Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8


30 czerwca 2017, piątek

Punkt szósta wszystkie zaproszone dziewczyny siedziały już w salonie Kwiecińskich. Tego dnia Misty miała wolną rękę, bo tata wyciągnął mamę na randkę, żeby dziewczyny mogły swobodnie poimprezować. Na stole jadalnianym porozkładane były przekąski i napoje, na środku stał tort, a mały stolik kawowy pokrywały szklanki z napojami, głównie alkoholowymi.

Piętnaście minut wcześniej Misty dostała wiadomość od Stacha, że niestety spóźni się i będzie około siódmej.

Nie wspomniała dziewczynom, że pojawi się jeszcze jeden dodatkowy gość. Uznała, że i tak nie miałyby nic przeciwko.

Dziewczyny zaśpiewały solenizantce sto lat, zdmuchnęła świeczki i już po chwili każda z imprezowiczek miała na talerzyku kawałek tortu. Kiedy ciasto zostało już skonsumowane ktoś rzucił propozycję, żeby pograć w prawda czy wyzwanie. Część uczestniczek zgodziła się od razu, część stwierdziła, że wlała w siebie jeszcze za mało alkoholu, żeby podołać grze, ale w ostateczności doszło do rozgrywki.

Im dłużej grały, tym bardziej abstrakcyjne zadania wymyślały i zadawały zabawniejsze i odważniejsze pytania. W niespełna godzinę zrobiło się tak głośno, że Misty musiała wszystkie uciszać, żeby przypadkiem nie zwabić sąsiadów wrzaskami dochodzącymi przez otwarte okna.

– Co jest? Spodziewamy się kogoś jeszcze? – zapytała Dalia, kiedy rozległo się pukanie do drzwi.

– Tak! Możesz otworzyć? – poprosiła Misty, bo właśnie stała w kuchni i uzupełniała miski z chipsami.

Dalia z zaciekawieniem podeszła do drzwi.

– O! To ty – powiedziała, lekko unosząc brwi.

– Cześć – przywitał się Stachu.

– No heeej... – odparła przeciągle i uśmiechnęła się.

– Mogę wejść?

– Hm... Generalnie mamy babski wieczór, więc tak średnio pasujesz.

– Babski wieczór? – zdziwił się.

– No co ty robisz, Dalia?! – Tuż obok drzwi pojawiła się Misty i lekko odepchnęła przyjaciółkę, żeby wpuścić Stacha. – Sorki, wejdź.

Przeszedł do salonu, a wszystkie dziewczęce oczy oblepiły go swoimi zaciekawionymi spojrzeniami.

– Dziewczyny, to jest Stachu – przedstawiła go Misty.

– Cześć! – zawołały wszystkie niemal chóralnie.

– A to są po kolei Zuza, Aga, Kamila, Julka, Magda i Paulę już znasz.

– I jeszcze ja! – Dalia przypomniała o swojej obecności.

– Dziewczyny, zróbcie trochę miejsca – rzuciła Misty. – Siadaj sobie – zwróciła się do Stacha.

– Wszystkiego najlepszego – powiedział do niej, podając jej małą torebeczkę z prezentem, której wcześniej nawet nie dostrzegła.

– Dziękuję – uśmiechnęła się i na szybko zerknęła do środka. Dostrzegła małe pudełeczko Rafaello i kopertę.

Odłożyła prezent do reszty podarków, znajdujących się na dużym stole i usiadła w fotelu. Stachu siedział na kanapie między Julką a Magdą, dokładnie naprzeciwko Misty.

– Czego się napijesz? – zapytała. – Mamy wino, piwo, soki, colę i whisky.

– Może być whisky z colą.

– O widzisz?! – zawołała Dalia. – A ty mówiłaś, żeby nie kupować, bo nikt poza mną nie będzie tego pił.

Misty tylko rzuciła jej krótkie spojrzenie.

– To co, gramy dalej w prawda czy wyzwanie? – zapytała Magda.

– Może w coś innego? W sumie to już mi się znudziło – oznajmiła Misty.

– Tak nagle? – rzuciła Dalia podejrzliwym tonem. – Ciekawe dlaczego...

– A może zagramy w „Karty Dżentelmenów"? Wzięłam ze sobą – rzuciła Aga.

Wszyscy wyrazili entuzjazm i już po chwili karty zostały rozdane. Po kilku rozdaniach wszystkim było tak wesoło, że Misty znowu musiała trochę uciszać dziewczyny, szczególnie Dalię.

– Ej! Bo mi się przypomniało, że wzięłam gitarę! – zawołała Julka i wstała z kanapy.

Przeszła pod schody, gdzie na komodzie zostawiła swój instrument. Rozpakowała go z futerału i z powrotem usiadła.

– Od dawna grasz? – zapytał ją Stachu.

– Niecały rok. W sumie dopiero się uczę i jeszcze nie za dużo umiem – przyznała. – A co?

– Też gram.

– O! Super! A długo?

– Hmm... Jakieś piętnaście lat.

– Co?! – Jula zrobiła wielkie oczy. – O Boże, to ja tyle żyję. Ale musisz mieć skilla.

– Ma – wtrąciła Misty.

– Ej, to zagraj coś. – Julia wcisnęła swoją gitarę w ręce Stacha.

Ujął za gryf i oparł ją sobie na udzie. Złapał akord i uderzył w struny.

– Ale rozstrojona – stwierdził i od razu zaczął manewrować kluczami.

– Stroiłam rano, ale chyba tak średnio mi to wychodzi.

Zagrał, kilka pojedynczych dźwięków i jeszcze parę razy nieznacznie poruszył kluczami.

– Co zagrać? – zapytała, ale spojrzał na Misty.

– Coś, co lubisz – odpowiedziała.

Zastanowił się chwilę, po czym uderzył w struny. Misty bardzo chciała, żeby też zaśpiewał, ale do ostatniej chwili myślała, że tego nie zrobi, dopóki rozchodzący się od instrumentu dźwięk nie został wzbogacony o cudownie brzmiący głos chłopaka.

– „Drugi strong, trzeci strong, rozmawiamy bez wytchnienia o uczuciu, które jest najlepsze bez wątpienia" – śpiewał, wpatrując się prosto w Misty.

Ona też patrzyła prosto w jego oczy, nie mogąc oderwać spojrzenia i kiwała się delikatnie w rytm muzyki. Nie mogła zauważyć tego, że na twarzach pozostałych dziewczyn malowało się zaskoczenie i zachwyt.

Kiedy skończył grać i śpiewać w pokoju zapanowała na kilka sekund absolutna cisza.

– To było piękne. – Misty jako pierwsza ją przerwała.

– Ja pierdzielę... – zaraz ocknęła się Dalia. – Jakby mi ktoś parę minut temu powiedział, że tak potrafisz, to bym nie uwierzyła – pokiwała głową z uznaniem.

– Wooow... To było epickie... – Jula wpatrywała się w Stacha szeroko otwartymi, błyszczącymi oczami. – Też bym tak chciała grać. I śpiewać. Ale masz głos... Gdzie chodzisz na zajęcia ze śpiewu?

– Nie chodzę na żadne – odpowiedział, wyraźnie zdziwiony.

– Naprawdę?! To znaczy, że potrafisz tak śpiewać... sam z siebie? Niesamowite... A masz kanał na Youtubie?

– Nie, nie nagrywam się.

– No to zacznij! Na bank miałbyś multum wyświetleń.

– E, nie. To nie dla mnie – skwitował.

– Stasiu, a zagrasz coś jeszcze? – wtrąciła Misty. – Może „Stand by me"?

– Jasne – uśmiechnął się do niej.

Misty słuchała jak zaczarowana, a w tym czasie Dalia usiadła Pauli na kolanach i zaczęła szeptać jej do ucha.

– Paula, ja czuję, że z tego coś będzie. Właściwie to już coś jest. No popatrz na nich.

– Oj, Dalia. Jak będzie, to będzie. Tylko proszę cię, nie próbuj się wtryniać i nie pouczaj Misty.

– Tego ci nie mogę obiecać.

– Dalia...

– Tego kurczaka trzeba czasem trochę popchnąć – oznajmiła Dalia, mając na myśli Misty.

– Nic nie trzeba, uspokój się.

– Ale jak to się będzie wlekło w takim ślimaczym tempie, to ja chyba umrę...

– Ćśś, nie gadaj już – ucięła Paula.

Stachu skończył śpiewać, a Jula znowu cała w zachwytach zaczęła komplementować jego występ.

– Teraz ty coś zagraj. – Oddał jej gitarę.

– W porównaniu z tobą wypadnę żałośnie.

– Nie porównuj się. Zagraj tak, jak najlepiej potrafisz na ten moment. W końcu dopiero się uczysz.

Julka wzięła gitarę i zaczęła grać, cicho przy tym śpiewając.

Po zakończonym występie dziewczyny i Stachu obdarzyli ją uprzejmymi oklaskami. Nie dało się nie zauważyć, że różnica w umiejętnościach była ogromna.

Kiedy Julia schowała gitarę, Aga zaproponowała, żeby znowu wybrać jakąś grę, z tych które przyniosła i padło na „5 sekund".

Chwilę po dziesiątej po Julkę przyjechał tata, a niedługo później Magda, Zuza i Aga również postanowiły się zbierać. Kamila i Paula wyszły dopiero o jedenastej, a Dalia oświadczyła, że śpi u Misty.

– Mhm, możesz spać na kanapie – powiedziała Misty, już mocno zmęczonym głosem.

– Dzień pełen wrażeń cię wykończył – skomentowała Dalia, widząc jak przyjaciółka przeciera oczy.

– Ja też już się zbieram – oświadczył Stachu i wstał z kanapy.

– Zostań jeszcze chwilę. – Misty zostawiła fotel i przesiadła się na kanapę.

Złapała Stacha za przedramię i przytrzymała, żeby z powrotem usiadł.

– Może coś jeszcze obejrzymy? – zapytała i chwyciła pilot od telewizora. – Jak chcesz to możesz tu spać. Janka nie ma, więc jego pokój jest wolny.

– Dzięki, ale wrócę do domu. Posiedzę jeszcze kilka minut. Ty też pewnie chciałabyś już pójść spać.

W tym czasie Dalia kręciła się między salonem a kuchnią i przysłuchując się tej krótkiej wymianie zdań wynosiła naczynia do zmywarki.

Misty w końcu zostawiła jakiś kanał, na którym leciał film, w dodatku w połowie, i delikatnie oparła głowę o ramię Stacha. Wyciągnął rękę wzdłuż, pozwalając jej oprzeć się wygodniej, z czego skorzystała.

Siedzieli tak w milczeniu dłuższą chwilę, a w tle dochodziły postukiwania z kuchni. Niebawem Stachu poczuł, że Misty wyraźnie się rozluźniła i zaczęła głośniej oddychać.

– Misty, śpisz? – zapytał szeptem, ale nic nie odpowiedziała.

Czuł na swojej szyi jej spokojny oddech. Obrócił nieco głowę, a do jego nosa dotarł przyjemny zapach jej włosów. Zmrużył oczy i bardzo delikatnie, ledwo wyczuwalnie dotknął ustami jej czoła i trwał tak kilka sekund, zastanawiając się dlaczego ta dziewczyna tak na niego działa.

Po chwili jednak ocknął się ze swoich rozmyślań, ostrożnie zdjął z siebie Misty, żeby jej nie obudzić i ułożył na kanapie. Rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu jakiegoś przykrycia i dostrzegł, że na oparciu fotela wisi koc, więc złapał go i przykrył dziewczynę.

– Zasnęła? – Do pokoju wróciła Dalia.

– Może tu spać, czy lepiej zanieść ją do pokoju?

– Nic jej nie będzie, może spać na kanapie.

– Jadę do domu. Trzymaj się, Dalia.

– Ej – dziewczyna złapała go za ramię, bo już odwracał się do drzwi. – Robisz na niej wrażenie. To widać.

Stachu przez chwilę patrzył na Dalię bez słowa, po czym spojrzał na śpiącą Misty i westchnął. Dalia wpatrywała się w niego uważnie, a minę jej zdaniem miał taką, jakby targały nim jakieś wewnętrzne wątpliwości.

– Na razie, Dalia – powiedział w końcu, obrzucając ją jednym krótkim spojrzeniem i wyszedł nie czekając na jej odpowiedź.


1 lipca 2017, sobota, godzina 9:11

Misty obudziło wdzierające się do pokoju słońce. W dodatku z kuchni dochodziły jakieś hałasy, więc kombinacja irytującego światła i nieprzyjemnych dźwięków skutecznie rozmyła jej mary senne. Otworzyła oczy, przeciągnęła się i doszła do wniosku, że boli ją kark. Usiadła, przecierając oczy i zdziwiła się, że spała w salonie na kanapie.

– O, już wstałaś. – Z kuchni wyszła mama z kubkiem kawy w ręce. – Czemu spałaś tutaj, a nie w swoim pokoju?

– Emm... Nie wiem, trochę chyba odpłynęłam wczoraj.

– Za dużo alkoholu – rzekła Ewa z wyrzutem.

– Nie piłam wcale dużo. Chyba po prostu byłam zmęczona. A Dalia śpi u mnie?

– Nie. Zaglądałam do twojego pokoju, bo o tym samym pomyślałam, ale nie ma jej tam.

Misty zerknęła na przedsionek i przy szafce z butami stały buty Dalii, więc wciąż musiała tutaj być.

– To ona pewnie u Janka śpi. Pójdę zobaczyć.

Zwlekła się z kanapy, rozmasowując kark, i poszła na górę. Tak, jak podejrzewała przyjaciółka spała w łóżku jej brata.

– Dalia – szepnęła Misty, wchodząc do pokoju.

– Mmm... – odmruknęła, wtulając twarz w poduszkę.

– Wstawaj, już rano.

Misty podeszła bliżej i usiadła na krześle, które przysunęła do łóżka.

– Czemu spałam na kanapie, skoro moje łóżko było wolne?

– Bo ci się przysnęło wczoraj – odpowiedziała Dalia, nie otwierając oczu i obróciła się z brzucha na plecy.

– To czemu ty śpisz u Janka, skoro moje łóżko było wolne?

– Bo tylko taką namiastkę jego mogę mieć – mruknęła sennie. – Ale miałam boski sen... – westchnęła i wsunęła ręce pod kołdrę.

– Co ty robisz? – skrzywiła się Misty, obserwując jak Dalia tarza się w pościeli.

– Masturbuję się – odpowiedziała, jak gdyby nigdy nic.

– Co?! Mogłabyś nie robić tego przy mnie?!

Dalia otworzyła oczy i roześmiała się.

– Żartuję, kurczaku. Już to zrobiłam w nocy.

– Ekstra, nie musisz mi o tym mówić – burknęła Misty.

– Boże... Twój brat jest taki głupi... Mógłby posuwać mnie, a on woli posuwać jakąś starą babę.

Misty westchnęła ze zniecierpliwieniem.

– Ubierz się, co? I chodź na śniadanie. Wolisz jajecznicę czy parówki?

– Misty, zaprosiłaś Stacha na urodziny i nic nie powiedziałaś wcześniej – rzuciła Dalia, podnosząc się na łokciach.

– A po co miałam ci to wcześniej mówić? To moje urodziny, więc mogłam zaprosić kogo chcę – odparła trochę wojowniczo.

– Spoko, luz. Ja nie mam do ciebie pretensji. Naprawdę było fajnie, był gwiazdą wieczoru. Nie wiedziałam, że to człowiek wielu talentów, nauczyciel, muzyk i co jeszcze? Zaraz się okaże, że wirtuoz seksu. – Dalia roześmiała się głośno.

– Jezu... – jęknęła Misty. – Ubieraj się i chodź na dół.

Już wstała z krzesła, ale Dalia złapała ją za rękę.

– Misty, on na ciebie leci i to widać. Bardzo.

– Przestań, kumplujemy się tylko.

– Ty też na niego lecisz.

– Dalia, nie lubię się powtarzać.

– Misty, ogarnij się – rzuciła Dalia, już nieco poważniej. – Ty tego nie widzisz? Chciałabym, żeby ktoś patrzył na mnie tak, jak Stachu patrzy na ciebie.

Misty wpatrywała się w przyjaciółkę, lekko przygryzając wargę.

– Zrobię tosty – oznajmiła w końcu i wyszła z pokoju.


8 lipca 2017, sobota, godzina 10:45

Misty siedziała na kanapie i oglądając telewizję jadła śniadanie.

Rodzice pojechali na wielkie sobotnie zakupy, więc nie spodziewała się ich powrotu przed pierwszą. Tymczasem ktoś natarczywie pukał do drzwi, więc Misty niechętnie odłożyła talerz i podeszła otworzyć, w nadziei, że to może kurier lub listonosz.

– Cześć, Misia! – zawołała radośnie stojąca na progu kuzynka Wiktoria, trzymając w ramionach swoją córkę, Zosię.

– Cześć, Wiki – odpowiedziała, nieco zaskoczona jej obecnością.

– Jest ciocia? – Kobieta bezceremonialnie wkroczyła do środka, wolną ręką targając spacerowy wózek, w którym leżała pękata torba.

– Emm... Mamy nie ma. Taty też nie. Pojechali na zakupy, jestem sama.

– Co?! Jak to?! – Mina Wiktorii wyrażała jawne oburzenie. – Przecież umówiłyśmy się, że zajmie się dziś Zosią. Ja mam zabiegi w SPA za piętnaście minut, to mi nie może teraz przepaść!

– Eee... No, niestety... Mogę zadzwonić do mamy, ale raczej nie wróci w ciągu piętnastu minut.

Misty natychmiast sięgnęła po swój telefon leżący na stoliku i wybrała numer do mamy, ale Ewa nie odbierała. Postanowiła zatem zadzwonić do taty, ale okazało się, że zostawił telefon na blacie w kuchni.

– Szlag by to, no! – denerwowała się Wiktoria. – No i co ja mam teraz zrobić?

Misty bezradnie wzruszyła ramionami, a kuzynka intensywnie świdrowała ją wzrokiem.

– Muszę zostawić Zosię z tobą – zdecydowała Wiktoria.

– Co?! Nie! Nie, nie, nie... – Misty zaczęła machać rękami, podkreślając swoje słowa.

– Misia, musisz mi pomóc. To tylko trzy godziny, dasz radę.

– Wiki, ja nie umiem w dzieci! Nie wiem jak mam się opiekować takim maleństwem – mówiła Misty coraz bardziej spanikowanym głosem.

W tym czasie kuzynka wcisnęła jej dziecko w ręce, więc Misty odruchowo złapała małą.

– Nic się nie martw. To jest ultra proste. W torbie masz najpotrzebniejsze rzeczy: pieluszki, chusteczki, ubranko na zmianę, kaszkę, butelkę i trochę zabawek. Wystarczy, że jej przypilnujesz i trochę się z nią pobawisz. O dwunastej trzydzieści trzeba jej zrobić kaszkę, instrukcja jest na opakowaniu. Możesz wziąć ją na dwór, tylko załóż jej kapelusik i nie siedź z nią długo na słońcu. Zosia to bardzo grzeczne dziecko, poradzisz sobie.

– Co?! Czekaj! Za dużo informacji!

– Jakby co, to dzwoń, ale mogę nie odebrać. Wrócę chwilę po drugiej.

Wiktoria już otwierała drzwi i była jedną nogą w progu.

– Ale Wiki, czekaj!

– Pa! – zawołała i zatrzasnęła za sobą drzwi.

Misty stała w przedpokoju przerażona i kompletnie skołowana z dzieckiem na rękach, które już zaczynało wiercić się i wyrywać z niecierpliwością. Nie minęła chwila a Zosia zaczęła płaczliwie pomrukiwać, po czym rozbeczała się na dobre.

– Już... Już... – mówiła Misty, chodząc dookoła. Jeszcze pięć minut temu w spokoju jadła sobie śniadanie, a teraz w panice kręciła się po pokoju z podrzuconym dzieckiem.

Intensywnie bujała małą, żeby ją jakoś uspokoić, ale to kompletnie nic nie dawało. Wtem usłyszała dzwonek swojego telefonu. Podleciała do stolika, żeby odebrać, z nadzieją, że to mama oddzwania i zaraz wróci, ale ku jej zaskoczeniu okazało się, że dzwonił Stachu.

– Halo?

– Hej, Misty. Jesteś w domu?

– No... jestem – odparła, trzymając jedną ręką wyjącą i wyrywającą się Zosię.

– To jakieś dziecko płacze? – zapytał Stachu ze zdziwieniem.

– Tak, to córka mojej kuzynki. Zostałam wrobiona w opiekę.

– Och... Czyli rozumiem, że nie dasz rady teraz wyjść? Bo jestem na rowerze niedaleko i myślałem, że może pojedziemy gdzieś razem...

– Niestety nie mogę. Moja mama miała zająć się małą, ale zapomniała o tym i pojechała na zakupy, a Wiktoria miała umówione jakieś SPA czy coś i po prostu zostawiła mi dziecko i wyszła. Ja nie wiem, co mam zrobić, ona strasznie wyje, nie umiem zajmować się dziećmi. Boże, co ja mam robić?! – mówiła w panice Misty, starając się przekrzyczeć wrzaski Zosi.

– Spokojnie, Misty, to tylko dziecko. – Stachu starał się ją uspokoić. – Ile ma lat?

– Ona ma tylko dziesięć miesięcy.

– Potrzebujesz pomocy?

– A mógłbyś do mnie przyjechać? – zapytała błagalnie.

– Jasne, będę u ciebie za pięć minut.

– Dzięki! – rzuciła tylko i rozłączyła się, bo już ledwo mogła utrzymać szarpiące się dziecko.

Posadziła Zosię na kanapie i starała się ją jakoś zabawić, ale dziewczynka wygięła się do tyłu i rzuciła na poduszki. Misty znów wzięła ją na ręce i zaczęła przechadzać się po pokoju. Niebawem, ku jej uldze, rozległo się pukanie do drzwi.

– Hej! Dzięki, że przyjechałeś. Ja już nie wiem, co robić. Ona tak płacze odkąd Wiktoria wyszła.

– Może to jakiś lęk separacyjny, czy coś? – zastanowił się Stachu, przechodząc za Misty w głąb pokoju.

– Ekstra – jęknęła. – To znaczy, że będzie tak wyła do powrotu Wiktorii?!

– Równie dobrze, to może być coś innego. Może jest głodna?

– Chyba nie. Mam ją nakarmić dopiero o wpół do pierwszej.

– Mogę? – Stachu wyciągnął ręce i zabrał dziecko od Misty. – Jak ma na imię?

– Zosia.

– Hej, Zosiu... – powiedział łagodnie, ale to też nic nie dało.

Wtem zaczął pociągać nosem, do którego zdążył już dolecieć nieprzyjemny zapach i najprawdopodobniej przyczyna płaczu maleństwa.

– Chyba ma pełną pieluchę – rzekł do Misty.

Dziewczyna przysunęła twarz do pupy dziecka i powąchała, po czym wydawszy z siebie dźwięk wyrażający obrzydzenie, zakryła usta dłonią.

– O Boże, co za odór... – jęknęła.

– Przewiń ją. – Stachu oddał jej Zosię.

– Ale ja nie umiem!

– Ja też nie.

– To co teraz?

– Twoja kuzynka zostawiła jakieś rzeczy dla niej? Jakieś pampersy, chusteczki?

– Tam jest torba. – Misty wskazała na wózek w przedpokoju.

Stachu sięgnął torbę i wydobył jej zawartość, wyrzucając wszystko na dywan. Od razu wziął jednego pampersa, paczkę chusteczek i zasypkę dla niemowląt.

– A to? Na tym chyba można ją położyć? – zapytał, machając podkładem do przewijania.

– Skąd mam wiedzieć? – odparła Misty.

Rozłożył podkład i położył na dywanie, obok porozrzucanych rzeczy.

– Połóż ją na tym.

Misty ostrożnie odłożyła Zosię.

– Przewiniesz ją? – zapytała z nadzieją.

– Nie. Ty to zrobisz. Tylko najpierw sprawdzimy jak – oznajmił Stachu i wyjął z kieszeni telefon.

Odpalił Youtube i wpisał w wyszukiwanie „jak przewinąć niemowlę".

– Na pewno jest jakaś instrukcja w Internecie – mruknął.

Włączył pierwszy filmik z brzegu i obejrzeli go wspólnie.

– Wydaje się proste – stwierdził, gdy instruktaż dobiegł końca.

Misty westchnęła głośno, ale bez większego marudzenia wzięła się do pracy. Zdjęła z Zosi spodenki, rozpięła body, po czym ostrożnie, żeby przypadkiem nie wypadła zawartość, rozpięła pieluszkę. Dziewczynka powoli się uspokajała i zaczęła wymachiwać nóżkami. Misty złapała jedną nóżkę, ale trzymała pełną pieluchę i nie miała jak przytrzymać drugiej, więc Stachu trochę jej pomógł. Zawinęła zużytą pieluchę, wytarła Zosi pupę i podłożyła świeżego pampersa. Już chciała go zapinać, ale Stachu podał jej jeszcze zasypkę. Po chwili dziecko było przewinięte i absolutnie spokojne.

– Uff... To było trudne – westchnęła Misty i poszła do kuchni, żeby wyrzucić do kosza starą pieluchę.

– Bez przesady. Do ogarnięcia – stwierdził Stachu, zakładając Zosi spodenki.

Wziął ją na ręce, a jak tylko Misty wróciła przekazał jej dziecko.

– I co teraz? – zapytała.

– Nie wiem... Pobaw się z nią, czy coś.

– Ale nie zostawisz mnie samej? – zapytała z niepokojem.

Stachu spoglądał na nią z lekkim rozbawieniem.

– No... Jeśli chcesz, to mogę z tobą posiedzieć do powrotu kuzynki.

– Tak, proszę... Nie chcę znowu znaleźć się w sytuacji, że ona zacznie płakać i nie będę umiała jej uspokoić.

– Nie mogę dać ci gwarancji, że ja będę umiał.

– Ale razem na pewno coś wymyślimy.

Misty posadziła Zosię na dywanie i podsunęła jej wszystkie zabawki, które przywiozła Wiktoria. Mała oglądała je z zainteresowaniem, a Misty i Stachu w końcu usiedli na kanapie i dziewczyna wreszcie mogła dokończyć śniadanie. Nie doświadczyli jednak spokoju na długo, bo już niebawem Zosia porzuciła zabawki i przeraczkowała do kanapy. Podniosła się do dość niestabilnej pozycji stojącej, łapiąc Misty za nogę i zaczęła klepać ją po udzie, zaśmiewając się przy tym.

– Aha, fajnie, fajnie – mruknęła Misty i zaśmiała się trochę z przymusem.

Złapała Zosię i posadziła ją sobie na kolanach, a wtedy dziewczynka zainteresowała się Stachem i wyciągnęła do niego ręce. Przejął ją od Misty i podniósł do góry. Spodobało jej się, więc wstał i podnosił ją góra dół, aż zaczęła się w głos zaśmiewać. Misty uśmiechnęła się rozbawiona.

Niedługo później wyszli na trochę do ogrodu, ale po krótkim czasie zrobiło się bardzo gorąco, a słońce świeciło w zenicie i na podwórku nie było nawet skrawka cienia, więc schowali się z powrotem do domu.

Dochodziła dwunasta trzydzieści, kiedy Misty przypomniała sobie o zrobieniu kaszki. Wzięła torebkę z proszkiem i poszła do kuchni. Długo jednak nie wracała.

– Misty, co jest? Co tak długo? Mieszasz tylko proszek z wodą! – zawołał Stachu w stronę kuchni.

– Tak! Wiem! Ale coś poszło nie tak... Wyszła mi z tego jakaś rzadka breja...

Stachu wziął Zosię na ręce i znów ruszył Misty na ratunek.

– Trzymaj Zosię – powiedział.

Sprawdził instrukcję z tyłu opakowania, po czym wylał do zlewu to, co zrobiła Misty i zrobił od nowa. Po minucie w miseczce była gotowa do zjedzenia kaszka bananowa.

– Ja nie wiem... Robiłam tak samo – burknęła Misty.

Poszli z powrotem do salonu i usiedli na kanapie. Stachu trzymał Zosię na kolanach, a Misty miała za zadanie ją nakarmić. Zosia jadła chętnie, ale nie wszystko zdołało trafić do jej buzi, bo już po chwili zanurzyła jedną rączkę w misce z kaszką i machnęła gwałtownie, rozbryzgując to na twarzy Misty. Stachu widząc minę dziewczyny nie mógł powstrzymać się od śmiechu.

Chwilę po pierwszej drzwi wejściowe otworzyły się i do domu weszli rodzice Misty. Ona sama i Stachu, akurat stali na środku pokoju. Chłopak trzymał Zosię, a dziewczyna przytrzymywała jej butelkę z wodą. Oboje spojrzeli z zaskoczeniem na przybyłych.

– O! – zawołała mama, równie zdziwiona. – O Boże! – Na moment zakryła usta dłonią. – Miałam dzisiaj zająć się Zosią!

– Mamo, czemu nie odbierasz telefonu?! – zawołała Misty z oburzeniem. – Nie mogłam się do ciebie dodzwonić. Wiktoria przyjechała tu przed jedenastą i wcisnęła mi dziecko na siłę, a potem uciekła! Musiałam się nią zająć.

– Na śmierć zapomniałam, przepraszam. – Mama była wyraźnie skruszona, jednak po chwili jej mina zmieniła się na podejrzliwą. – Ale widzę, że nie zajmowałaś się nią sama. Dzień dobry – zwróciła się do Stacha.

– Dzień dobry – odpowiedział i wyciągnął do mamy prawą ręką, lewą wciąż podtrzymując Zosię. – Jestem znajomym Misty, Stanisław Ostrowski – przedstawił się.

Mama ściągnęła usta w ciup, zmrużyła oczy i ujęła jego wyciągnięta rękę.

– Ewa Kwiecińska.

Misty miała wrażenie, że mama bardzo mocno ścisnęła rękę Stacha i przytrzymała ją stanowczo za długo. Na szczęście, tata ją odsunął, żeby samemu też się przedstawić.

– Stefan Kwieciński, miło mi.

– Chodź do cioci, kruszynko. – Ewa wyciągnęła ręce do Zosi i Stachu oddał jej dziecko. – Czyli Milena potrzebowała wsparcia? – zapytała, patrząc na chłopaka.

– Tak – odpowiedziała od razu Misty. – Wiesz, że nie lubię dzieci. Na szczęście Stachu był w okolicy i przyjechał mi pomóc.

– Nie lubisz dzieci – prychnęła Ewa. – Kiedyś polubisz. Po prostu jesteś za młoda na dziecko.

– To chyba oczywiste – mruknęła.

– Jest za młoda na dziecko – powtórzyła mama, głośno, powoli i wyraźnie, tym razem jednak kierując swoje słowa do Stacha i niemalże miażdżyła go swoim surowym spojrzeniem.

– Mamo! – zawołała Misty z oburzeniem. – Co to miało być? – syknęła wściekła, czując jak twarz jej płonie.

– Ostrzeżenie – odparła Ewa.

Misty miała ochotę zapaść się pod ziemię ze wstydu.

– Ewciu... – mruknął tata łagodząco. – Może napijemy się herbaty? – Zwrócił się do wszystkich.

– Właściwie powinienem już iść – rzekł Stachu.

– Odprowadzę cię – odparła natychmiast Misty.

Stachu rzucił tylko „do widzenia" i od razu wyszli na zewnątrz.

– Przepraszam za moją mamę – powiedziała Misty, wciąż zażenowaną uwagą Ewy.

– Luz. Nie szkodzi.

– Ona czasem jak coś palnie...

– Nie przejmuj się, Misty.

– Jeszcze raz sorry... I dzięki, że mi pomogłeś. Naprawdę kiepsko mi idzie opieka nad dziećmi.

– Nie przesadzaj, nie było tak źle – uśmiechnął się.

Odpiął od ogrodzenia swój rower i otworzył furtkę.

– Jakbyś potrzebowała pomocy z czymkolwiek, to wiesz gdzie dzwonić – powiedział i wyszedł na ulicę.

– Dzięki – uśmiechnęła się. – Trzymaj się!

Machnął na pożegnanie i odjechał.


12 lipca 2017, środa, godzina 11.15

Misty wciąż leżała w łóżku, w rozgrzebanej pościeli, nadal w piżamie z nosem utkwionym w telefonie. Wtem coś sobie przypomniała i szybkim ruchem zerwała się z łóżka. Podeszła do biurka i otworzyła pierwszą szufladę. Na wierzchu leżała koperta z napisanym zamaszystym, ale ładnym pismem „Misty", która była urodzinowym prezentem od Stacha. W kopercie były dwa vouchery do Multikina.

Misty wyjęła kopertę z szuflady i położyła na biurku. Znów sięgnęła po telefon i otworzyła czat na Messengerze. Przez chwilę zastanawiała się jak sformułować wiadomość i w końcu zdecydowała, że najprościej będzie zapytać wprost.

MISTY: „Hej ;) Chcesz iść ze mną do kina dziś po południu?"

Odłożyła telefon i poszła do łazienki, żeby w końcu się ubrać. Kiedy wróciła odpowiedź już na nią czekała.

STACHU: „Hej :) Chcę ;)"

Misty weszła na stronę Multikina i sprawdziła repertuar.

MISTY: „Może być Wonder Woman? Seans o 17:30, Multikino 51."

STACHU: „Pasuje"

MISTY: „Ekstra :D Spotkajmy się przy wejściu o 17:15"

STACHU: „Do później ;)"

***

Później, godzina 17:13

Misty właśnie wysiadła z tramwaju numer sześć i przeszła na drugą stronę ulicy, gdzie znajdowało się Multikino 51. Już z daleka dojrzała znajomą sylwetkę. Stachu stał przy wejściu i przypatrywał się jednemu za zawieszonych za szybą plakatów.

– Cześć, Stasiu! – zawołała, gdy znalazła się tuż za nim, na co natychmiast się odwrócił.

– Hej, Misty – odpowiedział z uśmiechem.

W ciągu dwóch sekund nie wykonał żadnego ruchu w jej stronę, więc to ona znowu postanowiła przejąć inicjatywę i wychyliła się z powitalnym buziakiem, po czym weszli do środka.

– Chcesz popcorn i colę? – zapytał Stachu, ustawiając się w kolejce.

– Nie, dzięki, nie chcę.

– Na pewno?

– Na pewno. Weź tylko sobie.

Niebawem przeszli na salę i zajęli swoje miejsca nieco powyżej środka, idealnie na wprost ekranu.

– Potrzymaj na chwilę – rzucił Stachu, podając Misty pudełko z popcornem.

Sięgnął po swój plecak i wyciągnął z niego etui, a z etui okulary, które od razu wsunął na nos. Światła już przygasły a na ekranie pojawił się pierwszy zwiastun, ale Misty kompletnie nie zwróciła na to uwagi, bo jej uwaga była pochłonięta wpatrującymi się w nią, zza dużych szkieł, ciemnobrązowymi oczami chłopaka siedzącego obok.

– Możesz już mi to oddać... Misty? – Nagle do jej uszu dotarły słowa, wypowiedziane lekko rozbawionym tonem.

– A, tak! – ocknęła się i oddała Stachowi pudełko z kukurydzą. – Zawiesiłam się, sorki.

Jak tylko skończył się maraton zwiastunów Misty skupiła swoją uwagę na ekranie. Co jakiś czas wyciągała lewą rękę do pudełka z popcornem i niemalże na autopilocie wrzucała sobie kawałki do ust. Po jakimś czasie spora ilość słonej przekąski wywołała pragnienie, więc dziewczyna nawet nie pytając Stacha czy może, po prostu sięgnęła po umiejscowioną w podłokietniku colę i siorbnęła trochę przez słomkę.

Film definitywnie ją wciągnął i nawet nie odczuła upływającego czasu, a prawie dwie i pół godziny minęły jak chwila.

Kiedy wychodzili z kina, było lekko po ósmej. Do zachodu słońca została godzina, a na dworze wciąż panowało przyjemne letnie ciepło.

– Może masz ochotę jeszcze się gdzieś przejść? Może na Rynek? – zaproponował Stachu.

– Jasne, chętnie.

Kiedy przeszli na Półwiejską większość lokali wciąż była otwarta i Misty zwróciła uwagę na wystawioną przed jedną z kawiarni lodówkę z lodami gałkowymi.

– A może weźmiemy lody? – zapytała Stacha, na co przytaknął.

Podeszli do lodówki i długo zastanawiali się nad wyborem smaku, bo oferta była szeroka i ostatecznie Stachu wziął jagodowe z kawałkami białej czekolady, a Misty karmelowe z kawałkami toffi.

– Mmm... Ale dobre... – westchnęła dziewczyna, kiedy szli już dalej Półwiejską w kierunku Rynku. – A jak twoje?

– Rewelacyjne. Ta biała czekolada idealnie pasuje.

– Mogę spróbować?

– Pewnie.

Przystanęli na moment na deptaku i Stachu podał Misty swój wafelek, ale ona zamiast wziąć go do ręki i dopiero wtedy spróbować, to objęła jego dłoń, nie wyciągając z niej wafelka, wysunęła język i oblizała, mrużąc oczy i wydając przy tym pomruk aprobaty. Stachu wpatrywał się w nią z kompletnym rozczuleniem, bo przywodziła na myśl bezbronnego, ufnego, malutkiego kotka.

– Mmm... Też dobre – stwierdziła, podnosząc wzrok na twarz chłopaka. – Chcesz spróbować moje? – Uniosła w górę swój wafelek.

Wyciągnął wafelek z jej dłoni i ugryzł kawałek lodowej masy.

– Jak dla mnie trochę za słodkie – stwierdził.

– No coś ty! Dla mnie nie istnieje coś, co mogłoby być za słodkie – zaśmiała się Misty.

Rozmawiali po drodze głównie o filmie (obojgu się podobał), a później temat zszedł na muzykę i okazało się, ze mają całkiem zbliżony gust. Kiedy dotarli na Rynek przysiedli na trochę na ławeczce na wprost Ratusza.

Niedługo później zrobiło się nieco chłodniej i zerwał się silniejszy wiatr. Misty nie wzięła ze sobą żadnego swetra ani bluzy i powoli zaczynała marznąć w krótkim rękawku, więc zaproponowała, żeby już wracali w kierunku przystanku na Królowej Jadwigi.

Właśnie skręcali w ulicę Szkolną, kiedy zaczepiła ich stojąca na rogu kobieta.

– Może kupi pan kwiatki dla pani? – zapytała.

Stachu spojrzał na nią i dostrzegł, że kobieta handluje kwiatami w stojącymi przed nią kubłach z wodą. W większości były to pojedyncze róże i tulipany, ale miała też kilka niewielkich bukiecików.

– Właściwie, czemu nie... – mruknął Stachu, ale bardziej jakby do siebie.

Rozejrzał się po asortymencie.

– Poproszę ten bukiecik. – Wskazał na całkiem okazały bukiet drobnych, czerwonych różyczek.

Kobieta podała mu kwiaty, a on jej banknot.

– Wszystkiego dobrego, kochani. Dużo szczęścia – uśmiechnęła się babinka.

– Kwiatki dla ślicznej dziewczyny – powiedział Stachu do Misty, wręczając jej bukiet.

– Dziękuje – szepnęła, czując jak rumieniec wypełza na jej policzki i od razu zrobiło jej się znacznie cieplej.

Szli w kierunku przystanku znacznie wolniej, niż w przeciwną stronę, a Misty miała nieodparte wrażenie, jakby ta trasa przebiegła dwa razy szybciej. Wsiedli do szóstki i ruszyli w kierunku Budziszyńska.

– Ja wysiadam na następnym – oznajmiła Misty, gdy dojeżdżali do Ostroroga.

– Wysiądę z tobą. Odprowadzę cię do domu.

– Nie musisz. Z przystanku do domu mam rzut beretem.

– Ale chcę – uśmiechnął się.

Wysiedli na przystanku, a kiedy chwilę później znaleźli się pod furtką domu Kwiecińskich Misty dostrzegła, że na parterze pali się światło, więc z pewnością ktoś był w domu.

– Dzięki za miły wieczór i za kwiatki – powiedziała dziewczyna.

– Dzięki za zaproszenie do kina – odparł Stachu.

– Wiesz... W sumie bilety były od ciebie, więc nie do końca wiem kto kogo zaprosił – zaśmiała się.

– Miałaś wolny wybór kogo zaprosić, więc pozostańmy przy fakcie, że ty mnie – mrugnął.

Stali tak chwilę na chodniku aż w końcu Stachu złapał ją za ramię i delikatnie przyciągnął do siebie, żeby przytulić ją na pożegnanie. Objęła go wolną ręką, w której nie trzymała kwiatów i otulona jego przyjemnym ciepłem oraz cudownym zapachem miała wrażenie, że powoli się roztapia. Z rozczarowaniem przyjęła moment, kiedy ją puścił.

– Dobranoc, Misty.

– Dobranoc.

Misty weszła przez furtkę i po chwili zniknęła we wnętrzu domu. W salonie siedział Janek i grał na konsoli, ale dziewczyna słyszała dźwięki telewizora dochodzące z sypialni rodziców, więc wszyscy domownicy byli na miejscu. Skierowała się do kuchni, żeby włożyć kwiaty do dzbanka z wodą, a następnie poszła do toalety.

Zaraz potem na schodach pojawiła się mama, schodząc z pietra i od razu weszła do kuchni.

– O! – zawołała, zaskoczona na widok stojącego na blacie bukietu.

Złapała go wraz z dzbankiem i poszła do sypialni.

– A co to za okazja, Stefan? – zapytała męża, który właśnie leżał w łóżku i pilotem przeskakiwał po kanałach.

– Co? Jaka okazja? – spojrzał na żonę lekko zdezorientowany.

– No te kwiaty – wysunęła bukiet.

– Ja nie wiem, co to za kwiaty. To nie ode mnie. – Wzruszył ramionami.

– Jak to? To skąd się wzięły? Stały w kuchni.

– To moje. – Misty zwabiona rozmową rodziców pojawiła się w progu pokoju. – Mogę? – zapytała i nie czekając na odpowiedź wyjęła dzbanek z rąk mamy.

– Twoje? – Ewa spojrzała na nią, jakby córka powiedziała do niej coś po chińsku.

– Wezmę do swojego pokoju.

Już chciała się wycofać, ale mama złapała ją za ramię.

– Czekaj! Od kogo te kwiaty?

– Emm... Stachu mi dał.

– Jaki Stachu?

– No... był tu niedawno. Pomagał mi z Zosią.

– Ach, ten... – Ewa zaskoczyła. – Byłaś z nim gdzieś?

– Byliśmy w kinie, a potem poszliśmy na Rynek. Przed chwilą wróciłam.

– I dał ci bukiet czerwonych róż? – Ewa spoglądała na córkę coraz bardziej podejrzliwie.

– No tak, i co z tego? Pójdę do swojego pokoju – powiedziała szybko i czmychnęła, zanim na dobre rozpoczęłoby się maglowanie.

Ewa spojrzała na Stefana, jakby oczekiwała jego komentarza.

– No i nic nie powiesz? – zapytała w końcu.

– Ewciu, co mam ci powiedzieć? Daj Milence spokój. Jest w takim wieku, że będzie się spotykać z chłopakami, czy ci się to podoba, czy nie.

Mama westchnęła głośno i przysiadła na łóżku.

– Swoją drogą też mógłbyś dać mi jakieś kwiaty – rzekła obrażonym tonem.

– Dobrze, kochanie. Przyniosę ci jutro jakiś bukiet.




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro