Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 40

a/n; poniższy rozdział kończy akt III i rozpoczyna akt IV~

also, do końca zostało jeszcze 5 rozdziałów! (nie licząc tego oczywiście)

***

Z rezydencji Lee wyruszyli późnym wieczorem, kiedy ulice już opustoszały. Wraz z dowódcą gwardii pałacowej przyjechało tylko dwóch rycerzy, którzy prowadzili powóz. Zbyt liczna eskorta przyciągałaby za dużo uwagi, a dla wszystkich najważniejsze było przetransportowanie księcia do zamku po cichu.

Informacja o jego wyjeździe na front kilka miesięcy temu została upubliczniona dopiero niemal tydzień przed ślubem obecnego króla. Później, zaraz po wybuchu wojny, unikano tematu drugiego syna zmarłego władcy jak ognia, ponieważ nikt nie wiedział, gdzie się znajdował i czy w ogóle żył. Do tej pory miejsce jego pobytu znały jedynie najważniejsze osoby i tak miało pozostać, dopóki nie upewnią się, że chłopak jest bezpieczny.

Nie odpoczywali niemal wcale, by jak najszybciej dostać się do pałacu. Kilka razy zmieniali powóz, którym się poruszali, by mieć pewność, że zgubią każdego, kto chciałby ich śledzić. Była to męcząca podróż, ale Hyunjin wiedział, że nie miała być wygodna — miał za wszelką cenę jak najszybciej znaleźć się w zamku. Cały i zdrowy.

Królewicz siedział naprzeciwko braci Yang, którzy po jakimś czasie przestali uporczywie milczeć i wdali się w wyjątkowo długą rozmowę. Książę miał wrażenie, że nigdy nie usłyszał tylu słów wypowiedzianych przez swojego osobistego strażnika.

Z początku najstarszy z nich starał się trzymać zasad. W końcu dla królewskiego syna był najpierw komendantem straży, potem bratem jego rówieśnika... Ale Jeongin zadbał o to, by przekonać dwudziestodwulatka, że Hyunjin nie ma nic przeciwko ich konwersacjom.

I faktycznie — nie miał. Już dawno zdążył się domyśleć, jak ważny dla młodszego rycerza musiał być Minho. On sam nie był tak blisko z nowym królem; ich relacja z pewnością była dużo chłodniejsza, nawet jeśli przyczyną takiego stanu rzeczy mogło być wychowanie w rodzinie królewskiej.

Wciąż pamiętał, jak jego ukochany wybiegł nagle z salonu, kiedy przybyli do Felixa. Wciąż pamiętał te krzyki tłumione przez ściany. Wciąż pamiętał widok pogrążonej w smutku twarzy Jeongina.

Nie mógł zrobić dla niego wiele, by zrekompensować ból po stracie brata, którego — całe szczęście — jednak nie stracił. Dlatego też pozwolenie tej dwójce na prowadzenie swobodnej rozmowy w jego obecności było jedynym, co był w stanie mu zaoferować w tamtym momencie.

Co kilka minut zerkał w stronę rycerzy, przyglądając im się kątem oka. Widział podobieństwo w rysach ich twarzy, lecz domyślał się, że każdy z nich odziedziczył urodę po innym rodzicu. Zaczął się zastanawiać... który z nich był bardziej podobny do matki? W jakim stopniu bracia przypominali siebie z charakteru?

Nie mógł powstrzymać się od myślenia o tym, przez co często z trudem odwracał od nich wzrok.

Po pierwszym dniu podróży coś do niego dotarło. Szczerze powiedziawszy, nie powinien być zdziwiony, że tak było. Ale chociaż poczuł ukłucie w sercu, ponieważ strażnik nie zachowywał się tak przy nim, mimo wszystko był szczęśliwy, widząc go takiego.

Jeongin wydawał się być bardziej rozluźniony w towarzystwie swojego brata. Nie pilnował się, jeśli chodziło o utrzymanie powagi. Pozwalał sobie na wyrażanie emocji za pomocą twarzy, co przy królewiczu zaczął robić dopiero niedawno i zdecydowanie mniej intensywnie. Wyglądał, jakby z jego barków zdjęto ogromny ciężar — i być może właśnie tak było. Czy nie poświęcił tak wiele czasu na żal, będąc przekonanym, że już nigdy nie zobaczy swojego brata?

Hyunjin mógł jedynie wyobrażać sobie, z jak ogromną ulgą chłopak przyjął wiadomość o tym, że Minho żyje. Nie mógł zaprzeczyć, że sam odetchnął, gdy zobaczył nazwisko mężczyzny na końcu listu... i nie chodziło wtedy tylko i wyłącznie o jego ukochanego. Gdyby bowiem okazało się, że komendant straży był niekompetentny... Bóg wie, jak wielu wrogów mogło znajdować się w pałacu bez wiedzy władcy i jego rodziny.

Nie obawiał się o to jedynie jako królewicz. Był przecież także synem i bratem — a od listu pierwszego księcia na temat jego ślubu nie usłyszał od nich ani słowa. Wszystko, co przekazał im Minho miesiąc wcześniej, było ciągiem suchych faktów na temat wojny i rozkazów dowódcy gwardii. Rodzina Hyunjina z pewnością wiedziała, że żyje i niedługo wróci do zamku, jednak... chłopak dalej czuł się nieswojo, nie mając od nich żadnych wiadomości.

Paradoksalnie chciał przyspieszyć i opóźnić swoje przybycie do pałacu.

Z jednej strony obawa o matkę i brata nie pozwalała mu na spokojną podróż, z drugiej jednak wciąż bał się tego, co wydarzy się po jego powrocie. Wiedział, że po raz kolejny zostanie wrzucony w rzeczywistość pełną obowiązków, które będzie musiał wypełnić jako syn swojego ojca, ale... nie miał pojęcia, co dokładnie go tam czeka. Czy jego najczarniejsze scenariusze w końcu się spełnią? Czy będzie bolało jeszcze bardziej, niż to sobie wyobrażał?

***

Przygryzł wargę, niepewnie wyglądając przez okno w powozie.

— Spokojnie. Wszystko będzie dobrze — wyszeptał mu do ucha młodszy z braci Yang, delikatnie ściskając jego rękę.

Wjechali na teren zamku, a czas wydawał się płynąć dużo szybciej, niż powinien. Dotarcie do wrót pałacu powinno zająć nawet kilka minut, jednak królewicz był niemal pewien, że znajdą się tam za sekundę lub dwie.

Strach zaczął go paraliżować. Nie był gotowy na powrót do zamku. Nie, to wszystko działo się za szybko.

Gdyby mógł, wróciłby do rezydencji Felixa pieszo, jeśli to cokolwiek by zmieniło...

Był wdzięczny Jeonginowi, że usiadł obok niego, gdy tylko wjechali do stolicy. Nie miał pojęcia, czy był to rozkaz Minho, czy może chłopak zauważył, jak książę zaczyna drżeć ze stresu... jakikolwiek był powód, nie miało to znaczenia. Liczył się fakt, że miał swego ukochanego tak blisko i że czuł jego rękę na swojej.

Szczerze powiedziawszy, gdyby nie jego osobisty strażnik, najprawdopodobniej nie dałby sobie w tamtym momencie rady.

W końcu powóz się zatrzymał, a drzwi otworzyły. Komendant gwardii wysiadł pierwszy, rozglądając się uważnie na wszelki wypadek. Minęła jeszcze chwila, zanim dał znać Jeonginowi, że królewicz jest bezpieczny i może wejść do pałacu. Ale kiedy się to stało, Hyunjin odwrócił się w stronę swojego rówieśnika i powiedział cicho:

— Nie dam rady.

Yang spojrzał na księcia ze smutnym uśmiechem na ustach, gładząc kciukiem wierzch jego dłoni, by choć trochę go uspokoić.

— Dasz. Zawsze dawałeś, więc tak też będzie tym razem — zapewnił go. — Będę obok, obiecuję. Minho mówił, że nie przydzielą ci żadnego innego osobistego strażnika. Wciąż będę najbliżej ciebie ze wszystkich chroniących cię rycerzy.

Hyunjin wbił wzrok w ich ręce, które w dalszym ciągu były ze sobą splecione. Jak dużo czasu minie, żeby mógł zrobić to ponownie?

Dla niego jestem w stanie czekać nawet tysiąc lat, pomyślał.

Puścił dłoń Jeongina i wysiadł z powozu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro