Rozdział 11
24 lipca 2017, poniedziałek
Zaraz po śniadaniu dziewczyny szybko wróciły do pokoju, żeby przebrać się w stroje kąpielowe i przygotować do wyjścia na plażę. Pogoda była idealna, bo już z samego rana za oknem powitało ich błękitne niebo i mocne, ciepłe promienie słońca.
Dalia stała przed lustrem i właśnie upinała włosy w wysoki kok, kiedy z łazienki wyszła Misty. Zobaczywszy jej odbicie w lustrze, Dalia odwróciła się, jakby ujrzała ducha i krytycznym spojrzeniem zlustrowała przyjaciółkę od góry do dołu.
– Czy ty jesteś nienormalna?
– Ale o co ci chodzi? – zdziwiła się Misty.
– Ściągaj to i wkładaj to żółte bikini, które razem kupiłyśmy. Idziesz na plażę, a nie na basen!
Misty miała na sobie swój sportowy, jednoczęściowy, granatowy kostium, który zawsze zakładała na basen. Był mocno zabudowany i jedynie trochę więcej odsłaniał plecy.
– Ojejku, co to za różnica? – westchnęła.
– Ogromna! Już! Przebieraj się, bo zaraz sama cię przebiorę.
Misty posłusznie wyjęła z komody bikini i poszła do łazienki. Kiedy wróciła stanęła niepewnie przed lustrem i zaczęła poprawiać górę kostiumu, jakby bardziej próbowała zakryć biust, ale było to niemożliwe, bo materiał nie rozciągał się w cudowny sposób.
– Ja nie wiem... Wydaje mi się, że ta góra jest trochę za mała.
– Przestań bredzić – warknęła Dalia. – Jest idealnie. Stachu będzie zachwycony.
Misty rzuciła jej ostrzegawcze spojrzenie.
– Nie nosisz takich strojów, więc wydaje ci się, że jest za skąpy, ale przyzwyczaisz się – wtrąciła Paula.
Sama miała na sobie niemalże identyczne bikini, ale w niebieskim kolorze.
– Dobra, skarby, to teraz ja zamawiam łazienkę – oznajmiła Dalia, porywając z szuflady swój kostium kąpielowy i pękatą kosmetyczkę.
Dziewczyny spakowały torbę na plażę, ładując do niej ręczniki, wodę i jakieś drobne przekąski, po czym wciągnęły na siebie identyczne, proste, plażowe sukienki, różniące się jedynie kolorem dopasowanym pod kolor bikini.
Paulina i Misty siedziały na swoich łóżkach już gotowe do wyjścia, podczas gdy Dalia wciąż tkwiła w łazience.
– Dalia! Pospiesz się! – wrzasnęła Paula. – Mieliśmy być na plaży o jedenastej. Pewnie już wszyscy poszli.
– No zaraz! Daj mi chwilę!
Po kolejnych kilku minutach Dalia wreszcie wróciła do pokoju, prezentując na swoim smukłym ciele bikini w wiśniowym odcieniu, z nieco mocniej wyciętym dołem. Miała na sobie pełny makijaż.
– Po cholerę ty się malujesz na plażę? – zapytała Paula.
– Bo zawsze muszę wyglądać perfekcyjnie.
Wciągnęła na siebie czerwoną sukienkę, wsunęła na stopy japonki i sięgnęła po leżący na szafce nocnej telefon.
– O! Róża napisała, że są już na plaży i mamy ich szukać pod kwiecistym parasolem plażowym. Idealnie. Dobrze, że wzięli parasol, bo przyda mi się trochę cienia.
Dalia miała bardzo jasną karnację i od słońca jej skóra szybko robiła się czerwona.
– Dobra, to chodźmy już, bo szkoda czasu – zarządziła Paula.
Gdy wyszły z hotelu skierowały się w stronę zejścia, które zasugerowała Róża w swojej wiadomości i wypatrywały kwiecistego parasola blisko wody. Szybko udało się go dojrzeć, bo kolory rzucały się w oczy. Kiedy dotarły na miejsce okazało się, że na piasku siedzi tylko Róża.
– Hej! – zawołała Dalia. – A czemu sama siedzisz? Gdzie chłopaki?
– W wodzie. My już tu siedzimy od dobrych dwudziestu minut.
– Dalia jak zwykle się grzebała – wyjaśniła Paula.
– Nie jestem zdziwiona. Możecie się rozłożyć tam.
Położyły na piasku swoje ręczniki, zrzuciły sukienki, a Dalia natychmiast sięgnęła po krem z filtrem.
– Cześć!
Misty właśnie poprawiała swój ręcznik, ale spojrzała w stronę źródła głosu i odwróciła się. Stachu właśnie wyszedł z morza i stał tuż za nią. Przyklejone do czoła włosy zaczesał ruchem ręki do tyłu, a słońce odbijało się od kropelek wody pokrywających jego skórę.
– Hej – odpowiedziała.
Przesunął wzrok powoli z jej twarzy na szyję, dekolt i odsłonięty płaski brzuch. Bikini odkrywało znacznie więcej niż strój sportowy, ale wciąż pozostawiało duże pole dla wyobraźni.
– Żółty to zdecydowanie twój kolor – powiedział po chwili, znów wracając spojrzeniem do jej oczu.
Misty uśmiechnęła się.
– Zimna woda? – zapytała.
– Potwornie lodowata.
– O mój Boże! – rozległo się głośne zawołanie Dalii i wszyscy zwrócili twarze w jej stronę.
Przesunęła okulary przeciwsłoneczne na czubek głowy i szeroko otwartymi oczami wpatrywała się w Stacha. Zerwała się z ręcznika i odrzuciła tubkę kremu, pozostawiając na ramieniu nierozsmarowany fragment. Zrobiła dwa zamaszyste kroki w stronę chłopaka, aż odruchowo cofnął się odrobinę. Ona natomiast wyciągnęła ręce i położyła dłonie na jego klatce piersiowej, po czym przesunęła powoli na brzuch.
– Ja pierdolę... – szepnęła. – Ale ty masz ciało...
Stachu złapał ją za ręce i odsunął od siebie.
– Mogłabyś mnie nie macać?
Dalia przelotnie zerknęła na Misty i zobaczyła jej oburzone spojrzenie.
Nagle obok pojawił się Jacek i lekko odepchnął Stacha, zatrzymując się naprzeciwko Dalii.
– Ja nie mam nic przeciwko macaniu. Korzystaj do woli.
Najpierw obrzuciła spojrzeniem jego sylwetkę, a następnie położyła dłonie na jego ramionach i przesunęła na klatkę piersiową.
– Uuu... – mruknęła, gdy dotarła palcami do brzucha. – Tutaj miękko jak na poduszce. A tu to już w ogóle – dodała, łapiąc go za krocze.
Jacek złapał ją za biodra, przysunął jeszcze bliżej do siebie i oparł swoje czoło o jej.
– A wiesz, że jak złapiesz mocno w rączkę i chwilę pomachasz to zrobi się bardzo twardo – powiedział niskim tonem.
– Tak? Naprawdę? No co ty nie powiesz? To chyba jakaś magia – rzuciła głosem ociekającym ironią.
– Czy wy jesteście nienormalni? – wtrąciła Paula. – Jesteśmy na publicznej plaży, tu są dzieci. Uspokójcie się.
Dalia odepchnęła Jacka od siebie i usiadła na swoim ręczniku.
– Luz, Paula, przecież i tak nikt na nas nie patrzy – odparł chłopak.
– Idę do wody – rzuciła Misty, na co Stachu od razu dodał, że on też i poszli do morza.
Po sekundzie Paulina też wstała i dołączyła do nich.
Jacek natomiast położył się na ręczniku Misty, obok Dalii. Leżała na brzuchu i nie zwracając na niego uwagi wyjęła z torby plażowej jakąś gazetkę, którą zaczęła przeglądać od niechcenia. Jacek leżał na boku z głową podpartą na ręce i wpatrywał się w nią. Znów zaczęła grzebać w torbie i wydobyła stamtąd lizaka. Odwinęła papierek i słodką kulkę na patyku włożyła do ust. Czuła na sobie spojrzenie chłopaka, więc odwróciła twarz w jego stronę, wyjęła lizaka z ust i zaczęła go ostentacyjnie oblizywać językiem.
– Kusisz – skomentował.
– Jem lizaka – odparła nonszalancko.
– A może chciałabyś zjeść coś innego?
Zadał to pytanie takim tonem, że aż parsknęła śmiechem.
– Nie, dzięki – rzuciła
– Mam chrupki w plecaku.
– Super, może później.
– A może posmarować ci plecki? – zaproponował.
– Hmm... W sumie możesz. – Dalia ponownie sięgnęła do torby, wyciągnęła tubkę kremu i podała Jackowi.
Podniósł się na kolana i otworzywszy tubkę machną nią na plecy Dalii, a rzadki krem pokrył jej skórę w nierównym rozbryzgu.
– Proszę cię... – prychnęła Dalia, odwracając do niego głowę.
– Nie musisz mnie prosić, diablico – mruknął i zaczął rozprowadzać krem po jej plecach. – Tyłeczek też ci posmarować?
– Nie – odparła. – Albo dobra, posmaruj – dodała po krótkim namyśle.
Wycisnął trochę kremu na jej pośladki i rozsmarował aż do łydek. Gdy skończył soczyście klepnął ją w pośladek, aż rozległ się głośny plask.
– No pojebało cię?! – zawołała Dalia z oburzeniem i aż się obróciła.
– Przed chwilą sama macałaś mnie po fiucie – przypomniał, przysuwając się bliżej do niej.
Wywróciła oczami, prychając przy tym i z powrotem położyła się na ręczniku. Zsunęła na nos okulary przeciwsłoneczne i sięgnęła po telefon.
Wylegiwali się na plaży prawie do czwartej, aż w końcu Róża i Paula oświadczyły, że są głodne i wszyscy zaaprobowali pomysł wyskoczenia na jakiś obiad. Zanim jednak pozbierali się z plaży i dotarli do hotelu minęło kolejne pół godziny, a Dalia oświadczyła, że nigdzie nie idzie dopóki nie weźmie porządnego prysznica, żeby spłukać z siebie piasek.
– A może zamówimy coś do pokoju? Może pizzę? – zaproponowała Paula Misty, podczas, gdy Dalia okupowała łazienkę. – Zanim ta się ogarnie i wyjdziemy to zdążę się przekręcić z głodu.
– Właściwie dobry pomysł. Możemy potem zjeść na tarasie, jeśli będzie wolny.
– A może zapytamy resztę czy też chcą, to zamówimy więcej?
– Okej, to pójdę zapytać – oświadczyła Misty i już chciała otwierać drzwi, kiedy rozległo się pukanie.
– Hej, idziecie z nami na miasto? – zapytał Antek, kiedy Misty otworzyła.
– Emm... Właściwie miałyśmy w planach zamówić pizzę i właśnie szłam do was, żeby spytać czy też chcecie.
– Ja nie chcę. Wolę jakąś rybę – oświadczyła Róża. – My pójdziemy na miasto.
– A Stachu i Jacek idą z wami?
– Nie, stwierdzili, że później pójdą – przekazał Antek.
– To zapytam ich, czy może chcą dołączyć do nas.
Róża i Antek skierowali się do windy, a Misty podeszła do drzwi sąsiedniego pokoju i zapukała.
– Hej, wejdź. – Stachu otworzył drzwi na oścież, wpuszczając ją do środka.
Pokoik chłopaków był znacznie mniejszy i w przeciwieństwie do biało-niebieskiej kolorystyki pokoju dziewczyn, tu dominował kolor pistacjowy.
– Ja tylko na chwilę... Zamawiamy pizzę i chciałam zapytać czy może też macie ochotę i dołączycie do nas później na tarasie.
– Jestem za! – zawołał Jacek.
– Pizza to zawsze dobra opcja – poparł Stachu.
– Super, to zamówimy więcej. Macie jakieś preferencje?
– Z mięsem i pikantna – odparł Jacek.
Stachu tylko wzruszył ramionami i pokręcił głową, dając znać, że mu wszystko jedno.
– Okej, to zaraz zamówimy i zapukam po was, jak przyjedzie.
Misty wróciła do pokoju i razem z Paulą znalazły jakąś lokalną pizzerię, po czym Paula zadzwoniła i złożyła zamówienie. Dalia w końcu wyszła z łazienki.
– To jak? Gdzie idziemy?
– Nigdzie – odpowiedziała Misty. – Nastąpiła zmiana planów i jednak zostajemy tutaj i czekamy na pizzę, a Stachu i Jacek do nas dołączą.
– No spoko, to nawet lepiej, bo chwilowo nie chce mi się nigdzie iść.
Jakieś pół godziny później rozległo się pukanie do drzwi, więc Misty otworzyła i odebrała od dostawcy pięć kartonowych, gorących pudełek. Położyła to wszystko na niewielkim stoliku.
– To co? Idziemy na taras? – zapytała Paula.
– Tak, tylko może najpierw sprawdzę czy nikogo tam nie ma – oznajmiła Misty i wyszła z pokoju.
Przeszła trzy metry korytarzem do podwójnych, przeszklonych balkonowych drzwi i już zza nich widziała, że taras jest całkowicie opustoszały. Otworzyła je na oścież i wyszła na zewnątrz. Miejsca było całkiem sporo, a całość otaczała wysoka balustrada. W rogu stały dwa leżaki, nad którymi górował parasol, a przed nimi znajdował się niewielki stolik.
– Weźcie jedzenie i idźcie już – rzekła Misty, kiedy wróciła do pokoju. – Są tylko dwa leżaki, więc potrzebujemy też krzeseł. Pójdę jeszcze po chłopaków.
Dalia zgarnęła pudełka z pizzami, a Paula trzy krzesła i wyszły na taras.
Zanim reszta dotarła dziewczyny zdążyły już zająć się pierwszą pizzą. Oczywiście obie zajęły najlepsze miejsca na leżakach. Misty, Jacek i Stachu rozsiedli się na przyniesionych krzesłach, a pizza znikała w błyskawicznym tempie.
– Nie mamy nic do picia – zauważyła Dalia.
– No, trochę suszy. Idziemy po browary? Tu blisko jest Żabka – zaproponował Jacek.
– To idź.
– Idziesz ze mną.
– Nie chce mi się... Zapchałam się po kurek, nie mam siły się ruszyć – wyjęczała Dalia.
– Dobra, nie marudź, idziemy.
Jacek wstał z krzesła i złapał ją za rękę, próbując zmusić, żeby wstała z leżaka.
– Ty też idziesz z nami – zwrócił się do Pauli i również złapał ją za rękę. – Dalej, laski, wstawać, idziemy.
Paula westchnęła, ale wstała praktycznie od razu. Dalii zajęło to trochę więcej czasu.
– Ale męczysz, człowieku – mruknęła.
– A wy tu zostańcie i pilnujcie miejscówki – powiedział do Misty i Stacha.
– Ale jak ktoś tu przyjdzie to przecież go nie wygonimy – zauważyła Misty.
– Po prostu tu siedźcie.
Misty i Stachu postanowili przenieść się na leżaki. Dziewczyna sięgnęła do kieszeni szortów i wyjęła z niej telefon, a z drugiej słuchawki. Podpięła do telefonu i jedną słuchawkę zaproponowała chłopakowi. Z chęcią wziął, ale kabelek słuchawek był tak krótki, że musieli złączyć swoje leżaki, żeby wspólnie posłuchać muzyki.
Zanim Jacek z dziewczynami wrócili ze sklepu zdążyli przesłuchać kilka utworów.
– Mam nadzieję, że wystarczy – oświadczył Jacek i zrzucił na podłogę puste pudełka po pizzy, zastępując ich miejsce na stoliku trzema czteropakami piwa.
– Aż tyle? – zdziwiła się Misty.
– Chyba tylko tyle.
– Ja chcę na leżak! – zażądała Dalia. – Misty, zejdź.
– Nie.
– Stachu, odstąp mi leżak.
– Sorry, ale tu jest zbyt wygodnie.
– No, ej! – rzuciła Dalia obrażonym tonem i jeszcze brakowało, żeby tupnęła nogą.
– Chodź tutaj, diablico – powiedział Jacek i poklepał się po udzie.
Zastanawiała się moment, ale w końcu usiadła mu na kolanie.
W piątkę zatopili się w rozmowie, popijając piwo i siedzieli na tarasie aż powoli zaczęło się ściemniać. W międzyczasie Jacek przyniósł z pokoju mały przenośny głośniczek, do którego od razu podpięła się Dalia i tego wieczora robiła za didżeja, umilając wszystkim czas muzyką latino.
– Jezu, Dalia, zmień już tę nutę, bo od godziny leci Despacito – jęknęła Paula, po raz kolejny słysząc tę samą piosenkę.
– Cicho, Paula! Dobrze jest! To moja ukochana nuta i będziemy słuchać w kółko.
Po wlaniu w siebie trzech piw Dalii bardzo udzielił się imprezowy nastrój i właśnie otwierała czwartą puszkę.
Misty bardzo długo sączyła powoli pierwszą puszkę i czuła się coraz bardziej senna. Słońce i morze zrobiły dziś swoje i po długim dniu czuła się już zmęczona, mimo, że nawet jeszcze nie dochodziła dziesiąta.
– Wiecie co... – ziewnęła przeciągle – ja chyba pójdę się położyć.
Już wstawała z leżaka, gdy w tym samym czasie Stachu także się podniósł.
– Też już pójdę do pokoju.
– No co wy? Impreza dopiero nam się rozkręca – powiedział Jacek.
– Serio, ja już padam – mruknęła Misty. – Dobranoc.
W towarzystwie Stacha weszła na korytarz i zamknęli za sobą drzwi balkonowe, żeby muzyka i głośne rozmowy nie niosły się do wnętrza hotelu.
Misty złapała za klamkę od swojego pokoju, ale zanim nacisnęła spojrzała na Stacha.
– Mm... No to... Dobranoc – powiedziała.
– Dobranoc, Misty – szepnął, ale wciąż stał w tym samym miejscu i wpatrywał się w dziewczynę.
Stała nieruchomo, z ręką na klamce oraz dziwnie szybko bijącym sercem i nie mogła oderwać oczu od jego twarzy. Dzieliło ich raptem pół metra i mogła po prostu zrobić krok w jego stronę, zarzucić ręce na jego ramiona, wspiąć się na palce i dotknąć jego ust swoimi. Zamiast tego posłała mu krótki uśmiech, nacisnęła klamkę i zniknęła we wnętrzu pokoju.
Zamknęła za sobą drzwi, oparła się o nie, po czym przesunęła się po nich i usiadła na podłodze. Wsunęła dłonie we włosy, zacisnęła powieki i warknęła zła na samą siebie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro