Rozdział 39
Słysząc pukanie, królewicz od razu podszedł do drzwi, by je otworzyć. Stojący na korytarzu strażnik nie zdążył nawet otworzyć ust, gdy królewski syn wciągnął go za rękę do środka.
Yang spojrzał na księcia ze zdziwieniem, jednak szybko odsunął od siebie chęć zapytania, skąd ten pośpiech.
— Dzień dobry — przywitał się. — Spakowa-
Przerwały mu dłonie chłopaka, które znalazły się na jego policzkach i przyciągnęły go do pocałunku. Uśmiechnął się, kiedy Hyunjin przerwał pieszczotę i oparł się czołem o czoło rycerza, wzdychając cicho.
— Mam to uznać za odpowiedź na moje „dzień dobry"? — spytał, unosząc brew.
Królewicz objął go w pasie.
— Gdy wrócimy do pałacu, pewnie nie będę mógł robić tego często, jeśli w ogóle będę mógł — zauważył ze smutkiem w głosie. — Korzystam, póki mogę.
Jeongin odwzajemnił gest.
— Może nie powinienem był ci mówić, że odwzajemniam twoje uczucia — stwierdził, zanim jego usta opuściło ciężkie westchnienie.
— Nie, nie. — Książę pokręcił głową. — Dobrze zrobiłeś. Niezależnie od tego, co wydarzy się po naszym powrocie do zamku, cieszę się, że mi powiedziałeś. Dzięki temu przynajmniej wiem, że nie zwariowałem.
Syn generała odsunął się lekko, marszcząc brwi.
— Że nie zwariowałeś? Co masz przez to na myśli?
Chłopak odwrócił wzrok.
— Możliwe, że przez jakiś czas nie miałem pojęcia, czy zachowujesz się dziwnie przez otrzymane rozkazy, czy jednak faktycznie coś do mnie czujesz i byłem pewien, że zaraz zwariuję, ponieważ nie wiedziałem, co jest prawdziwe...
— Jeśli chodzi o to-
— Nie musisz mi się tłumaczyć — przerwał mu od razu Hyunjin. — Obaj zrobiliśmy wiele rzeczy, które prowokowały jeszcze więcej pytań, więc... zapomnijmy o tych niedopowiedzeniach i po prostu cieszmy się chwilą.
Yang przytaknął i pocałował królewicza w czoło. Królewski syn miał wrażenie, że jego mięśnie rozluźniły się przez ten gest.
— Spakowałeś się?
— Mówisz, jakbym miał do spakowania coś oprócz rzeczy, które dał mi Felix — mruknął książę, wywracając oczami.
Miał rację — podczas ucieczki z obozu zabrali ze sobą tylko to, co mieli na sobie. Większość ich ubrań została przynajmniej częściowo zniszczona. Spodnie królewicza już dawno wyrzucono razem z marynarką strażnika, która bez złotych guzików nie nadawała się do użycia jako część munduru. Wszystko, co posiadali teraz, należało do medyka, wliczając w to wszelkie leki, bez których blondyn nie chciał ich wypuścić z rezydencji.
Przeszli do pokoju dziennego, gdzie mieli czekać na lekarza. Wciąż nie wychodzili na zewnątrz, by nie przykuwać uwagi ludzi przechodzących obok domu lub jadących ulicą, dlatego też to właśnie Felix miał przywitać eskortę z pałacu.
Hyunjin chodził po pomieszczeniu, czując, że zaczyna się coraz bardziej denerwować. Bał się tego, co stanie się w zamku. Nie miał pojęcia, czego może się spodziewać. Czy sytuacja na froncie była pod kontrolą? Czy zostanie wysłany z powrotem na pole walki? Czy może zaraz po przyjeździe będzie musiał poślubić córkę któregoś z najwyżej postawionych arystokratów, by uzyskać jego poparcie w wojnie? A jeśli-
Poczuł dłonie Jeongina na swoich ramionach. Podniósł wzrok, by spojrzeć mu w oczy.
— Cokolwiek stanie się w pałacu, będę przy tobie tak długo, jak będzie to możliwe — obiecał rycerz. — Dlatego nie martw się za bardzo, dobrze?
Królewski syn przytulił się do swojego ukochanego, opierając czoło o jego bark. Pozwolił, by chłopak objął go ramieniem i głaskał po głowie. Obaj milczeli przez chwilę, jakby w ten sposób ta chwila miała trwać choć trochę dłużej. Była to złudna nadzieja, ale to także jedyne, co im pozostało. Nie mogli liczyć na łaskawość losu, gdyż ten tak często był przeciwko nim.
Odsunęli się od siebie, a Hyunjin musiał przygryźć wargę, by powstrzymać łzy. Nienawidził świadomości, że gdy tylko pojawi się eskorta, będą musieli wrócić do bycia księciem i jego osobistym strażnikiem — nikim więcej. Bolało go serce, że nie może nic z tym zrobić, ponieważ bardziej liczyło się to, iż był następcą tronu niż zakochanym w Yangu chłopakiem.
Nagle drzwi do pokoju otworzyły się. Obaj natychmiast się wyprostowali, nie wiedząc, kogo Lee mógł przyprowadzić.
Kiedy jednak ich wzrok skierował się w stronę przybysza, syn generała nie potrafił utrzymać powagi.
— Minho...
Dowódca gwardii widział tylko swojego brata. I potrzebował jedynie trzech sekund, by zmniejszyć dystans między nimi i przytulić go do siebie mocno. A młodszy nie czekał nawet chwili, żeby odwzajemnić uścisk. Wydawało mu się, że zaraz popłacze się ze szczęścia.
Czy to na pewno nie był sen? Dwudziestodwulatek naprawdę był obok, cały i zdrowy?
— Martwiłem się o ciebie — powiedział starszy, robiąc krok do tyłu, by móc przyjrzeć się bratu. Jego spojrzenie omiotło chłopaka od stóp do głów. — Jesteś cały? Nie jesteś ranny? — pytał, trzymając twarz brata w dłoniach i odgarniając włosy z jego czoła. — Felix mówił, że byłeś ranny. Wszystko w porządku?
Na ustach dziewiętnastolatka pojawił się uśmiech.
— Jestem cały. Rana dawno się zagoiła — zapewnił. — Broniłem księcia.
— Księcia... — wymamrotał pod nosem Minho, dopiero wtedy rozglądając się po pomieszczeniu. Gdy spojrzał na królewicza, odsunął się od brata i ukłonił nisko. — Witaj, Wasza Wysokość. Przepraszam za to jakże nieformalne wejście.
Hyunjin podrapał się po karku.
— Nie szkodzi, komendancie straży. Porozmawiajcie ze sobą, ja będę w bibliotece — rzucił cicho, po czym szybko wyszedł z pokoju dziennego, nie czekając na jakąkolwiek relację ze strony rycerzy.
Starszy zmarszczył brwi.
— Czy z księciem wszystko w porządku? Felix wspominał, że jego rana już dawno się zagoiła...
— Jest po prostu zestresowany — westchnął Jeongin. — A my faktycznie musimy porozmawiać. Mógłbyś wyjaśnić mi, jakim cudem żyjesz?
Minho usiadł na sofie, wskazując bratu, by zajął miejsce obok.
— Nie wiem, czy mogę powiedzieć, że miałem szczęście, czy może królestwo miało pecha... — zaczął powoli. — Tego dnia zostałem wysłany przez króla do kuźni broni. Alchemicy i rzemieślnicy pracowali nad nowymi zbrojami nie tylko dla wojska, ale także dla strażników pałacowych. Mieli mi pokazać, na ile je ulepszyli, żebym mógł rozstawić rycerzy w taki sposób, by maksymalnie zwiększyć ochronę. Wyjechałem z samego rana, a gdy wróciłem wieczorem... — zamilkł na chwilę, jakby wciąż było mu ciężko o tym mówić, choć od śmierci władcy minęły ponad dwa miesiące. — Wieczorem król już nie żył.
— Kto przejął twoje obowiązki, kiedy nie było cię w zamku? Nie zostawiłbyś pałacu bez nadzoru... — mruknął młodszy.
— Mój były zastępca.
— Były? — Jeongin uniósł brew.
— Został ścięty dwa dni po zabójstwie — wyjaśnił komendant. — Dalej trudno mi uwierzyć w to, że nie dopilnował tak prostej rzeczy, chociaż to właśnie król wybrał go na tę posadę.
— Najważniejsze jest to, że żyjesz — odparł dziewiętnastolatek. — Byłem pewien, że... Mój Boże, nawet nie wiesz, jak przerażony byłem, gdy dotarło do mnie, że mogłeś już od dawna nie żyć.
Mężczyzna uśmiechnął się lekko, patrząc na brata.
— Wysłałem do ciebie list. — Widząc zdezorientowanie malujące się na twarzy młodszego, dodał: — do obozu. Jeden z posłańców miał go dostarczyć razem z wiadomością do dowódców, ale zgaduję, że nie dotarł tam, zanim rozpętała się walka.
Wzdychając głośno, Jeongin rzekł:
— Twój list z pewnością oszczędziłby mi wielu łez i nerwów...
W odpowiedzi Minho objął go ramieniem.
— Przynajmniej teraz obaj wiemy, że każdy z nas jest cały i zdrowy.
Dziewiętnastolatek posłał mu delikatny uśmiech.
Żadne słowa nie potrafiły wyrazić tego, jak szczęśliwy był w tamtym momencie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro