Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 44

a/n; w sobotę ostatni rozdział!

***

Kiedy nadeszła zima, sytuacja na froncie uległa znacznej zmianie. Królestwo Południowe zaskoczyła wyjątkowo surowa pora roku, przez co ich wojsko zostało znacznie osłabione. Przez brak dostaw żywności i odpowiedniego zaopatrzenia zaczęli przegrywać coraz więcej bitew. Oddziały Wschodu były przyzwyczajone do niekiedy bardzo obfitych opadów śniegu, więc — choć z początku również im zmiana pogody przyniosła wiele kłopotów — rycerzom szybko udało się zdobyć przewagę nad wrogiem.

Wyglądało na to, że Południe się przeliczyło. Nie sądzili, że Królestwo Wschodnie zacznie desperacko próbować stworzyć zbroje odporne na broń sąsiada. Przyspieszona ceremonia ślubna pierwszego księcia również z pewnością nie została przez nich przewidziana. To samo dotyczyło nie znikającej chęci walki z wrogiem. Czyżby myśleli, że zabójstwo króla będzie wystarczające, by kraj ogarnął chaos?

Szczerze powiedziawszy, Hyunjin dopiero po czasie widział błędy w działaniu wroga. Zbytnia pewność siebie, wręcz barbarzyńska brutalność i brak przemyślenia niektórych ruchów — to wszystko było największymi grzechami Królestwa Południowego.

Przerażało go to, że gdyby rycerze, dowodzący i sam władca byli choć trochę mniej zdeterminowani, by ochronić swoje państwo, już dawno przegraliby tę wojnę.

Prawdą było, że Królestwo Wschodnie miało dużo szczęścia. Południe posiadało wyjątkową broń, której nie znał żaden inny kraj. Byli na tyle przebiegli, by dwukrotnie zaatakować członków rodziny królewskiej. Królewicz wciąż pamiętał napaść rycerzy wroga, którzy niemal odebrali mu życie... gdyby nie Jeongin. Naprawdę mało brakowało, by skończył tak samo, jak jego ojciec zaledwie miesiąc później. Jednak mimo wszystko próba zabójstwa drugiego księcia nie przyniosłaby im aż tak wielu korzyści, jak morderstwo władcy... Czy było to ostrzeżenie? Pokaz siły? Jasna wiadomość, że tym razem pragną zniszczyć swojego wroga w odwecie za przegraną w poprzedniej wojnie?

Wolał nie myśleć, co by się wydarzyło, gdyby po miesiącach prób nie udało im się stworzyć broni o podobnych właściwościach, co nowy wynalazek sąsiada. Same zbroje nie były wystarczające — ledwo wyrównywały szanse obu wojsk, ale nie pozwalały na pewną wygraną. Południe nie posiadało tego samego uzbrojenia, więc dopiero równie śmiercionośne ostrza dawały Królestwu Wschodniemu szansę na pokonanie wroga.

Być może Hyunjin za bardzo skupiał się na tym elemencie, którego ich przeciwnicy nie wzięli pod uwagę. Nie mógł jednak zaprzeczyć, że od czasu do czasu uderzało go to, jak bliscy mogliby być przegranej, gdyby nie ta cholerna determinacja. Co by się stało, jeśli po skrytobójczym morderstwie króla zabrakłoby ludzi gotowych do walki za ten kraj?

Wtedy nikt by się nie bronił. Nikt nie wynalazłby nowej broni. Nikt nie dowodziłby oddziałami rycerzy, ponieważ nie byłoby kim dowodzić. Jak wielu niewinnych mieszkańców straciłoby życie, gdyby zabrakło tego jednego elementu? Czy w takim wypadku wojna naprawdę skończyłaby się w ciągu zaledwie czterech miesięcy, jeszcze przed zimą, jak zapewne zakładało Królestwo Południowe?

Czuł się nieswojo na samą myśl o tym wszystkim.

Na domiar złego, układy z arystokratami przyprawiały go o same zmartwienia. Niezależnie od tego, jak bardzo pragnął pokazać im, że ma dość ich prób manipulacji, nie mógł sobie na to pozwolić. Wojsko potrzebowało żywności i innego niemilitarnego zaopatrzenia, a przez nagły i niespodziewany wybuch wojny władca nie mógł zapewnić tych rzeczy bez pomocy innych. Dlatego też królewicz zajmował się organizacją dostaw najważniejszych rzeczy również przez drugi miesiąc swej regencji.

Tym razem jednak pojawiło się coś, co sprawiło, że jego obawy z powodu dotyczących go planów matrymonialnych wróciły. Nie był w stanie policzyć, jak wielu arystokratów próbowało go przekonać do poślubienia ich córek podczas negocjacji cen i wielkości dostaw. Za każdym razem miał ochotę wstać i wykrzyczeć każdemu z tych mężczyzn prosto w twarz, że jego serce już do kogoś należy, wskazując przy tym na stojącego przy ścianie Jeongina. Ale wiedział, że nie może tak postąpić.

Yang odwodził go nawet od stanowczego odmawiania, gdy książę dostawał propozycje ożenku. Powtarzał mu, że rozumie, dlaczego następca tronu chciał reagować tak, a nie inaczej, jednak zachęcał go także do grania w grę swoich rozmówców.

— Jeśli dzięki temu możesz namówić ich do wysłania większego zaopatrzenia na front, warto ugryźć się w język i zmanipulować kilku arystokratów — tłumaczył mu, stojąc oparty o ścianę z rękami skrzyżowanymi na piersi. Byli w starej pracowni królewskiego syna, która od dawna zmieniła swoje przeznaczenie i stała się biurem regenta. — To nie tak, że wyrażasz zgodę na małżeństwo z kimkolwiek na piśmie. Póki sam król nie wyda rozkazu, żadna z tych pustych obietnic przemyślenia ich ofert nie będzie miała wpływu na twoje życie.

Jednak strach i niepewność nie opuściły Hyunjina nawet miesiąc później, gdy wojna dobiegła końca. Jego brat powrócił do stolicy wraz z pierwszym księciem Królestwa Zachodniego i częścią zwycięskich oddziałów. Surowa zima wyniszczyła wojsko wroga na tyle, by Wschód mógł bez większych problemów wygrać konflikt zbrojny.

Traktaty pokojowe zostały podpisane dwa tygodnie wcześniej, więc każdy zdążył już choć trochę odetchnąć. Atmosfera w zamku zmieniła się nie do poznania, jakby ktoś zdjął ogromny ciężar z ramion jego mieszkańców. Nie było to dalekie od prawdy — wyglądało na to, że sytuacja w państwie wracała do normy.

Królewicz poświęcał każdą wolną chwilę na pracę nad nowym obrazem. Nie namalował nic, odkąd w rezydencji Lee wykorzystał płótna, które kupił mu jego ukochany. Przestał pełnić urząd regenta wraz z przyjazdem króla, dlatego też miał więcej czasu dla siebie. I miał bardzo ważny powód, by dobrze go wykorzystać.

Gdy nadszedł ten długo wyczekiwany dzień, nie mógł powstrzymać uśmiechu cisnącego mu się na usta. Nie wiedział, jakim cudem wytrzymał do zapadnięcia zmroku.

— Coś się stało? Jesteś dzisiaj zadziwiająco radosny — stwierdził syn generała. Jego rówieśnik zdecydowanie nie wyglądał, jakby miał zamiar zaraz położyć się do łóżka, chociaż była na to najwyższa pora.

Zamiast odpowiedzieć na pytanie, książę wyciągnął schowane za szafką nocną płótno i zdjął materiał, którym było zakryte.

— Wszystkiego najlepszego, Jeongin — rzekł, podając chłopakowi przedmiot.

Kącik ust strażnika zadrżał.

— Nie miałem pojęcia, że wiesz, kiedy mam urodziny — wyznał. — Kiedy schowałeś to w sypialni? Nie widziałem, żebyś przenosił tutaj jakikolwiek obraz.

Królewicz wzruszył ramionami.

— Gdy poszedłeś zdać raport do komendanta gwardii pałacowej. Podoba ci się?

Wzrok rycerza sunął po kolejnych centymetrach płótna, analizując je i chłonąc nocny krajobraz. Księżyc odbijał się w tafli niemal czarnego jeziora wraz z gwiazdami układającymi się w znane mu konstelacje. Otoczenie wydawało się zadziwiająco znajome, jakby...

— Czy to... czy to nie jest scena z tytułowego wiersza tego tomiku, który czytaliśmy razem u Felixa? — spytał cicho, nie zerkając nawet w stronę swego rówieśnika.

— Cieszę się, że ją poznałeś — powiedział z uśmiechem królewski syn.

— Hyunjin... — wyszeptał strażnik, jednak nie rzekł nic więcej przez dłuższą chwilę. — Jest piękny. Dziękuję.

Książę odłożył obraz na bok, po czym złapał chłopaka za ręce.

— Jest jeszcze coś.

***

— Dziwnie mi stać na balkonie kilka godzin po zmroku, wiedząc, że nie ma nikogo, kto mógłby cię zaatakować — mruknął Yang, przymykając powieki i wdychając zapach nocy.

Królewicz stał obok niego, przyglądając się spokojnej twarzy rycerza. Nie pamiętał, by kiedykolwiek widział go tak zrelaksowanego. Musiał przyznać, że chciał, by taki pozostał.

— Bałem się, że moje niewielkie prezenty ci się nie spodobają... jak widać, niepotrzebnie — zaśmiał się następca tronu, zanim splótł ich palce.

— Byłbym głupcem, gdybym tego nie docenił. — Spojrzał księciu w oczy, które błyszczały w świetle księżyca. Jego wspomnienia niemal mimowolnie wróciły do tamtej nocy w bibliotece. — Mam nadzieję, że tym razem nie będziesz chciał nigdzie wyskoczyć.

Hyunjin jęknął, przecierając twarz dłonią.

— Daj spokój... Byłem wtedy pijany. I wcale nie chciałem skoczyć — sprostował. — Chociaż w desperacji być może przez sekundę lub dwie zacząłem to rozważać.

— Naprawdę byłeś aż tak zdesperowany, ponieważ nie mogłeś ze mną być? — zapytał Jeongin, unosząc brew. Od samego początku nie do końca rozumiał zachowanie następcy tronu.

— Wciąż jestem — szepnął książę, zanim złożył na ustach swego ukochanego długi i pełen miłości pocałunek. A gdy tylko oderwali się od siebie, dodał, z czułością gładząc chłopaka po policzku: — i zawsze będę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro