Rozdział 6
a/n; kto jest Waszą ulubioną postacią po 5 rozdziałach?
***
Jesteś największym głupcem, jaki chodził po tej ziemi, powiedział do siebie w myślach.
Ostatnio zdecydowanie zbyt często pozwalał sobie na mówienie rzeczy, które mogłyby sprawić, że będzie żałował swojej egzystencji. I znowu zrobił to przy swoim strażniku.
— Skąd... skąd pomysł, że coś mnie trapi? — wydukał, starając się odwlec w czasie konieczność odpowiedzenia na to pytanie. Na razie nie przychodziła mu do głowy żadna odpowiedź, która nie dotyczyłaby wyznania uczuć. Potrzebował dłuższej chwili na wymyślenie czegoś innego.
Yang wciąż patrzył przed siebie, nawet nie zerkając w stronę królewicza.
— Trzy dni temu, podczas treningu ze sztyletami... — zaczął, a z każdym słowem jego głos wydawał się stawać bardziej odległy, jakby chłopak przenosił się myślami do wspomnianego przez siebie momentu. — Może to tylko kwestia problemów ze snem, książę, ale zauważyłem, że miałeś trudności ze skupieniem się. Jakby twój umysł zajmowało coś innego, Wasza Wysokość.
Królewicz ugryzł się w język, zanim zdążył poprosić swojego rówieśnika o mówienie do niego po imieniu. Nie powinien tego robić.
— Proszę o wybaczenie, jeśli przekroczyłem granicę-
— Nie przepraszaj — przerwał mu Hyunjin. — Masz rację. Jest coś, co mnie trapi.
Jeongin milczał, czekając, by książę kontynuował. Ten natomiast próbował uspokoić przyspieszone bicie serca. Miał nadzieję, że nie powie nic głupiego.
— Boję się, że król niedługo wybierze dla mnie narzeczoną. Kogoś, kogo nie znam i z pewnością nie kocham — wyznał szczerze, jednak gdy tylko ostatnia część zdania opuściła jego usta, zakręciło mu się w głowie i miał wrażenie, że zaraz spadnie z łóżka. — Wiem, że ślub to mój obowiązek. Ale... nie jestem jeszcze na to gotowy.
Yang przytaknął powoli.
— To zrozumiałe — powiedział w zamyśleniu. — Decyzja króla ma wpływ na całe twoje życie, książę. To nic złego, że czujesz się tym przytłoczony.
— Nie? — Hyunjin spojrzał na chłopaka, zdziwiony jego słowami. Nie spodziewał się zrozumienia. Szczerze powiedziawszy, sądził, że ten w ogóle się nie odezwie. — Naprawdę tak myślisz?
Syn generała pokiwał głową.
— Zapewne każdy czułby się w ten sposób, gdyby był na twoim miejscu, Wasza Wysokość. W szczególności, że to sytuacja, z której... — zawahał się przez sekundę — ...najpewniej nie ma wyjścia.
Królewicz westchnął głośno. Bolało go to, jak blisko byli tematu wyznania uczuć i jak bardzo Jeongin miał rację.
— Generał Yang nie aranżuje małżeństw tobie i twoim braciom? — zapytał, starając się zmienić trochę temat.
— Nie. — Po odpowiedzi chłopaka zapadła cisza, dlatego ten zdecydował się rozwinąć swoją wypowiedź: — mój najstarszy brat, pułkownik Yang, ożenił się trzy lata temu. Komendant jest zbyt zajęty swoimi obowiązkami, by mieć czas na małżeństwo.
— Czy są szczęśliwi? — dopytał jego rozmówca. — Pułkownik i jego żona?
Jeongin odparł bez zastanowienia:
— Tak. Byli w sobie zakochani jeszcze zanim mój brat poprosił ją o rękę. — Nie czekając na komentarz królewskiego syna, dodał: — półtora roku temu urodziła im się córka.
Na usta Hyunjina wkradł się delikatny uśmiech. Wyobraził sobie, jak dużo jego strażnik musi się uśmiechać, kiedy bawi się ze swoją bratanicą. Jak bez skrępowania okazuje emocje, których nie pokazywał jemu. Jak głośno się śmieje...
— Tęsknisz za nimi? — Dopiero teraz dotarło do królewicza, że jedyną osobą ze swojej rodziny, którą widywał jego rówieśnik przez rok służby, był komendant gwardii pałacowej. I że robił to zaledwie raz w miesiącu.
Poczuł, jak wyrzuty sumienia rozlewają się w jego sercu. Yang nie miał ani jednego wolnego dnia, odkąd został osobistym strażnikiem drugiego księcia.
— Nie — odpowiedział szczerze rycerz. — Już dawno przyzwyczaiłem się do tego, że długo ich nie widuję, książę. Nie ma sensu w tęsknieniu za nimi, ponieważ to niczego nie zmieni.
Hyunjin otworzył usta, żeby się odezwać, jednak przerwał mu spokojny głos jego strażnika:
— Jest już późno, książę. — Jego wzrok był wbity w zegar wiszący na ścianie. — Myślę, że powinieneś się położyć i spróbować zasnąć.
Królewicz przytaknął, mówiąc, że chłopak może odejść. Może to i dobrze, że strażnik zwrócił uwagę na godzinę? Hyunjin nie miał pojęcia, co mógłby powiedzieć dalej.
Yang wstał, ukłonił się i chwilę później stał już przed drzwiami do swojego pokoju.
Jednak kiedy położył dłoń na klamce, odwrócił się i powiedział:
— Dobranoc, książę. Śpij dobrze.
Sekundę później drzwi się zamknęły i Hyunjin został sam.
Nie był pewien, czy tej nocy da radę zasnąć. Ciepły głos dziewiętnastolatka — tak inny od jego wiecznie poważnej i nieco surowej miny — dźwięczał królewiczowi w uszach przez kilka następnych minut.
Czy właśnie takim tonem mówi do swojej rodziny?, przemknęło mu przez głowę, zanim schował twarz w poduszce.
***
Jeongin wpatrywał się w sufit przez dłuższą chwilę. Niedawno przyszedł do swojego pokoju i położył się do łóżka, jednak... czuł, że coś mu nie pasowało.
Tylko ślepiec — lub osoba niezainteresowana osobą księcia w żaden sposób — mógł nie dostrzec pewnej zmiany w jego zachowaniu. A Yang, jako osobisty strażnik, który był u boku królewskiego syna przez niemal cały czas, zauważył wszystko, co odbiegało od normy.
To, co wydarzyło się przed chwilą, nie miało miejsca nigdy wcześniej. Wyraźna dezorientacja podczas treningu, która nie wynikała z braku umiejętności — także. Mimowolnie odpychał od siebie temat wyznania uczuć, będąc pewnym, że królewicz tego nie pamięta.
Gdyby pamiętał, chciałby z nim o tym porozmawiać, prawda?
Strażnik stwierdził, że skoro Hyunjin nie poruszył tego wątku przez ostatnie cztery dni, najpewniej był na tyle pijany, by zapomnieć o tym, co powiedział wtedy w bibliotece. Nie miał prawa go o to pytać, bo był jedynie jego podwładnym. Dlatego też odrzucał to wydarzenie jako źródło nietypowego zachowania księcia.
Tylko co mogło być powodem tych dziwnych zachowań? Miał wrażenie, że królewicz nie powiedział mu wszystkiego. I wcale nie musiał, Jeongin o tym wiedział — ale coś mu podpowiadało, że ta tajemnicza sprawa ma zbyt duży wpływ na funkcjonowanie Hyunjina.
Co prawda, delegacja już opuściła zamek. Byli zapewne pół doby drogi od stolicy. Jednak nie oznaczało to, że zagrożenie atakiem skrytobójcy zniknęło; mogło co najwyżej nieznacznie zmaleć, ale wciąż istniało. I skoro książę był aż tak zdezorientowany w warunkach charakterystycznych dla treningu...
Nawet wolał nie myśleć, co złego mogłoby się wydarzyć, jeśli książę nie przestanie się ciągle zamyślać.
Wiedział, że nie może zbyt wiele zrobić. Nie mógł poruszyć tego tematu w rozmowie, ponieważ — nie licząc dzisiejszego wieczora — nie rozmawiali ze sobą. Czy pozostawała mu jeszcze jakaś opcja?
Ophelia.
Imię dziewczyny niemal opuściło jego usta, kiedy o niej pomyślał. Czemu nie wpadł na to wcześniej? To ona była przy królewiczu, gdy jego strażnik zdawał raport u komendanta. To ona przyniosła mu wino, co oznaczało, że musiała być obecna, kiedy ten wydawał rozkaz.
Jeśli wydarzyło się coś, co pchnęło księcia do upicia się, tak bardzo nietypowego dla Hyunjina, Ophelia musiała być tego świadkiem. Albo mogła chociaż domyślać się, dlaczego królewski syn zrobił to, co zrobił.
Zanim Jeongin zamknął oczy, obiecał sobie, że porozmawia z dziewczyną, gdy tylko nadarzy się do tego okazja.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro