Heetynka
Specjalna dedykacja, dla cudownej Dino aka MrsCrouch <3
Mam nadzieję, że choć odrobinę się uśmiechniesz, czytając mój wytwór!
Czarnowłosy mężczyzna, z uznaniem wypisanym na twarzy, potakiwał głową w rytm muzyki. Co chwila chwytał w dłonie krawędź biurka i odpychał się od niego, aby zakręcić się na obrotowym krześle. Ucieszony unosił ręce w górę, udając wzbijający się w powietrze samolot. Dziewczyna za szybą pokręciła głową z dezaprobatą i nacisnęła guzik na ogromnej konsoli.
- Zaraz wchodzisz – powiedziała poważnie, a po kilku sekundach, zaczęła odliczać na palcach pozostały czas.
- Oj, ta poważna mina ci nie pasuje! – rzucił mężczyzna, jednocześnie zakładając słuchawki na uszy. Niecierpliwie wyczekiwał zielonego światełka obok zegara. – To była świetna piosenka! Nowy album Twice robi wrażenie! – zaczął mówić wesołym głosem. – Cheer up baby! Cheer up baby! – zaśpiewał, jednocześnie prezentując choreografię, której słuchacze niestety nie mogli widzieć. Jego występy oglądała zaś ciemnowłosa blondynka, która już straciła nadzieje, że kiedyś zobaczy normalne odruchy u tego zwariowanego prezentera. – Niestety pora się żegnać! Zostawiam was z innymi słodkimi dziewczynkami! Do usłyszenia za kilka dni, a teraz Gfriend i piosenka „Glass Bead"!
Czarnowłosy odłożył słuchawki, odepchnął się i wyciągnął ręce w górę.
- Dobry byłem, nie? – spytał pewny siebie.
- Nie. Ile razy mam ci powtarzać, że mamy ustalone zakończenie audycji, Heechul! – Blondynka niezadowolona weszła do pomieszczenia. – „Muzyka łączy ludzi, więc poznajmy siebie również jutro"!
- To denne. – Chłopak wstał i ziewnął przeciągle. – Lepiej być oryginalnym.
- Zawsze męczę się z planem audycji, a ty i tak po swojemu! Myśl czasem o mnie!
- Spokojnie, Tynia, wszystko mamy pod kontrolą! – Heechul potargał jej włosy, po czym sięgnął, do swojego płaszcza zawieszonego na jednej ze ścian. Wyjął z niego jakiś materiał i z zachwytem pokazał go dziewczynie. – Patrz! Mam chustkę z Elsą!
- Żadna „Tynia" tylko Martyna, od dwóch lat zwracam ci uwagę. – Blondynka założyła ręce na piersi i spojrzała krytycznym wzrokiem na przyjaciela. – Dorośniesz kiedyś?
- Elsa jest dla wszystkich niezależnie od wieku – powiedział, przytulając skrawek materiału. – Nie słuchaj jej, skarbie, ona nas nie rozumie – wymruczał do narysowanej bohaterki z bajki Disneya. Martyna jedynie załamała ręce. Na tego człowieka nikt nie miał wystarczającej ilości nerwów.
- Jak z dzisiaj? Spotkanie aktualnie? – spytała, próbując zmienić temat.
- A ktoś je odwoływał? – odpowiedział retorycznie Kim. – Gunhee przyniesie trochę dobrego żarełka, więc nie umrzemy z głodu.
- Przecież to ja miałam gotować...
- Wszyscy znamy twoje kulinarne zdolności, więc zmieniłem zdanie. Gun chociaż nie myli soli z cukrem.
- To był tylko jeden raz! – Dziewczyna patrzyła na niego z niemałym wyrzutem i automatycznie schowała prawą dłoń za plecy. Kilka dni uczyła się przygotowywać jedną z ulubionych potraw czarnowłosego i teraz, kiedy wreszcie jej mama, tata, a nawet sąsiadka z mieszkania naprzeciwko potwierdzili jego zjadalność, a nawet oświadczyli, że im smakowało, to Heechul postanowił zlecić jej zadanie fryzjerowi. Było jej przykro, a pęcherz na prawej ręce i zacięcie na kciuku przypominały boleśnie o niedawnych staraniach. Próbując ukryć swój smutek, naburmuszyła się i zrobiła groźną minę. – Mogłeś mi wcześniej powiedzieć.
- Zawsze możesz zająć się alkoholem, nie pogardzę! – Chłopak wrzucił swoje rzeczy do torby, nałożył płaszcz i skierował się ku wyjściu. – Do zobaczenia, Tynia! – rzucił na odchodne, specjalnie irytując przyjaciółkę. Niebieskooka machnęła na niego ręką, po czym zaczęła zbierać kartki z biurka. I tak usmaży to przeklęte mięso! Nie po to tyle się męczyła przez kilka nocy, szukając odpowiednich wskazówek kulinarnych na stronach internetowych. Najwyżej trochę jedzenia się zmarnuje, mówi się trudno.
Po skończonej pracy wróciła samochodem do mieszkania, po drodze zatrzymując się przy supermarkecie. Kupiła sporą ilość soju, piwa i dwie butelki czerwonego wina, specjalnie dla Gunhee, gdyż wszelki inny alkohol uważał za napój dla plebsu. Martyna kilka razy się z nim posprzeczała, próbując go przekonać, że polska wódka czy inny browar nie miały sobie równych, ale brunet był stanowczy i nawet nie raczył skosztować nalewki roboty jej mamy. Głupi nie wiedział, co tracił!
Zmęczona całym dniem rzuciła zakupy w przedpokoju i zdjęła swoje buty. Nawet płaskie podeszwy nie gwarantowały jej wygody, kiedy non stop musiała latać po całej stacji, wykonując liczne zlecenia swoich przełożonych. Owszem, była z innego kraju, ale to w jak perfidny sposób niektórzy ją wykorzystywali, było wręcz nieludzkie. Nawet jej „koleżanka", również pracująca nad audycją Heechula, była na tyle miła, że doniosła szefowi, że blondynka delikatnie mówiąc, wyrażała się o nim w dość niepochlebny sposób. Nie to, żeby Martyna tego nie zrobiła, ale skąd Yeunji znała znaczenie polskich bluźnierstw, stanowiło dla niej ogromną zagadkę, której za nic nie mogła rozwiązać. Szczęście, że Heechul wstawił się za nią, bo teraz pewnie siedziałaby zakopana w milionach ogłoszeń o prace, próbując załapać się na jakąkolwiek posadę, byleby zarabiać na chleb.
- Jak było w pracy? – Z salonu wyszła matka dziewczyny.
- W porządku, Chul nadal jest dupkiem – odpowiedziała szczerze po polsku. Chociaż w domu mogła używać rodzinnego języka.
- Przesadzasz, miły chłopak! – Kobieta uśmiechnęła się, a potem zniknęła za drzwiami od sypialni.
- „Miły chłopak", chyba w jej snach. – Martyna mamrotała pod nosem, niosąc torby do kuchni. Podwinęła rękawy od swojej oliwkowej bluzki i naszykowała odpowiednie naczynia i noże. Przeczytała jeszcze raz dla pewności przepis, po czym zabrała się za gotowanie. – Byleby niczego nie spalić...
Ku jej zdziwieniu mięso wyszło naprawdę dobre! Może trochę przesadziła z jedną z przypraw, bo jej smak wyraźnie przebijał inne użyte składniki, ale poza tym wszystko było w jak najlepszym porządku! Zadowolona zapakowała całą potrawę do dwóch plastikowych pudełek i poszła do swojego pokoju przebrać się. Otworzyła drzwi od szafy, a następnie zaczęła się przyglądać swoim ubraniom. Powinna nałożyć sukienkę? Nigdy ich nie lubiła, ale ten jeden raz...
Wyjęła różową tkaninę i przyłożyła do siebie. Podeszła do lustra, dokładnie się w nim przeglądając.
- Nie no, zwariowałam, dla kogo ja się mam stroić! – powiedziała do siebie, odrzucając niczemu winną sukienkę na podłogę. Zdecydowanym ruchem wyjęła z szafki białą, luźną koszulkę, a z krzesła przy biurku zdjęła spodnie moro. W tym będzie czuła się najpewniej, nie potrzebne jej były jakieś kiecki.
Szybko narzuciła na siebie wybrane ubranie, wróciła do kuchni po pakunki i zajrzała do salonu, gdzie jej rodzice oglądali telewizję.
- Wychodzę do Chula, jakby co, to będę pod telefonem – powiedziała na odchodne, w ręce kręcąc wspomnianym urządzeniem. Skocznym krokiem zeszła po schodach i otworzyła auto. Już miała odpalać silnik, kiedy usłyszała dźwięk przychodzącego smsa.
„Weź monopoly" – odczytała na swoim ekranie. Szybko wystukała krótkie nie, robiąc przy tym minę zbuntowanej nastolatki. Nie da sobą pomiatać!
„Wiem, że weźmiesz <3" – Na ekranie znowu wyświetliła się wiadomość od tego paskudnego człowieka.
- Robią to tylko z dobrego serca, nic więcej – mówiła do siebie w drodze powrotnej po schodach. – Po prostu żal mi tego gnojka, nie zależy mi na nim w żadnym stopniu – mamrotała, podchodząc do półki w salonie i wyciągając odpowiednią grę planszową. Nie zwracała uwagi na wpatrujących się w nią z rozbawieniem rodziców. Dalej szła, z głową opuszczoną do ziemi i nadęta miną, kontynuując rzucanie wyzwisk na Kima. – Wsypię mu soli do majtek, przysięgam! – rzuciła ostatnią złą wróżbę, zamykając drzwi od samochodu. Nawet nie zauważyła starszej sąsiadki na klatce schodowej, która chciała przywitać zazwyczaj miłą dziewczynę, ale chyba zrezygnowała, kiedy usłyszała wylatujące z jej ust polskie i koreańskie przekleństwa.
Mimo złego humoru jechała bezpiecznie, uważając na światłach. Nie dała się sprowokować jakiemuś patałachowi, który od dłuższego czasu siedział jej na ogonie. Nie wiedziała, czy nie chce jej wyprzedzić, więc nie mogła przyspieszyć. W pewnym momencie mocniej zahamowała, oczywiście niespecjalnie, przecież była opanowaną młodą damą. Facet musiał się wystraszyć, że następnym razem uszkodzi swoje auto i na najbliższym skrzyżowaniu skręcił w przeciwnym do Martyny kierunku.
Blondynka wreszcie dotarła do bogatej dzielnicy apartamentowców. Stanęła przy jednej z bram, poczekała, aż podejdzie do niej ochroniarz, sprawdzi dowód i łaskawie wpuści na prywatny teren. Zaparkowała przy jednej z lamp i wysiadła wraz z kilkoma torbami. Zachwiała się i niestety upuściła jedną z nich, a po osiedlu rozniósł się donośny odgłos rozbijanego szkła. Dziewczyna spojrzała w niebo i zaczęła się modlić, aby choć jedna butelka przetrwała to bolesne spotkanie z asfaltem. Niepewnie ukucnęła i palcem rozchyliła plastikowy materiał. Miała dzisiaj wyjątkowe szczęście – stratna była jedynie w jedną butelkę suju. Gorzej, jeśli ofiarą jej talentu niszczenia wszelkich rzeczy byłoby ukochane wino fryzjera. Wtedy miałaby nie lada problem.
Kiedy w miarę posprzątała ten bałagan, wstała i podeszła do odpowiednich drzwi. Wystukała kod, który dla osób znających Heechula był zbyt prosty. Do tej pory się dziwiła, że żadna z fanek nie wdarła się do kryjówki mężczyzny. W ich środowisku powszechnie było wiadome, że Kim kochał „Frozen", więc dlaczego żadna nie spróbowała jeszcze wstukać daty wejścia filmu do kin? Wystarczyło zajrzeć na wikipedię, a ich idol znalazłby się na wyciągnięcie ręki.
- Wreszcie jesteś! – Do przedpokoju wyszedł Gunhee, a wraz z nim piątka uroczych kociaków. Brunet odebrał pakunki od Martyny, aby ta mogła zdjąć buty, po czym zniknął w kuchni.
- Też miło cię widzieć – powiedziała dziewczyna, podając rzeczy znajomemu. Oparła się jedną ręką o ścianę, a drugą zdjęła adidasy. Zsunęła z siebie płaszcz i powiesiła go na wieszaku, z dala od małych łapek tej piątki nicponi. – Yamchae! Champagne! Chaeche! Baengshin! Heebum! – wymieniła wszystkie imiona, po kolei zajmując się każdą z istotek. Uwielbiała te koty, były wręcz cudowne.
- A Guna to chciały zagryźć. – W przedpokoju pojawił się sam gospodarz, nonszalancko opierając się ramieniem o ścianę. – Chcesz coś do picia?
- Bo jestem najlepsza, dlatego mnie lubią – powiedziała z dumą, dalej głaskając zwierzątka. Po chwili jednak musiała wstać i otrzepać się z włosów. – Na razie dzięki, potem napiję się piwa, sporo kupiłam.
- I sporo potłukłaś, widziałem przez okno – skomentował wyczyn blondynki.
- Tylko jedną butelkę! Bywało gorzej!
- Fakt, ostatnio rozbiłaś moją piękną figurkę Olafa.
- Trzeba było jej nie stawiać na środku – wymruczała Martyna, wymijając przyjaciela i wędrując do salonu. Rozsiadła się wygodnie na kanapie i sięgnęła po wystawione na stole paluszki.
- O, przyniosłaś mięcho! – Z kuchni można było usłyszeć Gunhee. – Ładnie pachnie!
- Pewnie mama jej robiła – rzucił zgryźliwie Heechul.
- Wcale nie, sama gotowałam! – Obroniła się dziewczyna.
- No to nie wiem, czy chcę ryzykować własnym życiem przy jedzeniu tego wytworu. – Martyna zmarszczyła brwi. Słowne przepychanki stanowiły u nich codzienność i nieodłączną część ich przyjaźni, ale tym razem zrobiło jej się przykro, tak samo jak w radiu.
- Naprawdę się starałam.
Kiedy Heechul zobaczył jej minę, skrzywił się, ale nic nie powiedział. Bez słowa odwrócił się i poszedł pomóc brunetowi w kuchni. Po chwili oboje wyszli niosąc masę różnych przysmaków na tacach.
- Wow, Gun! Zaszalałeś! – Blondynka była pod ogromnym wrażeniem talentu kulinarnego chłopaka. Przy jego potrawach, jej nędzne, jedno danie wyglądało wręcz komicznie. Nie pasowało w żadnym stopniu do tych niemal królewsko ozdobionych półmisków. Czuła ogromne zażenowanie. – Pójdę po alkohol i szklanki. – Wstała, aby nie musieć dalej patrzeć na ten okropny widok. Gunhee zawsze ją zawstydzał, we wszystkim był lepszy, nawet włosy miał o wiele bardziej zadbane niż ona, a przecież był facetem. Zaraz po tym, jak go poznała, uznała go za rywala numer jeden. Chciała go pokonać choć w jednej rzeczy, ale za każdym razem jej starania kończyły się fiaskiem. Dzisiaj miała nadzieje, że dorówna brunetowi, ale jedynie się skompromitowała.
W kuchni przemyła twarz zimną wodą, aby wyswobodzić się od czarnych myśli. Przyszła tu, żeby się odprężyć, a nie wpaść w depresję. Wyjęła z szafki trzy szklanki, a z ziemi podniosła torebkę z alkoholem. Wróciła do salonu uśmiechnięta, ale po chwili jej wesoło wygięte usta zmieniły się w dziwny grymas. Heechul zdążył wygodnie rozłożyć się w nogach Guna i odpalić film, nie czekając, aż Martyna wróci z kuchni. Kolejny raz tego wieczoru zawiodła się sama na sobie, że nadal miała nadzieje na jakąkolwiek zmianę Heechula.
Bez słowa rozłożyła przyniesione rzeczy na stół, a sama otworzyła dla siebie puszkę z piwem. Usiadła z podwiniętymi nogami na kanapie i zaczęła głośno siorbać, aby zirytować dość blisko siedzącą siebie dwójkę. Właściwie siedzieli na sobie, a to jeszcze bardziej denerwowało blondynkę.
- Możesz przestać? – powiedział do niej Gunhee, rzucając w jej stronę karcące spojrzenie. Martyna jedynie wzruszyła ramionami i znowu głośno siorbnęła. – Robisz to specjalnie.
- No co ty – mruknęła, odwracając wzrok, ale zaniechując swoich wcześniejszych czynów. To nie ich wina, że byli blisko siebie. W końcu znali się od dziecka, stanowili nierozłączną parę przyjaciół. Tylko przyjaciół – jak uporczywie próbowała sobie wmówić Martyna.
Spróbowała skupić się na oglądaniu filmu, ale nie mogła powstrzymać się od zerkania na przyjaciół. Szpiegowała każdy ruch ich rąk, minę czy odgłos. Czujnym wzrokiem wpatrywała się w dłoń Gunhee wplątaną we włosy Kima i delikatnie go głaskającą. Nie przegapiła tez zmiany pozycji Heechula, który teraz niemal całym ciałem leżał na drugim mężczyźnie.. Martyna zagryzała wargi niemal do krwi, ale nie odezwała się ani słowem. Próbowała się przekonać, że to nie potrwa długo, film zaraz się skończy. Tylko to „zaraz" trwało dla niej wieczność. Każdy kolejny ruch przyjaciół sprawiał jej coraz większy ból. Kiedy wreszcie zobaczyła napisy końcowe, rozradowana sięgnęła po pilota i zapaliła światło. W ciemności robiła się zbyt intymna atmosfera.
- Ała, moje oczy! – Heechul szybko podniósł się do pozycji siedzącej, zakrywając swoje powieki. – Prawie oślepłem, ostrzegaj następnym razem!
- Co cię nie zabije, to cię wzmocni! – powiedziała jeszcze bardziej ucieszona blondynka, że jej plan zadziałał. Kim wydął zabawnie wargi, ale przeczołgał się do stołu i sięgnął po butelkę z przezroczystym alkoholem. Nie patyczkując się, pociągnął z gwinta spory łyk.
- Gdzie moje wino? – spytał Gunhee, a Martyna już chciała mu je podać, ale ten wychylił się, oparł o plecy Heechula i sięgnął po odpowiednią butelkę wraz ze szklanką. Ku niezadowoleniu blondynki, fryzjer na tym nie skończył i wciąż pozostając w tej samej pozycji, nalał sobie czerwonego napoju. Dziewczyna groźnie zmrużyła oczy. Chłopak specjalnie lekko przechylił butelkę, aby napełnienie szklanki trwało jak najdłużej. Jeszcze moment, a Martyna zaczęłaby warczeć jak owczarek niemiecki. Gunhee najwidoczniej wyczuł presję związaną ze spojrzeniem dziewczyny i wrócił na swoje miejsce, nie zaszczycając jej nawet jednym zerknięciem.
- Gnojek – mruknęła po polsku, a Kim spojrzał na nią zdziwiony.
- Co ty tam mówisz? – spytał z uniesioną jedną brwią.
- Nic takiego. Może coś zjemy? – rzuciła, zmieniając temat i rozkładając wcześniej przyniesione talerze. Chłopcy przytaknęli, po czym zaczęli nakładać sobie wszystkiego po trochu. Oczywiście potrawy Martyny ubyło najmniej. Zawiedziona dziewczyna sama nałożyła sobie jej najwięcej, próbując nie przejmować się całą tą sytuacją. Wiedziała przecież, że to mięso wcale nie wyszło takie złe.
- Kurka, ale pychota! – Heechul radośnie zajadał wytwory Gunhee, przejadając je na zmianę z kimchi – również roboty tego cholernego fryzjera. Jeszcze żaden nie raczył skosztować dania blondynki. W końcu czarnowłosy chwycił jeden z kawałków mięsa w pałeczki i włożył do ust. Zaczął przeżuwać, robiąc przy tym minę krytyka. Przełknął po dłuższej chwili ten niewielki kęs i przybrał obojętny wyraz twarzy. – Wolę Guna – skomentował krótko, zsuwając wcześniej nabraną porcję potrawy Martyny z powrotem do wspólnego pudełka.
Sam komentarz dziewczyna jeszcze by zniosła, ale to teatralne odrzucenie jej wysiłku przelało czarę goryczy.
- Wiem – powiedziała cicho. – Wiem, że go wolisz – dodała jeszcze ciszej i ze spuszczoną głową skierowała się do łazienki.
- Jesteś dla niej zbyt ostry – powiedział Gunhee.
- Hm? O co ci chodzi? – spytał niczego nieświadomy.
- Wystarczy, że ja ją drażnię jak cholera. Mógłbyś być dla niej trochę milszy.
- Jakbym potrafił, to bym był. Mam taki charakter i niestety choćbym chciał, to go nie zmienię.
- Dla mnie też byłeś wredny jak wiewióra, ale jakoś udało ci się złagodnieć.
- Bo ciebie już nie lubię – skwitował krótko Kim.
- Że co proszę?- Gunhee zaniemówił.
- Głuchy jesteś?
- To co do cholery oznacza to całe nasze przytulanie? – Brunet zszokowany wyznaniem przyjaciela, z wrażenia aż odłożył butelkę.
- Nic w sumie, po prostu lubię być przylepą. – Wzruszył ramionami jak gdyby nigdy nic.
- Okej, Chul, przegiąłeś. – Gunhee wstał z miejsca z niezadowoloną miną. – Jakoś nie mam ochoty tu dłużej siedzieć, zadzwonię jutro – rzucił na do widzenia i ruszył w stronę drzwi wyjściowych, po chwili nimi teatralnie trzaskając.
Heechul wciąż niewzruszony popijał swoje soju, czekając, aż jego drugi gość opuści łazienkę. Minęła minuta, pięć, dziesięć, a po dziewczynie nie było śladu.
- Zassał cię kibel, czy co?! – krzyknął, nadal siedząc, ale gdy nie dostał odpowiedzi, wstał lekko zmartwiony. Podszedł do drzwi od łazienki i lekko zapukał. – Hej, w porządku? – spytał, a jego głosie można nawet było doszukać się odrobiny niepokoju, co było dość rzadko spotykane u Kim Heechula.
- Tak, zaraz wyjdę. – Usłyszał słaby głos po drugiej stronie. Dziewczynę aż tak zabolał jego komentarz odnośnie jej kulinarnego popisu?
- Jeśli przesadziłem, to przepraszam – powiedział, drapiąc się po głowie. Chyba pierwszy raz znajdował się w takiej dziwnej sytuacji. – Wchodzę, okej?
- Nie, ja zaraz wyjdę! Czekaj! – Martyna nie zdążyła zatrzymać czarnowłosego. Kiedy ten uchylał drzwi, ona chciała się podnieść z ziemi i głową przywaliła w umywalkę. – Ała! – krzyknęła, pocierając obolałe miejsce.
- Matko, uważaj! – Heechul podszedł do niej i odsunął ręce od uderzonego miejsca, ale na szczęście nie było widać krwi. – Mogłaś sobie krzywdę zrobić.
- Nic mi nie jest. – Blondynka na siłę próbowała uniknąć kontaktu wzrokowego z przyjacielem, a ten na złość utrudniał jej zadanie, przekrzywiając głowę w różnych kierunkach.
- Płakałaś? – spytał ogłupiały, kiedy udało mu się dostrzec zaczerwienione oczy dziewczyny.
- Nie, teraz mi pociekły łzy od bólu – próbowała się wytłumaczyć i zakryć twarz dłońmi, ale Heechul umiejętnie złapał je, a sam przybliżył swoją twarz do jej.
- Po co kłamiesz, jak widzę, że płakałaś? – Martyna zacisnęła usta w wąska linię i spojrzała ostro na Kima.
- Bo dobrze wiesz, że nie zachowuje się normalnie.
- To akurat nic nowego, ja z przeciętnymi ludźmi się nie przyjaźnię. – Czarnowłosy uśmiechnął się szarmancko.
- Jesteś podły. – Dziewczyna wstała z kafelków i otrzepała niewidzialny kurz ze swoich spodni. – Na siłę udajesz, że nic nie widzisz.
- Czego nie widzę? – Heechul nie zamierzał przestać udawać niewiniątka.
- Właśnie o tym mówię! Byłoby mi o wiele łatwiej, jakbyś jasno określił swoje upodobania! – Martyna wyszła z łazienki i w salonie usiadła na oparciu kanapy.
- Ale co ja mam określać, skoro są dosyć oczywiste, albo kogoś lubię, albo nie i tyle. – Dziewczyna zmierzyła go zirytowanym wzrokiem.
- Gdzie Gunhee? – spytała, zauważając nieobecność fryzjera.
- Wyszedł – odpowiedział krótko Kim.
- A dlaczego? – Martyna uniosła jedną z brwi zaciekawiona.
- Bo wolę ciebie. – Heechul podszedł do okna, odgarnął żaluzję na bok i wyjrzał na zewnątrz. – Chyba zaczęło padać.
- Mógłbyś choć raz być... - Blondynka urwała w pół zdania kiedy zrozumiała słowa swojego przyjaciela. Czy on naprawdę to powiedział? Nie przesłyszała się? – Czyli chcesz powiedzieć, że ty...?
- Że ja...? – Heechul uśmiechnął się zadziornie, ręką zachęcając dziewczynę do dokończenia swej myśli.
- Lubisz mnie? – Chłopak teraz znajdował się obok przyjaciółki, popchnął ją, aby zleciała na przeznaczoną do siedzenia część sofy, a sam usadowił się tuż obok, rękę przekładając za jej plecy i obejmując ją. - Odpowiesz mi?
- Może, może – powiedział, nadal się uśmiechając. Sięgnął ręką po pilota i ponownie odpalił telewizor, poszukując jakiegoś dobrego filmu.
- Może odpowiesz czy może mnie lubisz? – Martyna była kompletnie skołowana. Zupełnie nie spodziewała się takiego obrotu całej tej sytuacji.
- Dowiesz się z czasem – mruknął jej do ucha, a po chwili cmoknął w policzek. Twarz blondynki zamieniła się w dorodnego pomidora, na co Heechul głośno się zaśmiał. – To mięso nie było takie złe – dodał po chwili, siląc się na szczery ton.
- Oh, nie kłam już! – Dziewczyna trzepnęła go w udo, ale po chwili wygodnie ułożyła głowę na klatce piersiowej czarnowłosego, a jedną z dłoni splątała z wolną ręką Kima.
Heechul nie należał do zwyczajnych i normalnych osób, ale jego pokręcony tok myślenia i wredne odzywki w jakiś magiczny sposób wzbudziły uczucie w sercu Martyny. Wiedziała, że ich relacja nie była łatwa, a od tego pamiętnego spotkania stanie się jeszcze bardziej skomplikowana, ale wierzyła, że uda jej się zatrzymać przy sobie tego zwariowanego chłopaka. W końcu jedyny prawdziwy ship, jaki istniał w kpopowym świecie to właśnie nasza ukochana i niepowtarzalna...
...Heetynka!
THE END <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro