Rozdział 45
a/n; to najprawdopodobniej ostatni raz, gdy piszę takie podziękowania i jest mi z tym trochę dziwnie
przede wszystkim chciałabym podziękować każdemu, kto dotrwał do końca "Heavenly". publikacja zajęła mi aż pięć miesięcy, więc domyślam się, że mogło się to dłużyć... zważywszy, że to slowburn
mam jednak nadzieję, że ta historia się Wam spodobała i nie żałujecie czasu, który poświęciliście na jej czytanie :]]
jeśli chodzi o mnie, to jedno z moich ulubionych opowiadań. spędziłam na jego pisaniu dwa miesiące i był to naprawdę dobrze spędzony czas. warto też wspomnieć, że powstanie "Heavenly" zawdzięczam mojej przyjaciółce, która przekonała mnie, iż powinnam zrobić z tego pomysłu całe opowiadanie, a nie krótki one-shot (dla ciekawskich — wtedy "Heavenly" składałoby się jedynie z obecnego drugiego rozdziału). odegrała bardzo dużą rolę w procesie tworzenia, część scen była jej pomysłem
dziękuję za każdy głos i każdy komentarz. dziękuję, że byliście tutaj
dziękuję wszystkim, którzy dali szansę moim opowiadaniom ♡
take care i miłego czytania x
ps. ten rozdział jest dwa razy dłuższy od poprzednich~
***
Przez ostatnie dwa miesiące w Królestwie Wschodnim panował pokój. Dzięki układom z arystokratami i pomocy charytatywnej królowej matki udało się szybko zniwelować większość skutków przemarszu wojsk przez południowe tereny państwa. Pieniądze z kontrybucji wykorzystano na odszkodowania dla rodzin najbardziej dotkniętych zbrodniami wojennymi oraz na zwiększenie ochrony granicy z Królestwem Południowym.
Od zakończenia działań wojennych minęły już trzy miesiące i wydawało się, że mieszkańcy zaczęli zapominać o krwawych wydarzeniach. Hyunjin jednak od czasu do czasu wracał myślami do ludzi, których zobaczył w obozie, wiosce i miasteczku niedaleko miejsca pierwszych walk. Zastanawiał się, czy im również udało się powrócić do normalności... z pewnością było to trudniejsze niż w przypadku osób zamieszkujących stolicę.
Kiedy Jeongin pisał list do Felixa, królewicz poprosił go, by zapytał lekarza o sytuację na tych terenach. Sam czuł, że nie jest zbyt blisko z Lee, aby wysłać mu jakąkolwiek wiadomość, dlatego cieszył się, iż syn generała przekazał jego słowa. Z niecierpliwością czekał na wiadomość, a gdy Yang już ją otrzymał, książę odetchnął z ulgą.
Cóż, może jego ukochany miał rację i następca tronu naprawdę troszczył się o królestwo dużo bardziej, niż myślał. Im dłużej książę się nad tym zastanawiał, tym bardziej dostrzegał sens w słowach swojego strażnika. Ponad dwa miesiące pełnienia funkcji regenta i późniejszy udział w organizacji doraźnej pomocy dla tych, którzy ucierpieli najbardziej... prawdą było, iż nie robił tego tylko z konieczności i przymusu.
Gdy wszystko się uspokoiło, sytuacja w pałacu uległa zmianie... albo po prostu w końcu się ustabilizowała. Hyunjin wciąż brał udział w spotkaniach rady, lecz nie jako uczeń, a pełnoprawny członek. Dzięki ciężkiej pracy na rzecz państwa pod nieobecność władcy udało mu się zmienić zdanie arystokratów na swój temat. Dawno przestał być jedynie utalentowanym artystycznie księciem. Król rozważał nawet nadanie mu własnego księstwa, skoro nie dziedziczył już tronu w pierwszej linii.
Rok wcześniej modlił się o to, by jego brat doczekał się potomka. Szczerze powiedziawszy, nie wierzył w swoje szczęście, gdy usłyszał, że królowa spodziewała się bliźniąt...
Chociaż od narodzin książęcego bratanka i bratanicy minął już tydzień, wciąż nie dowierzał. Czy aby na pewno nie był to piękny sen? Miał wrażenie, że wszystko układało się zbyt idealnie, by było prawdziwe. Niejednokrotnie przyłapywał się na tym, że chciał pójść do królewskich komnat i sprawdzić, czy dzieci istniały.
Czuł, że coś złego musi się wydarzyć. Choć wcześniej był przekonany, że narodziny nowego dziedzica zmienią jego życie na tyle, by władca nie musiał wybierać mu małżonki, zdążył już zrozumieć, iż to wcale nie było rozwiązaniem. Jak mógł być takim głupcem? Jako członek rodziny królewskiej wciąż był kartą przetargową, niezależnie od tego, że był na samym końcu kolejki do tronu. Być może nawet nie zostałby regentem, gdyby coś się stało z królem — tę rolę mogłaby przejąć żona jego brata jako matka obu potomków panującego. Hyunjin najprawdopodobniej zostałby co najwyżej jej doradcą.
Jednak mimo wszystko fakt, iż nie był w żadnym oficjalnym związku, mógł zostać wykorzystany w układach politycznych nie tylko w samym państwie, ale także poza jego granicami. Dlaczego nigdy wcześniej o tym nie pomyślał?
Zastukał palcami w blat biurka, pogrążony w myślach. Teraz wszystko powinno ułożyć się tak, jak marzył, dlaczego więc nie mógł pozbyć się tego dziwnego niepokoju?
— Hyunjin, wszystko w porządku? — spytał Yang, kładąc dłoń na jego ramieniu. — Wołałem cię kilka razy i nie odpowiadałeś.
Królewicz zamrugał, kręcąc głową, jakby chciał w ten sposób wyrzucić z umysłu nękające go zmartwienia.
— Przepraszam, zamyśliłem się. — Przetarł twarz dłonią, po czym spojrzał na stojącego obok chłopaka. — Czy coś się stało?
— Nie, po prostu... wyglądałeś, jakby coś cię trapiło — powiedział z troską rycerz.
Królewski syn zmusił się do uśmiechu, chociaż wiedział, że jego rówieśnik od razu zauważy w tym geście brak szczerości.
Zabrał rękę z barku księcia, nie odzywając się nawet słowem.
Przez kilka minut milczeli, aż nagle Hyunjin zapytał:
— Jeongin, kiedy kończysz służbę?
Nie mógł uwierzyć, że o tym zapomniał. Jak mogło mu to wypaść z głowy? Przecież od samego początku wiedział, że Yang miał pełnić funkcję jego osobistego strażnika przez jedynie dwa lata... Czy ten okres nie powinien niedługo dobiec końca?
— W przyszłym miesiącu — odparł cicho rycerz, odwracając wzrok.
Królewicz spojrzał na niego z niedowierzaniem. Podrywając się na równe nogi, niemal przewrócił krzesło, na którym siedział.
— Dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej?! — niemal krzyknął, nie potrafiąc opanować emocji.
Jak to — za cztery tygodnie miał się z nim pożegnać? Dowódca gwardii miał przydzielić mu nowego strażnika, jak gdyby nigdy nic? Tak po prostu?
Nie, to brzmiało zbyt nierealnie.
Wiedziałem, że musi stać się coś złego, przemknęło mu przez głowę, kiedy patrzył prosto w oczy swojego ukochanego. Czy świat aż tak bardzo ich nienawidził?
— Miałeś ważniejsze rzeczy na głowie — zauważył syn generała. Jego głos był dużo spokojniejszy i cichszy, niemal irytująco rzeczowy. Następca tronu po raz kolejny nienawidził tego, jak racjonalny był ten chłopak. — Nie chciałem dokładać ci zmartwień.
Książę jęknął, ledwo powstrzymując się od złapania się za serce, które pękało na samą myśl o tak bardzo możliwej stracie Jeongina. Nie odzywał się przez chwilę, zbyt zajęty nieudanymi próbami utrzymania powagi.
— Co planujesz zrobić potem? — wyszeptał nagle, nie potrafiąc podnieść wzroku.
Yang zastanawiał się przez chwilę, patrząc na wszystko, tylko nie na swojego rówieśnika.
— Tak, jak chciał ojciec, wrócę do domu i będę kontynuował trening, by awansować na wyższy stopień — mruknął pod nosem.
Hyunjin złapał go za rękę i w końcu spojrzał mu w oczy. Sam nie wiedział, jakim cudem nie zaszkliły się jeszcze od łez.
— A czego ty chcesz? — szepnął, podchodząc do niego bliżej.
— Zdaję sobie sprawę z tego, że muszę odejść z pałacu, by nikt nie zaczął niczego podejrzewać — westchnął rycerz, odgarniając mu włosy z czoła. — Już o tym rozmawialiśmy. Mówiłem, że nie dam rady być twoim strażnikiem, jeśli... — zamilkł, nie potrafiąc dokończyć zdania. Wbił wzrok w podłogę, ściskając dłoń księcia. — Moje uczucia do ciebie nie mogły i nie mogą być jedynym, co biorę pod uwagę podczas podejmowania takich decyzji. Dobrze o tym wiesz.
Królewicz wbił zęby w dolną wargę, starając się nie rozkleić.
Dlaczego jego serce bolało tak bardzo?
Ktoś zapukał do drzwi, przez co dziewiętnastolatkowie odsunęli się od siebie.
— Wejść — rozkazał królewski syn, siadając przy biurku.
Do pomieszczenia wszedł posłaniec. Kłaniając się, powiedział:
— Królowa matka wzywa cię do siebie, Wasza Wysokość.
***
Było mu słabo, gdy szedł korytarzem w stronę komnat swojej matki. Jeongin był kilka kroków za nim. Chociaż książę wiedział, że nie powinien się na niego denerwować, skoro zostało im tak mało czasu, nie potrafił powstrzymać gniewu. Przecież gdyby wiedział wcześniej o tym, kiedy dokładnie rycerz miał skończyć służbę, nie spędzałby aż tyle godzin nad sprawami państwa... Zamiast tego poświęcałby każdą możliwą minutę swojemu ukochanemu. Dlaczego nie rozmawiali ze sobą więcej, kiedy jeszcze mogli, a on zadowalał się jedynie pocałunkami skradzionymi w tajemnicy przed innymi?
Mimo wszystko pragnął obrócić się na pięcie i przytulić do niego, gdy nikt nie patrzył. Czy prosił o tak wiele?
Kiedy drzwi pokoju dziennego byłej królowej się za nimi zamknęły, królewiczowi zakręciło się w głowie. Przeczuwał, jaki może być powód tego wezwania i ani trochę mu się to nie podobało. W dodatku oprócz ich trójki w pokoju nie było nikogo innego...
Szczerze powiedziawszy, wcale nie był gotowy na tę konwersację.
W umyśle brzęczało mu to jedno pytanie, którego nigdy nie chciał sobie zadać.
Córkę którego arystokraty będę musiał poślubić?
Posłał matce nieco zbyt wymuszony uśmiech i usiadł na sofie naprzeciwko niej.
— Czy coś się stało, mamo? — wydukał z trudem, starając się, by jego głos nie zadrżał. Siedział jak na szpilkach.
— Rozmawiałam o tobie z twoim bratem — rzekła kobieta, upijając łyk herbaty.
Królewicz przełknął głośno ślinę.
Zaraz zemdleję, pomyślał.
— Czego dokładnie dotyczyła ta rozmowa? — zapytał cicho, nie wiedząc, czy aby na pewno chce usłyszeć odpowiedź.
Królowa matka odłożyła filiżankę na spodek stojący na stoliku. Delikatny dźwięk wydany przez porcelanę niemal doprowadził jej młodszego syna do zawału.
— Chciałam dowiedzieć się, jakie ma plany względem ciebie teraz, gdy posiada dwójkę dzieci — zaczęła, patrząc na dziewiętnastolatka. — Jestem pewna, że kwestia małżeństwa spędza ci sen z powiek.
Kąciki ust księcia zadrżały.
— Co powiedział król? — wychrypiał. Nagle zaschło mu w gardle.
Szeroki uśmiech rozświetlił twarz kobiety.
— Obiecał zostawić wybór partnera tobie.
Zamrugał kilka razy.
Czyżby się przesłyszał?
Zaczął szukać w oczach matki czegokolwiek, co wskazywałoby na to, że skłamała, ale... czemu miałaby go oszukiwać?
— N-naprawdę?
Przytaknęła, nie odrywając od niego wzroku.
Zakrył usta ręką, wciąż nie dowierzając. Jego marzenie się spełniło i to nie był sen? Brzmiało to tak nieprawdopodobnie...
Napił się herbaty, by kupić sobie trochę czasu na przyswojenie informacji.
— Wierzę, że pamiętasz naszą rozmowę w ogrodzie — odezwała się królowa matka, przerywając ciszę. — Mówiłeś wtedy, że darzysz uczuciami jakiegoś mężczyznę.
Królewicz zakrztusił się napojem.
A Yang potrzebował jedynie chwili, by uklęknąć na jedno kolano przy sofie i poklepać chłopaka po plecach. Przytrzymał go, by nie upadł, dopóki nie dał mu znaku, że wszystko w porządku. W ciszy podniósł się i skierował się ku swojemu miejscu przy ścianie.
— Jeśli mam być szczery... — wyszeptał królewski syn, chowając twarz za swoją dłonią, by ukryć pojawiający się rumieniec. — Wciąż jestem w nim zakochany.
Wdowa zaśmiała się cicho.
— Zechcesz zdradzić mi tożsamość swego wybranka?
Kątem oka zobaczył, jak jego rówieśnik niemal zamarł w pół kroku, jednak szybko oprzytomniał i z poważną miną stanął niedaleko drzwi.
Czy mieli cokolwiek do stracenia?
— Jestem pewien, że go znasz — mruknął Hyunjin, odkrywając twarz, lecz w dalszym ciągu nie mógł spojrzeć na matkę. Policzki zaczęły go piec. — Wierzę, że znasz generała Yanga — rzekł bez zawahania. — Ma trzech synów... — Podniósł wzrok na kobietę. — A ja zakochałem się w najmłodszym z nich.
W pomieszczeniu zapadła cisza. Był niemal pewien, że rycerz wstrzymał oddech. Sam również to zrobił, nagle obawiając się reakcji byłej królowej.
— Och. — Jej spojrzenie było skupione na młodszym dziecku. — Zatem od samego początku był to twój osobisty strażnik?
Skinął niepewnie, nie kłopocząc się ukrywaniem rumieńców.
— Czuję ulgę na myśl o tym, że jest to człowiek, którego znasz od dłuższego czasu — odparła, kładąc dłoń na sercu. Cały czas się uśmiechała. — Obawiałam się, że mógłby być to ktoś nieodpowiedni.
Książę uśmiechnął lekko, drapiąc się po karku.
— Na co czekasz, dziecko? Przyprowadź go tutaj — ponagliła go. — Chcę poznać mężczyznę, który skradł serce mojego syna.
Hyunjinowi nie trzeba było powtarzać dwa razy. Poderwał się na równe nogi i przyciągnął swego ukochanego za rękę. Rycerz był w zbyt dużym szoku, by się opierać, dlatego poszedł w ślady królewicza.
Gdy tylko usiedli obok siebie na sofie, strażnik się zarumienił, jakby w końcu dotarło do niego wszystko, co właśnie się wydarzyło.
— Chyba rozumiem, dlaczego zakochałeś się w synu generała Yanga — zaśmiała się kobieta, unosząc filiżankę do ust. — I muszę przyznać, że szczerze doceniam to, jak broniłeś i pomagałeś mojemu dziecku w czasie jego regencji, Jeonginie.
— Pani... — szepnął chłopak, nie potrafiąc znaleźć odpowiednich słów.
— Skąd wiesz, że mi pomagał, mamo? — Książę zmarszczył brwi.
Na ustach wdowy błądził uśmiech.
— Twój ojciec nie był jedynie królem, synu — odparła. — W wielu aspektach przypominał rycerza. Byłam jego żoną przez ponad dwie dekady, potrafię dostrzec, kiedy ktoś rozumuje w ten specyficzny sposób... chłodny i rzeczowy, zawsze bardzo strategiczny. — Przechyliła głowę na bok. — Wcześniej brakowało ci tego nawet, gdy twój brat szkolił cię na regenta. Zauważyłam tę subtelną zmianę jakiś czas po wyjeździe króla i założyłam, że musi być to sprawka kogoś innego. Widzę, że się nie myliłam, skoro okazałeś się być tak blisko człowieka wywodzącego się z rodziny o długiej tradycji rycerskiej.
Dziewiętnastolatkowie nie odzywali się przez chwilę. Cóż, chyba jednak nie byli wystarczająco ostrożni, próbując ukryć to, co między nimi było...
— Mamo... myślisz, że... możemy ogłosić publicznie nasz związek? — spytał cicho królewicz.
Poczuł, że Yang ściska jego dłoń, którą trzymał odkąd usiedli naprzeciwko byłej królowej.
— Ależ oczywiście — rzekła, po czym dodała ze śmiechem: — wyglądacie ze sobą tak dobrze, że byłoby naprawdę szkoda, gdybyście nie pokazali się nigdzie jako para.
W tamtym momencie obaj mieli wrażenie, że ich policzki zaraz zapłoną od rumieńców.
***
— Wiesz, gdy zacząłeś mówić, w kim jesteś zakochany, miałem ochotę wynieść cię stamtąd na rękach, zanim skończysz zdanie — jęknął Jeongin, opadając na łóżko swojego chłopaka, gdy po rozmowie z królową matką przyszli do jego sypialni. — Myślałem, że umrę.
Książę zaśmiał się, siadając obok niego.
— Nie było jednak tak źle. Teraz możemy być razem... i nic ani nikt nie stoi nam na przeszkodzie.
Strażnik podniósł się do pozycji siedzącej i spojrzał na Hyunjina z uniesioną brwią.
— Zadziwiające. Ani razu nie przeszło ci przez myśl, że moja rodzina mogłaby mieć coś przeciwko naszemu związkowi?
Królewicz uśmiechnął się pod nosem.
— Mają coś przeciwko?
Syn generała ledwo stłumił śmiech, kręcąc głową.
— Moja matka wstałaby z grobu i nawiedzałaby ojca do końca jego życia, gdyby spróbował stanąć między mną i moimi braćmi a naszym szczęściem. — Wbił wzrok w jakiś punkt na ścianie, wzdychając cicho. — Zastanawia mnie, czy jej reakcja byłaby podobna do królowej matki, gdyby żyła i mogła nas zobaczyć... — wymamrotał w zamyśleniu. — Ojciec z pewnością nie będzie miał nic przeciwko, skoro to zbliży ród Yang do rodziny królewskiej...
Były regent poklepał rycerza ramieniu.
— Jestem pewien, że byłaby równie szczęśliwa — wyszeptał, obejmując swojego rówieśnika. — Ale nie bardziej niż ja teraz.
Chłopak uśmiechnął się delikatnie, po czym pocałował księcia bez ostrzeżenia.
I w tamtym momencie, czując usta ukochanego na swoich, Hyunjin po raz pierwszy odetchnął ze świadomością, że nie ma już nic, co mogłoby stanąć mu na drodze do szczęścia.
A jeśli miało im przeszkodzić coś jeszcze, był gotów zaryzykować wszystko, gdyby oznaczałoby to, że może być z Jeonginem. Niezależnie od konsekwencji.
KONIEC
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro