Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 10


23 lipca 2017, niedziela

W niedzielny poranek Misty jadła śniadanie na kanapie przed telewizorem, a mama bez sensu krzątała się po domu.

Misty ustaliła ze Stachem, że przyjedzie po nią o wpół do dziesiątej i po drodze zgarną dziewczyny, żeby chwilę po dziesiątej ruszyć w trasę. Droga do Ustki miała zająć dobre pięć godzin, może więcej, biorąc pod uwagę postoje i ewentualne trudności na drodze.

Dziewczyna była w rewelacyjnym nastroju i nawet wałęsająca się po salonie mama nie mogła wyprowadzić jej z równowagi. Nie wiedziała po co Ewa wstała dziś tak wcześnie, bo wczoraj wyraźnie zaznaczyła, że nie życzy sobie żadnych ckliwych pożegnań, w końcu to tylko tygodniowy wypad.

– A jakim samochodem przyjedzie? – zapytała mama.

– Nie wiem. – Misty wzruszyła ramionami.

– Ciekawe czy dobrze jeździ – zastanowiła się głośno Ewa. – Ci młodzi to jeżdżą jak wariaci teraz. Ciągle się słyszy o jakichś wypadkach. Obyście nie mieli przebojów na trasie. Lepiej być na miejscu trochę później, a jechać powoli i bezpiecznie.

Misty nie skomentowała tego, ale czuła, że coś zaczyna ją powoli wykręcać w środku i z niecierpliwością spojrzała na zegarek.

Ewa wstała z kanapy i podeszła do okna. Odsunęła firankę, oparła łokcie na parapecie i wyciągając szyję obserwowała ulicę.

– Mamo, nie stercz w oknie, jak jakiś osiedlowy monitoring – zwróciła jej uwagę Misty.

– O, jakieś auto podjechało – oznajmiła. – To on – dodała po chwili.

– Odsuń się od okna, proszę – rzekła dziewczyna i westchnęła.

Niebawem rozległo się pukanie do drzwi. Misty już podniosła się, żeby pójść otworzyć, ale mama ją wyprzedziła.

– Dzień dobry – przywitał się Stachu, jak tylko Ewa otworzyła.

– Dzień dobry – odparła chłodno.

– Hej! – zawołała Misty radośnie.

– Hej, Misty. – Stachu również rozpromienił się na jej widok. – Gotowa?

– Pewnie!

Szybko wciągnęła na nogi trampki i złapała sportową, podróżną torbę, która od wczorajszego wieczora leżała spakowana w przedpokoju.

– Ja to wezmę. – Stachu wyciągnął torbę z jej ręki.

– A może jeszcze wypijecie kawę? – zaproponowała Ewa.

– Nie, dziękuję – odparł chłopak. – Musimy jeszcze pojechać po dziewczyny, a mieliśmy ruszyć po dziesiątej, im szybciej tym lepiej.

– Ach... No dobrze, dobrze – westchnęła mama. – Tylko jedź ostrożnie.

– Zawsze jeżdżę ostrożnie – uśmiechnął się.

– Dobra, to my spadamy. Pa, mamo.

Misty cmoknęła Ewę w policzek na pożegnanie i niemalże popchnęła Stacha w kierunku drzwi.

– Dzieci! – zawołała mama, kiedy już znaleźli się na podwórku, więc oboje odwrócili się w jej stronę z pytającymi minami. – Tylko proszę was, wstrzymajcie się jeszcze z seksem – powiedziała głośno ze zmarszczonym czołem.

Misty poczuła się jakby coś z rozmachem uderzyło ją w tył głowy, a twarz zalała ognista pożoga.

– Mamo... Przestań... – warknęła przez zęby i odwróciwszy się, szybkim krokiem przeszła przez furtkę, otworzyła drzwi od niebieskiego Forda Kuga po stronie pasażera i wsiadła z rozmachem.

Zażenowana do granic możliwości nerwowo podrygiwała prawą nogą.

Usłyszała, że bagażnik się otwiera i Stachu wrzuca tam jej torbę. Po chwili sam wsiadł do środka, na miejsce kierowcy.

– Przepraszam za nią – powiedziała Misty, patrząc w przednią szybę.

– Luz – mruknął i wychylił się, żeby otworzyć schowek przed fotelem dziewczyny.

Wyciągnął z niego swoje etui z okularami i założył je. Misty zerknęła na niego.

– Mówiłam ci już, że ładnie wyglądasz w tych okularach? – rzuciła, po czym w ułamku sekundy zdała sobie sprawę, co powiedziała i poczuła, że zrobiło jej się gorąco. – To znaczy, te oprawki pasują do twojej twarzy – wyjaśniła, jej zdaniem, nieco obiektywniej.

Stachu spojrzał na nią i uśmiechnął się lekko.

– Już zaczynasz, Misty? Przyhamuj trochę. Nie słyszałaś co mama powiedziała? – rzekł poważnym tonem.

– Co?! Nie, nie! Nie miałam nic takiego na myśli! – zaprzeczyła gorliwie, czując jak zalewa ją kolejna fala gorąca.

Stachu wybuchnął śmiechem.

– Wyluzuj, żartowałem.

– Jezu... – skołowana ukryła twarz w dłoniach. – Weź mnie nie dobijaj... Możemy już ruszać? – zapytała, odsuwając ręce od twarzy i spojrzała w szybę po swojej prawej.

– Już... Już jedziemy – oznajmił Stachu, wciąż rozbawiony i odpalił auto.

Skierowali się w stronę Jeżyc, żeby najpierw zgarnąć Paulinę, a następnie przejechać przez Ogrody, żeby zabrać Dalię i Różę. Paulina czekała już na nich ze swoją walizką przed wejściem do kamienicy, w której mieszkała.

Kiedy jednak dojechali na Miodową i zatrzymali się pod domem państwa Czarneckich po dziewczynach nie było ani śladu. Poczekali chwilę, nie wysiadając z samochodu i Misty tylko wysłała Dalii wiadomość, że są już pod domem. Jednak w ciągu kolejnych pięciu minut Dalia nawet nie odczytała wiadomości.

– Może pójdę i zapukam – zaproponowała Paula. – Dalia pewnie jak zwykle pakuje się na ostatnią chwilę.

– Dobra, idź i pogoń ją trochę – zatwierdziła Misty.

Paula wysiadła, zapukała do drzwi i po chwili otworzyła jej pani Czarnecka. Rozmawiały kilka sekund w progu, po czym Paula zniknęła we wnętrzu domu.

– Wiedziałam, że tak będzie – westchnęła Misty.

Minęło co najmniej pięć minut, zanim drzwi ponownie się otworzyły i dziewczyny we trzy wyszły na zewnątrz. Dalia taszczyła ze sobą gigantyczną walizkę, rozmiarami dorównującą trzem podręcznym. Stachu i Misty wysiedli z samochodu.

– Dalia, nie miałaś większej walizki? Przecież to mi się nie zmieści do samochodu – narzekał Stachu.

Dziewczyna spojrzała na niego i zatrzymała się na chodniku w połowie kroku.

– O! – uniosła brwi zaskoczona. – Ale seksownie. Pasują ci – uśmiechnęła się.

Stachu pozostawił jej uwagę bez komentarza. Otworzył bagażnik i próbował jakoś upchnąć do niego walizki, a dziewczyny tymczasem załadowały się do auta. Zabawa w Tetris walizkami chwilę trwała, więc zanim dojechali z powrotem na Newtona było wpół do jedenastej.

Porsche Antka stało zaparkowane na chodniku pod blokiem, w niedozwolonym miejscu, a on sam i Jacek stali obok i rozmawiali. Stachu zaparkował tuż za nimi.

– No, nareszcie! Co tak długo?! – zawołał Jacek na dzień dobry, w momencie, gdy cała piątka wyładowała się z auta.

– Dalia nas przystopowała – wyjaśniła Misty.

– Godzinę szukałam prostownicy, a potem okazało się, że już ją spakowałam – dodała Dalia.

– Dobra, ładujcie się i jedziemy – zarządził Antek. – Róża ze mną, a wy Fordem w piątkę.

– Ja siadam z przodu! – rzucił natychmiast Jacek i zajął miejsce, na którym wcześniej siedziała Misty, więc była zmuszona usiąść z tyłu za kierowcą.

W końcu Antek ruszył, a Stachu jak tylko uruchomił nawigację pojechał zaraz za nim.

Dalia siedząca na środku oparła ręce o przednie fotele.

– Długo będziemy jechać? – zapytała. – Co?! Pięć godzin?! – odpowiedziała sama sobie, dojrzawszy czas na nawigacji.

– A ty co myślałaś? Jedziemy do Ustki, a nie na Plewiska – odparł Jacek.

– Umrę z nudów – westchnęła. – Dziewczyny, pograjmy w skojarzenia – zaproponowała, na co Misty i Paula się zgodziły.

Nie pograły jednak długo, bo Dalia zaczęła rzucać coraz dziwniejsze i bardziej dwuznaczne skojarzenia, na co dziewczyny stwierdziły, że robi to specjalnie i one nie chcą już grać. Jacek przysłuchiwał się temu i umierał ze śmiechu, a Stachu był całkowicie skupiony na drodze i odcięty od tego, co działo się z tyłu.

Droga płynęła dość monotonnie, w tle grało radio, dziewczyny trochę rozmawiały, a trochę gapiły się za okna. Dalia co jakiś czas marudziła, że już ma dość i pytała, kiedy zatrzymają się na siku. Jakoś w połowie drogi zadzwonił telefon Jacka.

– Słucham cię – rzekł uprzejmie, odebrawszy. – Dobrze... Orlen za dwa kilometry. Okej.

Rozłączył się i spojrzał na brata.

– Antek dzwonił, że zatrzymamy się na Orlenie za dwa kilometry, jest przy drodze – przekazał.

Chwilę później zaparkowali przy dystrybutorze, żeby przy okazji zatankować, a dziewczyny poszły do toalety i do sklepu po jakieś napoje. Kiedy wróciły okazało się, że teraz Jacek siedzi na miejscu kierowcy. Niebawem ruszyli w dalszą drogę.

Jacek prowadził zupełnie inaczej niż Stachu. Siedział rozlany na fotelu, prawą ręką trzymał kierownicę, a lewą opierał o drzwi. Głowę lekko odchylił do tyłu i wyglądał na znudzonego. Jechał tuż za Antkiem i prawie siedział mu na zderzaku.

– Boże, ale on się wlecze – rzekł.

– Jedzie przepisowo – skomentował Stachu.

– No dobra, to muszę go wyprzedzić – zdecydował Jacek i zsunął znad czoła na nos okulary przeciwsłoneczne.

Poprawił się w fotelu i wychylił nieco w lewo, żeby sprawdzić czy nic nie jedzie z naprzeciwka, po czym upewniwszy się, że droga wolna, wcisnął gaz. Wyminął Porsche, ale wciąż jechał stanowczo za szybko, bo samochód za nimi oddalał się w zastraszającym tempie.

Nie minęła chwila, a zadzwonił telefon Stacha.

– Tak? – Odebrał i słuchał chwilę. – Dobra, przekażę. – Rozłączył się i zwrócił do Jacka. – Masz nie popisywać się przed dziewczynami i przestać tak zapierdalać.

– Pff... – prychnął Jacek. – Nie jestem emerytem, żeby się wlec pięćdziesiątką.

– Ja ci tylko przekazuję wiadomość od Antka.

Dalsza część trasy upłynęła w miarę znośnie, choć zdawała się trwać dłużej niż jej pierwsza połowa. Jak tylko minęli tabliczkę z nazwą miejscowości, Dalia wyraziła swoją głęboko ulgę i radość, że w końcu dojechali. Krążyli jeszcze kilka minut po miasteczku, aż w końcu zatrzymali się pod hotelem „Marta".

Gdy wysiadali z auta z głównego wejścia do budynku właśnie wyszła pulchna blondynka około trzydziestki i ruszyła w ich kierunku.

– Cześć, chłopaki! – zawołała z daleka, machając z uśmiechem.

– Marta! – zawołał Jacek i rozłożył ramiona, a kobieta czule go uściskała.

– Ale was dawno nie widziałam – powiedziała, odsuwając Jacka na odległość ramion.

– Będzie z rok.

– No właśnie, powinniście częściej wpadać, a nie tylko raz do roku. – Pokiwała głową, po czym spojrzała na Stacha i wyciągnęła do niego ręce, na co delikatnie ja przytuli. – Hej, Stasiu – mruknęła.

– A to dziewczyny, Dalia, Paula i Misty – przedstawił je Jacek, na co Marta każdej po kolei uścisnęła dłoń na powitanie.

– A gdzie Antoś? – zapytała.

– Wlecze się jak dziadek. Ale myślę, że powinien być tu za kilkanaście minut.

– No dobrze, to nie będziemy czekać – zdecydowała Marta. – Chodźcie, rozlokujecie się w pokojach. Dwójka dla was, trójka dla dziewczyn.

– Ej, moment – wtrącił Jacek. – Ja chcę być w pokoju z Dalią i Paulą.

– Chyba śnisz! – prychnęła Dalia.

Weszli do budynku i na recepcji Marta wzięła dla nich klucze, a następnie wsiedli do windy i pojechali na trzecie piętro. Hotel miał już swoje lata, ale był w doskonałym stanie, korytarze miały minimalistyczny wystrój, a wszędzie było czysto i schludnie.

– Wybrałam wam pokoje na trzecim piętrze, bo tuż obok jest taras, więc będziecie mogli sobie z niego korzystać. Akurat były wolne dwa sąsiadujące obok siebie. W lipcu nie mam aż takiego zatrzęsienia, głównie przyjeżdżają rodziny z dziećmi. Za to przez cały maj i wrzesień mam tu wysyp emerytów. Mimo wszystko byłabym wdzięczna, gdybyście postarali się przestrzegać ciszy nocnej od dwudziestej drugiej do szóstej. Nie chcę się potem użerać z wczasowiczami i negatywnymi opiniami w Internecie.

– Jasne, imprezki na zewnątrz – przytaknął Jacek.

– Dzięki, a tu są wasze pokoje – oznajmiła, kiedy dotarli prawie do końca korytarza, którego zwieńczeniem były ogromne przeszklone drzwi, prowadzące na pokaźnego rozmiaru taras. – Trzysta pięć dla was – podała klucz Jackowi – a trzysta sześć dla was – drugi klucz dała Pauli. – Rozgośćcie się i życzę wam miłego pobytu. W razie jakichkolwiek pytań i uwag znajdziecie mnie na recepcji, a jeśli akurat mnie tam nie będzie, to moje mieszkanko jest na parterze, korytarzem na lewo od wejścia, zresztą myślę, że doskonale pamiętasz – klepnęła Jacka w ramię.

Poszła z powrotem do windy, a w tym czasie oni zaczęli rozgaszczać się w swoich pokojach.

– Zaklepuję to łóżko! – zawołała Dalia, jak tylko przekroczyły próg pokoju i natychmiast rzuciła się na łóżko pod oknem.

– To ja biorę to – oświadczyła Paula i postawiła swoja walizkę przy łóżku po przeciwnej stronie.

Misty bez słowa usiadła na trzecim, po tej samej stronie, gdzie stało to zajęte przez Dalię, ale bliżej drzwi.

– Dobra, chyba wypadałoby się rozpakować, bo pewnie potem pójdziemy coś zjeść, nie? Nie wiem jak wy, ale ja jestem potwornie głodna – oznajmiła Paulina, otwierając swoją walizkę.

Misty sięgnęła po swoją torbę i postawiła ją na łóżku, a po rozpięciu suwaka zastygła na moment w bezruchu, zaskoczona, patrząc na pierwszą z brzegu rzecz, której sama z pewnością nie spakowała.

– Ty mi podrzuciłaś?! – spojrzała wrogo na Dalię, złapała przedmiot i rzuciła nim w nią.

– Co?! Pogięło cię? Jak niby miałabym ci cokolwiek podrzucić do torby, skoro cały czas była w bagażniku? – oburzyła się Dalia, po czym schyliła się, żeby sięgnąć to, czym Misty w nią rzuciła, bo nie spodziewając się ataku, nawet nie zdążyła tego złapać.

Podniosła z podłogi małe pudełko i spojrzała na przyjaciółkę, nie kryjąc rozbawienia.

– Co tam masz? – Paula z zainteresowaniem wyciągnęła szyję, a Dalia pomachała jej paczką prezerwatyw.

– Nie pakowałam tego – warknęła Misty.

– Pewnie mamuśka ci spakowała – skwitowała Dalia.

– W takim razie moja matka przeczy sama sobie. Wiesz, co powiedziała jak Stachu po mnie przyjechał? Już wychodziliśmy z domu, a ona do nas woła, żebyśmy się wstrzymali z seksem. Myślałam, że się spalę ze wstydu przez nią.

Dalia parsknęła śmiechem.

– Oj Misty, Misty... Za bardzo przejmujesz się gadaniem Ewy.

– Już niech sobie gada, ale niech nie robi tego przy Stachu.

– A właśnie... Co on na to?

– Nic – mruknęła Misty, dalej rozpakowując torbę.

– Absolutnie nic? Serio nie skomentował tego? – cisnęła Dalia.

– Nie.

– To dlaczego się rumienisz?

– Nie rumienię się! – warknęła Misty, podnosząc wzrok na Dalię.

– Misty, jesteś czerwona jak dojrzały pomidor – wtrąciła Paula.

– Dajcie mi spokój.

– Dobra, dobra... – odpuściła Dalia. – To masz, trzymaj te gumki – wyciągnęła rękę z pudełkiem.

– Nie chcę, nie potrzebuję. Możesz sobie zatrzymać.

– Rozumiem, wolisz seks bez gumy. – Dalia ze zrozumieniem pokiwała głową. – Trochę risky, ale co kto lubi.

Misty spiorunowała ja wzrokiem.

– Możesz już przestać?

– Weź wyluzuj, Misty, jesteś dziwnie spięta – rzuciła luźno Dalia. – Może mam iść po Stacha i poprosić go, żeby pomógł ci się odprężyć? – zapytała i parsknęła śmiechem.

Misty już całkowicie ją zignorowała i wkładała swoje ubrania do stojącej obok łóżka komody.

– W takim razie, skoro nie chcesz tych kondomów, to ja je sobie zatrzymam – oznajmiła Dalia, nie doczekując się żadnej reakcji i wrzuciła pudełeczko do szuflady szafki nocnej dzielącej łóżko jej i Misty.

Jakieś pół godziny później rozległo się pukanie do drzwi. Nie czekając na zaproszenie, otworzyły się i wychylił się zza nich Jacek.

– Hej, dziewczyny! Rozpakowałyście się już? Idziemy zaraz na miasto coś zjeść. Widzimy się za dziesięć minut na recepcji – oznajmił i zamknął z powrotem drzwi.

***

Później, godzina 19:13

Kiedy po obiadokolacji w siódemkę wyszli z knajpy Misty zaproponowała, żeby zamiast wracać do hotelu promenadą zeszli na plażę i wrócili brzegiem morza. Koniecznie chciała jeszcze dziś dotknąć stopami białego piasku i pozwolić zimnym, morskim falom polizać jej palce i kostki.

Nikt nie miał nic przeciwko, więc zeszli najbliższym zejściem na plażę, a Misty od razu wystrzeliła do przodu i szła boso blisko linii brzegowej, a falująca woda obmywała jej stopy.

– I jak? Zimna? – zapytał Stachu, dogoniwszy ją i zrównał z nią krok.

– Jak zawsze w Bałtyku.

– Pływamy jutro?

– No pewnie. Być nad morzem i nie popływać to zbrodnia.

Szli dalej przed siebie, a kilka metrów za nimi podążały Dalia i Paulina.

– Zobacz, jaka mogłaby być z nich urocza parka – stwierdziła Dalia.

– No, słodko razem wyglądają.

– Tylko oboje się do tego tak zabierają, że ja prędzej osiwieję, niż doczekam się jakichś wyznań – narzekała Dalia.

– Daj ludziom żyć własnym tempem.

– Hej, moje słodkie, o czym plotkujecie? – Jacek dogonił dziewczyny i wcisnął się pomiędzy nie, po czym obie złapał w pasie i szli równym krokiem we trójkę.

– O niczym. Patrzymy sobie na tę parkę. – Paula wskazała ruchem głowy na dwójkę przed nimi.

– Hmm... Mam nadzieje, że coś z tego będzie – przyznał Jacek. – Stachu mógłby się w końcu ogarnąć, bo Misty jest totalnie w jego typie.

– Ty coś wiesz... – Dalia spojrzała na niego, mrużąc oczy.

– Diablico, ja wiem wiele rzeczy. Na przykład to, że woda w morzu jest słona.

– Jacek, ty wiesz coś o Stachu, czego my nie wiem.

– Owszem i podejrzewam, że całkiem sporo.

– Czemu on zachowuje taki dystans do Misty, mimo, że ona ewidentnie mu się podoba, bo to akurat widać.

– Tego ci nie mogę powiedzieć.

– No weź... Jakaś trauma z przeszłości?

– Pomidor.

– Był kiedyś w związku z jakąś dziewczyna?

– Pomidor.

– Jest gejem?

Jacek parsknął śmiechem.

– Bardziej absurdalnego pytania nie mogłaś zadać. Nie, o ile mi wiadomo, nie jest.

– No to o co mu chodzi? Normalnie nie wytrzymam. Między nimi jest takie napięcie, że aż mi się udziela.

– Dlatego tu jestem, żeby ci pomóc je rozładować – rzekł Jacek takim tonem, jakby to była oczywistość.

– Rozładuje mi się jak w końcu coś się między nimi ruszy.

– Tego nie mogę ci zagwarantować, ale jeśli chcesz to coś może się poruszyć między nami – powiedział dwuznacznie.

Paulina parsknęła śmiechem, a Dalia spojrzała na Jacka sceptycznie, unosząc delikatnie jedną brew.

– A jeśli nie chcę? – zapytała.

– Jeśli nie chcesz, to znaczy, że jeszcze nie wiesz, że chcesz – odparł. – A jeśli rzeczywiście nie chcesz, z pełną świadomością, to w ciągu najbliższych kilku dni sprawię, że zmienisz zdanie – dodał po krótkim namyśle.

– No co ty nie powiesz – rzuciła Dalia ironicznie.

– Masz moją gwarancję, diabełku.




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro