Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

28 kwietnia 2017, piątek

Na piątkowy wieczór Misty zaprosiła Dalię i Paulinę do siebie na wieczorek filmowy. Rodzice pojechali do znajomych, a Janek był u Emilii, więc dziewczyny miały pełną swobodę. Siedziały w salonie na kanapie i oglądały jakąś nowość na Netflixie. Na stoliku przed kanapą stały miski z przekąskami i gazowane napoje.

Dalia jak zwykle irytowała dziewczyny swoim ciągłym paplaniem w trakcie seansu i pytaniami o dalszą część fabuły, mimo, że wszystkie trzy pierwszy raz oglądały ten film. Nawet ogromna ilość przekąsek nie powstrzymywała jej przed zamknięciem buzi.

– Dalia, przestań już! – rzuciła zirytowana Paula. – Przecież my też pierwszy raz oglądamy ten film. Skąd mam wiedzieć co się stanie z tą dziewczyną?!

– No dobra, dobra... Mam taki odruch, że pytam.

Dalia sięgnęła po garść słonych orzeszków i wrzuciła sobie do ust.

Nagle telefon Misty leżący na stoliku przed nią zaczął dzwonić. Nieznany numer. Zgarnęła komórkę i przeszła do kuchni, żeby odebrać.

– Halo?

– Cześć. – Po drugiej stronie odezwał się męski głos. Miała wrażenie, że brzmi znajomo.

– Cześć – odpowiedziała, trochę niepewnie.

– Z tej strony Stachu. Nie wiem czy mnie pamiętasz, brat Antka.

– Hej! – zawołała już pewniej. – Jasne, że pamiętam.

– Antek powiedział mi, że potrzebujesz korepetycji z chemii.

– Tak. Rozmawialiśmy o tym wczoraj. Mówił, że możesz mi pomóc. Nie sądziłam, że tak szybko się odezwiesz.

– Hmm... Wyjeżdżasz gdzieś na majowy weekend?

– Nie. Nie mam żadnych planów. Mam teraz dużo wolnego przez matury i wracam do szkoły dopiero dziesiątego maja.

– Okej. Pasowałoby ci spotkać się we wtorek drugiego? Powiedzmy o osiemnastej, u mnie?

– Jasne! Jak najbardziej pasuje.

– Super. Pamiętasz adres?

– Chyba tak, ale możesz mi wysłać SMS-em dla pewności.

– Okej, zaraz podeślę. Weź ze sobą podręcznik i swoje notatki.

– Tak, wezmę. Dzięki, Stachu.

– Nie ma sprawy. Widzimy się we wtorek.

– Do zobaczenia.

Misty wróciła do salonu i dostrzegła, że dziewczyny zapauzowały film pod jej nieobecność.

– Kto dzwonił? – zapytała natychmiast Dalia.

– Zapomniałam wam powiedzieć, ale Antek załatwił mi korki z chemii.

– O! No w końcu się za to wzięłaś! – zawołała Paula.

– Jak to Antek ci załatwił? – zdziwiła się Dalia.

– Jego brat studiuje medycynę i Antek poprosił go, żeby mi pomógł.

– Co?! Przecież Jacek studiuje informatykę, z tego co pamiętam.

– Nie Jacek. Antek ma jeszcze jednego brata.

– Nie gadaj! Poznałaś go? Czemu nic nie mówiłaś wcześniej? Z ciebie to zawsze trzeba wszystko wyciągać.

– Poznałam go jakiś czas temu, jak byłam u Antka w mieszkaniu.

– Co?! Byłaś u niego na chacie?! Misty, czemu ty mi nie mówisz takich rzeczy? A ten brat fajny? Jak ma na imię? Ile ma lat? Gadałaś z nim? Przystojny? – Dalia natychmiast zaczęła swoje przesłuchanie.

– Oj, no... Raz go widziałam, nie rozmawialiśmy za dużo. Ma na imię Stachu, jest na pierwszym roku medycyny, gra na gitarze i w sumie za dużo o nim nie wiem. – Misty wzruszyła ramionami.

– Kiedy masz te korki? – wtrąciła Paula.

– Umówiliśmy się na wtorek wieczorem.

– Dużo bierze za godzinę?

Misty milczała chwilę, zanim odpowiedziała.

– No właśnie... Nic nie bierze ode mnie. Tak mi przynajmniej Antek powiedział.

– Uuu... – mruknęła Dalia. – Pewnie na końcu zapłacisz w naturze – zaśmiała się.

Misty tylko wywróciła oczami.

– Swoją drogą dobrze masz z Antkiem. Zabiera cię na obiadki, zaprasza do pubu, załatwia korki. Zazdroszczę.

– Przyjaźnimy się i tyle. Jeśli sam będzie miał kiedyś jakiś problem, z którym mogłabym mu pomóc, to nawet chwili nie będę się wahała. A wiesz, że chyba polubił twoją siostrę?

– No, tak mi się wydawało. Ostatnio ona ciągle siedzi z telefonem w łapach i non stop z kimś klepie. Pewnie właśnie z Antkiem. Nie jesteś zazdrosna?

– No coś ty! – Misty spojrzała zdziwiona na Dalię. – Dlaczego miałabym być? Antek to tylko kolega.

– To może poświrujesz coś z panem korepetytorem? – zaśmiała się przyjaciółka.

– A ta już pisze swoje scenariusze – prychnęła Paula.

– Dobra, puśćcie dalej film.

2 maja 2017, wtorek

We wtorek o wpół do szóstej Misty ze spakowanym plecakiem wyszła z domu i skierowała się na przystanek autobusowy. Tak, jak wychodząc z domu miała całkiem dobry humor, to jadąc już autobusem zaczęły ją dopadać dziwne wątpliwości. Przede wszystkim obawiała się, że całkowicie skompromituje się swoim brakiem wiedzy i prędzej czy później Stachu straci cierpliwość i nie da rady niczego jej nauczyć. Starała się odgonić te myśli i nastawić się pozytywnie, choć wciąż tkwiły gdzieś tam z tyłu głowy.

Kiedy dotarła na osiedle, z szybko bijącym sercem zadzwoniła na domofon, a po dostaniu się na klatkę schodową złapała windę i pojechała na piąte piętro. Stojąc pod drzwiami mieszkania wahała się przez chwilę z uniesioną dłonią, ale ostatecznie zapukała.

Drzwi otworzył jej Stachu.

– Cześć – przywitała się z uśmiechem.

– Cześć – odpowiedział bez entuzjazmu i otworzył drzwi na oścież, wpuszczając ją do środka.

Zdjęła buty i stała w korytarzu, czekając na dalsze instrukcje.

– Usiądziemy w salonie – oznajmił krótko Stachu i przeszedł do pokoju, a Misty poszła za nim.

Od razu usiadła przy niewielkim stole i wypakowała z plecaka podręcznik, zeszyt, długopis, ołówek i dwa ostatnie testy, które chciała poprawić.

– Chcesz coś do picia? – zapytał Stachu.

– Poproszę wodę.

Zniknął w kuchni, która była oddzielona od salonu niepełną ścianą. Wyglądało to tak, jakby oryginalnie było to aneks kuchenny, a ściana została dobudowana później.

– Misty! – usłyszała za plecami znajomy głos i odwróciła się.

– Cześć, Jacek! – zawołała i posłała mu szeroki uśmiech.

– Fajnie cię znowu widzieć. – Jacek pochylił się ku niej i cmoknął ją w policzek na powitanie. – Słyszałem, że Stachu ma cię uczyć chemii.

– Zgadza się. Niestety orłem z chemii nie jestem. Właściwie to z niczego nie jestem, ale z chemii wyjątkowo.

– Nie przejmuj się. Masz tu specjalistę, z którym to ogarniesz. – Wskazał ruchem głowy na brata, który właśnie wrócił do pokoju.

– Dobra, idź już stąd – mruknął do niego Stachu i usiadł na krześle obok Misty.

Jacek przeszedł do kuchni, wyjął coś z lodówki, a po chwili dało się słyszeć syk otwieranej puszki.

– A może chcesz piwo, Misty? – zapytał, wychyliwszy się zza ściany.

– Nie, dzięki. Woda wystarczy.

Stachu obrzucił go zniecierpliwionym spojrzeniem.

– Okej, to ja już nie przeszkadzam – oznajmił Jacek i wyszedł z pokoju.

– Masz do poprawienia jakieś testy, tak? – zapytał Stachu.

– Tak. Chciałabym poprawić te dwa. – Misty przesunęła w jego stronę dwie kartki.

Wziął je do ręki, ale zanim się w nie zagłębił rozejrzał się po pokoju i wstał od stołu. Podszedł do szafki, na której stał telewizor i zgarnął stamtąd parę okularów, po czym włożył je na nos i usiadł z powrotem przy stole.

Wpatrywał się w kartki, a Misty przypatrywała się jemu. Wolną ręką z roztargnieniem przeczesał włosy w kolorze ciemnej czekolady. Chyba czytał zadania i odpowiedzi, bo brwi delikatnie podniosły mu się na czoło i nieznacznie, ledwo widocznie, pokręcił głową. Zamrugał kilka razy, jakby z niedowierzaniem i westchnął. Podniósł wzrok znad testów i spojrzał na obserwującą go Misty.

Jego ciemnobrązowe oczy były głęboko osadzone, a rzęsy wydawały się gęste, co nadawało jego spojrzeniu intrygującej tajemniczości, ale było w nim też coś niesamowicie pociągającego. Okulary o dużych szkłach w czarnych masywnych oprawkach, oparte na prostym nosie, uwydatniały jego chłopięcy urok.

Misty przesunęła spojrzenie na jego ładnie skrojone usta, które właśnie się poruszyły, wypowiadając jakieś słowa, ale jej mózg nie zarejestrował żadnych dźwięków.

– Co? – zapytała, mrugając szybko kilka razy.

– Powiedziałem, że trochę ci nie poszło. – Stachu pomachał kartkami.

– No nie. Właściwie to bardzo mi nie poszło. Ładne masz... okulary – powiedziała z rozpędu.

– Dzięki – mruknął, po czym zaraz sięgnął po podręcznik. – No dobra, to najpierw powtórzymy materiał z alkoholami, fenolami i resztą, a kwasy i estry zostawimy na później.

– Jasne. Już się skupiam. – Misty wyprostowała się na krześle i złapała zeszyt oraz długopis.

Stachu zaczął od wyjaśnienia jej teorii, a następnie przeszedł do przykładów. Jednak po niespełna czterdziestu minutach Misty straciła całe swoje skupienie, a jej myśli zaczynały zaprzątać rzeczy absolutnie w tym momencie nieistotne.

W pewnym momencie Stachu zadał jej pytanie, na które odpowiedź wyjaśniał jej kilka minut wcześniej.

– Emm... Ja to wiem... Daj mi chwilę pomyśleć... Mmm... To... To było... – dukała.

– Nie słuchasz, Milena – wygarnął jej.

– Misty – poprawiła go. – Możesz tak do mnie mówić.

– Czemu Misty?

– Jak byłam mała to mój brat nie mówił do mnie Milena, tylko Mis. W sumie nie wiem dlaczego, ale przyjęło się. Parę lat później stwierdziłam, że Misty brzmi lepiej i tak kazałam do siebie mówić koleżankom i jakoś tak już zostało. Przyzwyczaiłam się do tego. Prawie wszyscy znajomi tak do mnie mówią.

– Aha, fajnie – skwitował Stachu, kompletnie bez emocji.

„Mogłam sobie darować. Pewnie pomyślał, że jestem dziecinna."

Stachu jeszcze raz powtórzył jej to, na co nie znała odpowiedzi, a przez kolejne pół godziny udało jej się z jego pomocą rozwiązać trzy reakcje. Była tym już tak koszmarnie zmęczona, że miała ochotę walić głową w stół. Stachu tłumaczył naprawdę zrozumiale i powoli, powtarzał kilka razy, podając przykłady, ale wytrzymałość Misty osiągnęła już poziom krytyczny.

– Wiesz co, Stachu, ja już chyba nie dam rady dzisiaj nic więcej przyswoić.

– Okej. Właściwie zeszła nam już ponad godzina, więc w sumie na dziś wystarczy.

– A właśnie, kiedy możemy spotkać się kolejny raz? – zapytała, wrzucając notatki do plecaka.

– Hmm... W sobotę. O dziesiątej – zdecydował.

– O dziesiątej? – W jej głosie dało się wyczuć niechęć.

– Przez resztę tygodnia jestem trochę zajęty i mam czas tylko w sobotę od rana. Jak ci nie pasuje dziesiąta to może być dziewiąta, albo nawet ósma.

– O nie, nie, nie. To już lepiej dziesiąta. Chociaż w wolne dni to ja zwykle wstaję o dziesiątej.

– To wstaniesz wcześniej – odparł Stachu takim tonem, jakby to nie stanowiło najmniejszego problemu.

– Okej, będę w sobotę o dziesiątej.

– Fajnie. Jak masz teraz wolne i nie masz innych planów, to mogłabyś zrobić kilka ćwiczeń. Możemy je potem razem sprawdzić.

– Postaram się.

Przeszli na korytarz, gdzie Misty założyła buty i zarzuciła na ramię plecak.

– Dziękuję za tę lekcję. Sporo mi rozjaśniła – powiedziała, patrząc na Stacha i uśmiechnęła się z wdzięcznością.

– W porządku. Nie ma sprawy – rzucił i miała wrażenie, że na ułamek sekundy jego usta wykrzywiły się w delikatnym uśmiechu.

***

Później, godzina 22.27

Stachu leżał już w łóżku i bezmyślnie skrolował Facebook'a, kiedy nagle coś mu się przypomniało. Kliknął w opcję wyszukiwania i wpisał „Milena Kwiecińska". Pojawiło się kilka wyników, a pierwszy z nich był tym, którego szukał. Stuknął palcem w ekran, co przeniosło go na profil Misty. Był częściowo prywatny i dostępne były na nim tylko podstawowe informacje i zdjęcie profilowe, a na wallu kilka udostępnionych linków i jakieś grupowe zdjęcie, na którym została oznaczona.

Kliknął w zdjęcie profilowe, żeby je powiększyć i dłuższą chwilę wpatrywał się w ładną, uśmiechniętą buzię dziewczyny. Przesunął kciuk nad pole „dodaj znajomego" z zamiarem wysłania zaproszenia, ale zawahał się i ostatecznie z tego zrezygnował.

Wylogował się z aplikacji, odłożył telefon i zgasiwszy nocną lampkę zamknął oczy.

6 maja 2017, sobota

W sobotę Misty zaspała.

Specjalnie nastawiła sobie budzik na ósmą trzydzieści, żeby na spokojnie ogarnąć się z rana i niespiesznie wyjść z domu o wpół do dziesiątej. Jak się okazało, plan nie wypalił już w momencie kiedy wciąż w pół śnie wyłączyła budzik, nawet nie otwierając oczu.

Wybudziła się nagle z dziwnym przeczuciem, że jest późno i kiedy spojrzała na zegarek, który wskazywał kwadrans po dziewiątej, zerwała się z łóżka jak oparzona. W oszałamiająco błyskawicznym tempie zgarnęła z szafy ciuchy i sekundę później rozbiła się o zamknięte drzwi od łazienki.

– Kto tam jest?! – zawołała zniecierpliwiona, waląc pięścią w drzwi.

– Ja się kąpię – odkrzyknął Janek.

– Wyłaź stamtąd! Wpuść mnie! Muszę wyjść za dziesięć minut.

– Idź do łazienki na dole.

– Ale ja potrzebuje swoje kosmetyki, ręcznik i szczoteczkę!

Misty natychmiast wciągnęła na siebie ubrania, wciąż stojąc na korytarzu pod drzwiami łazienki. Dopiero po co najmniej minucie Janek otworzył drzwi i pozwolił jej wejść do środka. Od razu dopadła do umywalki, umyła twarz, po czym zaczęła szorować zęby.

– Ale wiesz, że dzisiaj jest sobota i nie masz szkoły? – zapytał Janek, widząc niesamowity pośpiech siostry.

– Nie jestem głupia! – warknęła, rozpryskując dookoła pastę. – O dziesiątej mam korepetycje z chemii i nie mogę się spóźnić.

– Masz korki z chemii? Od kiedy ty masz problemy z chemią?

– Od zawsze.

– Mama ci załatwiła?

– Nie. Mama nic nie wie o tych korkach i się nie do wie. Nie wsyp mnie przed nią. – Misty pogroziła bratu szczoteczką.

– Chyba poważna sprawa, skoro podchodzisz do tego tak obowiązkowo. Ile masz pał?

– Nie twoja sprawa – mruknęła i wypłukała usta. – Poprawię co trzeba.

Nie czekała już na kolejny komentarz Janka, tylko wypadła z łazienki i wróciła do pokoju. Spakowała plecak i zbiegła na dół. Nie miała już czasu na śniadanie, nawet na wypicie czegokolwiek, tylko szybko wciągnęła buty i już sprintem chciała biec na przystanek. Najpierw jednak spojrzała na zegarek i doszła do wniosku, że zdąży tylko gdyby mogła się teleportować, więc poszła na przystanek tramwajowy. Miała tylko nadzieje, że zgra się czasowo z przesiadką na autobus i nie spóźni się zbyt mocno.

Komunikacja miejska wyjątkowo jej dziś sprzyjała, bo kiedy zadzwoniła na domofon było dopiero dziesięć po dziesiątej, więc mocno się nie spóźniła. Gdy jechała windą na piąte piętro przeszło jej przez myśl, że mogła napisać Stachowi wiadomość, że ma lekki poślizg, ale uznała, że nie więcej niż piętnaście minut nie wymaga zgłaszania.

– Cześć, sorki za spóźnienie – przywitała się, kiedy Stachu otworzył jej drzwi.

Uśmiechnął się szeroko na jej widok, po czym moment później roześmiał się w głos. Miał przyjemny, dźwięczny śmiech i absolutnie zaraźliwy, bo Misty sama nie mogła powstrzymać uśmiechu.

– Cześć, Misty – odpowiedział, starając się pohamować swoje rozbawienie. – Spieszyłaś się?

– Emm... No, trochę zaspałam, ale jestem prawie na czas. To cię tak rozbawiło?

Z uśmiechem pokręcił przecząco głową.

– Spójrz w lustro.

Misty zlokalizowała lustro na ścianie i jak tylko zobaczyła swoje odbicie wydała z siebie okrzyk grozy. Na jej twarzy od prawego kącika ust prawie przez cały policzek ciągnęła się wyraźna, biała smuga po paście do zębów.

– Ale wstyd... Przejechałam tak pół miasta... – Próbowała wytrzeć smugę, ale pasta już dawno wyschła i nie chciała zejść.

– Musisz użyć wody – poradził Stachu. – Łazienka jest tam.

Kiedy Misty wróciła z czystą buzią, usiadła w salonie przy stole i zaczęła wyciągać swoje notatki z plecaka. Dziki pośpiech z rana sprawił, że w tym momencie kompletnie opadła z sił.

– Chcesz kawy? – zapytał Stachu wychylając się z kuchni.

– Tak, chętnie. Z mlekiem i łyżeczką cukru. Bez kawy chyba nie dam rady zmierzyć się z tą przeklętą chemią.

Po chwili Stachu wrócił do pokoju z dwoma kubkami i usiadł obok. Misty wydawało się, że chyba jest dziś w lepszym humorze niż na ich pierwszej lekcji.

– Uczyłaś się trochę przez te kilka dni? – zapytał.

– Trochę tak. W sumie to z naciskiem na trochę – przyznała ze skruszoną miną. – Ale zrobiłam jedno ćwiczenie.

– Tylko jedno?

– Noo... Bo jak zrobiłabym źle, to pozostałe też bym zrobiła źle i przez to mogłabym sobie to niepoprawnie utrwalić – wybrnęła.

Stachu uśmiechnął się.

– Dobra, to pokaż to ćwiczenie.

Dochodziła już jedenasta trzydzieści, zdążyli omówić masę przykładów, rozwiązać kilka reakcji i pili już drugą kawę, kiedy do salonu wkroczył Jacek. Miał na sobie tylko bokserki i wyglądał, jakby dopiero co się obudził.

– O, cześć – przywitał się, przecierając oczy. – Co tu robicie tak wcześnie rano?

– Jest wpół do dwunastej – uświadomił go Stachu. – I mógłbyś się ubrać.

Jacek nic sobie nie zrobił z jego komentarza. Przeszedł do kuchni i zgarnął stamtąd butelkę wody mineralnej.

– Ta laska to straszny alkus – rzucił bez kontekstu, po czym wziął kilka łyków.

– Kto? – zapytali jednocześnie Misty i Stachu.

– Dalia.

– Widziałeś się z nią? – Misty zdziwiła się, bo Dalia nie wspominała, że ma zamiar umówić się z Jackiem.

– To była szybka i spontaniczna akcja. Zadzwoniła do mnie wczoraj koło siódmej, a o ósmej już widzieliśmy się w Irishu. Siedzieliśmy tam jakieś trzy godziny i najpierw wypiliśmy po piwie, ale ona chciała coś mocniejszego, więc obaliliśmy jeszcze połówkę whisky. Idę sobie dalej zdychać. Miłej nauki – wyjaśnił i zniknął w korytarzu.

– To jakaś twoja koleżanka? – zapytał Stachu Misty.

– Moja przyjaciółka. Lubi poimprezować. – Uśmiechnęła się z konsternacją.

Siedzieli nad książkami przez kolejną godzinę, a Misty czuła jak uchodzi z niej energia i chęć do życia.

– Ja już nie mogę... – jęknęła w pewnym momencie.

– Trochę nam zeszło, siedzimy tu już dwie godziny – zauważył Stachu. – Faktycznie, chyba już wystarczy na dziś.

– A kiedy kolejna lekcja?

– Za tydzień. Nie bardzo mam teraz czas w tygodniu, więc najdogodniej byłoby dla mnie w kolejną sobotę o dziesiątej.

Misty skrzywiła się.

– A nie da rady troszkę później? – złożyła ręce w błagalnym geście.

Stachu zastanowił się chwilę, przypatrując się jej, a na jego twarz wypłynął delikatny uśmiech.

– Dobra, niech będzie jedenasta. Pasuje?

– Idealnie! – ucieszyła się. – I w ogóle dziękuje, że się tego podjąłeś. Czuję, że te parę godzin już mi coś pomogło.

– Nie ma sprawy, ważne żebyś się nauczyła i zdała. Idziesz na autobus? – zapytał, kiedy przeszli na korytarz.

Przytaknęła, wciągając buty.

– Wiesz co... Muszę wyskoczyć do sklepu, więc może przy okazji odprowadzę cię na przystanek? – zaproponował.

– Okej. Dzięki.

Kiedy wyszli z bloku uderzyło ich przyjemne wiosenne ciepło, a niesiony wiatrem zapach pobliskich bzów mile połechtał po nosach. Szli obok siebie w milczeniu na przystanek autobusowy, a cisza powoli stawała się nieznośna.

Nagle równocześnie się odezwali, po czym równie szybko zamilkli, nie chcąc wchodzić sobie w słowo, a moment później oboje się roześmiali.

– Mów – zachęcił Stachu.

– A, w sumie nic takiego. – Misty machnęła ręką. – Chciałam tylko zapytać czemu medycyna i czy to trudne studia. Antek mówił, że studiujesz ten kierunek, bo wasz tata jest lekarzem.

– Niezupełnie dlatego. Po prostu mnie to interesuje i chcę się rozwijać w tym kierunku. A czy to trudne studia? – zastanowił się chwilę. – Myślę, że zależy od podejścia. Jeśli chcesz się czegoś uczyć, to jest łatwiej, niż uczenie się na siłę, bo musisz.

– O tak, wiem coś o tym – wtrąciła Misty. – A chcesz zrobić taką samą specjalizację jak tata?

– Jeszcze nie wiem, ale pewnie tak.

Rozmawiali jeszcze chwilę, a po dotarciu na przystanek okazało się, że autobus Misty przyjeżdża za trzy minuty.

– To trzymaj się. Widzimy się w sobotę – rzucił Stachu.

– Tak, to do soboty – uśmiechnęła się dziewczyna.

11 maja 2017, czwartek, godzina 12:32

Na długiej przerwie dziewczyny przesiadywały na dworze, ciesząc się przyjemną pogodą, a Dalia spisywała od Pauliny pracę domową na nadchodzącą matematykę.

– A jak tam te korepetycje, Misty? – zapytała Paula.

– Dobrze. Przez trzy godziny nauczyłam się więcej, niż na lekcjach w szkole. Omówiliśmy zagadnienia z jednego testu, teraz w sobotę zaczniemy drugi.

– To ile jeszcze tych godzin będziesz miała?

Misty zastanowiła się chwilę, bo nawet nie ustaliła wcześniej ze Stachem na ile godzin przewidział ich spotkania.

– Hmm... W sumie nie wiem... Chyba aż się nauczę.

– A jak tam pan korepetytor? – wtrąciła Dalia, odwracając twarz od zeszytu, który trzymała na kolanach.

– Emm... No... Dobrze, chyba. – Misty nie bardzo wiedziała, jakiej odpowiedzi Dalia oczekuje.

– Polubiliście się już?

– Yyy... Nie wiem o co ci chodzi. My się tylko uczymy.

– Mhm, tak to się zwykle zaczyna – mruknęła Dalia tonem znawcy.

Misty tylko cmoknęła ze zniecierpliwieniem i pokręciła głową.

– Słyszałam, że umówiłaś się z Jackiem w piątek – zmieniła temat. – Widziałam go w sobotę i wyglądał jakby chlał całą noc.

Dalia zachichotała.

– No. Trochę się nudziłam w piątek. Pauli nie było, ty siedziałaś z nosem w książkach, a ja miałam ochotę gdzieś wyskoczyć i przypomniało mi się, że mam numer do Jacka. Zadzwoniłam, zaproponowałam wypad do Wild Irish, a on się zgodził. Gadaliśmy, piliśmy i tyle. W sumie, to nawet konkretnie się najebaliśmy – roześmiała się.

– Coś z tego będzie? – zapytała Paula.

– Nie – odparła natychmiast Dalia. – Jacek to tylko kumpel do melanżowania. A propos, Misty, może byś zaprosiła swojego chłopaka do Wild Irish w któryś weekend? Wzięłybyśmy Paulę, ściągnęłabym Jacka, może Antek z Różą by dołączyli?

– Co? Czekaj, czekaj... – Misty zmarszczyła czoło. – Kogo mam zaprosić? Swojego chłopaka? Przecież nie mam.

– Oesu... – Dalia wywróciła oczami. – Chodziło mi o Stacha.

– Trochę się rozpędziłaś – skwitowała.

– No pomyśl nad tym.

– Daj mi spokój, Dalia. Ja się muszę skupić na chemii, nie mam teraz czasu na melanżowanie, dopóki nie poprawię tych testów.

– I tak cię będę męczyć – rzuciła Dalia pod nosem, ale tak, żeby Misty usłyszała.

Właśnie zabrzmiał dzwonek na lekcje.

– Spisałaś już te zadania? – zapytała Paula, wstając z ławeczki.

– Już, już, minutka! – zawołała Dalia i w pośpiechu dokończyła spisywanie.

13 maja 2017, sobota

W sobotę Misty wstała w wyjątkowo dobrym humorze i chwilę po dziewiątej była już na nogach.

– A ty co taka radosna? – zapytała mama przy śniadaniu.

Misty spojrzała na nią zaskoczona i wzruszyła ramionami.

– Radosna?

– Cieszysz się do tej miski płatków, jak głupi do sera.

– Nie. Wydaje ci się – pokręciła głową. – Wychodzę niedługo – dodała, bo tak jak tydzień temu rodzice pojechali na zakupy i nie zauważyli jej nieobecności, tak teraz cała rodzina była w domu.

– Dokąd?

– Umówiłam się z dziewczynami – skłamała.

Kiedy o wpół do jedenastej wyszła z domu, niebo było bezchmurne a słońce wisiało już wysoko i ogrzewało przyjemnie swoimi promieniami. Misty podjęła spontaniczną decyzję, że chyba pora odkopać rower z gratów w garażu. Poszła do pomieszczenia, zlokalizowała swój rower, wytarła go z kurzu, dopompowała koła i po kilku minutach był gotowy do jazdy. Ustawiła w telefonie nawigację i wsunęła go w uchwyt, po czym ruszyła w krótką trasę.

Kiedy dojechała na miejsce do jedenastej zostało jeszcze kilka minut. Nie bardzo miała gdzie zostawić rower, więc przypięła go do znaku drogowego, przy osiedlowej uliczce, w nadziei, że nikt się na niego nie połasi. Przysiadła na ławeczce przy bloku i oddychała przyjemnym powietrzem, przepełnionym zapachem bzu i trawy. W tym momencie dopadło ją takie rozleniwienie, że perspektywa spędzenia godziny albo i dwóch nad zadaniami z chemii sprawiała, że czuła w żołądku nieprzyjemny skurcz. Podniosła się jednak z ławki i poszła do klatki schodowej.

Tym razem drzwi otworzył jej Antek.

– Hej, Misty! Dawno się nie widzieliśmy.

– Hej! No właśnie! Co u ciebie? – zapytała, wchodząc do mieszkania.

– Zaczął się sezon i ostatnio jestem trochę zajęty. Dawno cię nie było w Irishu, wpadnij kiedyś.

– Jak tylko poprawię chemię obiecuję, że to obleję – uśmiechnęła się.

– Super. A jak ta chemia wam idzie? Stachu mówił, że jest okej i robisz postępy.

– Mhm, jest nieźle, powoli zaczynam to łapać.

– Dobra, to ja już nie przeszkadzam, bo właśnie miałem wychodzić. Stachu! Misty przyszła! – zawołał w stronę korytarza. – Dobra, na razie, Misty. Ja spadam – pożegnał się i wyszedł.

Dziewczyna weszła do salonu i usiadła przy stole, rozkładając swoje notatki. Stachu jednak długo nie przychodził, więc postanowiła do niego zajrzeć.

Drzwi do jego pokoju były uchylone, a on sam siedział przy biurku z nogami opartymi na blacie, w rękach miał książkę, a na uszach bezprzewodowe słuchawki. Misty podeszła tak, żeby znaleźć się w zasięgu jego wzroku. Gdy podniósł na nią spojrzenie, uśmiechnęła się i pomachała. Zdjął nogi z biurka, a słuchawki z uszu.

– Cześć, Misty. Już jedenasta? – Spojrzał na zegarek na lewym nadgarstku. – Sorry, straciłem poczucie czasu.

– Czego słuchasz? – zapytała, ruchem głowy wskazując na słuchawki. – Mogę? – wyciągnęła po nie rękę.

Stachu zdjął z karku słuchawki i podał dziewczynie. Założyła na uszy i słuchała chwilę z uśmiechem.

– I want to break free, Queen – powiedziała, ściągnąwszy i oddała mu sprzęt.

– Dwieście punktów dla Mileny – powiedział Stachu z uśmiechem, na co się roześmiała.

Przeszli do salonu i usiedli przy stole. I wtedy czas zaczął płynąć inaczej. Minęło raptem dwadzieścia minut, a Misty odniosła wrażenie, jakby minęły już dwie godziny. Wzory dwoiły jej się przed oczami i była kompletnie rozkojarzona. W pewnym momencie oderwała wzrok od kartki z zadaniem, które Stachu właśnie tłumaczył i z zamyśleniem spojrzała w okno. Po chwili zdała sobie sprawę, że w pokoju panuje absolutna cisza. Oderwała spojrzenie od okna i przeniosła je na twarz siedzącego obok chłopaka.

– Nie słuchasz – stwierdził.

– Przepraszam – rzekła skruszonym tonem. – Kompletnie nie mogę się dzisiaj skupić. Przyjechałam na rowerze i chyba pogoda tak mnie rozpieściła, że teraz nie mam zapału do nauki.

Stachu przez chwilę milczał, a na jego twarzy malował się wyraz zastanowienia.

– Dobra, to pakuj się – powiedział w końcu.

– Emm... To koniec na dziś? – zapytała z lekkim niepokojem.

Wolała przymusić się do nauki i próbować skupić, niż odpuszczać tę lekcję.

– Nie. Tylko zmienimy miejsce. Pojedziemy w plener.

– Och... Okej.

– Wezmę parę rzeczy i możemy ruszać.

Stachu poszedł do swojego pokoju i wrócił po chwili z plecakiem, a w tym czasie Misty spakowała swoje pomoce naukowe. Chłopak zgarnął coś z kuchni, ubrali buty i pojechali windą na dół.

– Wezmę swój rower z piwnicy. A ty gdzie zostawiłaś swój?

– Przyczepiłam do znaku pod blokiem. Mam nadzieję, że nadal tam stoi.

– Okej, to idź po niego, ja zaraz przyjdę.

Ku uldze Misty rower stał nietknięty tam, gdzie go zostawiła.

– A dokąd pojedziemy? – zapytała, kiedy Stachu pojawił się obok ze swoim MTB.

– Może być park Marcinkowskiego? Ten koło Collegium Novum.

– Trochę daleko, ale niech będzie.

– Daleko? Z pięć kilometrów.

– Miałam na myśli, że po drodze mamy kilka innych parków, ale skoro chcesz jechać tam, to dla mnie nie ma problemu. W sezonie robię dużo kilometrów na rowerze.

– Okej, to jedziemy.

Stachu ruszył pierwszy, a Misty jechała za nim. Jak się po chwili okazało jechał zaskakująco szybko i gdy dojechali na miejsce dziewczyna miała zarumienione policzki, a strużka potu spływała jej po skroni.

– Ale pędziłeś – powiedziała, gdy szli asfaltową ścieżką parku, prowadząc rowery i szukając dogodnego miejsca na uboczu, gdzieś pod drzewami.

– Za szybko? Mogłaś krzyknąć to bym trochę zwolnił.

– Nie było tak źle. Chyba się po prostu jeszcze nie rozjeździłam po zimie.

Wybrali sobie miejsce w cieniu pod rozłożystym drzewem z dala od ścieżki, oparli rowery o pień, a Stachu wyjął ze swojego plecaka ciasno zwinięty plażowy koc i rozłożył go na trawniku. Zaraz też położył na kocu dwie puszki coli i paczkę prażynek. Misty wyjęła podręcznik oraz notatki i nabrawszy energii po rowerowym sprincie ochoczo zabrała się do nauki.

Uczyli się jakieś pół godziny, kiedy nagle Misty usłyszała, że ktoś ją woła i spojrzała w stronę dochodzącego nawoływania.

– Misty!!! – Dalia machała do niej z asfaltowej ścieżki. Na nogach miała rolki.

– Znasz ją? – zapytał Stachu.

– Tak. To Dalia.

Dziewczyna już kroczyła przez trawnik w ich kierunku. Szła powoli, czego nie ułatwiały jej rolki.

– Cześć! – zawołała entuzjastycznie.

Uklęknęła na ich kocu i z uśmiechem wpatrywała się w Stacha.

– To ty!

– Poznajcie się – rzekła Misty. – Dalia, Stachu, Stachu, Dalia – machnęła ręką między nimi.

– Fajnie, że w końcu mogę cię poznać. – Dalia wyciągnęła do niego rękę, którą delikatnie ujął.

– Cześć.

– Wiesz co, Dalia – wtrąciła Misty. – Bo my się jeszcze uczymy i tak jakby, nie bardzo mam teraz czas. A w ogóle to co tu robisz?

– Przyszłam do skate parku z Lilą. Chciała pojeździć na desce, to ja odkurzyłam swoje rolki – wyjaśniła, nie spuszczając wzroku ze Stacha.

Chyba poczuł się niekomfortowo z jej natarczywością, bo zaczął bez sensu kartkować podręcznik.

– O widzisz, a ja odkurzyłam rower i przyjechaliśmy sobie do parku.

Dalia podniosła się z klęczek i zwróciła swoje spojrzenie na przyjaciółkę.

– Dziewiątka – rzekła enigmatycznie.

– Ekstra – syknęła Misty i zgromiła Dalię spojrzeniem, dając jej do zrozumienia, że ma już stąd znikać.

– Na razie! – zawołała dziewczyna. – Mam nadzieję, że spotkamy się kiedyś na jakimś piwku w Wild Irish, czy coś – dodała, znów patrząc na Stacha.

– Tak, może – mruknął.

– Paaa!!!

Dalia przeszła przez trawnik, aż dotarła do ścieżki i odjechała w stronę skate parku.

– O co jej chodziło z tą dziewiątką? – zapytał Stachu.

– Nie wiem – skłamała Misty.

Nie minęła chwila, a dało się słyszeć dźwięk wiadomości z Messengera, dobywający się z telefonu Misty, leżącego na kocu obok. Zignorowała go, ale zaraz zabrzmiał następny, a potem kolejny.

– Sorki, wyciszę telefon – oznajmiła i sięgnęła po niego.

Wiadomości były oczywiście od Dalii. Otworzyła czat i po przeczytaniu pierwszej z nich o treści „Ale ciacho" zamknęła czat i wyciszyła telefon.

24 maja 2017, środa

– Nieźle ci poszło, właściwie całkiem dobrze, bo tu jest tylko jeden błąd – powiedział Stachu, sprawdziwszy zadania z reakcjami, które Misty rozwiązała chwilę wcześniej.

– Co ty gadasz? Tylko jeden błąd? – zdziwiła się i wyjęła kartkę z jego ręki. – Gdzie?

Wskazał co napisała źle i wyjaśnił jak powinno być poprawnie.

W zeszłym tygodniu oprócz soboty udało im się spotkać też na godzinę we wtorek wieczorem, bo jak się okazało Stachu miał wolną chwilę i wysłał Misty SMS-a, że jeśli ma czas to może wpadać na powtórkę. Oczywiście skorzystała, bo starała się łapać każdą okazję, żeby pouczyć się z nim tej przeklętej chemii, którą dzięki dobremu nauczycielowi w końcu zaczynała powoli rozumieć. W zeszłą sobotę siedzieli nad ćwiczeniami dwie godziny i o dziwo, wcale nie odczuła tego czasu.

– Zaczynam widzieć światełko w tunelu – stwierdziła Misty z uśmiechem.

– Idzie ci coraz lepiej – pochwalił Stachu.

– Wciąż nie potrafię wyjść z podziwu, jak udało ci się mnie tego nauczyć.

– Sama się nauczyłaś. Ja tylko starałem się wytłumaczyć ci to w prosty sposób. – Wyraźnie umniejszał swoją rolę w tym przedsięwzięciu.

– I chyba się udało... Ciekawe jak mi poprawa pójdzie.

– Kiedy masz poprawę?

– W najbliższy wtorek.

– I co? Oba testy poprawisz na jednej lekcji?

– Chciałabym – westchnęła – ale nie wiem czy wystarczy mi czasu.

– Te zadania poszły ci bardzo szybko, więc myślę, że dasz radę – uśmiechnął się Stachu.

– Czyli widzimy się jeszcze tylko w sobotę i koniec? – dopytała dziewczyna.

– Na to wychodzi. Wszystko już umiesz, więc w sobotę zrobimy powtórkę. Przygotuję dla ciebie testy na podstawie tych, które ci nie poszły i jak rozwiążesz w sobotę, to na lekcji też bez problemu sobie z tym poradzisz.

– Jejku... Dziękuję, Stachu. – Misty uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością, nie mogąc powstrzymać swojej radości. Wtem coś sobie przypomniała. – Wiesz co... Powiedz mi ile mam ci zapłacić za te godziny. Ja wiem, że Antek mówił, że nic, ale naprawdę głupio mi, że poświęciłeś tyle czasu za darmo.

– Daj spokój – odparł natychmiast. – Jak poprawisz oba testy na piątkę, to będzie najlepsza zapłata – mrugnął.

– Ale weź... – jęknęła. – Podaj kwotę.

– Przestań, Misty.

– No to może... Może mogę ci się odwdzięczyć w jakiś inny sposób?

Dopiero po chwili uświadomiła sobie, jak to zabrzmiało i natychmiast przypomniały jej się słowa Dalii „Pewnie na końcu zapłacisz w naturze". Natychmiast odgoniła tę myśl.

– Hm... – Stachu zastanowił się chwilę i miała tylko nadzieję, że nie myśli o tym, o czym myślała Dalia. – Co powiesz na wycieczkę? – zapytał.

Uniosła brwi zaskoczona.

– Wycieczka? W sensie, że chcesz jechać ze mną na wycieczkę? – Chciała się upewnić, że dobrze zrozumiała.

– Rowery, Kórnik, arboretum. W sobotę po powtórce. Co ty na to? – Na jego twarzy malowało się pełne oczekiwania napięcie.

– Em... W sumie... Jasne, bardzo chętnie – odparła entuzjastycznie, a napięcie na obliczu chłopaka natychmiast zamieniło się w wyraźną ulgę.

– Super. To może zrobimy tak, że przyjedziesz do mnie o jedenastej, zrobimy godzinną powtórkę, a potem ruszymy w trasę?

– Pasuje.

– A dasz radę tyle przejechać rowerem? To jakieś trzydzieści kilometrów w jedną stronę... – Nagle Stachu jakby odrobinę stracił zapał, uświadamiając sobie, że to wcale nie tak blisko.

– Bez problemu. – Misty nonszalancko wzruszyła ramionami. – Może nie wyglądam, ale jestem dosyć wysportowana. Co prawda więcej pływam, niż jeżdżę na rowerze, ale to też lubię i daję radę na długich dystansach.

– Pływasz? – zainteresował się.

– Kocham pływanie – przyznała. – Od piątego roku życia chodzę regularnie na basen. W podstawówce przez długi czas chodziłam na lekcje pływania, ale teraz pływam amatorsko i dla przyjemności. I w sumie dzięki temu mam całkiem niezłą kondycję.

– No to zobaczymy w sobotę – uśmiechnął się Stachu.





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro