Rozdział 25
31 grudnia 2017, niedziela, godzina 16:27
Misty, Paula, Dalia, Lila i Róża siedziały przy stole w salonie państwa Czarneckich i jadły przygotowaną przez Paulę zapiekankę makaronową. Impreza, którą organizowała Dalia, miała zacząć się o siódmej, ale Misty i Paulina zjawiły się na miejscu już o czwartej. Miały trochę pomóc w przygotowaniach i wyjść jeszcze po ostatnie drobne zakupy. Róża wychodziła na jakąś imprezę z Antkiem, a Lila miała bawić się u przyjaciółki.
– To ile osób w końcu przyjdzie? – zapytała Paula.
– Oprócz naszej trójki będą jeszcze Aga i Magda, poza tym Filip i jacyś jego dwaj kumple z akademika, ciasteczko Misty i Jacek przyjdzie z jakąś dziewczyną.
– Zaprosiłaś Jacka? – zdziwiła się Paulina.
– No – odparła Dalia, takim tonem, jakby zaskoczyło ją to pytanie. – A czemu nie?
– No bo... To trochę dziwne, bo będzie tu Filip.
– I co z tego? – Dalia wzruszyła ramionami. – Filip nie wie o Jacku. Nie wie co było między nami. Myślisz, że jestem na tyle głupia, że bym mu o tym powiedziała?
– Nieźle... – skwitowała Paula. – A Jacek chętnie przyjął twoje zaproszenie?
– Oczywiście. Powiedział, że z przyjemnością się ze mną napije.
– Może nie tylko o picie mu chodziło.
– Paula, to co było między nami jest już skończone. Jestem z Filipem i Jacek o tym wie.
– Tylko, że jak dużo wypijesz to może być różnie – skwitowała Paula. – Pilnuj się, żeby kwasu nie było i żeby twoi goście nie poczuli się niezręcznie.
– Za kogo ty mnie masz?! – oburzyła się Dalia. – Poza tym jestem dziś gospodynią, więc będę trzymać fason.
– Czekaj – wtrąciła Lila. – Jacek to ten koleś, który kiedyś wystraszył mamę rano w kuchni?
– Nie wystraszył, ale tak, to ten – potwierdziła Dalia.
Liliana wyraźnie się skrzywiła.
– Dobrze, że stąd wychodzę. Oboje jesteście obleśni.
– Co?! – obruszyła się siostra. – Sama jesteś obleśna! O co ci chodzi w ogóle?!
– O to, że ściana między naszymi pokojami jest cienka, idiotko. A ty jęczałaś tak głośno, jakby cię patroszył czy coś. Zresztą on też był głośny. Coś okropnego. Przez ciebie nabawiam się traumy... Ohyda. Musiałam sobie zatkać uszy słuchawkami i włączyć muzykę.
Lila zamilkła i przez trzy sekundy panowała absolutna cisza, po czym dziewczyny, poza Dalią, parsknęły śmiechem. Róża długo nie mogła się uspokoić.
– Dlaczego mówisz mi o tym dopiero teraz? – zapytała Dalia ze zmarszczonym czołem.
W ogóle nie wydawała się tym poruszona czy zawstydzona.
– Bo on się tu więcej nie pojawił i prawie zapomniałam o tamtej traumatycznej nocy.
Na twarz Dalii powoli zaczęło wypływać rozbawienie.
– Trochę się najebaliśmy wtedy. W sumie to chyba bardziej niż trochę.
– Tragedia – skwitowała Lila i dojadła makaron.
– Żeby dzisiaj nie było powtórki z rozrywki – zaśmiała się Paulina.
Dalia tylko zmrużyła oczy i zmierzyła ją złowrogim spojrzeniem.
***
Później, godzina 19:22
Prawie wszyscy zaproszeni goście byli już na miejscu. Brakowało tylko Jacka i jego towarzyszki. Tymczasem Dalia krążyła między kuchnią a pokojem, donosząc na stół ciepłe przekąski, świeżo wyjęte z piekarnika. W tle leciała muzyka, a do szklanek leciał alkohol.
Wtem rozległ się dzwonek do drzwi i Dalia podbiegła otworzyć.
– Cześć, diablico.
– Cześć.
Otworzyła szerzej drzwi i wpuściła do środka Jacka wraz z dziewczyną, z którą przyszedł.
– To jest Aneta, moja koleżanka – przedstawił ją.
– Dalia. – Dziewczyna wyciągnęła do niej rękę, na co Aneta pewnie ją uścisnęła.
– Hej, miło cię poznać. Jacek trochę o tobie opowiadał.
– Tak? Mam nadzieję, że tylko w samych superlatywach – odparła Dalia i spojrzała na chłopaka.
Nie skomentował tego, ale uśmiechnął się łobuzersko.
– Siadajcie i częstujcie się, na co tam akurat macie ochotę. A co tam masz? – Zauważyła, że Jacek trzyma w ręce pełną siatkę.
– Trochę alkoholu.
– Tego raczej nie powinno nam dzisiaj zabraknąć. Chodź do kuchni, to wrzucę to do lodówki.
Przechodząc przez salon Jacek przywitał się ze wszystkimi, przedstawił tym, których nie znał, tak samo Aneta, a następnie dołączył do Dalii w kuchni. Położył siatkę na blacie, a dziewczyna zaczęła wyciągać z niej butelki i upychała do lodówki.
– Co słychać, tak w ogóle? Nie odzywasz się ostatnio za bardzo – zagadnął Jacek, oparłszy się o blat.
– Sorry, skarbie. Jestem trochę zajęta, bo mam chłopaka i nie mam za bardzo czasu dla kolegów.
– Nie masz dwóch minut, żeby odpisać na wiadomość? Może po prostu nie chcesz?
– To też może mieć coś wspólnego z brakiem mojej odpowiedzi.
– Ten twój Filipek to trochę dzieciak. Jest młodszy od ciebie?
Dalia zgromiła go spojrzeniem.
– Sam jesteś dzieciak. Jest starszy. Zaczął studia w październiku.
– Uuu... To poważna sprawa – rzucił Jacek trochę kpiąco.
– O co ci chodzi? Myślałam, że między nami wszystko jest jasne. Jesteś zazdrosny?
– Absolutnie nie jestem – zapewnił. – Po prostu dziwi mnie twój wybór.
– Oceniasz po wyglądzie? Bo chyba jeszcze nie zamieniłeś z nim słowa.
– Przywitałem się i przedstawiłem. I nie oceniam po wyglądzie, ale na pierwszy rzut oka ten typ mało do ciebie pasuje. Sprawia wrażenie trochę cipkowatego.
Dalia zmarszczyła brwi, zamknęła lodówkę i założyła ręce na piersi.
– Lepiej uważaj co mówisz – warknęła.
– Nie denerwuj się, diablico. Mówię tylko to, co myślę – oznajmił i zawinął sobie na palec kosmyk jej włosów.
Wyciągnęła włosy z jego ręki.
– Jest jeszcze jedna ważna kwestia – rzekła poważnym tonem. – Filip nie wie, co było między nami i ma się o tym nigdy nie dowiedzieć, więc nie wygadaj się przypadkiem.
– Postaram się, ale nie mogę ci tego obiecać. Wiesz, że jak się najebię to jestem trochę wylewny.
– Pilnuj się – warknęła. – Żadnych podejrzanych akcji, jasne?
Nie czekając na odpowiedź zgarnęła z blatu miskę chipsów i ruszyła do pokoju.
– Idziesz? – zapytała, odwracając głowę.
Jacek westchnął, odepchnął się od blatu i poszedł za nią.
***
Później, godzina 21:08
– Słuchajcie! Zagramy w grę! – zawołała Dalia, schodząc po schodach.
Chwilę wcześniej zniknęła na piętrze oznajmiając, że ma dobry pomysł.
– Jaką grę? – zainteresowała się Misty.
– Ciekawą. – Przyjaciółka uśmiechnęła się diabolicznie. – Alkoholową ruletkę.
– Nie! – jęknęła Paula z rozczarowaniem. – To ja odpadam.
– Odpadniesz jak przyjdzie twoja pora. Zróbcie mi miejsce na stoliku.
Ktoś zgarnął szklanki, ktoś inny przeniósł przekąski, a Dalia rozłożyła planszę w kształcie koła i na jej środku wpięła wskazówkę w kształcie butelki. Plansza przypominała nieco koło fortuny, była podzielona na dwadzieścia pięć pól, a na każdym z nich znajdowało się wypisane inne zadanie. Wszyscy zgromadzili się przy stoliku i z zaciekawieniem zapoznawali się z treścią zadań.
– „Całujesz w usta wszystkich chłopaków", „ściągasz majtki", „pijesz trzy razy" – odczytała na głos Misty kilka pól. – Co to za zadania? Nie zrobię tego, jak trafię na takie pole – oburzyła się.
– Jak odmówisz wykonania zadania to odpadasz z gry – oznajmiła Dalia. – W sumie to nawet dobry pomysł, inaczej moglibyśmy grać w nieskończoność.
– A nie możemy wprowadzić alternatywnego zadania? – zaproponowała Aga. – Na przykład jak ktoś nie chce czegoś zdjąć, to może wypić.
– Hmm... – Dalia zastanowiła się chwilę – W sensie taki joker? Właściwie może być, ale tylko jednorazowy. Dobra, usiądźcie dookoła, żeby wygodnie nam się grało, a ja przyniosę kieliszki do szotów.
Niebawem rozpoczęli grę.
Pierwsza kolejka przeszła łagodnie, bez większego echa i trudnych zadań. Zdecydowana większość trafiła na pola z piciem, Misty musiała zdjąć skarpetki, a Filip koszulkę. Dalia, z lekko znudzoną miną rozpoczęła następną kolejkę.
– „Całujesz gracza po swojej prawej i pijecie razem" – odczytała.
Spojrzała w prawo i zobaczyła uśmiechniętą twarz Jacka.
– No cześć... – powiedział z rozbawieniem.
– Serio? – mruknęła niezadowolona. – Musiałeś usiąść obok mnie?
– Jak zobaczyłem to pole, to tak. Dawaj buzi, diablico.
Westchnęła ostentacyjnie i cmoknęła go w usta. Chciała się szybko odsunąć, ale zdążył złapać ją za szyję i przytrzymać dłużej. Filip zerknął na nich, marszcząc czoło, ale nie skomentował tego.
– Nie pozwalaj sobie – prychnęła Dalia, jak tylko odepchnęła Jacka od siebie.
Pól alkoholowych było najwięcej, więc po kolejnych trzech rundach wszyscy byli już konkretnie pijani, zwłaszcza, że wlewali w siebie drinki jeszcze przed rozpoczęciem gry.
Przy kolejnym losowaniu jeden z kolegów Filipa, Patryk, trafił na pole „całujesz wszystkie dziewczyny", przy którym Misty i Paula wzniosły protesty, więc ostatecznie ustalono buziaki w policzek. Magda trafiła na pole „ściągasz coś", a z racji, że była w mocno zmiękczonym stanie, dla zabawy zdjęła stanik, wciąż jednak miała na sobie bluzkę. Jacek trafił na pole „Ściągasz majty i wyznaczasz kto też je ściąga".
– Okej, robi się ciekawie – stwierdził. – A co jak nie ściągnę?
– Odpadasz, bo już wykorzystałeś jokera – oznajmiła natychmiast Dalia.
– Dobra, to ściągam – rzekł bez zastanowienia, wstał i zaczął rozpinać pasek od spodni.
– Tu przy wszystkich? – zapytała zszokowana Paula.
– Nie przeszkadza mi publiczność – rzucił na luzie.
Bez żadnego skrępowania zdjął spodnie i już chciał zsuwać bokserki, ale wtem odezwała się Dalia.
– Skarbie, mógłbyś się łaskawie trochę odsunąć, żeby nie machać kutasem tuż przy mojej twarzy?
– A bo to pierwszy raz? – mruknął, ale na tyle głośno, że wszyscy to usłyszeli.
– Co? – zapytał głośno Filip, a w jego tonie można było wyczuć lekka irytację.
Dalia natomiast obrzuciła Jacka takim spojrzeniem, że gdyby mogło zabić już leżałby martwy.
– Kurwa, dobra, odsunę się – zaśmiał się i zrobił krok w tył.
Po chwili rzucił swoją bielizną w Dalię, prowokując ją do kolejnego morderczego spojrzenia.
– Ściągasz gacie, Dalia – powiedział.
Prychnęła, ale wstała i zsunęła z siebie majtki, nic przy tym nie pokazując, bo miała na sobie sukienkę.
Przy kolejnych rundach gracze powoli zaczynali się wykruszać. Jedni nie chcieli lub nie mieli już co zdjąć, inni nie dawali rady już nic więcej w siebie wlać. W końcu w grze pozostali już tylko Dalia i Jacek. On miał na sobie jedynie spodnie, a ona tylko sukienkę, ale oboje byli już mocno pijani. Kolejny ruch należał do Dalii.
– „Całujesz dowolnego gracza i pijecie razem" – odczytała.
– Tak jakby nie masz wyboru, diablico – uśmiechnął się Jacek.
Dalia nie miała nie tylko wyboru, ale i oporów, bo bez marudzenia przykleiła dwoje usta do ust Jacka i to na zdecydowanie za długą chwilę.
– No, kurwa, Dalia! – zawołał Filip z oburzeniem i złapał ją za ramię, żeby odsunąć ją od chłopaka.
– Skarbie, to tylko gra – powiedziała wesoło.
– Najlepsza gra, w jaką grałem – zaśmiał się Jacek.
Tym razem on zakręcił butelką i zatrzymała się na polu „ściągasz coś".
– No i chuj... – westchnął pokonany. – Mam tylko spodnie.
– To ściągasz spodnie albo przegrywasz – oświadczyła Dalia z triumfalnym uśmiechem.
– Stary odpuść sobie – wtrącił się Stachu.
– Diablico, mam zdjąć czy nie?
Dalia patrzyła na niego z rozbawieniem i udawała, że się zastanawia.
– Nie ściągaj i przyjmij porażkę z godnością – rzekła w końcu i roześmiała się.
– Dobra, tym razem dam ci wygrać – oznajmił po chwili.
– Juhuu!! – zawołała, wyrzucając ręce w górę. – Jestem najlepsza! – wstała z podłogi, lekko się chwiejąc. – Dajcie głośniej tę nutkę!
Żwawym krokiem przeszła za kanapę, gdzie było nieco więcej przestrzeni i po drodze złapała za rękę Misty, zmuszając ją, żeby wstała. Misty z lekkim oporem podniosła się z kanapy i zaczęła tańczyć z Dalią.
***
Później, godzina 23:49
Misty wyszła z łazienki i rozejrzała się po pokoju w poszukiwaniu Stacha, ale nie mogła go nigdzie zlokalizować. Weszła na schody prowadzące na piętro i usłyszała dochodzącą stamtąd przytłumioną rozmowę. Przeszła szybko do przedpokoju i włożyła buty, po czym migiem weszła na piętro.
Drzwi na balkon były otwarte, a nad nimi paliła się mała lampka, oświetlając znajdujące się tam osoby, wśród których dojrzała swojego chłopaka. Towarzyszył Jackowi i Anecie.
– Hejka – powiedziała, wchodząc na balkon.
– Heeej, Misty! Jak tam? – Jacek natychmiast wyciągnął rękę, złapał ją i przyciągnął do siebie.
Zaciągnął się papierosem, a po chwili wypuścił z usta szarą chmurę. Chwiał się lekko, prawie cały ciężar ciała zrzucając na stojącą obok Misty.
– Ja pierdolę... – sapnął. – Ale się najebałem... Kurwa, jak diablica coś wymyśli to nie ma przebacz. Dobra ta gierka.
– Prawie wygrałeś – skwitowała Misty.
– Moja droga przyszła bratowo... Obiecuję ci, że następnym razem rozłożę diablicę na łopatki – powiedział trochę niewyraźnie.
– No to trzymam kciuki – odparła z uśmiechem.
– Jacek, idziemy na dół? – zapytała Aneta, gasząc peta o barierkę.
– Tak, koteczku... Chodź tu do mnie.
Puścił Misty i wyciągnął ręce do Anety, a ona ledwo go utrzymała.
– Ty już dzisiaj nie pijesz – skwitowała.
Wolno zeszli na dół, odprowadzani spojrzeniem Stacha i Misty.
– Chodź, bo zmarzniesz – powiedział Stachu i przyciągnął dziewczynę do siebie.
Wtuliła się w niego, obejmując go w pasie. Przycisnęła głowę do jego klatki piersiowej, a on opatulił ją połami swojego płaszcza.
– Mmm... Jak cieplutko... – mruknęła sennie.
Stali tak chwilę, a Misty powoli pogrążała się w letargu.
– Wiesz co, Mimi... – głos Stacha tuż przy uchu nagle ją rozbudził.
Podniosła głowę i spojrzała w jego oczy.
– Przez... Przez pewne wydarzenie z mojego życia... myślałem, że noc sylwestrowa będzie kojarzyła mi się jako najgorszy dzień w roku...
Misty ożywiła się nieco i zamrugała kilka razy.
– Dlaczego? Co się stało? – zapytała, chociaż już znała tę historię.
Przez chwilę patrzył na nią tak, jakby chciał jej odpowiedzieć na to pytanie. Pokręcił głową.
– Kiedyś ci opowiem, ale nie dzisiaj. Chcę się teraz cieszyć tym dniem. I tobą. Ten rok przyniósł ogromne zmiany w moim życiu. Ja... Powiedziałem sobie kiedyś, że... Że już nigdy się nie zakocham. Ale potem pojawiłaś się ty. I to głupie postanowienie szlag trafił – uśmiechnął się.
Misty patrzyła na niego absolutnie rozpromieniona.
– Jak zobaczyłem cię wtedy w moim pokoju... To było jak... szok, wkurzenie i zaciekawienie w jednym.
– Wkurzenie? – zdziwiła się.
– Jakaś obca laska brzdąka sobie na mojej gitarze. Co to w ogóle ma być? – wyjaśnił z udawanym oburzeniem.
Misty zaśmiała się.
– Po naszym pierwszym spotkaniu pomyślałem, że jak zobaczę cię jeszcze raz... to chyba przepadnę. A potem Antek kazał mi udzielić ci korepetycji. Nie poprosił, kazał... I później zacząłem powoli przepadać. Broniłem się przed tym, ale... Nie wyszło. I tak strasznie się cieszę, że przegrałem tę walkę. Tak się cieszę, że mogłem cię poznać. I że pozwoliłaś mi zakochać się w tobie...
Misty poczuła, że wzruszenie ścisnęło ją za gardło. Chciała coś odpowiedzieć, ale nie mogła wydobyć z siebie słowa.
– Dziękuję ci, że pojawiłaś się w moim życiu, Mimi. Jesteś teraz jego ważną częścią. I... kocham cię. Po prostu cię kocham – wyznał, patrząc w jej zaszklone oczy.
– Ja też cię kocham, Stasiu – wyszeptała i wystarczyło, że raz mrugnęła, a słona wilgoć wydostała się spod powiek.
Stachu bez słowa ujął w dłonie jej twarz i kciukami starł łzy. Pocałował ją w czoło, a następnie w usta.
– Ej! – usłyszeli z dołu wołanie Dalii.
Wszyscy wyszli na podwórko na tyłach domu i stali teraz pod balkonem.
Misty dyskretnie i pospiesznie otarła łzy.
– Co tam, Di?! – zapytała.
– Zaraz dwunasta! Chodźcie na dół na szampana!
– Zaraz przyjdziemy! – odkrzyknęła.
Nie ruszyła się jednak z miejsca, tylko wtuliła się w Stacha. Obejmowała go tak mocno, jakby się bała, że zaraz ucieknie albo wyparuje.
Nagle ludzie na dole zaczęli odliczać sekundy do północy i niebawem rozbrzmiały radosne okrzyki oraz huk otwieranych szampanów, przyprawiony o wybuchy fajerwerk. Misty zamknęła oczy i uśmiechnęła się szeroko, wtulając się w tego idealnego chłopaka, którego nie oddałaby nikomu za żadne skarby świata.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro