Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 11


24 lipca 2017, poniedziałek

Zaraz po śniadaniu dziewczyny szybko wróciły do pokoju, żeby przebrać się w stroje kąpielowe i przygotować do wyjścia na plażę. Pogoda była idealna, bo już z samego rana za oknem powitało ich błękitne niebo i mocne, ciepłe promienie słońca.

Dalia stała przed lustrem i właśnie upinała włosy w wysoki kok, kiedy z łazienki wyszła Misty. Zobaczywszy jej odbicie w lustrze, Dalia odwróciła się, jakby ujrzała ducha i krytycznym spojrzeniem zlustrowała przyjaciółkę od góry do dołu.

– Czy ty jesteś nienormalna?

– Ale o co ci chodzi? – zdziwiła się Misty.

– Ściągaj to i wkładaj to żółte bikini, które razem kupiłyśmy. Idziesz na plażę, a nie na basen!

Misty miała na sobie swój sportowy, jednoczęściowy, granatowy kostium, który zawsze zakładała na basen. Był mocno zabudowany i jedynie trochę więcej odsłaniał plecy.

– Ojejku, co to za różnica? – westchnęła.

– Ogromna! Już! Przebieraj się, bo zaraz sama cię przebiorę.

Misty posłusznie wyjęła z komody bikini i poszła do łazienki. Kiedy wróciła stanęła niepewnie przed lustrem i zaczęła poprawiać górę kostiumu, jakby bardziej próbowała zakryć biust, ale było to niemożliwe, bo materiał nie rozciągał się w cudowny sposób.

– Ja nie wiem... Wydaje mi się, że ta góra jest trochę za mała.

– Przestań bredzić – warknęła Dalia. – Jest idealnie. Stachu będzie zachwycony.

Misty rzuciła jej ostrzegawcze spojrzenie.

– Nie nosisz takich strojów, więc wydaje ci się, że jest za skąpy, ale przyzwyczaisz się – wtrąciła Paula.

Sama miała na sobie niemalże identyczne bikini, ale w niebieskim kolorze.

– Dobra, skarby, to teraz ja zamawiam łazienkę – oznajmiła Dalia, porywając z szuflady swój kostium kąpielowy i pękatą kosmetyczkę.

Dziewczyny spakowały torbę na plażę, ładując do niej ręczniki, wodę i jakieś drobne przekąski, po czym wciągnęły na siebie identyczne, proste, plażowe sukienki, różniące się jedynie kolorem dopasowanym pod kolor bikini.

Paulina i Misty siedziały na swoich łóżkach już gotowe do wyjścia, podczas gdy Dalia wciąż tkwiła w łazience.

– Dalia! Pospiesz się! – wrzasnęła Paula. – Mieliśmy być na plaży o jedenastej. Pewnie już wszyscy poszli.

– No zaraz! Daj mi chwilę!

Po kolejnych kilku minutach Dalia wreszcie wróciła do pokoju, prezentując na swoim smukłym ciele bikini w wiśniowym odcieniu, z nieco mocniej wyciętym dołem. Miała na sobie pełny makijaż.

– Po cholerę ty się malujesz na plażę? – zapytała Paula.

– Bo zawsze muszę wyglądać perfekcyjnie.

Wciągnęła na siebie czerwoną sukienkę, wsunęła na stopy japonki i sięgnęła po leżący na szafce nocnej telefon.

– O! Róża napisała, że są już na plaży i mamy ich szukać pod kwiecistym parasolem plażowym. Idealnie. Dobrze, że wzięli parasol, bo przyda mi się trochę cienia.

Dalia miała bardzo jasną karnację i od słońca jej skóra szybko robiła się czerwona.

– Dobra, to chodźmy już, bo szkoda czasu – zarządziła Paula.

Gdy wyszły z hotelu skierowały się w stronę zejścia, które zasugerowała Róża w swojej wiadomości i wypatrywały kwiecistego parasola blisko wody. Szybko udało się go dojrzeć, bo kolory rzucały się w oczy. Kiedy dotarły na miejsce okazało się, że na piasku siedzi tylko Róża.

– Hej! – zawołała Dalia. – A czemu sama siedzisz? Gdzie chłopaki?

– W wodzie. My już tu siedzimy od dobrych dwudziestu minut.

– Dalia jak zwykle się grzebała – wyjaśniła Paula.

– Nie jestem zdziwiona. Możecie się rozłożyć tam.

Położyły na piasku swoje ręczniki, zrzuciły sukienki, a Dalia natychmiast sięgnęła po krem z filtrem.

– Cześć!

Misty właśnie poprawiała swój ręcznik, ale spojrzała w stronę źródła głosu i odwróciła się. Stachu właśnie wyszedł z morza i stał tuż za nią. Przyklejone do czoła włosy zaczesał ruchem ręki do tyłu, a słońce odbijało się od kropelek wody pokrywających jego skórę.

– Hej – odpowiedziała.

Przesunął wzrok powoli z jej twarzy na szyję, dekolt i odsłonięty płaski brzuch. Bikini odkrywało znacznie więcej niż strój sportowy, ale wciąż pozostawiało duże pole dla wyobraźni.

– Żółty to zdecydowanie twój kolor – powiedział po chwili, znów wracając spojrzeniem do jej oczu.

Misty uśmiechnęła się.

– Zimna woda? – zapytała.

– Potwornie lodowata.

– O mój Boże! – rozległo się głośne zawołanie Dalii i wszyscy zwrócili twarze w jej stronę.

Przesunęła okulary przeciwsłoneczne na czubek głowy i szeroko otwartymi oczami wpatrywała się w Stacha. Zerwała się z ręcznika i odrzuciła tubkę kremu, pozostawiając na ramieniu nierozsmarowany fragment. Zrobiła dwa zamaszyste kroki w stronę chłopaka, aż odruchowo cofnął się odrobinę. Ona natomiast wyciągnęła ręce i położyła dłonie na jego klatce piersiowej, po czym przesunęła powoli na brzuch.

– Ja pierdolę... – szepnęła. – Ale ty masz ciało...

Stachu złapał ją za ręce i odsunął od siebie.

– Mogłabyś mnie nie macać?

Dalia przelotnie zerknęła na Misty i zobaczyła jej oburzone spojrzenie.

Nagle obok pojawił się Jacek i lekko odepchnął Stacha, zatrzymując się naprzeciwko Dalii.

– Ja nie mam nic przeciwko macaniu. Korzystaj do woli.

Najpierw obrzuciła spojrzeniem jego sylwetkę, a następnie położyła dłonie na jego ramionach i przesunęła na klatkę piersiową.

– Uuu... – mruknęła, gdy dotarła palcami do brzucha. – Tutaj miękko jak na poduszce. A tu to już w ogóle – dodała, łapiąc go za krocze.

Jacek złapał ją za biodra, przysunął jeszcze bliżej do siebie i oparł swoje czoło o jej.

– A wiesz, że jak złapiesz mocno w rączkę i chwilę pomachasz to zrobi się bardzo twardo – powiedział niskim tonem.

– Tak? Naprawdę? No co ty nie powiesz? To chyba jakaś magia – rzuciła głosem ociekającym ironią.

– Czy wy jesteście nienormalni? – wtrąciła Paula. – Jesteśmy na publicznej plaży, tu są dzieci. Uspokójcie się.

Dalia odepchnęła Jacka od siebie i usiadła na swoim ręczniku.

– Luz, Paula, przecież i tak nikt na nas nie patrzy – odparł chłopak.

– Idę do wody – rzuciła Misty, na co Stachu od razu dodał, że on też i poszli do morza.

Po sekundzie Paulina też wstała i dołączyła do nich.

Jacek natomiast położył się na ręczniku Misty, obok Dalii. Leżała na brzuchu i nie zwracając na niego uwagi wyjęła z torby plażowej jakąś gazetkę, którą zaczęła przeglądać od niechcenia. Jacek leżał na boku z głową podpartą na ręce i wpatrywał się w nią. Znów zaczęła grzebać w torbie i wydobyła stamtąd lizaka. Odwinęła papierek i słodką kulkę na patyku włożyła do ust. Czuła na sobie spojrzenie chłopaka, więc odwróciła twarz w jego stronę, wyjęła lizaka z ust i zaczęła go ostentacyjnie oblizywać językiem.

– Kusisz – skomentował.

– Jem lizaka – odparła nonszalancko.

– A może chciałabyś zjeść coś innego?

Zadał to pytanie takim tonem, że aż parsknęła śmiechem.

– Nie, dzięki – rzuciła

– Mam chrupki w plecaku.

– Super, może później.

– A może posmarować ci plecki? – zaproponował.

– Hmm... W sumie możesz. – Dalia ponownie sięgnęła do torby, wyciągnęła tubkę kremu i podała Jackowi.

Podniósł się na kolana i otworzywszy tubkę machną nią na plecy Dalii, a rzadki krem pokrył jej skórę w nierównym rozbryzgu.

– Proszę cię... – prychnęła Dalia, odwracając do niego głowę.

– Nie musisz mnie prosić, diablico – mruknął i zaczął rozprowadzać krem po jej plecach. – Tyłeczek też ci posmarować?

– Nie – odparła. – Albo dobra, posmaruj – dodała po krótkim namyśle.

Wycisnął trochę kremu na jej pośladki i rozsmarował aż do łydek. Gdy skończył soczyście klepnął ją w pośladek, aż rozległ się głośny plask.

– No pojebało cię?! – zawołała Dalia z oburzeniem i aż się obróciła.

– Przed chwilą sama macałaś mnie po fiucie – przypomniał, przysuwając się bliżej do niej.

Wywróciła oczami, prychając przy tym i z powrotem położyła się na ręczniku. Zsunęła na nos okulary przeciwsłoneczne i sięgnęła po telefon.

Wylegiwali się na plaży prawie do czwartej, aż w końcu Róża i Paula oświadczyły, że są głodne i wszyscy zaaprobowali pomysł wyskoczenia na jakiś obiad. Zanim jednak pozbierali się z plaży i dotarli do hotelu minęło kolejne pół godziny, a Dalia oświadczyła, że nigdzie nie idzie dopóki nie weźmie porządnego prysznica, żeby spłukać z siebie piasek.

– A może zamówimy coś do pokoju? Może pizzę? – zaproponowała Paula Misty, podczas, gdy Dalia okupowała łazienkę. – Zanim ta się ogarnie i wyjdziemy to zdążę się przekręcić z głodu.

– Właściwie dobry pomysł. Możemy potem zjeść na tarasie, jeśli będzie wolny.

– A może zapytamy resztę czy też chcą, to zamówimy więcej?

– Okej, to pójdę zapytać – oświadczyła Misty i już chciała otwierać drzwi, kiedy rozległo się pukanie.

– Hej, idziecie z nami na miasto? – zapytał Antek, kiedy Misty otworzyła.

– Emm... Właściwie miałyśmy w planach zamówić pizzę i właśnie szłam do was, żeby spytać czy też chcecie.

– Ja nie chcę. Wolę jakąś rybę – oświadczyła Róża. – My pójdziemy na miasto.

– A Stachu i Jacek idą z wami?

– Nie, stwierdzili, że później pójdą – przekazał Antek.

– To zapytam ich, czy może chcą dołączyć do nas.

Róża i Antek skierowali się do windy, a Misty podeszła do drzwi sąsiedniego pokoju i zapukała.

– Hej, wejdź. – Stachu otworzył drzwi na oścież, wpuszczając ją do środka.

Pokoik chłopaków był znacznie mniejszy i w przeciwieństwie do biało-niebieskiej kolorystyki pokoju dziewczyn, tu dominował kolor pistacjowy.

– Ja tylko na chwilę... Zamawiamy pizzę i chciałam zapytać czy może też macie ochotę i dołączycie do nas później na tarasie.

– Jestem za! – zawołał Jacek.

– Pizza to zawsze dobra opcja – poparł Stachu.

– Super, to zamówimy więcej. Macie jakieś preferencje?

– Z mięsem i pikantna – odparł Jacek.

Stachu tylko wzruszył ramionami i pokręcił głową, dając znać, że mu wszystko jedno.

– Okej, to zaraz zamówimy i zapukam po was, jak przyjedzie.

Misty wróciła do pokoju i razem z Paulą znalazły jakąś lokalną pizzerię, po czym Paula zadzwoniła i złożyła zamówienie. Dalia w końcu wyszła z łazienki.

– To jak? Gdzie idziemy?

– Nigdzie – odpowiedziała Misty. – Nastąpiła zmiana planów i jednak zostajemy tutaj i czekamy na pizzę, a Stachu i Jacek do nas dołączą.

– No spoko, to nawet lepiej, bo chwilowo nie chce mi się nigdzie iść.

Jakieś pół godziny później rozległo się pukanie do drzwi, więc Misty otworzyła i odebrała od dostawcy pięć kartonowych, gorących pudełek. Położyła to wszystko na niewielkim stoliku.

– To co? Idziemy na taras? – zapytała Paula.

– Tak, tylko może najpierw sprawdzę czy nikogo tam nie ma – oznajmiła Misty i wyszła z pokoju.

Przeszła trzy metry korytarzem do podwójnych, przeszklonych balkonowych drzwi i już zza nich widziała, że taras jest całkowicie opustoszały. Otworzyła je na oścież i wyszła na zewnątrz. Miejsca było całkiem sporo, a całość otaczała wysoka balustrada. W rogu stały dwa leżaki, nad którymi górował parasol, a przed nimi znajdował się niewielki stolik.

– Weźcie jedzenie i idźcie już – rzekła Misty, kiedy wróciła do pokoju. – Są tylko dwa leżaki, więc potrzebujemy też krzeseł. Pójdę jeszcze po chłopaków.

Dalia zgarnęła pudełka z pizzami, a Paula trzy krzesła i wyszły na taras.

Zanim reszta dotarła dziewczyny zdążyły już zająć się pierwszą pizzą. Oczywiście obie zajęły najlepsze miejsca na leżakach. Misty, Jacek i Stachu rozsiedli się na przyniesionych krzesłach, a pizza znikała w błyskawicznym tempie.

– Nie mamy nic do picia – zauważyła Dalia.

– No, trochę suszy. Idziemy po browary? Tu blisko jest Żabka – zaproponował Jacek.

– To idź.

– Idziesz ze mną.

– Nie chce mi się... Zapchałam się po kurek, nie mam siły się ruszyć – wyjęczała Dalia.

– Dobra, nie marudź, idziemy.

Jacek wstał z krzesła i złapał ją za rękę, próbując zmusić, żeby wstała z leżaka.

– Ty też idziesz z nami – zwrócił się do Pauli i również złapał ją za rękę. – Dalej, laski, wstawać, idziemy.

Paula westchnęła, ale wstała praktycznie od razu. Dalii zajęło to trochę więcej czasu.

– Ale męczysz, człowieku – mruknęła.

– A wy tu zostańcie i pilnujcie miejscówki – powiedział do Misty i Stacha.

– Ale jak ktoś tu przyjdzie to przecież go nie wygonimy – zauważyła Misty.

– Po prostu tu siedźcie.

Misty i Stachu postanowili przenieść się na leżaki. Dziewczyna sięgnęła do kieszeni szortów i wyjęła z niej telefon, a z drugiej słuchawki. Podpięła do telefonu i jedną słuchawkę zaproponowała chłopakowi. Z chęcią wziął, ale kabelek słuchawek był tak krótki, że musieli złączyć swoje leżaki, żeby wspólnie posłuchać muzyki.

Zanim Jacek z dziewczynami wrócili ze sklepu zdążyli przesłuchać kilka utworów.

– Mam nadzieję, że wystarczy – oświadczył Jacek i zrzucił na podłogę puste pudełka po pizzy, zastępując ich miejsce na stoliku trzema czteropakami piwa.

– Aż tyle? – zdziwiła się Misty.

– Chyba tylko tyle.

– Ja chcę na leżak! – zażądała Dalia. – Misty, zejdź.

– Nie.

– Stachu, odstąp mi leżak.

– Sorry, ale tu jest zbyt wygodnie.

– No, ej! – rzuciła Dalia obrażonym tonem i jeszcze brakowało, żeby tupnęła nogą.

– Chodź tutaj, diablico – powiedział Jacek i poklepał się po udzie.

Zastanawiała się moment, ale w końcu usiadła mu na kolanie.

W piątkę zatopili się w rozmowie, popijając piwo i siedzieli na tarasie aż powoli zaczęło się ściemniać. W międzyczasie Jacek przyniósł z pokoju mały przenośny głośniczek, do którego od razu podpięła się Dalia i tego wieczora robiła za didżeja, umilając wszystkim czas muzyką latino.

– Jezu, Dalia, zmień już tę nutę, bo od godziny leci Despacito – jęknęła Paula, po raz kolejny słysząc tę samą piosenkę.

– Cicho, Paula! Dobrze jest! To moja ukochana nuta i będziemy słuchać w kółko.

Po wlaniu w siebie trzech piw Dalii bardzo udzielił się imprezowy nastrój i właśnie otwierała czwartą puszkę.

Misty bardzo długo sączyła powoli pierwszą puszkę i czuła się coraz bardziej senna. Słońce i morze zrobiły dziś swoje i po długim dniu czuła się już zmęczona, mimo, że nawet jeszcze nie dochodziła dziesiąta.

– Wiecie co... – ziewnęła przeciągle – ja chyba pójdę się położyć.

Już wstawała z leżaka, gdy w tym samym czasie Stachu także się podniósł.

– Też już pójdę do pokoju.

– No co wy? Impreza dopiero nam się rozkręca – powiedział Jacek.

– Serio, ja już padam – mruknęła Misty. – Dobranoc.

W towarzystwie Stacha weszła na korytarz i zamknęli za sobą drzwi balkonowe, żeby muzyka i głośne rozmowy nie niosły się do wnętrza hotelu.

Misty złapała za klamkę od swojego pokoju, ale zanim nacisnęła spojrzała na Stacha.

– Mm... No to... Dobranoc – powiedziała.

– Dobranoc, Misty – szepnął, ale wciąż stał w tym samym miejscu i wpatrywał się w dziewczynę.

Stała nieruchomo, z ręką na klamce oraz dziwnie szybko bijącym sercem i nie mogła oderwać oczu od jego twarzy. Dzieliło ich raptem pół metra i mogła po prostu zrobić krok w jego stronę, zarzucić ręce na jego ramiona, wspiąć się na palce i dotknąć jego ust swoimi. Zamiast tego posłała mu krótki uśmiech, nacisnęła klamkę i zniknęła we wnętrzu pokoju.

Zamknęła za sobą drzwi, oparła się o nie, po czym przesunęła się po nich i usiadła na podłodze. Wsunęła dłonie we włosy, zacisnęła powieki i warknęła zła na samą siebie.




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro