – nie znałam go, więc bóg nieba był jedynym, do którego mogłam się zwrócić. Jako opiekun wszystkiego, co żyje, musiał mnie wysłuchać. A jeżeli moja matka mówiła prawdę na temat mego poczęcia, to mogłam liczyć ze strony jego podwładnych na prawdziwą pomoc.
Zdawałam sobie sprawę, że takim myśleniem ocieram się mocno o grzech pychy, ale kierowała mną krańcowa desperacja i ufałam, że siły Olimpu wybaczą mi to wywyższanie się.
- Pirro, przynieś misę z wodą i dwa otoczaki! – nakazałam. - A ty Klimene, poszukaj na ubraniach mego męża jego włosów, będą mi potrzebne!
Dwórki wymieniły niepewne spojrzenie, ale zabrały się do pracy.
- Ja chyba pójdę – powiedział Akamas i podniósł się z sofy.
Spojrzałam na miejsce, gdzie wcześniej siedział i ściągnęłam czoło na widok dziwnych plam.
- Laodyko, wiem, że nie było mnie całe pół dnia, ale naprawdę ze wszystkich miejsc, musieliście wybrać moją ulubioną sofę? – spytałam chłodno.
Księżniczka gwałtownie zerwała się z miejsca.
- Akamasie, pójdę z tobą! – oznajmiła, łapiąc młodzieńca za nadgarstek. Pośpiesznie pociągnęła go w stronę korytarza.
Pokręciłam głową i usiadłam naprzeciw toaletki, gdzie tymczasem moje służące ustawiały potrzebne mi rzeczy.
- Co to właściwie za rytuał? – zapytała Klimene.
- Matka mi go kiedyś pokazała – powiedziałam. - Ale nigdy nie miałam okazji go wypróbować... Cóż, może teraz?
Pirra nalała wody, a córka Febe podała mi dwa płaskie kamienie razem z kilkoma jasnymi włosami, które znalazła na ubraniach mego męża, a które były zbyt krótkie i proste, by mogły należeć do mnie.
Położyłam otoczaki przed sobą, a na jednym starannie ułożyłam włosy. Następnie wyjęłam z szuflady Lykosa i przyłożyłam sobie jego ostrze do opuszka małego palca lewej ręki.
- Pani... – zaczęła Pirra, ale jej przerwałam.
- To część rytuału!
Wzięłam głęboki oddech, a potem przycisnęłam ostrze do skóry.
Syknęłam, czując ból, i strzepnęłam spływające krople krwi na pusty kamień. Potem wzięłam do rąk oba otoczaki i przycisnęłam mocno do siebie.
- Erosie, który uosabiasz Pożądanie tego, czego pragniemy, i Anterosie, który łączysz kochanków Miłością Odwzajemnioną, proszę was o błogosławieństwo i przychylność – recytowałam. - Himerosie, patronie zakochanych nieszczęśliwie, i ty, Pothosie, który jesteś Tęsknotą, skłońcie mego męża, by na nowo znalazł w sobie troskę o mnie. Słudzy ostatniej córki Uranosa, wychowanki Dione, ulubienicy Zeusa Gromowładnego, w imię waszej Pani, ożywcie w księciu Troi miłość, którą do mnie miał! Nie pozwólcie, żeby... – Głos mi się załamał i nie zdołałam dokończyć zdania. Musiałam mieć nadzieję, że intencja i wiara wystarczą.
Zacisnęłam mocno szczęki i z całych sił potarłam kamieniami o siebie. Kosmyki włosów Parysa zmieszane z moją krwią – nasza esencja połączona ze sobą jak wtedy, gdy poczęliśmy nasze dziecko – opadły do wody wypełniającej misę. W wodzie zrodziła się miłość: w wodzie żyły nimfy, z wody wyłoniła się Afrodyta. W wodzie była moja jedyna nadzieja.
Odłożyłam kamienie i wyprostowałam się. Otarłam pot z czoła i odetchnęłam głęboko, próbując uspokoić walące jak oszalałe serce.
- Co teraz? – spytała Pirra.
- Mogę tylko czekać, aż mąż do mnie wróci – powiedziałam, czując że znów ogarnia mną rezygnacja. - Ewentualnie wykonam czar jeszcze raz wieczorem... Południe oraz zachód i wschód słońca to najlepsze pory na wzywanie Afrodyty i erosów.
Klimene patrzyła na misę i kamienie chciwym wzrokiem.
- Myślisz, że też mogłabym skorzystać z tego rytuału? – zapytała.
Uniosłam brew.
- A chcesz, żeby Akamas wrzucił cię do morza?
- Przecież są w otwartym związku. Sam to powiedział! – stwierdziła z krnąbrnym uśmiechem, ale nagle gwałtownie zbladła, a jej oczy rozszerzyły się z przerażenia.
Poruszyłam się niepewnie.
- Klimene? Coś się stało?
Wskazała drążącą ręką do przodu.
- Heleno, twoja suknia... – wyszeptała głosem pękniętym z przerażenia. - Popatrz w dół...!
Spojrzałam. I zmartwiałam. Wstrzymałam oddech, a czerwona plama na bieli mojej sukni jedynie się poszerzała.
- Nie... – wyszeptałam, czując jak napływające do oczu łzy zniekształcają mi obrazy. - Nie... Tylko nie to...!
Objęłam się kurczowo za brzuch i zaczęłam drżeć.
Ajtra podbiegła do mnie i otoczyła mnie opiekuńczo ramieniem.
- Spokojnie, weź głęboki oddech – poleciła, gładząc mnie po ramieniu. - Wszystko będzie dobrze... Pirro, biegnij natychmiast po akuszerkę! A ty Klimene, poszukaj księcia i każ mu tu przyjść! Masz go wyciągnąć choćby z podziemi, jeśli będzie trzeba!
Dwórki wybiegły, a ja tymczasem nie przestawałam się trząść.
- Moje dziecko... – wyszeptałam.
- Wszystko będzie dobrze – powtórzyła Ajtra nie puszczając mnie z objęć.
Pół godziny później drzwi mojej komnaty otwarły się gwałtownie i Parys wpadł do środka, zdyszany i pobladły. Włosy miał w nieładzie, oczy podkrążone, a tunikę rozchełstaną na piersi. Sądząc po wyglądzie, zapewne odsypiał kolejną nocną libację, jednak przybiegł tu zaraz po tym, gdy tylko doniesiono mu o moim stanie, nie myśląc nawet, by doprowadzić się do porządku.
Nigdy nie wyglądał piękniej w moich oczach.
- Heleno! – krzyknął, gdy podbiegł do mojego łoża i chwycił z przejęciem moją rękę. W jego spojrzeniu był strach. - Jak się czujesz? Boli cię coś?
Posłałam mu blady uśmiech.
- Trochę mi słabo... Ale chyba wszystko w porządku. – Ujęłam jego dłoń i położyłam sobie na brzuchu.
Kiedy dziecko poruszyło się w moim łonie, Parys zadrżał, wyraźnie poruszony. Gdy na mnie spojrzał, miał w oczach łzy.
- Tak się bałem... Tak bardzo się o was bałem...! – wyszeptał i przycisnął sobie moje palce do ust. - Przepraszam – powiedział schrypniętym głosem, oderwawszy się. - Przepraszam, że zostawiłem cię samą z tym wszystkim... – Przesunął dłonią po moim policzku.
Uśmiechnęłam się nieco szerzej.
- Miałeś prawo czuć zawód... i gniew. Jesteś tu teraz. Tylko to się dla mnie liczy – zapewniłam go.
Erosi spełnili moją prośbę szybko i w pokrętny sposób, sprowadzając na mnie krwawienie, które nie zabiło ani mnie, ani dziecka, przeraziło jednak mojego męża tak bardzo, że teraz trzymał mnie za rękę, a nasz spór stracił dla niego sens. Bał się o moje życie i przybył, skoro tylko usłyszał, że coś mu zagraża.
Moja wiara w moc bogów nigdy nie była silniejsza niż w tej chwili.
Parys usiadł na brzegu materaca i pogłaskał mnie po policzku, a potem odwrócił się w stronę akuszerki.
- Skąd to nagłe krwawienie?
- To się zdarza, panie – odparła kobieta. - Prawda, że bardzo rzadko w tak późnym okresie ciąży, ale księżniczka była ostatnio pod dużą presją... Jeśli będzie leżała przez jakiś tydzień i jadła lżejsze posiłki, wszystko powinno być dobrze.
- Oby! – powiedział tonem, w którym zagrała groźna nuta. - Możecie zostawić nas samych?
Położna i moje dwórki skłoniły się i wyszły. Parys i ja spojrzeliśmy na siebie.
- Może gdybym był przy tobie, czułabyś się nieco pewniej i nie zasłabła – wyszeptał, a w jego głosie słychać było ból i wyrzuty sumienia.
- Nie wiemy tego. A ja zareagowałam dość podobnie do ciebie, gdy się dowiedziałam, że jesteś księciem. Też chciałam wtedy pobyć sama... Nadal jesteś zły?
Chłopak pokręcił głową.
- Trochę. Ale bardziej... po prostu smutny. – Westchnął. - Zawsze sądziłem, że jestem dobrym mężem... ale chyba zrobiłem coś nie tak, skoro bałaś się powiedzieć mi prawdę.
Podniosłam się na łokciach i położyłam mu dłoń na policzku.
- Nie zrobiłeś nic, przez co bym w ciebie wątpiła. Po prostu... Chciałam cię chronić. Naprawdę. Jeślibym miała stać się zawadą dla twojej rodziny jako księżniczka Sparty, to wolałam, byś nie był zmuszony wybierać.
- Zawsze wybrałbym ciebie! – oznajmił z pasją.
- Wierzę ci. Ale to wcale nie znaczy, że czułbyś się z tym dobrze. Pragnęłam ci tego oszczędzić – powiedziałam. - Poza tym... prawda jest taka, iż nigdy nie kryłam mojego sygnetu przed tobą. Pokazałam go nawet twoim rodzicom! Wszyscy jednak zdecydowaliście się nie drążyć w mojej przeszłości... Za co byłam wam wdzięczna. Tylko że przez to teraz Hellada i Troja zbłaźniły się przed sobą nawzajem... – zakończyłam gorzko.
Parys pokiwał głową..
- Hektor wiedział od początku... – zauważył. - A jednak też milczał... Trudno mi to pojąć. Wierzę mu, że chciał chronić nas oboje... Że chciał chronić c i e b i e. Po prostu... nie spodziewałem się tego po nim. Zawsze stawiał politykę ponad sentymenty...
- Hektor jest jak kameleon – powiedziałam. - Kieruje nim mnóstwo różnych motywów. Myślę, że pozwolił mi przyjechać do Troi wbrew sobie, bo uznał, że jest ci to winien... bo prawie cię kiedyś zabił. Przyrzekł, że zrobi wszystko, by umożliwić nam być razem i trzyma się tej obietnicy.
- I przy okazji pielęgnuje też w sercu to, co do ciebie czuje – dodał.
Przełknęłam ślinę. Doszliśmy do drażliwego tematu.
- Nie musisz być o niego zazdrosny. To ciebie kocham. Tylko ciebie.
- Ale mój brat ci się podoba – dopowiedział Parys. - Gdy mnie teraz nie było... mieliście bliskie momenty, prawda?
- Pocałowaliśmy się – przyznałam, ale patrzyłam mu nadal w oczy. - Miałam prawo mieć chwilę słabości, gdy nie wiedziałam, co przyniesie jutro, a ty zniknąłeś. Nie żałuję tej chwili. Pozwoliła nam się... oczyścić. Teraz wiem, że ja i Hektor dzielimy wzajemną fascynację, ale jak długo żyjesz i pozostajesz moim mężem, nigdy z nim nie odejdę. On to rozumie i szanuje. Chce jak najlepiej dla nas obojga. – Przekrzywiłam głowę. - Jesteś zły?
Młodzieniec poruszył się i uciekł wzrokiem w pościel.
- Nie mam prawa zbytnio być, bo... też miałem chwilę słabości.
Poczułam chłód.
- Jak bardzo dużą? – spytałam wypranym z emocji głosem.
- Upiłem się i... pocałowałem w tańcu jakąś dziewczynę. Nawet nie pamiętam, jak wyglądała.... I mogło mi się też zdarzyć w parę razy po pijaku wykrzykiwać niemiłe rzeczy o tobie... Wiem, że na pewno będziesz się gniewać, i słusznie...
Opadłam na poduszkę, a potem... roześmiałam się serdecznie.
- Nie będę! – powiedziałam, gdy się już uspokoiłam.
Spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
- Nie?
- Tylko ją pocałowałeś, tak? Do niczego więcej nie doszło? Nie zostanę niczyją macochą?
Potrząsnął gwałtownie głową.
- Niech mnie Zeus porazi piorunem jeśli jest inaczej!
Zerknęłam w stronę okna. Niebo było bez chmurki, a żaden grom ze strony mojego boskiego ojca – jak mówiła o nim moja matka – nie nadchodził.
- Chyba nie mam innego wyjścia, jak ci zaufać – stwierdziłam, a potem uśmiechnęłam się do niego. - Wybaczę ci wszystko, jeśli ty mi wybaczysz.
Parys roześmiał się z ulgą.
- Byłem na ciebie zły... Bardzo zły! – zaznaczył. - Ale kocham cię. Jesteś ze mną już pół dekady, a ja wciąż jestem w tobie zakochany jak młokos! – Ścisnął mocno moją dłoń. - Jesteś moją żoną, moją bratnią duszą. Będziemy mieli razem dziecko. Znaczysz dla mnie więcej niż całe moje rodzeństwo i wszyscy mieszkańcy Troi! Oczywiście, że ci wybaczam. – Westchnął smutno. - Proszę cię tylko... bądźmy już zawsze ze sobą szczerzy. Owszem, też miałem swoje tajemnice lata temu, ale jak tylko dowiedziałaś się o mnie prawdy, nic już przed tobą nigdy nie kryłem. Mogę liczyć na wzajemność?
Jęknęłam.
- Choćbym śmiała oponować, to nie mam już żadnych sekretów więcej! Żadne mary przeszłości więcej nas nie podzielą. Teraz wszystko zależy od naszych decyzji – powiedziałam poważnie.
Młodzieniec opuścił wzrok.
- Wiesz, uciekłem na tyle dni częściowo z powodu gniewu, ale też... strachu. Bałem się, Heleno. Bałem się tego, że będę musieć walczyć o ciebie, bo Menelaos na pewno będzie chciał cię zabrać. I nie chodzi o to, iż boję się walki. Boję się p r z e g r a n e j. Zwyciężyłem w igrzyskach mając szesnaście lat, tylko po to, by stracić moich braci. Zdobyłem miłość Enony, tylko po to, by cierpieć, gdy nasze drogi się rozeszły. I za każdym razem czułem w sercu ból, który zagłuszał najradośniejsze wspomnienia, a wygrana nie była warta ceny. I teraz przeraziłem się myśli, że to się znów powtórzy... Że stracę cię dla Achajów, i będę znów cierpieć, po stokroć bardziej niż kiedykolwiek czułem się z tobą szczęśliwy. Wiem, iż picie w towarzystwie Menelaosa nie rozwiązywało żadnego problemu, ale dzięki temu mogłem choć na chwilę o wszystkim zapomnieć. – Wziął głęboki oddech. - To się nie powtórzy. Nienawidzę walczyć. Może i jestem tchórzem, ale nie umiem stawać do boju, gdy zarówno klęska jak i zwycięstwo przynoszą mi tylko zgryzoty. Jednak dla ciebie i o ciebie będę walczył, Heleno, bo nie potrafiłbym bez ciebie żyć. Będę walczył tak długo, jak będzie biło moje serce, przysięgam ci to na rzekę Styks!
Zadrżałam, gdy wypowiedział nazwę mrocznej rzeki świata zmarłych, ale jednocześnie spłynął na mnie pewien spokój. Po raz pierwszy od dawna poczułam się bezpieczna, a moja pewność siebie powróciła. Odzyskując ukochanego, odzyskałam swoją tarczę.
- Ja też się bałam – powiedziałam. - Strach jest ludzką rzeczą. Ale teraz go nie czuję. Możesz nazywać siebie tchórzem, ale to ty dajesz siłę. Kocham cię i jak długo będziesz przy mnie, nigdy się nie poddam.
Parys przez chwilę milczał, a następnie pochylił się i połączył nasze wargi w czułym pocałunku. Ujęłam jego gładki podbródek i oddałam pieszczotę. Byłam na nowo kompletna. Nasza dusza musiała naprawdę stanowić jedno w prapoczątkach świata, zanim się narodziliśmy, bo teraz ilekroć miałam go u swego boku, czułam że stanowimy razem siłę, której nic nie zdoła pokonać.
- Nie dam cię nikomu skrzywdzić. I nie pozwolę nikomu mi cię zabrać – wyszeptał mój książę, gdy się od siebie oderwaliśmy.
Pocałował mnie w czoło, a potem wstał i przykrył mnie kocem.
- Odpocznij, ukochana. Będę tutaj, gdy się obudzisz.
(Znowu ten cudowny obrazeczek Parysa i Heleny, który już raz był i który UBÓSTWIAM *_*. Chyba pasuje do zakończenia, jak myślicie?)
Poza tym, zachęcam do posłuchania/obejrzenia teledysku z piosenką Down in flames AJ'a Mitchella, której słowa świetnie obrazują moim zdaniem sytuację naszej pary z ich separacją i pojednaniem.
(Link do wideo oraz fragmenty zwrotek poniżej. A nawiasem mówiąc, jeśli kiedyś napisze spin-off tej historii, to AJ ma u mnie wstępnie rolę Orestesa :D)
https://youtu.be/FAOlpVuSeWI
To, co teraz czujesz, to nagłe zamroczenie
Doprowadza cię do złości i frustracji, ale myślę, że to miłość
Nie rozmawiamy od wielu dni (...)
Nie wiem co powiedzieć
Skarbie, czy jest już za późno?
Potrzebujemy tylko sobie zaufać
I nie zepsuć tego
Usiąść i omówić to tylko nas dwoje
Więc nie bój się, jeśli w pokoju zrobi się cieplej
Będę to gasił, Będę gasił pożar
My będziemy gasili ten pożar
Nie, nie, nie, nie pozwól temu spaść
Nie pozwól temu spaść w płomienie
Wiedz, że znajdziemy drogę do wyjścia
I wszystko będzie dobrze
(...)
Jeśli potrzebujesz przestrzeni, dam ci ją (...)
Dam ci czas na oczyszczenie myśli (...)
Ale kiedy powiesz mi: "idź", myśląc: "zostań" (...)
Będę tu do końca, nie odejdę
(...)
To wygląda, jakby nasze serca się pogubiły
A my nawet tego nie zauważyliśmy
Nie pozwolę ci upaść
Nie pozwolę ci upaść znowu (...)
To, co zbudowaliśmy, nie jest zniszczone (...)
Ale może wrócić w ciągu chwili (...)
I nie spłoniemy w żaden sposób, skoro ugasimy pożar
Teraz parę kwestii organizacyjnych.
To był ostatni rozdział w maju, nie wiem, kiedy następny, bo muszę się skupić na studiach i zaliczeniach.
Mam nadzieję, że wstawię go jeszcze w czerwcu ;).
Ogólnie będą jeszcze trzy do końca:
w kolejnym zobaczycie "odprawę posłów greckich", za dwa rozdziały Helena urodzi, a ostatni będzie epilog, opisujący początek wojny trojańskiej.
Mam nadzieję, że nie nie spadnie na mnie meteoryt ani nie wydarzy się inna katastrofa naturalna, bo naprawdę chcę skończyć tą historię ;D
(Ale jakby co, to macie przynajmniej pogodzoną ze sobą główną parę XD).
Jeśli chodzi o wątek romantyczny Heleny i Hektora, na potrzeby tej książki jest ZAKOŃCZONY.
W moim pierwotnym planie opowieść miała obejmować cała wojnę trojańską. Zgodnie z Iliadą Parys i Helena mieli w pewnym momencie oddalić się od siebie, a księżniczka zbliżyłaby się później do Hektora. Ich pierwszy i jedyny pocałunek miał mieć miejsce tuż przed walką z Achillesem, w której książę stracił życie.
Helena miała później osobiście obmyślić plan zasadzki na herosa i wybrać powolnie działającą i wywołującą bolesną śmierć truciznę, którą Parys naniósł następnie na swoją strzałę i skierował w stopę Achillesa zamiast w serce, tak by jad zabijał go wiele dni, a Hektor (i wielu innych książąt Troi...) został w ten sposób pomszczony, natomiast nasza bohaterka pogodziła się z mężem, po tym gdy znów mieli wspólny cel.
Z powodów, o których napiszę więcej na końcu książki jeśli wszystko pójdzie dobrze, raczej nie opiszę wojny trojańskiej (przynajmniej: nie przez najbliższych kilka lat) i tym samym wątek Demigoddess & Warrior Prince został wprowadzony wcześniej, bo bardzo mi zależało na urozmaiceniu fabuły ;).
Na koniec wspomnę jeszcze o rytuale, którego użyła Helena. Jest to zaczerpnięte z mitów - jak podaje Robert Graves w Mitach greckich, nasza księżniczka odnalazła "kamień, który potarty o drugi kamień krwawił. Zorientowała się, że jest to potężny lubczyk i za jego pomocą podtrzymywała namiętność Parysa"*, by mieć pewność, że nigdy nie odda jej Grekom.
Efekt zaklęcia przeszedł jej oczekiwania - po wszystkim "kochał się w niej nie tylko Parys, ale i cała Troja, a Priam ślubował, że nigdy nie pozwoli jej wyjechać"*.
* Robert Graves, Mity greckie, Warszawa 1992, s. 536
Podsumowując, mam nadzieję, że rozdział się podobał! Trzymajcie za mnie kciuki w sprawie dalszego ciągu!
Możecie też śmiało SPEKULOWAĆ i pisać swoje teorie dotyczące ostatnich części ;D
Do przeczytania! :D
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro