Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 13


26 lipca 2017, środa

Kiedy Misty zeszła do hotelowej kantyny Stachu już tam był. Kręcił się przy szwedzkim stole i co chwilę nakładał sobie coś na talerz. Misty stała w progu i obserwowała go z daleka, a na jej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech.

Wstała dziś o wpół do ósmej i ogarnęła się po cichu, żeby nie obudzić dziewczyn. Ku jej uldze spały na tyle twardo, że nie obudził ich nawet łoskot wywołany przez szczotkę do włosów, która jakimś cudem wypadła jej z ręki na podłogę w łazience.

– Hej – przywitała się Misty, jak tylko podeszła do chłopaka.

– Hej – odpowiedział z uśmiechem.

– Masz zamiar to wszystko zjeść? – zapytała z uniesionymi brwiami, ruchem głowy wskazując jego pełen talerz.

– No pewnie, lekkie śniadanko.

– Dla mnie to całodniowe wyżywienie – skwitowała.

Wzięła talerz, jedną bułkę, po dwa plasterki wędliny i sera, trochę pomidora oraz kawę i razem ze Stachem usiadła przy stoliku.

– Po takim śniadaniu będziesz zaraz głodna – stwierdził.

– Nie dam rady wcisnąć w siebie więcej.

Piętnaście minut później wsiadali do Forda. W przeciwieństwie do wczorajszego poranka, dziś pogoda póki co dopisywała i Misty miała nadzieję, że będzie tak cały dzień.

– Długo będziemy jechać? – zapytała, kiedy Stachu ruszył spod hotelu.

– Według nawigacji lekko ponad godzinę.

– A co będziemy robić w tej Łebie?

– Kojarzysz Słowiński Park Narodowy i ruchome wydmy?

– Coś mi świta – odparła Misty.

– Tam właśnie jedziemy. Zatrzymamy się na parkingu przy wydmach, a potem mamy jeszcze siedem kilometrów pieszej trasy.

– Kawałek jest.

– To jest prosta droga i nie musimy się spieszyć.

– A te wydmy... Są ruchome, bo się przemieszczają? – zapytała dziewczyna.

– Tak, przesuwają się kilka metrów rocznie – wyjaśnił Stachu.

– Ta nazwa jest myląca – stwierdziła Misty. – Jak słyszę ruchome wydmy to od razu mam w wyobraźni sunące góry piasku. Bardzo wolno, ale jednak możesz zauważyć na własne oczy ich ruch. To byłaby atrakcja...

Stachu roześmiał się.

– Jakby się poruszały w takim tempie to już by ich dawno w Łebie nie było – rzucił z rozbawieniem.

– A ty byłeś już tam kiedyś?

– Mhm. Chyba dwa razy. A ty byłaś? W sumie mogłem spytać prędzej... Bo jeśli byłaś i wolisz coś pozwiedzać, to możemy pojechać gdzie indziej.

– Nie byłam. I chętnie obejrzę sobie te słynne wydmy – uśmiechnęła się Misty.

Droga upłynęła im zaskakująco szybko, mimo dość wolnego tempa jazdy, bo jechali przez wioski, ale za to dla Misty widoki były niecodziennie, bo ostatni raz na Pomorzu była z rodzicami kilka lat temu. Jednak widok, który najbardziej przyciągał jej uwagę siedział za kierownicą po jej lewej stronie.

Kiedy dojechali na miejsce parking był dość zatłoczony. Wyglądało na to, że ładna pogoda i środek wakacji przyciągnęły sporą ilość turystów. Misty i Stachu zakupili wejściówki do parku i ruszyli szlakiem.

– Wiesz, jakby mi ktoś jeszcze trzy miesiące temu powiedział, że tak będę spędzać tegoroczne wakacje, to bym nie uwierzyła – powiedziała Misty, gdy szli wyznaczoną trasą.

– Dlaczego nie? Miałaś inne plany? – zapytał Stachu i delikatnie złapał ją za rękę.

– Nie plany, ale mroczną i bolesną wizję zawalonej chemii i zakuwania całe lato do poprawki w sierpniu. Już miałam tak czarne myśli, że nie mogłam spać po nocach.

– Na szczęście twoje pesymistyczne wizje się nie spełniły – zauważył Stachu.

– No... – mruknęła. – Znalazł się superbohater, który uratował mnie z opresji – dodała, czując, jak policzki zaczynają robić się ciepłe. – A właściwie to chyba czarodziej, bo to co się wydarzyło z tą nieszczęsną chemią, to jakaś magia. Do tej pory aż nie mogę w to uwierzyć. Potrafisz czarować – zaśmiała się.

– Mówisz, że potrafię czarować... A oczarować też? – zapytał i dało się w jego tonie słyszeć rozbawienie, a jednocześnie wyczekiwanie.

– Oczarować? – powtórzyła Misty. – Hm... No... Mnie na pewno – przyznała i kolejna gorąca fala uderzyła jej do twarzy.

Spojrzała na Stacha, a on akurat też na nią patrzył i jego twarz rozświetlał subtelny, ale wyraźnie radosny uśmiech, który nie ograniczał się tylko do ust z uniesionymi kącikami, ale był widoczny w jego oczach tak bardzo, że Misty patrząc na niego sama wyszczerzyła się w uśmiechu.

Znów spojrzała przed siebie, czy raczej wbiła wzrok w ziemię, delikatnie przygryzając wargę i trochę mocniej zacisnęła palce na dłoni Stacha. Poczuła się dziwnie, ale było to bardzo przyjemne uczucie. Było to coś, czego nie doświadczyła nigdy wcześniej, coś na kształt mieszanki ekscytacji, oczekiwania, nadziei i poczucia niewysłowionego szczęścia. To było tak bardzo inne od wszystkiego, co do tej pory znała, że nie potrafiła nazwać tego uczucia.

Idąc niespiesznie spacerkiem Stachu opowiadał Misty po drodze różne ciekawostki dotyczące Pomorza, Kaszub i polskiego wybrzeża. Słuchała z zainteresowaniem, od czasu do czasu zadawała jakieś pytanie i była pod wrażeniem jego wiedzy w tym obszarze.

– Skąd ty to wszystko wiesz? Czy po prostu zmyślasz na poczekaniu?

Stachu roześmiał się.

– Kiedyś bardzo się tym interesowałem. W podstawówce myślałem, żeby zostać biologiem morskim, ale na szczęście mi przeszło. Wiesz... tata Marty jest bratem ciotecznym mojej mamy i my przyjeżdżaliśmy tu co roku odkąd pamiętam. Jak ja i Jacek byliśmy dużo młodsi to nawet miesiąc spędzaliśmy w Ustce. Ten hotel stoi od chyba dwudziestu pięciu lat, więc to była taka wakacyjna rodzinna tradycja, żeby tu przyjeżdżać. Stąd też chyba wzięło się moje zainteresowanie morzem i wybrzeżem.

– Fajnie, też bym chciała mieć taką miejscówkę.

– Już masz. Możesz tu przyjeżdżać co roku – odparł z uśmiechem.

– Hm... Rozważę to. Dzięki za propozycję – zaśmiała się. – Czyli w sumie od dzieciństwa interesowała cię biologia?

– Z początku tylko flora i fauna. Lubiłem zbierać robaki i przynosić je do domu – zaśmiał się. – Jak się możesz domyślać, mama była zachwycona. Dopiero później ukierunkowałem się bardziej na biologię człowieka.

– To pewnie w liceum byłeś na bio-chemie?

– Zgadza się. A ty na jakim jesteś profilu? Bo w sumie chyba cię wcześniej nie pytałem.

– Na językowym, z rozszerzonym angielskim i niemieckim, ale to taki raczej ogólny profil. Wiesz jak jest z językami w szkole.

– No tak... – przytaknął. – A jakie masz plany na potem? Studia?

– No... Tylko jeszcze nie wiem jakie. Nie mam na siebie pomysłu, bo w niczym nie jestem wybitna.

– A coś ze sportem? – podsunął. – Nie myślałaś o AWF-ie?

Misty westchnęła głośno.

– Nie wiem... No może... Jest to jakaś opcja. Zresztą, są wakacje, nie gadajmy o szkole.

– Masz rację.

Zmienili temat, co jakiś czas przeskakując z jednego na drugi, aż w końcu na horyzoncie pojawiło się piaszczyste wejście na plażę, prowadzące nieco pod górkę. Zdjęli buty i bosymi stopami szli po rozgrzanym piasku.

Krajobraz rozciągający się u szczytu pagórka przywodził na myśl nieco pustynny klimat z morzem w tle. Jedne pagórki były dość wysokie i imponujące, inne nieco bardziej łagodne, a niektóre porastała skromna roślinność. Ludzie niczym mrówki przechadzali się wyznaczonymi ścieżkami pomiędzy wydmami.

– Trochę się zmęczyłam, ale to chyba przez ten upał – oznajmiła Misty, przysiadła na piasku i wyciągnęła z plecaka butelkę z wodą.

– Prawda, zrobiło się strasznie gorąco. Odpocznijmy trochę. – Stachu usiadł obok niej.

Posiedzieli kilka minut, żeby złapać oddech, a następnie przeszli jeszcze kawałek w kierunku morza.

– Chodź, zrobimy sobie zdjęcie – powiedział Stachu i złapał Misty za rękę, żeby przyciągnąć bliżej siebie.

Objął ją w pasie, a ona przywarła do niego i odruchowo położyła dłoń na jego klatce piersiowej. Trzymanym w ręce telefonem zrobił kilka zdjęć, obróciwszy kamerę w tryb selfie.

– Zrobić ci parę zdjęć na tle wydm? – zapytał dziewczynę, puszczając ją.

– Okej.

Odsunął się trochę, i skierował obiektyw aparatu na Misty, a ona uśmiechając się szeroko zaczęła pozować. Stachu robił zdjęcia jedno za drugim, a kiedy dziewczyna przeczesała ręką włosy, spuściła wzrok i delikatnie przesunęła koniuszkiem języka po ustach, podniósł wzrok znad ekranu i utkwił w jej twarzy. Wpatrywał się w nią dłuższą chwilę, wciąż trzymając telefon w uniesionej dłoni.

– Chyba wystarczy tych zdjęć, co? – zapytała w końcu Misty.

– Tak... Chyba wybierzesz sobie coś fajnego. Zaraz ci je wyślę – odparł od razu.

– Wracamy?

– Jeśli już odpoczęłaś to możemy wracać, już wszystko zobaczyliśmy.

Droga powrotna była nieco bardziej wyczerpująca ze względu na podnoszącą się temperaturę. Było już po dwunastej, a słońce w pełni swojej mocy nie szczędziło ludziom promieni. Mimo, iż szli ścieżką otoczoną lasem, to temperatura i tak dawała się we znaki.

Kiedy dotarli na parking i wsiedli do auta uderzyła ich fala nagrzanego wnętrza. Stachu odpalił silnik i od razu włączył klimatyzację, ale chwilę zajęło, zanim wnętrze schłodziło się do znośnej temperatury. Misty zaczęło robić się zimno od przepoconej koszulki, więc chcąc uniknąć zagrożenia przeziębieniem postanowiła się przebrać.

Zdjęła T-shirt i chciała sięgnąć do plecaka, który powinien leżeć pod jej nogami, ale przypomniała sobie, że rzuciła go na tył, więc wpół rozebrana wychyliła się po niego. Gdy z powrotem cofała się na swój fotel, jej spojrzenie na moment zatrzymało się na twarzy chłopaka. Wpatrywał się w nią kompletnie urzeczony, po chwili jego ciemnobrązowe spojrzenie przesunęło się na usta dziewczyny, a moment później na jej dekolt, w tym momencie odziany jedynie w stanik. Równie szybko odwrócił wzrok i utkwił w przedniej szybie.

– Może w drodze powrotnej zajedziemy coś zjeść? – zapytał, nie patrząc już na Misty.

– Jasne. Padam z głodu – odparła szybko, wyciągnęła z plecaka zapasowy T-shirt i błyskawicznie na siebie wciągnęła.

– Możemy pojechać przez Słupsk, to tam gdzieś się zatrzymamy.

– A może zjemy Maku? – zaproponowała Misty.

– Właściwie dobry pomysł. Po takiej wyprawie wsiądzie jakiś junk food.

Zamilkli na dłuższy czas, więc żeby jakoś zagłuszyć nieznośną ciszę panującą w samochodzie Stachu włączył radio. Chyba oboje byli już nieco zmęczeni, bo nie chciało im się rozmawiać i jedynie słuchali muzyki.

Tak, jak planowali zatrzymali się w McDonald's i zjedli tam szybki obiad, a do Ustki dotarli około siedemnastej.

– Ciekawe czy dziewczyny są pokoju, czy na plaży – zastanowiła się Misty, kiedy zaparkowali pod hotelem.

Nie powiedziała wczoraj dziewczynom, że ma w planach pojechać na wycieczkę ze Stachem, a zaraz po śniadaniu wyciszyła telefon i w ogóle do niego nie sięgała. Wydobyła go teraz z plecaka i zobaczyła kilka nieodebranych połączeń od Dalii i parę wiadomości na Messengerze.

– Zaraz zadzwonię do Jacka i się dowiem – odparł Stachu i wybrał numer.

Okazało się, że wszyscy przesiadują na plaży, a klucze do pokojów zostawili na recepcji, więc Misty i Stachu poszli do swoich pokoi, żeby się trochę odświeżyć i przebrać, a następnie mieli dołączyć do reszty.

O tej porze na plaży nie było już tak tłoczno. Większość ludzi spacerowała wzdłuż brzegu, niż wylegiwała się na piasku. Misty i Stachu bez problemu zlokalizowali kwiecisty parasol. Podeszli bliżej i okazało się, że siedzi pod nim tylko Dalia.

– Hej – przywitali się z nią.

– No cześć, robaczki – mruknęła, zsuwając z nosa okulary przeciwsłoneczne.

Rozłożyli na piasku swoje ręczniki, a Stachu zrzuciwszy koszulkę i spodenki od razu poszedł do wody.

– Zaraz przyjdę – rzuciła Misty na jego pytanie czy też idzie.

– Jak tam randka w Łebie? – zapytała Dalia, kiedy chłopak się oddalił.

– Skąd wiesz, że byliśmy w Łebie?

– Czemu nie powiedziałaś wczoraj co planujecie? A dowiedziałam się, bo wycisnęłam to z Antka.

– Po co miałam ci mówić?

– Bo nagle zniknęłaś bez słowa i z Paulą nie wiedziałyśmy gdzie. Ktoś mógł cię uprowadzić.

Misty spojrzała na przyjaciółkę sceptycznie.

– Ale jak zeszłyśmy na śniadanie to dołączył do nas Jacek i okazało się, że Stachu też zniknął, więc od razu nasunęło mi się na myśl, że wybraliście się na jakąś romantyczną schadzkę. Jacek też nic nie wiedział, dopiero później okazało się, że jedynie Antek wie, gdzie zniknęliście. No i jak tam ta randka? – Dalia ponowiła pytanie.

– To nie była randka tylko wycieczka.

– Całowaliście się już?

– Dalia, przestań, bo zaczynasz wkurzać mnie bardziej niż moja matka – warknęła Misty.

– A mnie wkurza to twoje ciasteczko, bo strasznie się ociąga.

– Co? – Misty spojrzała na nią ze zmarszczonym czołem.

– No Stachu – wyjaśniła.

– Ciasteczko? Nie mów tak o nim. To strasznie przedmiotowe.

Dalia patrzyła na Misty z rozbawieniem. Po chwili spojrzała w kierunku morza.

– No sorry, Misty, ale to najtrafniejsze słowo, jakim można go określić. No sama zobacz – powiedziała prawie szeptem i ruchem głowy wskazała na idącego do nich chłopaka.

– Idziesz? – zapytał i wyciągnął rękę do Misty, jak tylko znalazł się przy jej ręczniku.

– Idę – odparła, złapała jego rękę i wstała.

– A ty, Dalia?

– Nie. Nie ma nic przyjemnego w taplaniu się w słonej i zimnej wodzie.

Poszli we dwoje do wody, a Dalia odprowadziła ich zamyślonym spojrzeniem i z powrotem zsunęła na nos okulary przeciwsłoneczne.




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro