Rozdział 12
25 lipca 2017, wtorek
Kiedy rano Dalia otworzyła oczy zastała dziwny widok. Misty stała przy oknie, opierając łokcie na parapecie i zza firanki gapiła się na coś na zewnątrz. Dalia sięgnęła po telefon leżący na szafce nocnej i odkryła, że jest dopiero ósma dwanaście. Mimo pójścia spać grubo po pierwszej i wypicia sporej ilości alkoholu czuła się wypoczęta. Znów spojrzała na przyjaciółkę.
– Ej, Misty – powiedziała dosyć donośnie.
Misty jednak nie drgnęła na dźwięk jej głosu, zupełnie jakby nie usłyszała. Dopiero po chwili Dalia dostrzegła, że na parapecie leży telefon i ciągnie się od niego podpięty kabelek słuchawek, którego drugi koniec znajdował się w uszach Misty.
Łóżko Dalii znajdowało się dość blisko okna, ale nie na tyle, żeby Misty bez odwracania się mogła zauważyć, że przyjaciółka już nie śpi.
Dalia wstała po cichu i podeszła do niej, tak, żeby Misty nie dostrzegła tego od razu. Wychyliła się ostrożnie zza jej ramienia, wyciągając szyję i próbując dojrzeć, co też tak mocno pochłonęło uwagę przyjaciółki.
Okna pokoju wychodziły na podwórko na tyłach hotelu. Znajdował się tam mały skwerek z ławeczkami, obok niewielki plac zabaw dla dzieci, a nieco dalej zewnętrzna siłownia z kilkoma sprzętami do ćwiczeń. To właśnie tam znajdowała się przyczyna letargu Misty – Stachu podciągał się na drążku. Dalia popatrzyła chwilę na jego zmagania, po czym podeszła do skraju parapetu, oparła się o niego podobnie jak Misty i wpatrywała się w przyjaciółkę.
Misty wciąż jej nie widziała, całkowicie zaabsorbowana podglądaniem chłopaka, co wprawiało Dalię w coraz większe rozbawienie. W końcu wyciągnęła do niej rękę i złapawszy za kabel szybkim ruchem wyrwała jej z ucha jedną słuchawkę. Dziewczyna podskoczyła jak oparzona i wydała z siebie zduszony okrzyk.
– Boże, Dalia, oszalałaś?! – zawołała głośnym szeptem.
– Co tam? Podglądasz jak ciacho ćwiczy? – zapytała Dalia z uśmiechem.
– Co? Nie podglądam! – zaprzeczyła gorliwie. – Na chwilę podeszłam do okna i zauważyłam.
– Skarbie, obserwowałam cię dobre dwie minuty i nawet tego nie zauważyłaś, bo gapiłaś się na niego jak zahipnotyzowana. Jeszcze brakowało, żeby ci ślina po brodzie ciekła – zaśmiała się Dalia.
– Co tak hałasujecie? – mruknęła Paula, wiercąc się w swoim łóżku.
– Nic, nic, śpij sobie... – szepnęła do niej Dalia. – Jak wczoraj wróciłyśmy do pokoju to już spałaś.
– Tak, byłam zmęczona – odparła Misty i wróciła do swojego łóżka.
Dalia również położyła się do swojego.
– Pocałowaliście się w końcu?
– Nie – rzekła krótko Misty, nie patrząc na przyjaciółkę.
– Jezu... Dlaczego nie? – w tonie Dalii dało się wyczuć mieszankę żalu i niedowierzania. – Lubicie się, on ci się podoba, ty podobasz się jemu, dogadujecie się, więc o co chodzi?
– Nie wiem... – jęknęła Misty.
– Pogadam z nim o tym.
– Nie! – Misty z przerażeniem spojrzała na Dalię. – Zostaw to Dalia, proszę cię.
– Ale ja nie mogę patrzeć co się z wami dzieje!
– Zostaw to i nie wpieprzaj się – warknęła Misty.
Spojrzała w sufit z zaciętą miną, a Dalia świdrowała wzrokiem jej profil.
– Wiesz, że ja tak nie mogę.
– Przestań, Dalia.
Misty obróciła się na bok, plecami do przyjaciółki, a po chwili usłyszała tylko jak dziewczyna głośno wzdycha.
Po śniadaniu pogoda nieco się pogorszyła. Niebo przykryły kłębiaste chmury i zerwał się wiatr, a temperatura oscylowała w okolicy dwudziestu stopni, więc nie było dogodnych warunków na plażowanie. Dziewczyny postanowiły zatem, że przespacerują się po mieście. Zdecydowały najpierw pójść promenadą do pomnika Syrenki, a wracając zrobiły nieco szersze kółko i po drodze kupiły lody włoskie. Zanim dotarły z powrotem do hotelu dochodziła już trzynasta. Gdy weszły do pokoju szybę okienną zaczął pokrywać drobny kapuśniaczek.
– Uff, zdążyłyśmy przed deszczem – stwierdziła Paula.
– Tylko co teraz? – zapytała Dalia, umościwszy się na łóżku.
– Może po południu się rozpogodzi, to pójdziemy na plażę. A na razie nie wiem. Może jest coś w telewizji – rzuciła Misty i złapała za pilot, leżący na stole.
Była dostępna tylko telewizja naziemna, więc wybór kanałów był ograniczony. W ostateczności znalazła powtórkę teleturnieju, więc zostawiła. Trochę oglądały i próbowały odpowiadać na pytania, ale pod koniec straciły zainteresowanie i skupiły się na rozmowie między sobą.
Jakąś godzinę później rozległo się pukanie do drzwi. Na głośne proszę wykrzyknięte przez Dalię, otworzyły się i do pokoju wszedł Antek.
– Hej, dziewczyny... Co robicie?
Odsunął sobie krzesło, usiadł przy stoliku i oparł rękę na blacie.
– Nic. Nuda. Oglądamy powtórki w telewizji – odparła Dalia.
– Fajnie. Macie ochotę na blanta? – zapytał i dłoń, którą trzymał pod blatem wysunął na jego powierzchnię.
W palcach trzymał gotowego skręta.
– Błagam... Tylko nie mów, że zaproponowałeś Róży – rzuciła Dalia z rozbawieniem.
Antek zrobił kwaśną minę.
– No... Dała mi taki wykład, że musiałem się ewakuować.
– Skarbie, ona jest na maksa antynarkotykowa.
– No teraz już wiem. Mogłaś mi to wcześniej powiedzieć. A poza tym, to tylko zioło.
– Ona wrzuca wszystko do jednego wora. Nie ważne czy to zioło, koks, czy heroina. – Dalia wzruszyła ramionami. – Ale będziesz miał teraz przesrane – zaśmiała się.
– Dobra... idziecie, czy nie?
– Oczywiście. – Dalia natychmiast podniosła się z łóżka i wsunęła japonki na stopy.
– Misty? Paula?
– Nie, ja nie chcę, dzięki – oznajmiła Paulina.
Misty bez słowa wstała z łóżka, na co Dalia obrzuciła ją zaskoczonym spojrzeniem, ale nic nie powiedziała.
We trójkę wyszli z pokoju i udali się na taras. Misty od razu usiadła na leżaku, a Dalia wahała się chwilę, bo był trochę mokry po deszczu, ale ostatecznie machnęła ręką i też usiadła. Antek zamknął drzwi balkonowe i spoglądał przez nie jeszcze chwilę na korytarz, żeby upewnić się, że nikt nie idzie.
– A nie zaproponowałeś braciom? – zapytała Dalia.
– Nie ma ich. Samochodu też nie, więc chyba gdzieś pojechali – wyjaśnił, włożył blanta do ust i odpalił.
Zaciągnął się kilka razy i podał Misty.
– Dasz sobie radę?
– Zobaczymy. Spróbuję.
– Od kiedy ty tak chętnie palisz? – zapytała Dalia.
– Misty już raz ze mną jarała.
– Co?! – Dalia spojrzała na Antka z wyraźnym zdumieniem, a potem przeniosła spojrzenie na przyjaciółkę. – Kiedy? Czemu ty nic mi nie mówisz?!
– O matko, Dalia... Po co mam ci o wszystkim opowiadać. Nie pytałaś, to nie mówiłam.
Misty przyłożyła filtr do ust i zaciągnęła się powoli. Tym razem było lepiej, bo nie zaczęła kaszleć. Po chwili wypuściła dym i spróbowała delikatnie jeszcze raz, a następnie przekazała Dalii. Dziewczyna wzięła blanta w palce i zaciągnęła się swobodnie z pełną gracją, niczym Grace Kelly.
– Słuchaj, Antek... – rzekła Dalia i przekazała mu skręta. – Co jest nie tak ze Stachem?
– Nic. Wszystko z nim w porządku – odparł luźno, jakby spodziewał się takiego pytania.
– Powiedz mi... Czy on jest po jakimś pojebanym związku?
– A czemu ty mnie o to pytasz? Stacha zapytaj, jak tak cię to interesuje.
– Bo widzisz... Zastanawia mnie jego zachowanie. Ja mam wrażenie, że on szaleje za Misty, a jeszcze jej nie pocałował.
– Dalia... – warknęła Misty ostrzegawczo.
– Misty to kurczak i nie wyjdzie z tym pierwsza, więc jak on nie zacznie, to będą tak krążyć wokół siebie, jak dzieci we mgle – mówiła dalej Dalia, tak, jakby Misty nie było obok.
– Przestań już – mruknęła przyjaciółka.
– Wiesz, Dalia... – Antek westchnął. – Najlepiej zrobisz, jak nie będziesz się wtrącała i zostawisz ich w spokoju.
– Nie umiem tak. Misty to moja najlepsza przyjaciółka i chcę dla niej jak najlepiej. Ja nie mogę patrzeć, jak oni się tak miotają.
– To nie patrz.
Dalia zamilkła na chwilę niepocieszona.
– Jest prawiczkiem? – wypaliła w końcu.
– Jezu... – syknęła Misty.
Antek przypatrywał się Dalii z rozbawieniem.
– Jakbym miała obstawiać czy jest czy nie jest, to bym powiedziała, że nie jest.
– Jesteś strasznie ciekawska – stwierdził Antek. – I nie rozumiem dlaczego mnie o to pytasz.
– No bo Stachu mi pewnie nie odpowie. A ty może wiesz coś ciekawego. Ba! Ja jestem przekonana, że ty coś wiesz.
– Może wiem, ale to nie znaczy, że zaraz ci wszystko opowiem. Zapytaj Stacha, jak będzie chciał, to ci powie.
– Ech... Męska solidarność. Mógłbyś mi dać chociaż jakąś wskazówkę.
– Nie dam ci wskazówki, ale dam ci radę – odparł Antek i dopalił do końca blanta.
Dalia czekała w zniecierpliwieniu, świdrując go spojrzeniem.
– Zajmij się swoim życiem, kotku.
– Też mi rada! – prychnęła.
– Dobra... Ja spadam do pokoju. Zostajecie tu jeszcze?
– Mhm... – mruknęła Misty.
Leżała w bezruchu na swoim leżaku i już nawet nie chciało jej się komentować wścibskości Dalii.
– Ale Misty ścięło – uśmiechnęła się przyjaciółka. – Ja też tu posiedzę z nią.
Antek wyszedł na korytarz, zamykając za sobą drzwi balkonowe.
Misty zamknęła oczy, wsłuchując się w skrzeki mew, a przez jej głowę przebiegało tysiące myśli na sekundę. Jedna popychała drugą, jak upadające kostki domina i Misty choćby chciała nie potrafiła się cofnąć. Miała ogromną potrzebę przekazania swoich myśli Dalii, ale nie była w stanie wypowiedzieć choćby słowa. Zatopiła się całkowicie w swoich myślach i dopiero głos Pauli i szarpnięcie za rękę wybudziły ją z letargu.
– Misty... Halo...
– O jaaa... – Misty potarła policzki dłońmi.
– Siedzicie tu już godzinę – oznajmiła Paulina.
– Co ty gadasz? – zdziwiła się Misty. – O, matko... Ale się upaliłam – szepnęła.
Dalia roześmiała się.
– To dobrze, ale teraz wstawaj, bo mi gastro wjeżdża i muszę zjeść coś słodkiego. Idziemy do sklepu.
Zahaczyły jeszcze o pokój, żeby wziąć portfele i poszły do pobliskiej Żabki.
Dalia wzięła sklepowy koszyk i w pięć minut zapełniła go po brzegi słodyczami w postaci wafelków, batonów, czekoladek i rogalików Seven Days. Jak tylko wyszły ze sklepu Misty od razu wygrzebała z siatki Princessę, odwinęła papierek i ugryzła pierwszy kęs.
– O Boże... – westchnęła z rozmarzeniem. – Jakie to jest dobre... mmm... – Pożerała wafelka z takim zapałem, jakby jadła najwykwintniejsze danie na świecie.
Dalia i Paulina nie potrafiły ukryć rozbawienia.
– Misty, ale chodź, nie stój na chodniku! – zawołała Dalia, walcząc ze śmiechem, bo Misty zatrzymała się na środku i jak wygłodniałe zwierzątko skubała wafelka.
Jakoś udało im się wrócić do hotelu i jak tylko znalazły się w pokoju, Dalia wysypała zawartość siatki na swoje łóżko. Misty dopadła łakoci i zgarnęła ptasie mleczko. W zastraszającym tempie pożerała pianki jedna po drugiej.
W pewnym momencie uznała, że ma dość, bo jeśli wciśnie w siebie coś jeszcze to zaraz wszystko zwróci, więc położyła się w swoim łóżku i starała się zapanować nad uczuciem mdłości, wywołanym zdecydowanie za dużą ilością cukru.
Dalia też już się zapchała, a Paula poczęstowała się jedynie Snickersem. Wszystkie trzy leżały na swoich łóżkach, a w tle chodził telewizor. Minęła dobra godzina, a Misty już powoli zaczynała przysypiać, kiedy rozległo się pukanie do drzwi, które natychmiast wyrwało ją z półsnu.
Na krótkie „proszę" rzucone przez Paulę do pokoju zajrzał Stachu.
– Cześć.
Misty od razu podniosła się na łokciach.
– Cześć, Stasiu. Wejdź – dodała, bo wciąż stał w progu w otwartych drzwiach.
– Właściwie, to chciałem cię zapytać czy wyjdziesz. Masz ochotę przejść się gdzieś? Może do lasu?
– O tak, przyda mi się spacer. – Misty ze zdecydowanym ożywieniem wstała z łóżka.
Wsunęła na nogi trampki, a do tylnej kieszeni szortów wcisnęła telefon.
– Jakby nas nie było jak wrócisz, to dzwoń, bo może później wyjdziemy na plażę – powiedziała do niej Dalia.
Misty przytaknęła i ze Stachem wyszła z pokoju.
– Gdzie byliście z Jackiem? – zapytała kiedy wsiadali do windy.
– Pojechaliśmy nad Gardno, ale złapał nas deszcz.
– Tu też trochę padało. My pochodziłyśmy po mieście, a później Antek zaprosił nas na blanta.
– Palisz? – zapytał Stachu.
– Dopóki nie poznałam Antka to nie, ale jak miałam okazję spróbować to skorzystałam. A ty palisz?
– Jak Antek ma zioło to czasem z nim zapalę. W liceum zdarzało mi się sporadycznie palić szlugi, ale poza tym to raczej nie.
– W pierwszej klasie Dalia strasznie paliła. Ciągle chodziła za szkołę na dymka i tak poznała swojego, już byłego, chłopaka.
Wyszli z budynku i skierowali się w kierunku wschodnim, po czym weszli na leśną ścieżkę i szli przed siebie, rozmawiając. Misty dużo opowiadała Stachowi o swojej przyjaźni z Dalią i Paulą i o różnych zabawnych ekscesach z przeszłości. Tak się zaangażowała w opowiadanie, że mocno gestykulowała i dwa razy zdarzyło jej się niechcący trącić chłopaka w rękę, bo szli blisko obok siebie.
– Kiedyś rodzice chcieli przemalować pokój Janka na niebiesko i zostawili w pokoju otwartą puszkę farby. – Misty zaczęła kolejną anegdotkę. – Miałam wtedy chyba siedem czy osiem lat i kochałam syrenki. Wpadłam na pomysł, że namaluję sobie syreni ogon i po kryjomu wzięłam tę farbę i wysmarowałam sobie całe nogi aż po uda – zaśmiała się i znów trąciła jego rękę. – Właśnie odkładałam pędzel, kiedy mama... – nagle przestała mówić, bo poczuła, że Stachu złapał jej dłoń. Delikatnie wsunął swoje palce pomiędzy jej i trzymał luźno. – Eee... em... kiedy...
Ten gest kompletnie wybił ją z rytmu i zapomniała o czym mówiła. To było tylko złapanie za rękę, ale jego dotyk był tak przyjemny, że aż wywołał miłe dreszcze na jej karku. Mocniej zacisnęła palce na jego dłoni, napawając się rozkosznym doznaniem.
– Pewnie mama weszła do pokoju? – Nawiązał do jej opowieści, bo dość długo milczała.
– A, tak! – ocknęła się. – Mama weszła do pokoju i prawie zeszła na zawał, jak zobaczyła moje niebieskie nogi. Wsadziła mnie do wanny, ale nie dało się zmyć tej farby, więc musiała użyć rozpuszczalnika. Była strasznie wściekła i dostałam wtedy tygodniowy zakaz oglądania telewizji i grania na komputerze.
– Też mam zabawną historię z malowaniem – rzekł Stachu. – Miałem chyba dziewięć lat i razem z Jackiem bawiliśmy się w Batmana i Jokera. On był Jokerem, ja Batmanem. I zamiast wyciąć maskę Batmana z papieru wpadliśmy na pomysł, że on po prostu namaluje mi ją na twarzy. Czarnym markerem. Permanentnym.
– Nie! – zawołała Misty rozbawiona i zaśmiała się.
– Niestety tak – uśmiechnął się Stachu. – Od nosa do linii włosów, łącznie z powiekami miałem twarz pomalowaną na czarno. Jak mama to zobaczyła, to się przeraziła. A jak się okazało, że to nie chce zejść, to się załamała. W końcu jakoś to poschodziło w kilka dni, trochę przy użyciu zmywacza do paznokci, a reszta sukcesywnie mydłem i wodą. Mama przez trzy dni nie puszczała mnie do szkoły, dopóki to całkowicie nie zeszło.
– Masakra... – rzuciła Misty.
– Masakrą to było tarcie twarzy ostrą gąbką – zaśmiał się Stachu. – W dzieciństwie mieliśmy z Jackiem naprawdę głupie pomysły. Mama się z nami nie nudziła.
– Wierzę.
Zajęci rozmową cały czas szli powoli na wschód, więc niebawem postanowili zawrócić, żeby nie oddalać się za bardzo i nie mieć długiej drogi powrotnej. Do hotelu szli już nieco szybszym krokiem i ku ich zdziwieniu okazało się, że wcale tak daleko nie zaszli, a szli po prostu bardzo wolno, przez co ciężko było ocenić odległość.
Wchodzili właśnie na teren hotelu, kiedy Misty dostrzegła, że Paula i Dalia siedzą na ławeczce przed wejściem, więc im pomachała, bo akurat patrzyły w ich stronę.
– Masz ochotę wyskoczyć później na plażę, obejrzeć zachód słońca? – zapytał Stachu, zanim pojawili się w zasięgu słuchu dziewczyn.
– Bardzo chętnie – odparła Misty, spoglądając na niego.
– Okej, to spotkajmy się przy recepcji, powiedzmy o wpół do dziewiątej.
– Dobra.
– Hejka! – zawołała do nich Dalia. – Jak spacerek? – zapytała, gdy zatrzymali się przed ławeczką.
Spojrzała na ich splecione dłonie, a następnie na twarz Misty i uśmiechnęła się szeroko.
– Spacerek bardzo przyjemny – odparła przyjaciółka.
– To widzimy się później – powiedział Stachu, puścił dłoń Misty i wszedł do budynku.
Dziewczyna dosiadła się na ławeczkę do przyjaciółek.
– Chcesz nam coś powiedzieć? – zagaiła Dalia.
Misty tylko wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się.
***
Później, godzina, 20:56
Misty i Stachu siedzieli na piasku, a słońce już powoli tonęło w morzu. Plażą przechadzali się wieczorni spacerowicze, mewy skrzeczały gdzieś w oddali, a wiatr smagał zimną wodę, dając życie nowym falom.
– Wolisz wschody czy zachody słońca? – zapytał Stachu.
– Zdecydowanie zachody. Jakbym miała wstać o czwartej, czy o której tam teraz słońce wschodzi, to raczej bym podziękowała.
– Nie lubisz rano wstawać. – Chciał zapytać, ale zabrzmiało to raczej jak stwierdzenie.
– Nie. A już na pewno nie o świcie – zaśmiała się Misty. – Jestem zdecydowanie typem sowy, chociaż odkąd tu przyjechaliśmy to chyba mi się zegar biologiczny przestawił, bo wstaję wyjątkowo wcześnie, a wieczorem szybko jestem zmęczona.
– To pewnie przez zmianę klimatu – stwierdził Stachu.
– A ty? Chyba lubisz poranki? – Misty spojrzała na niego.
– Tak. Jestem typem skowronka. Lubię wstawać o siódmej, czasem wcześniej.
– Zimą też?
– Jest trochę ciężej, jak jest ciemno, ale chyba już się przyzwyczaiłem do takiego trybu.
– A to znaczy, że chodzisz wcześniej spać?
– W normalnych warunkach pewnie coś koło jedenastej, maksymalnie o północy – zastanowił się Stachu.
– A jakie to są nienormalne? – zapytała Misty z rozbawieniem.
– Zazwyczaj jakieś imprezy – odparł z uśmiechem.
Podmuch wiatru potargał im włosy, a Misty siedząca w krótkim rękawku zadrżała uderzona nieprzyjemnym chłodem. Zapomniała wziąć pod uwagę fakt, że wieczory są chłodne i wybrała się na podziwianie zachodu słońca ubrana zdecydowanie za lekko.
Podciągnęła kolana pod brodę i otoczyła je ramionami, starając się jakoś utrzymać resztki ciepła produkowane przez jej ciało. Ramiona miała pokryte gęsią skórką, ale nie narzekała, że jej zimno. Chciała tu siedzieć tak długo, dopóki temperatura nie doprowadzi jej do skrajnego dyskomfortu.
– Zimno ci – stwierdził Stachu, spoglądając na nią.
– E tam... Nie jest tak źle – machnęła ręką.
Rozpiął zamek błyskawiczny swojej bluzy, zdjął ją i podał dziewczynie.
– Załóż to, bo nie mogę patrzeć, jak się trzęsiesz.
– Dziękuję – mruknęła, odbierając od niego ubranie.
Wsunęła ręce w ciepłe rękawy i zapięła suwak po samą szyję. Ukryła dłonie w za długich rękawach i podciągnęła bluzę aż pod sam nos, skrywając się w niej, jak w mięciutkiej i przyjemnie pachnącej kołderce.
– Wiesz, Misty... – rzekł Stachu. – Może miałabyś ochotę pojechać jutro ze mną do Łeby? Na wycieczkę na wydmy?
– No pewnie, bardzo chętnie – odparła z entuzjazmem.
– Tylko... Wolałbym, żebyśmy pojechali sami, bez reszty.
– Nie ma problemu. Pasuje mi taka opcja.
– Możemy wyjechać rano? Tak o wpół do dziewiątej? O ósmej spotkalibyśmy się na śniadaniu, co ty na to?
– Normalnie powiedziałabym, że za wcześnie, ale tym razem może być – uśmiechnęła się.
– Super – Stachu również się uśmiechnął.
Słońca już nie było widać, ale niebo wciąż miało lekko czerwonawy odcień, świadczący o tym, że gwiazda przed chwilą skryła się w morskich odmętach.
– Wracamy do hotelu? – zapytał Stachu kilka minut później.
– Już po zachodzie, więc możemy wracać – oświadczyła Misty.
Wstali i otrzepali spodnie z piasku. Stachu od razu wyciągnął rękę do Misty, a ona natychmiast ujęła jego dłoń i poszli w kierunku najbliższego wyjścia z plaży.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro