Rozdział 22
22 września 2017, piątek, godzina 19:15
W salonie na stole leżała rozłożona plansza do Scrabble, w dużej mierze już zapełniona, a naprzeciwko siebie siedziała dwójka graczy. Misty od kilku minut w dużym skupieniu wpatrywała się w swoje płytki z literkami i główkowała nad słowem, które dałoby jej więcej punktów niż marne sześć.
– Misty... No ułóż coś w końcu – westchnął Stachu. – Zastanawiasz się już dobre pięć minut jak nie więcej. Następnym razem będziemy grać na czas.
– No już... Zaraz... – zerknęła na kartkę z punktacją i na szybko przekalkulowała jak bardzo jest w tyle z punktami.
– Jak ci tak bardzo zależy, to dam ci wygrać – uśmiechnął się chłopak.
– Nie, gramy uczciwie.
Misty, nie chcąc już naginać czasu w swojej kolejce, którą i tak mocno przeciągnęła, ułożyła krótkie słowo, dające jej sześć punktów.
– Hm... Zabrałaś mi literkę – mruknął Stachu. – A mogłem mieć osiemnaście punktów.
– I tak to przegram – stwierdziła niezadowolona.
Nagle zadzwonił domofon, ale Stachu nawet nie ruszył się z miejsca.
– Nie sprawdzisz? – zapytała Misty.
– Nie spodziewam się nikogo w piątkowy wieczór. To pewnie do Jacka.
Moment później Jacek wyszedł z pokoju i podniósłszy słuchawkę wcisnął przycisk otwierania drzwi.
– Jak tam, Misty? Wygrywasz? – zapytał, zauważywszy planszę na stole.
– Chciałabym, ale coś mi nie idzie.
– Wierzę w ciebie, rozwal go.
– Z bólem, ale muszę przyznać, że Stachu jest lepszy w tej grze.
Nagle rozległo się pukanie do drzwi, więc Jacek otworzył i do mieszkania weszła Dalia. Misty siedząca tyłem do wejścia odwróciła się i uniosła brwi, zdziwiona wizytą przyjaciółki.
– O! Hej, Misty! – zawołała Dalia, równie zaskoczona. – Ale spotkanie – zaśmiała się.
– Cześć, Di.
Dziewczyna weszła do salonu i podeszła bliżej stołu.
– Gracie w Scrabble. Szaleństwo.
– Chodź, diablico, nie przeszkadzaj im. – Jacek złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie.
Zachwiała się lekko i wpadła mu w ramiona.
– A my musimy pogadać – oznajmiła i poklepała go po policzku.
– Pogadać? Chyba poruchać – odparł nonszalancko i wsunął ręce pod jej spodniczkę.
Dalia zaśmiała się i objęła go ramionami.
– To też. Co wolisz najpierw?
– Ty jeszcze pytasz? Myślisz, że będę mógł najpierw skupić się na rozmowie?
– Racja... – mruknęła Dalia i nie zdążyła nic więcej powiedzieć, bo Jacek zamknął jej usta namiętnym pocałunkiem.
Stali tak przy stole tuż obok Misty, całując się namiętnie, co sprawiło, ze dziewczyna czuła się coraz bardziej niekomfortowo.
– Ej, idźcie do pokoju, co? – Stachu zwrócił im uwagę.
Dopiero kilka sekund później oderwali się od siebie i poszli do pokoju Jacka, a po chwili dało się słyszeć odgłos zamykanych drzwi.
Stachu sięgnął po pilota leżącego nieopodal na stole i zwiększył dźwięk w telewizorze.
– Po co podgłośniłeś? – zapytała Misty.
– Hmm... Dalia jest czasem trochę... hałaśliwa – wyjaśnił krótko.
– Co? W sensie... – nie dokończyła, bo i tak zrozumiała za pierwszym razem.
– W każdym razie w moim pokoju ją słychać, więc tu pewnie też będzie.
– O Boże...
Misty złapała pilota i podgłośniła jeszcze trochę.
30 września 2017, sobota, godzina 15:19
Misty mocno ściskała dłoń Stacha, gdy szli chodnikiem wzdłuż ulicy domków jednorodzinnych w Luboniu. Dostali zaproszenie na obiad do jego rodziców, co wprawiło Misty w lekkie podenerwowanie, bo nie wiedziała co ją tam czeka. Chciała dobrze wypaść przed jego rodzicami i miała nadzieję, że ją polubią, a z drugiej strony nie wiedziała na jakich ludzi trafi.
– Trochę się stresuję – przyznała.
– Daj spokój, nic się nie denerwuj – pocieszył ją Stachu.
– Od dawna o mnie wiedzą?
– Odkąd zaczęliśmy korepetycje. Mama nie mogłaby sobie wyobrazić lepszego informatora niż Jacek. Jak chce wiedzieć co się u nas dzieje, to dzwoni do niego i on zdaje jej szczegółowy raport – zaśmiał się.
Szli jeszcze kawałek ulicą, aż Stachu zwolnił nieco kroku i zatrzymał się przed jedną z furtek.
– To tutaj.
Misty spojrzała na okazały, piętrowy dom z ładnie przystrzyżonym trawniczkiem. Od furtki do wejścia prowadziła kamienna ścieżka, a po obu jej stronach tkwiły w ziemi lampki solarne. Stachu zadzwonił domofonem, a moment później rozległ się brzęk otwierania furtki.
Jak tylko wkroczyli na podwórko drzwi od domu otworzyły się i stanęła w nich zadbana kobieta po pięćdziesiątce, ubrana w luźną, białą koszulę bez rękawów i czarne leginsy. Uśmiechnęła się do nich, a w jej policzkach ukazały się dołki. Miała włosy w kolorze jasnego blondu, a niebieskie oczy, niemalże identyczne jak u Jacka, błysnęły radośnie.
– Cześć, mamo – rzucił Stachu i cmoknął ja w policzek.
– Cześć, kochanie.
– To jest właśnie Misty – przedstawił swoja dziewczynę.
– Dzień dobry. Tak naprawdę mam na imię Milena. – Wyciągnęła rękę do kobiety, a kiedy ta ją uścisnęła, dopiero wtedy Misty zwróciła uwagę, że pani Ostrowska ma całe prawe ramię pokryte tatuażami od nadgarstka, aż po bark.
– Dzień dobry, kochanie. Mów mi Marianna. Miło w końcu poznać cię osobiście. Wejdźcie do środka.
Cofnęła się w głąb domu, a oni weszli za nią.
– Obiad już jest prawie gotowy. Tata jeszcze tylko doprawia zupę. Usiądziemy w salonie.
Zdawało się, że salon domu zajmuje cały parter. Był bardzo przestronny i tak umeblowany, że sprawiał wrażenie ogromnego. Misty i Stachu usiedli przy stole, a moment później do salonu wkroczył pan Ostrowski – wysoki mężczyzna, o ciemnobrązowych oczach i szpakowatych włosach, ubrany w luźny T-shirt i dresowe spodnie.
– Dzień dobry – wyciągnął rękę do Misty, na co podniosła się z krzesła i uścisnęła ją. – Włodek Ostrowski. Miło mi.
– Dzień dobry. Milena Kwiecińska.
– Mania, idź spróbuj tej zupy, bo jak dla mnie jest mało słona – zwrócił się do żony.
– Czyli pewnie już przesoliłeś – skwitowała i przeszła za mężem do kuchni.
Wrócili po chwili, Marianna z wazą w rękach, a Włodek z półmiskiem pieczeni.
– Może ja w czymś pomogę? – zapytała niepewnie Misty.
– Siedź, siedź, kochanie, już wszytko jest gotowe. – Mama uśmiechnęła się i machnęła ręką. – Włodziu, weź tylko jeszcze chochlę, bo zapomniałam.
Chwilę później już we czwórkę siedzieli przy stole, a Marianna nakładała zupę na talerze.
– Powiedz, Milenko... Mieszkasz w Poznaniu? – zagadnęła pani Ostrowska.
– Tak, na Grunwaldzie.
– O, to chyba macie blisko do siebie? – zwróciła się do syna.
– Samochodem dziesięć minut, ale komunikacją miejską też w miarę szybko.
– A jak się sprawdził mój syn w roli korepetytora? – ponownie uśmiechnęła się do Misty.
– Absolutnie niezawodnie – odparła. – Dzięki jego pomocy udało mi się uniknąć poprawki w sierpniu.
Marianna rzuciła okiem na Stacha, ale nie zauważył tego, bo wpatrzony był w Misty.
– Bardzo mnie to cieszy – powiedziała. – Dla mnie w szkole chemia i matematyka to były prawdziwe zmory. A Włodek, Staś i Jacek to umysły typowo ścisłe – zaśmiała się.
– A czym się pani zajmuje?
– Jestem tłumaczem francuskiego i hiszpańskiego. Z tym, że częściej zajmuje się francuskim.
– Tłumaczy pani literaturę?
– Też. Ale znacznie częściej rożnego rodzaju dokumenty i zajmuję się także tłumaczeniami ustnymi. Już od dawna pracuję na własnej działalności, ale kiedyś współpracowałam z biurami tłumaczeń i raz nawet wylądowałam w handlu w jednej firmie, jako łącznik z ich francuską spółką. Nigdy więcej. Teraz sama jestem sobie szefem i jestem z tego bardzo zadowolona. A ty jesteś teraz w klasie maturalnej, prawda?
Temat zszedł na szkołę i na plany Misty odnośnie studiów. Zarówno Marianna, jak i Włodek wyrażali żywe zainteresowanie wybranką syna, więc co rusz znajdował się temat do rozmowy.
Kiedy po obiedzie przesiedli się na kanapę przy kominku, Marianna wyjęła z barku nalewkę pigwową własnej roboty. Po skromnej degustacji oddelegowała męża i syna do kuchni, żeby pokroili ciasto, które upiekła dziś rano, i zrobili kawę, a sama porwała Misty na zwiedzanie domu.
Szybko pokazała jej wszystkie pomieszczenia na piętrze, na koniec zostawiając pokój, który wywarł na Misty największe wrażenie.
– A to moja tak zwana pracownia – rzekła pani Ostrowska, otwierając ostatnie drzwi.
Oczom dziewczyny ukazał się przytulnie wyglądający, kwadratowy pokój z dużym oknem, nadającym mu światła i przestronności. W pomieszczeniu znajdowało się mnóstwo różnych rzeczy, począwszy od regałów po brzegi wypełnionych książkami, poprzez sztalugę do malowania i stojące przy ścianie oraz wiszące na niej obrazy olejne i akwarelowe, aż po kącik wyglądający na muzyczny, gdzie na niewielkim stoliku stal oldschoolowy gramofon, tuż obok niego na stelażu znajdował się keyboard, a na ściennym haczyku wisiało zawieszone za pasek ukulele. Wszystko to zrobiło na Misty bardzo pozytywne wrażenie, jednak to, co urzekło ja najbardziej pokrywało niemalże w całości jedną ze ścian.
Podeszła bliżej i zaczęła uważnie przeglądać przyczepione do ściany ramki ze zdjęciami, rysunki, laurki, szkolne sprawdziany ocenione na piątki i szóstki, wierszyki i kartki z życzeniami. Najwięcej było zdjęć, które przedstawiały chłopaków w różnych okresach życia i w różnych sytuacjach, począwszy od zdjęć z chrztu, a kończąc na całkiem świeżych fotkach przy choince, możliwe, że ledwie zeszłorocznych.
– Wow... – szepnęła Misty. – Ale to jest niesamowite.
– To moja ściana wspomnień – wyjaśniła Marianna. – Zaczęłam ją komponować chyba z dziesięć lat temu i co jakiś czas coś tu dodaję. Z początku miały być na niej tylko rzeczy i zdjęcia z dzieciństwa chłopców, ale trochę się rozpędziłam i dodaję też aktualne fotografie.
– To w sumie taka... żywa pamiątka. – Misty odwróciła się do niej z szerokim uśmiechem.
– Trochę tak. – Marianna podeszła bliżej i wskazała jedno ze zdjęć. – Tu Staś miał roczek i wzięłam go do fotografa na pierwszą profesjonalną sesję.
Misty przyjrzała się pulchnemu i poważnemu, ciemnookiemu bobasowi ubranemu w miniaturowy garniturek i uważnie oglądającemu trzymaną w ręce zabawkę.
– Słodziak – zaśmiała się.
– O, a tu razem z Jackiem na plaży w Ustce, sierpień dziewięćdziesiąt osiem. Tu jeszcze był aniołkiem, ale rok później te dwa szatany uciekały mi po plaży i musiałam być cały czas czujna. Jak obaj byli mali, to ciężko było o chwilę spokoju. Ech... – Marianna westchnęła nostalgicznie. – Kiedy to zleciało? Przed chwilą dwóch kilkulatków bawiło się w piasku, a teraz to już dorośli mężczyźni... Tak samo Antek... Mam nadzieję, że wyjdzie mu z Różą.
– Ja też trzymam kciuki. Róża to świetna dziewczyna, siostra mojej najlepszej przyjaciółki.
– Właśnie! – Marianna klasnęła w dłonie. – To dzięki tobie się poznali!
– Hm... Właściwie można tak powiedzieć.
Nagle rozległo się pukanie we framugę drzwi i obie kobiety spojrzały w stronę wejścia.
– Macie zamiar zejść na dół? – zapytał Stachu z lekkim rozbawieniem. – Bo zaraz z tatą sami zjemy całe ciasto.
– Już idziemy – odparła mama. – Ale musiałam pokazać Milence moja piękną ścianę – uśmiechnęła się.
– I moje zdjęcia z dzieciństwa? – Stachu lekko się skrzywił.
– Byłeś uroczym brzdącem – zaśmiała się Misty.
– Żeby było fair, to teraz ja muszę zobaczyć twoje fotki z dzieciństwa.
– Zapomnij – mrugnęła.
We trójkę zeszli na dół i zasiedli do deseru, a już godzinę później Misty i Stachu wsiadali do autobusu jadącego do Poznania.
– Masz naprawdę fantastycznych rodziców – stwierdziła Misty.
– Mówiłem ci, że nie ma się co stresować.
– Myślisz, że mnie polubili? – zapytała niepewnie, jednak z nadzieją w głosie.
– Nie – odparł poważnie, na co mina jej się nieco wyciągnęła. – Oni cię pokochali – dodał po chwili z uśmiechem.
– Weź... już się wystraszyłam, że fatalnie wypadłam – trąciła go łokciem w ramię.
Stachu zaśmiał się i wyciągnął z kieszeni telefon, usłyszawszy dźwięk nowej wiadomości. Odblokował ekran, odczytał, uśmiechnął się i podsunął telefon pod nos Misty.
– Oto dowód.
MAMA: „Zgodnie z tatą stwierdziliśmy, że twoja Milenka jest absolutnie prześliczna i przesympatyczna :) Dbaj o nią :)"
Misty poczuła jak przyjemne ciepło rozlało się po jej organizmie.
1 października 2017, niedziela, godzina 13:44
DALIA: „Nareszcie! Sukces!"
PAULA: „W końcu nauczyłaś się wiązać buty? XD"
DALIA: „Lepiej :D Filip zerwał z tą swoją świętojańską :D"
MISTY: „Świętojańską?"
DALIA: „Tak na nią mówię, bo jak już wam wspominałam, jest trochę nawiedzona XD"
DALIA: „Właśnie przed chwilą skończyłam gadać z Filipem, także to ultra świeży news."
DALIA: „Teraz będzie mój ]:>"
DALIA: „Jest w drodze do Poznania, będzie wieczorem. Nie mogę się doczekać XD"
PAULA: „Ale co? Teraz jesteście oficjalnie w związku?"
DALIA: „TAK!!! Nie mogę się doczekać aż go skonsumujemy :P Wspominałam wam, że on jest prawiczkiem? ;P"
PAULA: „Chyba z osiem razy XD"
MISTY: „A zerwałaś z Jackiem>?"
DALIA: „Nie byłam z nim nigdy w związku, więc jak miałam z nim zerwać?"
MISTY: „Inaczej: czy mu powiedziałaś o Filipie?"
DALIA: „Oczywiście, że tak. Zresztą, to było wtedy jak natknęłam się na ciebie w ich mieszkaniu XD"
MISTY: „Czyli już z nim nie sypiasz?"
DALIA: „No od teraz już nie. Widzieliśmy się w piątek. Filip pojechał na weekend do domu i miał ogarnąć sprawę ze świętojańską, a ja miałam pożegnalny seks z Jackiem :P"
PAULA: „Jezu... XD"
DALIA: „Musimy się wybrać w któryś piątek do Wild Irish, żebyście mogły go lepiej poznać ^^ Fajniutki jest :D"
PAULA: „Ciekawe ile to przetrwa XD"
DALIA: „Dłużej niż ci się wydaje :P Wstępny plan jest taki, że w piątek wieczorem idziemy na piwo. Misty, możesz wziąć ze sobą Ciasteczko :D"
MISTY: „Spoko, jak chcesz to wezmę paczkę jakichś ciastek. A Stachu też może ze mną iść?"
PAULA: „XD"
DALIA: „Pogadamy jutro w szkole. Muszę kończyć, bo dziadkowie przyjechali. Ciao!"
14 października 2017, sobota, godzina 20:11
Było już ciemno, ale latarnie oświetlały pokryte odpadłymi liśćmi chodniki pomiędzy blokami na osiedlu Przyjaźni. Minęły dwa tygodnie nowego roku akademickiego a wraz z nim nastał czas pierwszych studenckich imprez.
Kiedy dotarli do właściwego bloku okazało się, że ktoś pomysłowy zablokował drzwi od klatki schodowej starą wycieraczką, więc bez dobijania się przez domofon po prostu weszli na klatkę i ruszyli na czwarte piętro.
– Długo się znasz z tym Hubertem? – zapytała Misty, idąc tuż za Stachem.
– Poznaliśmy się dopiero na studiach. Gość jest niesamowity i robi epickie imprezy.
– Pierwszy raz idę na taką studencką imprezę. Czego mam się spodziewać? – zapytała z lekkim rozbawieniem.
– Na pewno ogromnej ilości alkoholu.
Dotarli na ostatnie piętro i Stachu bez pukania do drzwi po prostu nacisnął klamkę. W środku grała głośna muzyka i słychać było gwar rozmów. Złapał za rękę swoją dziewczynę i razem weszli do największego pokoju, gdzie jak się okazało siedziało chyba kilkanaście osób.
– Cześć! – rzucił Stachu.
Natychmiast wszyscy zaczęli się witać.
– A to moja dziewczyna, Misty – przedstawił ją.
– W końcu możemy cię poznać – odezwał się chudy blondyn w czarnej bluzie z nadrukiem przedstawiającym liść konopi. – Hubert, gospodarz tego melanżu – przedstawił się, wyciągając do niej rękę, która uścisnęła.
Ludzie siedzący najbliżej również zaczęli się przedstawiać, ale Misty była pewna, że większości imion niestety nie zapamięta. Siedząca nieopodal wejścia ruda dziewczyna z twarzą upstrzoną piegami i zielonym kocimi oczami zamaszyście wyciągnęła rękę i zmierzyła Misty oceniającym spojrzeniem.
– Ania – przedstawiła się i zdecydowanie zbyt mocno ścisnęła jej dłoń.
Misty nagle przypomniała sobie, że Jacek wspominał coś o jakiejś dziewczynie z grupy Stacha, ale teraz nie była pewna, czy to mogła być Ania, czy jednak przewinęło się tam jakieś inne imię.
Hubert nie marnował czasu i co chwilę uzupełniał swoim gościom szklanki i kieliszki. Ludzie rozmawiali głośno, śmiali się, pili, a w tle czas umilała im muzyka. Misty wdała się w przyjazną rozmowę z siedzącą obok Klaudią. Z drugiej strony Klaudii siedziała Anka i choć nie mówiła za wiele, Misty miała wrażenie, że ta dziewczyna już na wejściu jej nie polubiła.
Ludzie kręcili się po mieszkaniu, głównie między kuchnią a salonem, część co chwilę wychodziła na balkon, żeby zapalić, więc w pokoju zrobiło się trochę luźniej.
Misty poszła do toalety, a kiedy wracała, mijając wejście do kuchni usłyszała, że jest tematem rozmowy.
– Wkurwia mnie ta cała Masti, czy Misty, czy jak jej tam – mówił wzburzony głos, w którym rozpoznała Ankę.
Przystanęła za ścianą i nasłuchiwała.
– Uspokój się, An. Odpuść sobie w końcu. Dostałaś kosza, zaakceptuj to z godnością – drugi głos należał do Klaudii.
– Co ta gówniara ma, czego ja nie mam? Co może mu zaoferować takie dziewczątko? Ile ona w ogóle ma lat? Szesnaście?
– Mówiła, że osiemnaście. Nie słuchałaś.
– Ja pierdolę – syknęła Anka tonem pełnym jadu. – Jak ja jej, kurwa, nienawidzę. Zabrała mi chłopaka.
Klaudia roześmiała się głośno.
– Sama to spieprzyłaś, Anka. Po chuj dobierałaś mu się do rozporka?
– Bo już mi się skończyły inne pomysły. Miał na mnie totalnie wyjebane, no to co miałam zrobić?
– Zachować godność i odpuścić – skwitowała Klaudia.
– A teraz on posuwa tę szmatę! Przecież ona jest paskudna i wygląda jak niedorozwinięte dziecko!
Słysząc takie obelgi Misty nie wytrzymała i weszła do kuchni.
– To dlaczego nie powiesz mi tego prosto w twarz, tylko obrabiasz dupę za plecami? – zapytała wzburzona, tym bardziej, że była już nieco pijana.
Anka stała przy otwartym oknie z odpalonym papierosem w jednej i szklanką z drinkiem w drugiej ręce. Obrzuciła Misty swoim wściekłym, kocim spojrzeniem.
– Ładnie to tak podsłuchiwać? – zapytała ironicznie. – I co? Rozpłaczesz się teraz? Leć do Stasia, poskarż mu się – wykrzywiła twarz w szyderczym uśmiechu.
– Powinnaś posłuchać Klaudii i pielęgnować te resztki godności, które ci jeszcze zostały.
Anka zgasiła peta w popielniczce i podeszła do Misty.
– Pierdol się, ty mała dziwko. Myślisz, że kim ty, kurwa, jesteś? – szturchnęła Misty w ramię.
– An, uspokój się – rzuciła ostrzegawczo Klaudia.
– Hej, co to za zgromadzenie? – Do kuchni wszedł Stachu i od tyłu objął Misty.
Anka momentalnie przybrała na twarz uroczą maskę niewinności.
– Hej, Stasiu. A nic, tak sobie tylko gadamy – uśmiechnęła się zalotnie.
– Jak się bawisz, Mimi? – szepnął jej do ucha.
Odwróciła się przodem do niego i objęła go ramionami.
– Dobrze – odparła z uśmiechem. – Wypijemy jeszcze po drinku?
– Ale chyba ostatniego – znów wyszeptał jej do ucha. – Bo ja już jestem najebany. Hubert nie bierze jeńców.
Misty zaśmiała się, złapała w dłonie jego twarz i wycisnęła mokrego całusa na jego ustach tuż przed oczami stojącej obok Anki. Nie widziała jej miny, ale do osiągniecia satysfakcji wystarczyło jej pogardliwe prychniecie rudej.
Stachu złapał ją za rękę i zabrał z powrotem do pokoju.
***
Później, godzina 0:58
Stali na klatce pod drzwiami od mieszkania, pogrążeni w całkowitych ciemnościach. Misty opierała policzek o chłodną ścianę i starała się nie poruszyć, bo w jej stanie utrzymanie równowagi było nie lada wyczynem.
Stachu od kilkunastu sekund manewrował kluczem, starając się trafić nim do zamka.
– Misty, zapal światło – szepnął.
Z trudem odkleiła się od ściany i zaczęła po omacku poszukiwać włącznika, jednak przez przypadek wcisnęła dzwonek do drzwi.
– Oj, sorki – mruknęła.
W momencie gdy rozbłysło światło, dało się słyszeć przekręcanie zamka po drugiej stronie drzwi. Moment później otworzyły się, a w progu powitał ich Jacek. Spojrzeli na niego ledwo przytomnie, a on wysoko uniósł brwi ewidentnie zaskoczony ich stanem, żeby po sekundzie wybuchnąć śmiechem.
– No nieźle – śmiał się i jednocześnie wpuścił ich do środka. – Gruba impreza była, skoro wracacie w takim stanie.
– W jakim? – mruknął Stachu.
– Najebanym – odpowiedział brat z rozbawieniem. – Dawno cię nie widziałem aż tak sponiewieranego.
– Daj spokój, nie jestem aż tak pijany – odparł niewyraźnie, próbując rozpiąć zamek od kurtki, który zaciął się w połowie drogi.
Misty w tym czasie usiadła na podłodze pod ścianą i próbowała zdjąć buty.
– Musisz najpierw rozwiązać sznurówki – podpowiedział jej Jacek, nie kryjąc rozbawienia.
– Możesz mi pomóc? – zapytała i spojrzała na niego śmiesznie zmrużonymi oczami.
Jacek kucnął przy niej, rozwiązał jej buty, zdjął ze stóp i odłożył na szafkę.
– Tobie też w czymś pomóc? – zapytał Stacha, jednocześnie pomagając Misty stanąć na nogi.
– Nie trzeba – odparł i szybkim ruchem zdjął buty. – Idziemy spać – oznajmił i wyciągnął rękę do dziewczyny.
Walcząc z opadającymi powiekami powlekła się za nim do pokoju.
15 października 2017, niedziela, godzina 10:45
Misty leżała nieruchomo i z trudem podniosła ciężkie powieki. Potworny ból głowy i suchość w ustach, a także wirujący obraz sufitu sprawiły, że jęknęła zbolałym tonem. Z powrotem zamknęła oczy, powoli przesunęła ręce po pościeli i odkryła, że jest sama w łóżku. Bardzo wolno i ostrożnie próbowała usiąść, ale zatrzymała się gwałtownie, bo niespodziewanie żołądek podjechał jej do gardła. Oddychała głęboko, starając się zapanować nad mdłościami.
Rozejrzała się dookoła i zauważyła na półce przy łóżku butelkę wody, którą natychmiast złapała i zaczęła pić łapczywie. Wtem drzwi otworzyły się i do pokoju wszedł Stachu z mokrymi włosami i ręcznikiem przewiązanym na biodrach.
– Hej, Mimi. Już wstałaś?
– Ledwo żyję – jęknęła.
– No... Trochę wczoraj wypiliśmy.
– A ty nie masz kaca?
– Też mam, ale bez tragedii – przyznał.
Misty westchnęła głęboko i z powrotem położyła się na poduszce.
Stachu zdjął ręcznik i rzucił go na krzesło, po czym otworzył górną szufladę niewielkiej komody i wyciągnął stamtąd kilka rzeczy. Dziewczyna wpatrywała się w niego, dopóki się nie ubrał. Usiadł na łóżku, wyciągnął rękę do Misty i przeczesał jej włosy.
– Głowa mi pęka – poskarżyła się.
– Zaraz znajdę jakąś tabletkę przeciwbólową. A jak ci się podobała impreza?
Uśmiechnęła się z trudem.
– Ekstra. Hubert świetnie się sprawdza w roli gospodarza, jest bardzo towarzyski i dba o gości.
– I polewa od serca – zaśmiał się Stachu.
Misty chwilę zastanawiała się, czy poruszyć temat Anki.
– A ta Ania... – zaczęła. – Ona ma coś do ciebie?
Uśmiech zniknął z twarzy chłopaka.
– Coś ci powiedziała?
– Hmm... Trochę mi naubliżała, ale to nic takiego – przyznała Misty.
Stachu zmarszczył czoło i mocniej zacisnął usta.
– Czemu mi nie powiedziałaś? – zapytał po chwili.
– Po co? Co by to dało? – Wzruszyła ramionami. – Spotykałeś się z nią?
– Nie. Ona robiła podchody, ale jasno dałem jej do zrozumienia, żeby sobie odpuściła. Obraziła się i dała mi spokój. Myślałem, że już jej całkowicie przeszło.
– Chyba nie do końca – odparła Misty. – Przypadkiem usłyszałam, jak bardzo jest niezadowolona z faktu, że jesteś ze mną.
– Nic się nią nie przejmuj – zapewnił Stachu i złapał ją za rękę.
– Nie zamierzam. To przyniesiesz mi tę tabletkę?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro