Rozdział 24
18 listopada 2017, sobota
Za oknem powoli zapadał już zmierzch. Misty leżała przytulona do lewej połowy Stacha z ręką wsuniętą pod jego koszulkę i subtelnie głaskała go po brzuchu. Wciąż miał na barkach stabilizator i musiała też uważać na jego żebra.
Oglądali film, który właśnie dobiegł końca. Misty podniosła się i usiadła po turecku. Wzięła dziś ze sobą swój szkolny plecak wypełniony podręcznikami i zeszytami do przedmiotów, z których musiała odrobić pracę domową, a z racji, że nie były to jej ulubione przedmioty liczyła na to, że uprosi Stacha, żeby odrobił za nią.
– Stasiuuu... – zapiszczała słodkim głosikiem.
– No? Co byś chciała?
– A skąd wiesz, że coś chcę?
– Bo to tak bardzo słychać w twoim tonie... – zaśmiał się.
– No bo... Mam trochę zadań do odrobienia i... pomyślałam, że może mógłbyś mi pomóc?
– Oczywiście, że mógłbym ci pomóc.
– Ekstra! – zawołała i wstała z łóżka, żeby sięgnąć plecak. – Mam do zrobienia matmę i chemię – wyjaśniła krótko, wyciągając zeszyty na stolik.
– Super, to zacznij robić, a potem ci sprawdzę.
– Ale... Ja myślałam, że może ty mi odrobisz...
Stachu spojrzał na nią, jakby powiedziała coś całkowicie absurdalnego, po czym prychnął z rozbawieniem.
– Chyba żartujesz. Nie będę odrabiał za ciebie lekcji.
– Proooszęęę... – złożyła ręce w błagalnym geście.
– Nie – odparł stanowczo, wciąż rozbawiony.
– No weź... Ja to będę robić dwie godziny, a tobie zajmie piętnaście minut.
– Misty... Spróbuj sama. Jak czegoś nie będziesz wiedziała, to mogę ci wytłumaczyć.
– No... please... – jęczała.
Stachu westchnął, już prawie pokonany.
– Dobra, ale zrobię tylko chemię, a matmę robisz sama.
– Dobre i to. Chociaż tyle udało mi się wywalczyć – wyszczerzyła się w uśmiechu.
Jak się później okazało, Stachu rozwiązał zadania z chemii w dziesięć minut, podczas gdy Misty ślęczała na drugim z pięciu zadań z matematyki.
– A może chociaż rozwiążesz mi dwa z matmy, co? Będzie szybciej. Możemy potem wykorzystać jakoś ten zaoszczędzony czas.
– Ale kręcisz, Misty. Zamiast rozwiązywać szybciej, to marnujesz czas na miauczenie.
– A ty zamiast od razu mi pomóc, to marnujesz czas na pouczanie mnie – odgryzła się.
Przyglądał jej się chwilę zmrużonymi oczami.
– Okej, wygrałaś. Dobra jesteś – rzucił z uśmiechem.
Z powrotem sięgnął po zeszyt od chemii i otworzył na ostatniej stronie.
– Tu ci zapiszę rozwiązania, a potem sobie przepiszesz. To które zadania mam zrobić?
Piętnaście minut później Misty miała już odrobione wszystkie lekcje i zadowolona z powrotem ułożyła się wygodnie na łóżku.
– To co teraz oglądamy?
– Nic nie będziemy oglądać. Teraz odwdzięczysz się za pomoc w lekcjach – odparł poważnym tonem.
– Niby w jaki sposób? – zapytała podejrzliwie.
Spojrzał na nią z tajemniczym uśmiechem.
– Przecież wiesz. Przyniosłaś gumki?
– Mmm... No... wzięłam... – oznajmiła ostrożnie. – Ale przecież masz złamaną nogę.
– Do tego mi noga niepotrzebna. – Wzruszył ramionami.
Niespodziewanie złapał Misty za biodra i krzywiąc się lekko z bólu, bo musiał nieco nadwyrężyć prawą rękę, posadził ja na sobie okrakiem.
– Czekaj, co robisz?! A jak ci uszkodzę gips?
– Nic nie uszkodzisz, nie panikuj. Jak na mnie siedzisz, to nawet nie sięgasz do gipsu.
– A jak twoja mama wejdzie?
– Nie wejdzie. Odkąd raz wlazła do pokoju Jacka bez pukania, jak akurat był z jakąś dziewczyną, to od tamtej pory puka do drzwi.
– A co jeśli...
– Misty, chcesz się bzykać, czy nie?
– Chcę, ale nie chcę, żeby stało się coś niespodziewanego.
Rozpiął zamek jej bluzy i zdjął, więc została tylko w koszulce na ramiączkach. Stachu przyciągnął ją bliżej siebie, a ona swobodnie na niego opadła, przez co syknął z bólu.
– Przepraszam! – podniosła się natychmiast. – Ciągle zapominam, że powinnam uważać. Może jednak nie powinniśmy...
– Mimi, powinniśmy. Inaczej zaraz zwariuję. Ponad trzy tygodnie bez seksu z tobą to męczarnia.
Dziewczyna zachichotała cicho i wsunęła palce pod gumkę od jego spodenek.
– Biedactwo... Nie dosyć, że taki połamany, to jeszcze niewyżyty... – powiedziała słodkim głosikiem, jakby mówiła do małego, uroczego zwierzątka.
– Prowokujesz... – mruknął, mrużąc oczy, po czym złapawszy dół jej koszulki ściągnął ją jednym szybkim ruchem.
1 grudnia 2017, piątek, godzina 12:32
Dalia stała w szkolnej łazience przed lustrem i wpatrując się we własne odbicie szczotkowała swoje długie włosy. Misty stała obok i opierała się o ścianę, a Paula znajdowała się w kabinie.
– Mówię wam... – zaczęła głośno Dalia. – Ten akademik Filipa to siedlisko alkoholizmu. Co ja tam przychodzę, to zawsze zaczepi mnie któryś z jego kumpli i chce się ze mną napić. A wiecie przecież, że tego nie odmawiam. Jakbym mieszkała w takim miejscu, to pewnie skończyłabym z nałogiem.
– Straszne... – mruknęła Misty. – Raz Stachu zabrał mnie na jedną studencką domówkę, to potem leczyłam kaca do poniedziałku.
– Dzicz – skwitowała Dalia. – A jak tam Stachu?
– Coraz lepiej. Wczoraj miał zdjęty gips, a od poniedziałku zaczyna rehabilitację. To znaczy miał już jakąś, jak jeszcze miał nogę w gipsie, ale teraz ma zacząć jakieś inne ćwiczenia.
– Jest jeszcze u rodziców? – Dalia zerknęła na Misty, wyciągając kosmetyczkę z torby leżącej na umywalce.
– Dzisiaj miał się przenieść z powrotem na Newtona. Mówił, że musi uciekać od mamy, bo już zdążyła go utuczyć – zaśmiała się Misty. – Twierdzi, że przytył, ale ja tego nie widzę.
– Miesiąc bez ruchu i jedzenie na wyciągnięcie ręki – skwitowała Dalia. – Nic dziwnego, że tyje. A jak ta blizna?
– No jest. – Misty wzruszyła ramionami.
– Szkoda. Taką miał ładną buźkę – westchnęła przyjaciółka.
– Przecież nadal ma – mruknęła Misty.
Dalia zerknęła na nią i uśmiechnęła się jednym kącikiem ust.
W tym czasie Paula wyszła z kabiny i stanęła przy sąsiedniej umywalce, żeby umyć ręce.
– Jest przypał – oznajmiła, patrząc na dziewczyny. – Zapomniałam drugiego śniadania – dodała po chwili, odpowiadając na ich zaskoczone miny.
– Jak nie masz jedzenia to potrafisz zrobić z tego taką dramę, jakby ktoś umarł – prychnęła Dalia.
– Ile mamy czasu? Muszę wyskoczyć po coś do sklepu, bo inaczej padnę z głodu na historii.
– Mogę ci dać kanapkę – zaoferowała Misty. – Z rozpędu dzisiaj zrobiłam sobie trzy.
– O, cudownie. Chętnie przygarnę.
– Dobra, jestem ogarnięta – oznajmiła Dalia, wrzucając swoje bibeloty z powrotem do torby.
– Chodźmy – rzuciła Paula i we trzy wyszły z pomieszczenia.
16 grudnia 2017, sobota
Po wczesnym popołudniu spędzonym na termach maltańskich Misty i Stachu dojechali na dworzec i właśnie wchodzili do Avenidy. Misty chciała jeszcze dokupić ostatnie świąteczne prezenty, w postaci kolczyków dla mamy i spinek do mankietów dla taty. W galerii stało kilka choinek, a całość wnętrza, jak i znajdujących się tam sklepowych witryn była przyozdobiona w bożonarodzeniowym klimacie.
– A dla mnie masz już prezent? – zapytał Stachu, kiedy po zakupieniu wybranych rzeczy przechadzali się między sklepami.
– Oczywiście – odparła, jakby to było absolutnie jasne. – A ty dla mnie?
– Leży sobie w pudełku i czeka już od dwóch tygodni – odparł z uśmiechem.
– Ciekawe co wymyśliłeś...
– Mam nadzieję, że ci się spodoba.
– Cokolwiek by to nie było, będę zachwycona – uśmiechnęła się. – Stasiu, a co robisz w sylwestra? Masz jakieś plany?
Zerknął na nią przelotnie, ale milczał chwilę, zanim odpowiedział.
– Nie. A co?
– Bo Dalia robi małą imprezę w domu i jesteśmy zaproszeni. Pójdziesz ze mną?
Misty patrzyła na jego profil i widziała, że zastanawia się, lekko przygryzając wargę.
– Okej, pójdę – odparł w końcu, a ona poczuła ulgę, bo przez chwilę przeszła jej przez głowę myśl, że odmówi.
– Ekstra – uśmiechnęła się.
Właśnie mijali jedną z kawiarni, gdy Misty zwolniła kroku.
– Ej, a może zjemy jakieś ciastko i wypijemy kawę? – zaproponowała.
Zgodził się, więc podeszli złożyć zamówienie.
– Dzień dobry, co dla pana? – zapytała uprzejmie młoda kobieta za ladą i uśmiechnęła się do Stacha.
– Dzień dobry. Hmm... Poproszę eklerka i dużą, czarną kawę – odparł. – A ty co chcesz, Mimi? – zwrócił się do swojej dziewczyny.
– Em.. Ja poproszę jagodziankę i dużą latte – powiedziała Misty do ekspedientki, ale kobieta kompletnie nie zwróciła na nią uwagi, bo wpatrywała się w Stacha.
– Hm... Tak, jeszcze jagodziankę i dużą latte – powtórzył Stachu.
– To będzie trzydzieści pięć złotych – oznajmiła.
Stachu zapłacił, a kobieta wyjęła zza lady wybrane wypieki i położyła na papierowych tackach. Gdy przygotowywała kawę cały czas zerkała dyskretnie w stronę chłopaka i uśmiechała się subtelnie. Misty czuła narastającą irytację.
– Proszę bardzo i życzę smacznego – powiedziała, stawiając wszystko na blacie i szeroko uśmiechnęła się do Stacha.
– Dziękujemy – odpowiedział i złapał swoje ciastko i kawę, a Misty wzięła swoje i przeszli do stolika.
– Co to było? – zapytała Misty z oburzeniem.
– Ale co? – Stachu nie wiedział o co jej chodzi.
– Ta dziewczyna.
– Co z nią?
– Gapiła się na ciebie, jakbyś sam był jakimś... ciastkiem.
Nie chciała używać takiego porównania, ale mimowolnie samo jej się nasunęło na myśl.
– Co? – rzucił z rozbawieniem.
– Mizdrzyła się do ciebie – mruknęła obrażonym tonem.
– Nic nie zrobiła. Uśmiechała się tylko i była miła.
– I kompletnie mnie olała jak się do niej odezwałam. Zupełnie jakby mnie tam nie było.
– Daj spokój, Misty. Nie przejmuj się tym i jedz ciastko.
Misty zerknęła w kierunku lady i zobaczyła, że ekspedientka stoi przy niej i gapi się wprost na jej chłopaka. Przewiercała kobietę wzrokiem, ale ta zupełnie nie zwróciła na nią uwagi.
– Znowu się gapi – mruknęła do Stacha. – Podobasz jej się.
Westchnął ze zniecierpliwieniem.
– Misty, proszę, olej ją, bo zaraz pomyślę, że jesteś zazdrosna.
– Nie jestem – zaprzeczyła gorliwie.
– A ja myślę, że jednak trochę jesteś – uśmiechnął się. – Inaczej już dawno byś to zignorowała.
Zamiast to skomentować wgryzła się w jagodziankę.
– Dobre – oświadczyła, gdy przełknęła pierwszy kęs. – A twoje?
– Też dobre. Chcesz trochę?
– Zostaw mi pół, a ja ci zostawię pół mojego.
Misty starała się już więcej nie spoglądać w kierunku lady.
25 grudnia 2017, poniedziałek
Misty wysiadła z windy z dość dużym i ciężkim pudełkiem w rękach. Podeszła do drzwi i bez pukania nacisnęła klamkę.
– Hej! – zawołała, wchodząc do środka.
– Cześć, Mimi – rzucił Stachu, wchodząc z salonu do przedpokoju.
Patrzył na dziewczynę, zapinając guzik przy mankiecie koszuli.
– Co tam masz w tym pudle?
– Prezent dla ciebie – oświadczyła i odłożyła pudełko na ziemię, po czym zdjęła płaszcz i odwiesiła na haczyk.
Znów sięgnęła po opakowany karton, ale Stachu natychmiast wyjął go z jej rąk i wpatrywał się w nią z wyraźną aprobatą, nieznacznie potakująco kiwając głową.
– O co chodzi? – zapytała zdziwiona.
– Czemu tak rzadko nosisz sukienki?
– Emm... – tak ją zaskoczyło to pytanie, że przez chwilę nie wiedziała co odpowiedzieć. – No bo... wolę spodnie. Sukienki zakładam tylko od święta. – Wzruszyła ramionami.
Odstawił pudełko na szafkę z butami i przyciągnął dziewczynę do siebie.
– A szkoda, bo w tym wyglądasz mega seksownie – szepnął.
Misty zaśmiała się i poczuła, że krew uderzyła jej do policzków.
– To tylko moja wyjściowa kiecka na rodzinne imprezy. Święta, imieniny, śluby... Bardzo uniwersalna.
Stachu odsunął ją na odległość ramion i znów przyglądał się, powoli przesuwając wzrok po jej sylwetce. Misty lekko speszona złapała pudełko z prezentem i z powrotem wcisnęła mu do rąk.
– Wesołych świąt! – zawołała.
– Dzięki. Chodź do salonu.
Na stole stało małe, obsypane brokatem pudełeczko przewiązane złotą wstążka, sugerujące swym wyglądem, że wewnątrz może znajdować się jakaś biżuteria. Stachu wziął pudełeczko i podał Misty.
– Wesołych świąt.
Wzięła prezent i rozwiązała wstążkę, a gdy uniosła wieko jej oczom ukazała się srebrna zawieszka z łańcuszkiem. Złapała w palce łańcuszek i uniosła na wysokość oczu. Zawieszka miała nietypowy kształt, bo wyglądała trochę jak kropla wody lub łza. Misty dojrzała, że coś jest na niej napisane i przysunęła bliżej oczu. Okazało się, że widniał na niej grawer „Staś".
– Ooo... – westchnęła z rozczuleniem. – Śliczne – uśmiechnęła się i podniosła wzrok na twarz Stacha.
– Mam drugą połowę – oznajmił i wyjął spod koszuli swój łańcuszek.
Misty przyjrzała się jego zawieszce, na której było wygrawerowane „Mimi".
– Jejku... Ale świetne – zachwyciła się.
– To nie koniec. – Wyjął z jej ręki łańcuszek i złączył obie zawieszki, które utworzyły razem kształt serca.
Misty przypatrywała się temu z nieskrywaną ekscytacją. Była pod wrażeniem, że wpadł na pomysł, żeby zrobić coś takiego. Czuła, jak coś przyjemnie wariuje w jej brzuchu.
– Ale to jest fantastyczne... – szepnęła. – A ja mam dla ciebie coś totalnie zwyczajnego – mruknęła z rezygnacją.
– Mam dziwnie wrażenie, że wcale nie. Zresztą, już patrzę.
Oddał jej wisiorek, a sam sięgnął po duże pudełko opakowane w świąteczny papier. Wystarczyło, że zerwał kawałek papieru i od razu ujrzał, co skrywa pudełko.
– Mikrofon? – zdziwił się.
– No... Bo... Bo chciałabym, żebyś nagrał mi parę piosenek... Żebym mogła słuchać, kiedy mam ochotę – uśmiechnęła się.
– Misty... To jest strasznie drogi sprzęt.
– Nie. Ten akurat nie jest z najwyższej półki, ale nadal jest dobry. Przynajmniej takie ma opinie.
– Oddam ci za niego połowę kasy.
– Oszalałeś?! Nie ma mowy! – oburzyła się. – To prezent i masz go przyjąć w całości. I wcale nie był taki drogi.
Stachu oderwał papier do końca i otworzył pudełko. Wyjął z niego sprzęt i oglądał uważnie.
– Przy następnej okazji ustalamy budżet – stwierdził.
– Dobrze. A nagrasz mi coś? – zapytała z nadzieją.
Spojrzał na nią i uśmiechnął się subtelnie.
– Pomyślę nad tym.
Wtem na korytarzu rozległ się odgłos zamykanych drzwi i do salonu wkroczył Antek.
– Hej, Misty!
– Cześć.
– Jesteście gotowi? Możemy jechać?
– Możemy – potwierdził Stachu.
– Dobra, to wkładajcie buty i lecimy.
– A Jacek nie jedzie z nami? – zapytała Misty.
– On już tam jest – oznajmił Antek. – Wczoraj byliśmy w domu na wigilii i został tam. Myślisz, że Alicja już zaliczona? – pytanie z rozbawieniem skierował do Stacha.
– To może tak wyglądać, ale założę się, że nie robi tego – stwierdził brat.
– Mam inne zdanie na ten temat.
– Kim jest Alicja? – wtrąciła Misty.
– Jest dalszą kuzynką naszej mamy – wyjaśnił krótko Stachu.
– A Jacek jest jej ulubieńcem – dodał Antek.
– Antek twierdzi, że Jacek... hm... jakby... romansuje z Alicją – kontynuował młodszy brat.
Misty zmarszczyła czoło.
– Ale skoro to kuzynka waszej mamy to znaczy, że... że to wasza ciocia...
– No właśnie – rzucił z rozbawieniem Antek. – Alicja ma czterdzieści lat, chociaż mentalnie ze dwadzieścia mniej, wygląd hot blondyny, jest bezdzietną singielką i z jakiegoś bliżej nieokreślonego powodu upodobała sobie Jacka. Od dobrych pięciu lat, może trochę więcej, za każdym razem jak odwiedza naszych rodziców, to dziwnym sposobem najwięcej czasu spędza z Jackiem.
– Ale to, że spędzają razem czas, to jeszcze o niczym nie świadczy, nie? – zauważyła Misty.
– No niby nie, ale musisz po prostu zobaczyć jak oni zachowują się w swoim towarzystwie. Kiedyś wprost zapytałem Jacka czy coś z nią świruje, ale stwierdził, że nie i że chyba mnie pojebało, skoro tak zakładam. Mimo wszystko mam wątpliwości.
– Nieee... – mruknęła Misty. – Pewnie ci się wydaje.
Antek wzruszył ramionami.
– Sama zobaczysz. Poobserwuj ich, jak będziemy na miejscu.
Wyszli z mieszkania i po chwili siedzieli już w nowym aucie Antka, jadąc na Ogrody, żeby jeszcze zabrać Różę.
Kiedy dojechali do Lubonia pod domem państwa Ostrowskich stało już kilka samochodów, więc musieli zaparkować przed domem sąsiadów. Kiedy weszli do środka okazało się, że są ostatni, bo wszyscy zaproszeni goście już przybyli i ku zaskoczeniu Misty w salonie znajdowało się z dwadzieścia osób. Część siedziała przy stole, część na sofie przy kominku, a niektórzy przemieszczali się między salonem a kuchnią. Stachu przedstawił Misty swoim dziadkom, poczynając od babci od strony mamy, która była prawie osiemdziesięcioletnią, dostojną i elegancką damą.
Chwilę później wszyscy zasiedli do stołu i zaczęli częstować się specjałami przygotowanymi przez państwa domu. Misty zerknęła na Jacka, który siedział po przeciwnej stronie stołu, delikatnie po przekątnej, a obok niego siedziała ładna blondynka z włosami związanymi w długi koński ogon, ubrana w połyskującą czarną sukienkę. Miała mocny makijaż i jakby lekko napompowane usta. Misty przypatrywała się jej dłuższą chwilę, a następnie zwróciła wzrok na Jacka, trafiając wprost na jego zdziwione spojrzenie. Pomachał do niej dyskretnie, a ona uśmiechnęła się krótko i odwróciła wzrok.
– To jest Alicja? Ta koło Jacka? – wyszeptała do ucha Stachowi, na co przytaknął.
Po kolacji Marianna zachęcała gości do częstowania się ciastem i winem, które znajdowało się na stoliku w strefie wypoczynkowej przy kominku. Znów goście zaczęli się przemieszczać po salonie, rozmawiać, gromadząc w grupkach i częstować alkoholem.
Misty i Stachu usiedli sobie na sofie i wzięli po lampce wina. Znów natrafiła swoim spojrzeniem na Jacka i Alicję. Tym razem stali blisko wejścia do kuchni, naprzeciwko siebie z kieliszkami w dłoniach i rozmawiali o czymś cicho. Misty obserwowała ich uważnie i dostrzegła, że Alicja co chwilę niby przypadkiem dotyka Jacka, a to strzepywała z jego ramienia niewidzialny pyłek, a to łapała za rant jego marynarki, czy gestykulując w trakcie mówienia, co jakiś czas dotykała jego klatki piersiowej.
W pewnym momencie szepnęła coś Jackowi na ucho, na co przytaknął i poszli na górę.
– Obserwujesz ich – zauważył Stachu, kiedy Misty odprowadziwszy wzrokiem Jacka i Alicję, spojrzała na niego.
– Antek niepotrzebnie dzielił się ze mną swoją teorią – mruknęła.
– Też w nią nie wierzę, chociaż jak widzisz, można mieć wątpliwości – odparł z rozbawieniem. – Myślę, że nie ma co tu siedzieć – zmienił temat. – Chcesz zobaczyć fajną miejscówkę?
– Tu w domu? Już widziałam cały.
– Nie cały – uśmiechnął się Stachu. – Chodź, coś ci pokażę.
Wstał i wyciągnął rękę do Misty, a następnie poszli na piętro.
– Tylko musimy wziąć kurtki – powiedział, gdy znaleźli się na górze i otworzył drzwi do swojego pokoju, z którego mama tymczasowo zrobiła szatnię.
– Idziemy na zewnątrz?
– Tak, ale w górę.
– W górę? – zdziwiła się.
Ubrali kurtki i z powrotem wyszli na korytarz, a Stachu sięgnął po metalowy pałąk, wiszący na haczyku doczepionym do boku ozdobnej komódki i zaczepił końcówką o wejście na strych ponad ich głowami. Otworzył właz i rozsunął drabinkę.
– Panie przodem.
Misty z nieskrywanym zainteresowaniem natychmiast ruszyła na górę.
– Włącznik światła jest zaraz po prawej – powiedział Stachu, idąc tuż za nią.
Jak tylko jej stopy znalazły się na podłodze zapaliła światło i wyprostowała się, prawie dotykając głową poddasza. Po chwili Stachu pojawił się obok. Musiał się mocno pochylać, żeby nie zawadzić głową o sklepienie.
Misty rozejrzała się dookoła. Na strychu znajdowało się mnóstwo kartonów, opakowanych w folię rzeczy, starych domowych sprzętów i zabawek. Zwróciła uwagę na niewielkiego konika na biegunach i mały rowerek z doczepianymi kółkami.
– O jaa... Podróż do przeszłości... – uśmiechnęła się i podeszła do miejsca, gdzie leżały stare zabawki.
– Mama powinna to już dawno wyrzucić albo gdzieś oddać, a ona wszystko zgromadziła na strychu. Ale nie po to tu przyszliśmy, Misty. Chodź tu, pokażę ci moje ulubione miejsce.
Stachu otworzył duże okno dachowe, a do środka wdarł się mroźny wiatr. Chłopak podciągnął się na ramie okiennej i po chwili zniknął na zewnątrz. Misty podeszła do okna i wyjrzała przez nie.
– Dasz radę wyjść przez to okno? – zapytał Stachu.
– Może być ciężko – stwierdziła, bo dół ramy miała na wysokości piersi.
– Pomogę ci.
Stachu wychylił się i jedną ręką złapał ją w talii, a Misty objęła go za szyję i w miarę sprawnie udało jej się wydostać na dach.
– Tylko mi nie spadnij – ostrzegł Stachu, cały czas trzymając Misty za rękę.
Przesunął się nieco po podeście w stronę komina, a dziewczyna przysiadła na dachówkach i sunęła za nim. Dach był suchy, ale lekko pokryty nagromadzonym brudem i kurzem. Na szczęście miała długi płaszcz, więc pozostawała w nadziei, że nie zastanie szarych smug na sukience.
Kiedy siedzieli już wygodnie i bezpiecznie, rozejrzała się po ogrodzie na tyłach domu. Wysoka choinka stała przystrojona kolorowymi lampkami, tak samo dwie pergole stojące nieopodal. Czarne niebo było usiane pojedynczymi gwiazdami.
– Wow – szepnęła. – Ale klimacik.
– Lubię tu przychodzić. Siedzenie tutaj działa na mnie uspokajająco.
– Faktycznie, można wychillować.
– Pierwszy raz nie jestem tutaj sam – oznajmił Stachu i spojrzał na Misty.
Też zwróciła twarz w jego stronę i z rozczuleniem wpatrywała się w jego oczy. Przysunęła się jeszcze bliżej i dotknęła dłonią jego policzka.
– Zimno ci? – wyszeptał.
– Nie...
Wyciągnęła drugą rękę i ujęła jego twarz, a on pochylił się ku niej i oparł swoje czoło o jej. Po chwili ich usta zetknęły się w delikatnym pocałunku.
Posiedzieli na dachu jeszcze kilka minut, ale trwając w bezruchu zrobiło im się zimno, więc zgodnie zdecydowali, że pora wracać do środka.
Kiedy znów znaleźli się na korytarzu, drabinka została złożona, a właz zamknięty i planowali w pokoju Stacha zostawić kurtki. Okazało się, że w pomieszczeniu pali się światło.
– Zapomnieliśmy zgasić? – zapytała Misty.
– Nie wiem. Może po prostu ktoś tam siedzi.
Weszli do pokoju, jak gdyby nigdy nic i ich oczom ukazał się trochę niecodzienny widok. Jacek siedział na obrotowym krześle, a Alicja na jego kolanach. Nonszalancko opierała ręce na jego barkach i mówiła coś cicho, a on słuchał jej z lekkim rozbawieniem. Jak tylko kobieta obróciła głowę w stronę drzwi i zobaczyła, że do pokoju ktoś wszedł, wstała z kolan chłopaka jak oparzona. Miała bardzo speszoną minę i zakładała za ucho niewidzialny kosmyk.
– To co? Idziemy na tę fajkę? – zapytała Jacka i zaczęła przetrząsać stertę płaszczy w poszukiwaniu własnego.
– Tak, chodźmy – odparł swobodnie, ale nie ruszył się ze swojego miejsca.
Misty i Stachu rzucili swoje kurtki na stertę.
– Wszystko okej? – zapytał Stachu, patrząc na brata.
– A czemu miałoby nie być okej? – odpowiedział Jacek, wciąż dziwnie rozbawiony.
Stachu znacząco spojrzał na Alicję, ale ona udawała, że jest bardzo zajęta zapinaniem płaszcza. Znów spojrzał na brata.
– Wracasz z nami?
– Nie. Chyba zostanę tu do środy.
– Czemu?
– A czemu nie?
– Dobra, Jacek, chodź na balkon – pospieszyła go Alicja.
– Już, już – mruknął, ale nawet nie wstał z krzesła.
– To my idziemy na dół – oświadczył Stachu, złapał Misty za rękę i wyszli z pokoju.
– Ale dziwna akcja – szepnęła, gdy szli schodami na parter.
– No... Czegoś takiego jeszcze nie widziałem. Może Antek miał rację? – Stachu wzruszył ramionami.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro