Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2


4 kwietnia 2017, wtorek

Na kolejnej lekcji chemii, tydzień po teście, Misty siedziała jak na szpilkach. Dziś pani Brodzik miała oddać uczniom sprawdzone prace. Dziewczyna doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że ewidentnie jej nie poszło, ale gdzieś tam w głębi serca tliła się nadzieja, że może dostanie tę upragnioną dwóję. Próbowała zwizualizować sobie jak nauczycielka kładzie przed nią test z wielką czerwoną dwójką, jednocześnie walcząc z mdłościami wywołanymi stresem.

– Jak zwykle testy wypadły fatalnie, poza paroma wyjątkami. Moglibyście w końcu wziąć się porządnie do nauki – powiedziała nauczycielka i przechadzając się po klasie rozdawała sprawdzone testy.

Misty robiło się coraz zimniej, a serce biło coraz szybciej, im mniej kartek zostawało w rękach pani Brodzik. Koniec końców jej praca była ostatnia. Nauczycielka położyła kartkę na ławce Misty. Kiedy dziewczyna zobaczyła wielką, podkreśloną jedynkę miała ochotę się rozpłakać.

– No i co masz? – zapytała siedząca obok Dalia, łapiąc w rękę test Misty. – Bo ja dostałam trójkę. Oj... – mruknęła, zobaczywszy ocenę przyjaciółki. – Wyluzuj, Mis, poprawisz to – szepnęła pocieszająco, widząc jej minę.

Misty nic nie odpowiedziała, tylko złożyła test na pół i wsunęła pomiędzy kartki zeszytu.

Szybko przekalkulowała w głowie swoją sytuację i okazało się, że nie jest dobrze. Trzy jedynki, jedna dwójka i jeszcze jeden test w tym semestrze. Żeby mieć dwa na koniec roku, nadchodzący test pod koniec miesiąca musiałaby napisać na piątkę, co w obecnej sytuacji jest absolutnie nieosiągalne.

Do końca lekcji siedziała przygaszona i tylko bezmyślnie spisywała wzory z tablicy do zeszytu.

Jak tylko zadzwonił dzwonek na przerwę szybko wybiegła z klasy, nie czekając na dziewczyny.

– Misty! No czekaj! Gdzie uciekasz?! – zawołała za nią Paula, dogoniła ją i złapała za plecak, chcąc zatrzymać w miejscu.

– Jest naprawdę źle – jęknęła Misty. – I co ja mam zrobić?! Muszę napisać kolejny test na piątkę, żeby zdać do następnej klasy! – warknęła.

– Spokojnie... Kolejny test jest za trzy tygodnie. Zdążysz się przygotować – pocieszała Paulina.

– Jak mam się nauczyć czegoś, czego kompletnie nie rozumiem?! Uczenie się na pamięć jakoś mi nie pomaga.

– A może po prostu znajdź sobie jakiegoś korepetytora? W Necie masz pełno ofert, na bank ktoś ci pomoże – podsunęła Dalia.

– No, wszystko fajnie, pięknie, ale to kosztuje. A spece od chemii się cenią – oświadczyła gorzko Misty.

– Jak bardzo?

– Stówa za godzinę to standard.

Dalia wydała z siebie syk, jakby się oparzyła.

– Ała, faktycznie boli.

– Ale chyba nie będę miała innego wyboru... – Misty zwiesiła ramiona. – Najgorsze jest to, że będę musiała powiedzieć o tym rodzicom i to oni zapłacą za moje korepetycje. Mama będzie się darła na mnie, że się nie uczę i będzie mnie trzymała pod kluczem, dopóki tego nie poprawię. A tata będzie wygarniał, że czemu nie powiedziałam im o tym wcześniej.

– Oj, tam, pokrzyczą i przestaną. Przeżyjesz – skwitowała Dalia.

– Poszukaj tego korepetytora, umów się na kilka godzin. Na pewno ci to pomoże, a już z pewnością nie zaszkodzi. Wprawdzie będziesz kilka stów w plecy, ale zdasz do następnej klasy – oznajmiła Paula.

– Taa... Wiecie... Poczekam jeszcze z tym. Do kolejnego testu pozakuwam sama. Jak nie wyjdzie to wtedy pomyślę o korkach.

– No, tylko uważaj, bo ostatni test jest pod koniec miesiąca, a potem już niewiele czasu ci zostanie na ewentualne poprawki przed wystawieniem ocen – ostrzegła Paula.

– Tak, wiem.

Właśnie zabrzmiał dzwonek, więc dziewczyny żwawszym krokiem ruszyły pod salę od polskiego.

***

Później, godzina 16:02

Po lekcjach Misty wpadła do domu, tylko po to, żeby plecak z książkami wymienić na basenową torbę i od razu pognała na basen. Przez jedynkę z chemii była w fatalnym nastroju, a na jego poprawę zwykle działało przepłynięcie kilku długości.

Dryfowała właśnie na plecach, gdzieś w połowie toru, patrząc smętnie w sufit i czuła jak całe napięcie dzisiejszego dnia z niej schodzi.

Wciąż miotała się pomiędzy tym co powinna zrobić, a tym co faktycznie zrobi. Był dopiero początek kwietnia, do wystawienia ocen końcoworocznych wciąż było mnóstwo czasu, a lekcje chemii mieli dwa razy w tygodniu. Na pewno zdąży z nauką i ewentualnymi poprawami, nawet jeśli zacznie korepetycje dopiero w maju.

Postanowiła na razie nie zaprzątać sobie tym głowy, a zacząć dopiero intensywnie myśleć o tym po wynikach ostatniego testu. Tymczasem w planach pozostawało regularne zakuwanie do sprawdzianu na koniec miesiąca. Miała tylko nadzieję, że uda jej się te plany przekształcić w czyny.


7 kwietnia 2017, piątek

Kiedy po ostatniej lekcji w piątek zabrzmiał upragniony, zarówno przez uczniów, jak i nauczycieli, dzwonek, wszyscy zerwali się ze swoich miejsc i tłumnie opuszczali mury szkoły.

Misty poczuła, że ukryty w kieszeni jeansów telefon zawibrował. Sięgnęła po niego i odczytała wiadomość „Hej Misty ;) Wpadniesz wieczorkiem do Irisha?" Natychmiast odpisała, że bardzo chętnie i pojawi się około siódmej, po czym pospiesznie schowała telefon.

Przez ostatnie dwa tygodnie pisywała z Antkiem i były to miłe i przyjacielskie pogaduszki. Opowiadała co u niej, żaliła się na szkołę i tę nieszczęsną chemię, narzekała na swoją matkę i wczesne wstawanie, którego nienawidziła i w kółko powtarzała, że już nie może doczekać się wakacji. Antek odpisywał regularnie i dość obszernie, co uznała za dobry znak, bo znaczyłoby to, że nie zanudza go swoim biadoleniem.

Nie mieli okazji zobaczyć się w zeszły weekend, bo Antek wyjechał z miasta, dlatego tym razem Misty postanowiła wykorzystać okazję i wpaść dziś wieczorem do pubu.

– O! Kto się odezwał! – zawołała Dalia i przystanęła w miejscu, tuż za wyjściem z terenu szkoły.

– No kto? – zapytała Paula, bo Dalia zapatrzona w ekran telefonu nie raczyła pociągnąć tematu.

– Adam – powiedziała, podnosząc wzrok na dziewczyny i uśmiechnęła się.

– I to cię ucieszyło? – zdziwiła się Misty.

– Jest w Poznaniu – dodała Dalia z błyskiem w oczach.

– No nie! – zawołała Paulina. – Ale chyba nie masz zamiaru się z nim spotkać? Błagam, powiedz, że nie brałaś tego pod uwagę.

Dalia przygryzła dolną wargę, jakby wahała się przed powiedzeniem czegoś, co może się dziewczynom nie spodobać.

Adam był jej byłym chłopakiem i zerwali ze sobą we wrześniu zeszłego roku, tuż przed jego wyjazdem na studia do Gdańska. Wcześniej chodził do tej samej szkoły i kiedy Dalia była w pierwszej klasie, to Adam był w trzeciej. Misty i Paula nie bardzo go lubiły, ale starały się go tolerować ze względu na Dalię.

– Napisał mi, że właśnie jedzie i będzie na dworcu o szóstej i czy mam ochotę spotkać się dziś lub jutro.

– To odpisz mu grzecznie, żeby poszedł się sama wiesz co – podsunęła Paula.

– Hmm... Spotkałabym się z nim...

– Przypominam ci tylko, że to on zerwał z tobą, bo nie chciało mu się pielęgnować związku na odległość. I do dzisiaj pamiętam, jakimi epitetami go obrzucałaś, a potem tak się nawaliłaś, że trzeźwiałaś do środy – rzekła kwaśno Paula.

– No dobra... Dobra... – mruknęła Dalia i wykrzywiła usta w podkówkę.

– A poza tym, skoro on proponuje ci spotkanie, to zapewne liczy tylko na jedno – stwierdziła Misty.

– No wiem, też na to liczę. – Dalia wyszczerzyła się w uśmiechu, a Paulina z dezaprobatą klepnęła się w czoło. – No co? – kontynuowała Dalia. – Odkąd z nim zerwałam nie byłam z nikim. Wiecie jak mi brakuje seksu?! A, no tak, nie wiecie – prychnęła.

– Ochłoń, Dalia. Olej tego typa – rzuciła stanowczo Paulina.

– No dobra! Ale musimy coś porobić wieczorem i jutro też, żeby mnie nie kusiło.

– Dzisiaj nie mogę nigdzie iść, bo mama z Andrzejem idą na randkę i muszę popilnować chłopaków. Ale możesz przyjść do mnie, to pooglądamy Avengersów. Misty, też przyjdziesz?

– Nieee... – odpowiedziała przeciągle. W końcu już była umówiona z Antkiem, ale nie chciała mówić o tym dziewczynom i nie bardzo miała ochotę brać Dalię ze sobą, a była w stu procentach pewna, że jeśli wyjawi swoje plany na ten wieczór, to Dalia jej nie odpuści. – Muszę się pouczyć chemii.

– W piątek wieczorem? – zdziwiła się Dalia.

– Powinnam korzystać z każdej wolnej chwili, no nie? Może jutro po południu spotkamy się gdzieś we trzy?

Dziewczyny zgodziły się na takie rozwiązanie, pogadały jeszcze chwilę, po czym każda poszła w swoją stronę.

***

Później, godzina 19:11

– Hej, Misty! – zawołał Antek, obejmując ją jedną ręką w pasie i cmoknął ją w skroń.

– Cześć!

Misty wyjęła z uszu słuchawki i wygasiła telefon. Od dwudziestu minut siedziała przy barze i powoli sączyła piwo.

– Sorki za spóźnienie, ale musiałem jeszcze załatwić coś po drodze.

– Nie ma sprawy. Jeszcze nawet nie zdążyłam wypić piwa, więc luz.

– Co słychać?

Misty wzruszyła ramionami.

– To samo, co ci pisałam.

– Ciężki tydzień?

– Niestety. Jeszcze dwa miesiące z kawałkiem muszę się przemęczyć. W dodatku fatalnie sypiam i jestem ledwo przytomna na pierwszych lekcjach. Ten szkolny stres mnie wykończy.

Antek z rozbawieniem pokręcił głową.

– Co ty wiesz o stresie, siostro. Obstawiam, że twoje życie jest totalnie beztroskie. A te problemy, które masz, to żadne problemy. O, tak można je rozwiązać. – Pstryknął palcami.

– Nie umniejszaj moich problemów. To są poważne sprawy – oburzyła się.

– Hm... Skoro tak twierdzisz, to niech ci będzie.

Nagle leżący na blacie smartfon Antka rozświetlił się i mężczyzna spojrzał na wyświetlacz. Wziął telefon do ręki i zaczął odpisywać na wiadomość.

– Za chwilę będzie tu mój znajomy z dziewczyną i dołączą do nas, jeśli nie masz nic przeciwko – rzekł do Misty.

– Jasne, nie ma problemu.

– To chodź, pójdziemy na zaplecze, tam na nich poczekamy.

Antek wstał ze swojego krzesła i wskazał Misty drogę za bar, więc też wstała i poszła za nim.

Przeszli wąskim korytarzykiem za barem, aż dotarli do drzwi, które Antek otworzył, przepuścił Misty pierwszą i znaleźli się na czymś w rodzaju wewnętrznego podwórza. Stały tam kosze na śmieci i jakieś puste skrzynki, a tuż obok drzwi znajdowało się stare, plastikowe krzesło ogrodowe.

– Po co tu przyszliśmy? – zapytała. Nagle poczuła się trochę niepewnie.

– Po to – oznajmił Antek i wyciągnął coś z kieszeni.

Jak się okazało był to gotowy skręt. Misty, z ustami ściągniętymi w dzióbek i lekko zmarszczonym czołem przypatrywała się chwilę przedmiotowi, który trzymał w palcach.

– To zioło? – zapytała, podnosząc wzrok na twarz Antka.

– Mhm – potwierdził. – Jarałaś kiedyś?

– Nieee...

– Chcesz spróbować?

Misty namyślała się dłuższą chwilę.

– Nie namawiam – odezwał się Antek. – Tylko jeśli chcesz.

– Okej, w sumie czemu nie.

W tym momencie drzwi otworzyły się i na patio wyszła dwójka ludzi, kobieta i mężczyzna.

– Siema! – zawołał facet i przywitał się z Antkiem. – O! Jakaś pani – uśmiechnął się na widok Misty.

– Moja kumpela – wyjaśnił krótko Antek i towarzyszącą znajomemu dziewczynę cmoknął w policzek.

– Cześć. Jestem Bartek – przedstawił się facet i wyciągnął rękę.

– Milena. – Misty uścisnęła jego dłoń.

– Asia. – Jego dziewczyna również się przedstawiła i wymieniły uściski dłoni.

– A ty na co czekasz? Odpalaj. – Bartek zwrócił się do Antka. – Coraz młodsze te twoje kumpele – dodał, patrząc na Misty. – Ile masz lat, Milenko? Jeśli mogę spytać.

– Osiemnaście – mruknęła.

– O! Serio? Wyglądasz na mniej.

– Wiem – skwitowała kwaśno.

W tym czasie Antek zdążył zaciągnąć się kilka razy i podał blanta Misty. Wzięła go w palce, po czym przyłożyła do ust i zaciągnęła się lekko. Po sekundzie zaczęła kaszleć i łzy nabiegły jej do oczu.

– Chyba nie umiem – wydusiła i oddała go Antkowi.

– Mam pomysł. Ułatwię ci to – powiedział. – Wciągnę dym i wdmuchnę go w twoje usta.

– Yyy... No... Dobra... – Nie była w stu procentach przekonana, czy to aby na pewno dobry pomysł.

– Okej, to spróbujmy – zdecydował Antek. – Tak, jakbyś brała głęboki wdech.

Zaciągnął się, a po kilku sekundach pochylił się ku Misty. Uniosła nieco głowę i rozchyliła usta, a on zbliżył do nich swoje, zachowując jednak jakiś centymetr dystansu. Po jego zduszonym „mhm" powoli wzięła głęboki wdech.

– Potrzymaj chwilę – powiedział, kładąc dłoń na jej ustach.

Kiedy zabrał rękę, wypuściła powietrze.

– Aww... That was cute – rzucił z rozbawieniem Bartek.

– I jak? – Antek zwrócił się do Misty.

Poczuła, że lekko zakręciło jej się w głowie.

– W porządku.

Antek przekazał blanta Bartkowi i zrobili tak trzy kółeczka, zanim wypalili całego. Po trzech buchach Misty czuła się trochę dziwnie, ale dobrze. Przysiadła sobie na plastikowym krześle, bo nagle dopadła ją jakaś dziwna, ale przyjemna ociężałość.

– Zaraz przyjdziemy – rzucił Antek, kiedy Bartek oznajmił, że idzie z Asią do środka. – Jak się czujesz, Misty?

Dziewczyna siedziała rozlana na krzesełku i ostatnie o czym myślała, to żeby się z niego ruszyć.

– O jaaa... Ale się czuję sflaczała... Ale ogólnie przyjemnie.

– Uroki Mary Jane – zaśmiał się Antek. – Chodź, wejdziemy do środka i wypijemy coś jeszcze.

Misty z trudem dźwignęła się z krzesła i weszła z powrotem do lokalu, podczas gdy Antek przytrzymywał jej drzwi.

Usiedli przy stoliku razem z Bartkiem i Asią. Antek i jego znajomi pogrążyli się w rozmowie, a Misty więcej im się przysłuchiwała, niż brała w niej czynny udział. Sączyła sobie powoli piwo i podjadała stojące w miseczce orzeszki ziemne, które smakowały jak nigdy. Nagle poczuła, że telefon w jej kieszeni wibruje. Wyciągnęła go i gdy spojrzała na wyświetlacz zamarła z dwóch powodów. Po pierwsze dzwoniła mama, po drugie dochodziła dwudziesta trzecia.

– Cholera! – zawołała i wstała, żeby wyjść i odebrać na spokojnie na zewnątrz, bo w lokalu było dosyć głośno.

– Co jest, Misty? – Antek natychmiast zwrócił na to uwagę.

– Moja mama dzwoni, muszę odebrać. Wyjdę na chwilę.

Wyszła na zewnątrz, ale telefon przestał już dzwonić, więc szybko oddzwoniła. Zaraz też obok pojawił się Antek.

– Gdzie. Ty. Jesteś. – Usłyszała po drugiej stronie wypowiedziane złowrogim tonem słowa.

– Hej, mamo – przywitała się na luzie. – Jestem na mieście, zaraz wracam.

– Czy ty widzisz, która jest godzina?!

– Trochę się zasiedziałam. Jestem w pubie niedaleko. Będę w domu za piętnaście minut.

– W jakim pubie?! Pijesz alkohol?! Jesteś z dziewczynami?!

Misty skrzywiła się, bo nagle ton mamy podniósł się o co najmniej dwie oktawy.

– Mamo, już jadę do domu. Zaraz będę. Pa!

Rozłączyła się, zanim matka rozpoczęłaby swoją tyradę. Czuła, że i tak w domu czeka ją kazanie.

– Muszę lecieć – powiedziała do Antka.

– Bardzo się wściekła?

– Pewnie będę wysłuchiwać w domu. Nieważne.

– Zamówię ci Ubera, żebyś nie musiała się tłuc tramwajem.

– Daj spokój, to tylko dwa przystanki.

– Nawet ze mną nie dyskutuj, Misty. Już zamówiłem, będzie za pięć minut.

– Dzięki.

Antek zaczekał aż pojawi się transport, zapakował Misty do auta i upewniwszy się, że bezpiecznie odjechała, wszedł z powrotem do pubu.


15 kwietnia 2017, Wielka Sobota

W Wielką Sobotę w domu Kwiecińskich było aktywnie już od samego rana. Ewa odprawiła męża po ostatnie świąteczne zakupy, a sama miotała się po kuchni i to kroiła warzywa na sałatkę, to ubijała białka na pianę, żeby dodać do ciasta. Janek miał za zadanie dokładnie odkurzyć salon, a Misty została oddelegowana do uszykowania święconki w koszyczku.

Mama jak zwykle przed Wielkanocą i Bożym Narodzeniem wprowadzała w domu nerwową atmosferę przygotowań. W dodatku ostatnio non stop namawiała Janka, żeby w końcu zaprosił do domu „tę swoją Emilię", więc ostatecznie skapitulował i miała zawitać do nich na obiad w Poniedziałek Wielkanocny.

Janek spotykał się z Emilią już dobre osiem miesięcy, ale Misty jeszcze ani razu jej nie widziała, brat nawet nie pokazał jej żadnego zdjęcia swojej dziewczyny, co wzbudzało ciekawość tym bardziej, bo skłaniało do myślenia i różnych dziwnych teorii. Misty doszła do wniosku, że Janek ma coś do ukrycia w związku z Emilią i ewidentnie boi się reakcji rodziny. Była bardzo ciekawa kim jest ta tajemnicza dziewczyna i z niecierpliwością oczekiwała poniedziałku.

Tymczasem tkwiła w kuchni i próbowała jakoś upchnąć kiełbasę do zdecydowanie za małego koszyczka, kiedy rozdzwonił się jej telefon.

Zdążyła zgarnąć go z blatu, zanim mama spojrzała na wyświetlacz, po czym wyszła z kuchni, żeby porozmawiać w spokoju, unikając czujnego ucha Ewy.

– Cześć – powiedziała, odebrawszy.

– Hej, Misty – przywitał się Antek. – Co porabiasz?

– Szykuję koszyczek ze święconką i za chwilę muszę iść z nim do kościoła.

– Przedświąteczne przygotowania? A co robisz potem? Masz ochotę pojechać ze mną do biura projektowego we Wrześni?

Misty obejrzała się przez ramię, bo poczuła się obserwowana. Głowa mamy wystawała zza framugi drzwi kuchennych i ze skupioną miną przysłuchiwała się rozmowie.

– Emm... Jasne, chętnie – odpowiedziała Misty, odwracając wzrok od mamy. – Za godzinę jestem wolna. O której chcesz tam jechać?

– Jestem umówiony na pierwszą, więc zgarnąłbym cię z domu jakoś dwadzieścia po dwunastej.

– Pasuje. A masz tam jakieś spotkanie, czy o co chodzi?

– Tak, mam spotkanie w sprawie jednego projektu w związku z pubem, ale będzie bardzo krótkie, myślę, że maksymalnie piętnaście minut. Nie chce mi się jechać samemu, a z tobą zawsze milej.

Misty uśmiechnęła się na te słowa.

– Dobra, to przyjedź po mnie. Będziesz samochodem?

– Tak. Wyślij mi swój adres.

– Okej. To do później.

Misty rozłączyła się i wróciła do kuchni.

– Kto dzwonił? – zapytała od razu mama.

– Znajomy. Wychodzę po dwunastej. Jadę z nim do Wrześni.

Ewa zrobiła taką minę, jakby córka właśnie oświadczyła jej, że jest w ciąży i nie wie z kim.

– Proszę? Z jakim znajomym? Tym od motocykla? Chyba nie chcesz jechać do Wrześni na motorze?!

– Jejku... – westchnęła Misty i wywróciła oczami. – Tak, ten od motocykla. Spokojnie, pojedziemy samochodem.

– Po co w ogóle tam jedziesz? – zapytała mama podejrzliwie.

– Antek ma jakieś spotkanie w biurze projektowym i zapytał czy mu potowarzyszę.

– Tak w święto? – oburzyła się Ewa.

– To tylko sobota, święto jest jutro.

– Antek, tak? – wyłapała po chwili.

Misty nic już nie odpowiedziała, tylko skupiła się na detailingu koszyczka.

Kiedy wróciła z kościoła pomogła jeszcze mamie z drugim ciastem, przebrała się i gotowa siedziała na kanapie w salonie z telefonem w ręce. Tata też zdążył już wrócić z zakupów i siedział teraz z laptopem przy stole, odpowiadając na służbowe mejle, ku niezadowoleniu mamy, że pracuje w wolną sobotę.

Było już dwadzieścia pięć po dwunastej, a Misty wciąż nie dostała żadnej wiadomości od Antka. Wtem za oknem rozległ się przeciągły dźwięk klaksonu i to nie jeden, a kilka.

– Co się dzieje? Kto tak trąbi? – zapytał tata, podnosząc wzrok znad ekranu laptopa.

Wstał od stołu, podszedł do okna i wtedy dopiero Misty zaskoczyła, że przecież to może być Antek.

– O! To chyba po mnie! – zawołała i zerwała się z kanapy, żeby podlecieć do drugiego okna.

Faktycznie, pod furtką na chodniku, w dodatku pod prąd, stało zaparkowane czarne auto.

– Niezła bryka – stwierdził tata, wyglądając zza firanki. – Porsche Panamera – dodał, niczym znawca.

– To ten Antek? – Mama natychmiast wyszła z kuchni i podeszła do okna, spoglądając zza ramienia ojca.

– Jezu... Uspokójcie się i nie róbcie szopki. Na pewno was widać – warknęła Misty, wciągając trampki.

Złapała plecaczek i otworzyła drzwi od domu, niemalże wybiegając przez próg. Od razu chciała je za sobą zamknąć, ale rodzice pojawili się w progu z prędkością światła, uniemożliwiając jej to. Stali w drzwiach i gapili się na przybysza, niczym para ciekawskich surykatek. Misty miała ochotę zapaść się pod ziemię ze wstydu.

– Dzień dobry! – zawołał do nich Antek, błyskając uśmiechem.

Szyba po jego stronie była opuszczona, a on sam miał na nosie okulary przeciwsłoneczne.

– Dzień dobry! – odpowiedział głośno tata, a mama tylko niewyraźnie mruknęła coś pod nosem.

– Hej – rzuciła Misty, jak tylko usiadła na miejscu pasażera.

Antek od razu odpalił auto i nawrócił, zjeżdżając na prawidłową stronę jezdni.

– Rodzice chyba naprawdę się o ciebie martwią. Nie spodziewałem się takiej eskorty – powiedział z rozbawieniem.

– A, daj spokój – prychnęła Misty. – Tata pewnie tylko chciał zobaczyć auto, ale mama zawsze musi wszystko wiedzieć i musiała cię obczaić.

– Jakbym miał nastoletnią córkę, to też wolałbym sprawdzić co za podejrzany typ po nią przyjeżdża – zaśmiał się Antek.

Wdali się w pogawędkę i dość szybko wyjechali z miasta, bo ruch był w miarę sprawny. Misty czuła się w towarzystwie Antka coraz bardziej swobodnie, zupełnie jakby znali się już bardzo długo, a nie raptem niespełna miesiąc. Kiedy zjechali na autostradę droga minęła im niezwykle szybko i to nie tylko dlatego, że Antek pędził w porywach sto sześćdziesiąt, ale też dlatego, że bardzo przyjemnie im się gawędziło.

Na miejscu faktycznie nie spędzili dużo czasu. W trakcie spotkania Antka z managerem projektu Misty czekała w recepcji biura i przeglądała broszurki pozostawione na stoliku przy niewielkiej sofie. Nie zdążyła nawet przeczytać wszystkich, kiedy Antek wyszedł z gabinetu i oświadczył, że już wszystko załatwione.

– Wild Irish jest dzisiaj otwarty? – zapytała Misty, kiedy siedzieli już w aucie w drodze powrotnej.

– Tak, ale tylko do północy. A co? Chcesz wpaść?

– Nie... Tak tylko pytam. Jutro muszę wcześnie wstać, więc siedzenie do późna odpada. Wiesz, rodzinne śniadanie wielkanocne. Mama pewnie będzie chciała jeść o dziewiątej, a w dni wolne od szkoły to o dziewiątej ja jeszcze śpię.

– Mówisz, że śpioch z ciebie?

– Nie lubię wstawać wcześnie rano. Często zdarza mi się siedzieć do bardzo późna, pierwszej, czasem drugiej w nocy i potem mam problem ze wstawaniem. Czasem, jak wracam ze szkoły to muszę sobie odespać godzinkę, zwłaszcza jak miewam ciężki dzień.

– Czyli jesteś typem sowy?

– Raczej tak.

Dochodziła druga, kiedy Antek odstawił Misty pod dom.

– Słuchaj, Misty. A może miałabyś ochotę jakoś w tygodniu po szkole wyskoczyć na obiad na mieście? Mógłbym cię zgarnąć po lekcjach. Do której szkoły chodzisz?

– Do drugiego LO, na Matejki. W sumie dobry pomysł. Tylko napisz mi prędzej wiadomość.

– Jasne, odezwę się.

– To na razie! – rzuciła Misty i wysiadła z samochodu.

Kiedy weszła do domu nikogo nie zastała w salonie.

– Wróciłam! – zawołała, dając znać o swojej obecności.

Na schodach pojawiła się mama, schodząc z piętra. W rękach niosła naręcze wysuszonego prania.

– Milena! – rzuciła oskarżycielskim tonem. – Co to za znajomy?! Skąd go znasz? Przecież ten facet ma ze trzydzieści lat!

– Nie, dwadzieścia sześć – sprostowała Misty. – Zresztą, co to za różnica czy jest w moim wieku czy starszy?

– To twój chłopak?

– Nie – odparła z rozbawieniem. – Kumplujemy się tylko. Poznałam go przypadkiem, jakiś miesiąc temu.

– Dziwne. I czemu się z tobą spotyka? Może on oczekuje czegoś więcej niż ci się wydaje?

– Mamooo... Nie doszukuj się podstępu, co? Antek traktuje mnie jak... siostrę. Nie ma nic romantycznego między nami. Nie możemy się po prostu przyjaźnić?

– Cóż... – westchnęła Ewa. – Dla mnie to nadal trochę dziwne.

– Pójdę do siebie. – Misty już chciała czmychnąć na górę.

– Czekaj, czekaj! Zostań tu, poparujesz skarpetki.


17 kwietnia 2017, Poniedziałek Wielkanocny

Poniedziałkowy obiad był zaplanowany na godzinę piętnastą. Jakoś koło dwunastej Janek pojechał do Emilii i stwierdził, że posiedzi u niej, a potem przyjadą na obiad. Ewa była dziwnie spięta. Z jednej strony chciała dobrze wypaść i jak najlepiej ugościć, być może przyszłą synową. Drażnił ją fakt, że nic nie wie o tej dziewczynie i co chwilę próbowała nawiązać rozmowę z Misty, snując domysły na temat wybranki syna.

Misty miała dziwne przeczucie, że Janek nie bez powodu nie chciał przedstawić Emilii mamie. Czuła, że w tej dziewczynie musiało być coś, z akceptacją czego mama będzie miała ogromny problem. Sama zastanawiała się nad tym i w najgorszych przewidywanych scenariuszach w swojej głowie wyobrażała sobie, że Janek nie przychodzi z dziewczyną, tylko z facetem o imieniu Emil. Matka natychmiastowo padłaby na zawał.

Punkt trzecia stół był w pełni zastawiony. Nie dość, że Ewa przygotowała dwa rodzaje mięsa to jeszcze postanowiła podać trzy rodzaje surówek. Misty była niepocieszona, bo to ona musiała trzeć marchewkę i kroić kapustę.

Kiedy kilka minut później usłyszeli parkujący pod domem samochód, wszyscy zgromadzili się w salonie, czekając w napięciu aż otworzą się drzwi. Kiedy tylko zgrzytnęła klamka we trójkę ustawili się w szeregu niczym komitet powitalny, a Ewa nawet zapomniała odłożyć chochlę, którą trzymała w ręce.

Drzwi otworzyły się na oścież i do środka wkroczyli Janek i Emilia.

Ku uldze Misty Emilia była kobietą. Ładną blondynką z burzą loków, ubraną w długą, kwiecistą sukienkę i z szerokim uśmiechem przyklejonym do pogodnej twarzy. Ku jej zaskoczeniu nie wyglądała na wiele młodszą od ich matki.

Chochla upuszczona przez Ewę z głośnym łoskotem odbiła się od paneli.


18 kwietnia 2017, wtorek

Dzień był chłodny, ale słoneczny. Na przerwie po pierwszej lekcji, którą tego dnia była historia, Misty namówiła dziewczyny, żeby wyjść na boisko. Czuła, że jeśli zaraz się nie dotleni to utnie sobie drzemkę na matematyce. Siedziały teraz na ławeczce pod drzewem i Dalia drżała z zimna.

– Misty, a jak tam obiad zapoznawczy z Emilią? – zagadnęła Paula.

– No właśnie! – podłapała Dalia. – Błagam, tylko nie mów, że Emilia okazała się Emilem!

– Nie. To dziewczyna. Kobieta, w sumie – odparła Misty.

– No – ponagliła Dalia, bo przyjaciółka nagle zamilkła. – To co z nią jest nie tak?

– Wszystko z nią w porządku. To normalna, sympatyczna kobieta. Tylko jest trochę starsza od Janka.

– Trochę?

Misty westchnęła głośno.

– Cóż... Mama nie była zadowolona. Starała się hamować przy Emilii, ale atmosfera w domu była naprawdę ciężka... Nie dziwię się, że Janek tak długo to ukrywał.

– Misty... O ile lat ona jest od niego starsza? – zapytała Paulina z nieskrywaną ciekawością.

– No... Hmm... Ona ma czterdzieści jeden lat.

– Co?! – zawołały dziewczyny jednocześnie, wybałuszając oczy ze zdziwienia.

– Jezu! Jest o dwadzieścia jeden lat starsza od Janka! – krzyknęła Dalia z niedowierzaniem. – No kurwa! Mogłaby być jego matką!

– O rany... Dalia... No co? Ważne, że się kochają, nie? – zapytała Misty niepewnie.

– Nie – odparła stanowczo przyjaciółka. – Sorry, ale to trochę pojebane – skwitowała.

– Nie wiem. Nie wtrącam się. – Misty wzruszyła ramionami. – Skoro Janek jest z nią szczęśliwy... To jego sprawa.

– Coś czuję, że to i tak długo nie przetrwa – skwitowała Dalia. – Sorry, ale taka różnica wieku to jest przepaść.

– Misty, a jak tam ci idzie z chemią? Uczysz się? – Paulina zmieniła temat.

– Emm... No jakoś idzie. Powoli, ale cały czas do przodu – rzuciła Misty, kłamiąc w żywe oczy.

W ciągu ostatnich dwóch tygodni spędziła na nauce chemii w sumie może trzy godziny i de facto niewiele pamiętała z materiału, którego próbowała się uczyć.

– Pamiętasz, że za tydzień jest ostatni test?

– Tak, wiem. Nie musisz mi przypominać.

– Lepiej, żebyś była obkuta na blachę.

– No przecież będę!

Sama bardzo chciała w to wierzyć, ale wątpliwości były nieugięte.




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro