Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 16

Stali oparci o sąsiadujące ze sobą drzewa i próbowali złapać oddech. Dwie godziny ćwiczeń były wystarczające.

Hyunjin niemal od razu zauważył, że jego strażnikowi udawało się to dużo szybciej. Zastanawiał się, czy treningi Yanga były jeszcze bardziej męczące i czy taki wysiłek fizyczny to było za mało, by zwalić go z nóg.

W przeciwieństwie do królewicza, który miał wrażenie, że zaraz upadnie na ziemię.

Syn generała nie oszczędzał go, kiedy ćwiczyli walkę mieczami. Książę widział, że chłopak pilnował się, by nie użyć zbyt dużo siły i — co zawsze miało miejsce podczas treningów — nie zranić Hyunjina.

Przez sekundę w jego głowie pojawiło się pytanie, za które od razu się zganił. Nie powinien wyobrażać sobie kilku wersji tego, jak dziewiętnastolatek mógłby wyglądać na polu walki i zastanawiać się, która z tych wersji byłaby prawdziwa. W końcu to przez niego Jeongin musiał walczyć.

Yang zamrugał kilka razy, gdy pot z jego czoła spłynął mu na powieki i wytarł go przedramieniem. Kiedy to jednak nie pomogło, zaczął ściągać czarne rękawiczki, by odwinąć rękawy koszuli i to jej materiałem osuszyć twarz. Królewicz zapatrzył się na niego, po raz pierwszy widząc chłopaka w takim nieładzie — jego zazwyczaj ułożone włosy były roztrzepane przez wysiłek i wiatr, a ubranie nieco ubrudzone piachem. Po jego szyi płynęły krople potu, jednak mimo widocznego zmęczenia wciąż był piękny.

— Wszystko w porządku, książę? — zapytał, odwracając głowę w stronę swojego rówieśnika. — Czy chcesz już wrócić do namiotu?

— Tak, Jeongin, wszystko w porządku. Możemy już wracać — mruknął, mając nadzieję, że rycerz nie przyłapał go na przyglądaniu mu się.

Dopiero wieczorem po tamtej rozmowie, w której przyznał się przez przypadek, że pamiętał o wyznaniu uczuć w bibliotece, dotarło do niego, co zrobił. Był niemal w stu procentach pewien, że Yang połączył fakty. Był zbyt inteligentny, by tak po prostu zignorować coś, co można było nazwać kolejną deklarację miłosną.

Cieszył się, że syn generała ominął ten temat szerokim łukiem i nie zaczynał rozmowy jak zawsze. Nie spodziewał się, że kiedyś będzie cieszył się z tego, jak wiernie chłopak przestrzegał większości zasad.

To prawda, że Jeongin czasami przekraczał granice. Nigdy nie robił tego w złej wierze i Hyunjin wiedział, że strażnik robił to tylko i wyłącznie dla jego dobra. Był mu za to naprawdę wdzięczny, chociaż niezbyt wiedział, w jaki sposób mógłby mu podziękować.

Nie miał pojęcia, jak dałby sobie radę, gdyby nie było przy nim tego chłopaka. Gdyby był tu zupełnie sam... z pewnością by sobie nie poradził.

Mijali rozładunek zaopatrzenia, kiedy podszedł do nich pułkownik Kim.

— Wasza Wysokość, czy trening się udał? — spytał, zatrzymując ich.

— Tak — odparł, po czym spojrzał na rycerzy noszących skrzynie z prowiantem. — To dostawa żywności i broni?

Mężczyzna przytaknął.

— Tak właściwie, Wasza Wysokość... — zaczął, zerkając na Yanga stojącego obok królewicza. — Do wyładowania wszystkiego przydałoby się jak najwięcej rąk. Czy twój strażnik mógłby pomóc, panie?

Hyunjin zmarszczył brwi.

— Nie lepiej byłoby zawołać rycerzy pilnujących mojego namiotu?

Pułkownik posłał mu nieco wymuszony uśmiech.

— Dostałem list od generała Yanga. Poprosił mnie, żebym przekazał jego synowi kilka informacji... — mówił, patrząc co jakiś czas na dziewiętnastoletniego rycerza. — Czy jest możliwe, by strażnik Yang wrócił do Ciebie wieczorem, Wasza Wysokość?

Królewski syn rzucił pytające spojrzenie w stronę swojego rówieśnika. Ten jednak usilnie unikał kontaktu wzrokowego.

— Nie powinieneś odpocząć? — szepnął do niego tak, by towarzyszący im mężczyzna nie usłyszał.

— Dam radę, książę — zapewnił, na co Hyunjin przytaknął, głośno wzdychając.

— Dobrze, ale ma wrócić do mnie w jednym kawałku — przestrzegł pułkownika, sam nie wiedząc, czemu był tak poważny.

— Oczywiście, panie.

***

Odłożył na bok zapieczętowane koperty, wzdychając głośno i wypijając łyk przyniesionego przez służącą wina.

Wcześniej zajmował się czytaniem raportów dotyczących działań wroga. Zwiadowcy faktycznie się sprawdzili; udało im się zauważyć aż dwie dostawy broni dla oddziałów Południa, a także częstsze treningi, jakby...

Jakby przygotowywali się do ataku, pomyślał Hyunjin.

Nie był to dobry znak. W szczególności, że on sam nie czuł się jeszcze gotowy do wzięcia udziału w bitwie... Ale wolał wiedzieć o możliwym starciu kilka dni wcześniej. Przynajmniej miał czas na jakiekolwiek przygotowanie.

Poza tym, to miała być tylko jedna bitwa, prawda? Pojawi się tam na godzinę albo dwie, by pokazać rycerzom, że jest z nimi, a potem wycofa się na wzgórze, żeby stamtąd wydawać rozkazy. Skoro jego brat dał radę, on również powinien sobie poradzić, czyż nie?

To prawda, pierwszy książę był bardziej zainteresowany walką. I trenował dłużej od Hyunjina. Ale obaj byli uczeni przez najlepszych szermierzy, ćwiczyli z najbardziej doświadczonymi rycerzami. Ich ojciec z pewnością zadbał, by byli w stanie walczyć na prawdziwej bitwie.

Kiedy odpisywał na list króla, czuł się już lepiej. Nie był pewien, czy to kwestia tego, że pogodził się z takim stanem rzeczy, czy może stało się tak dzięki Jeonginowi — tak czy siak, stał się spokojniejszy.

Potem napisał wiadomość do matki. Nie był pewien, czy powinien wspominać o jego przyszłym udziale w bitwie, ponieważ nie miał pojęcia, czy kobieta o tym wie. Nie chciał jej martwić, ale chciał być z nią szczery. Opowiedział więc prawdę, mając nadzieję, że jego zapewnienia o byciu bezpiecznym będą wystarczające, by uspokoić jej zmartwione serce.

Nagle usłyszał, że do namiotu ktoś wchodzi.

Podniósł wzrok na przybysza i wstrzymał oddech.

— Wybacz, książę. Pułkownik Kim zatrzymał mnie dłużej — wyjaśnił Yang, kłaniając się królewiczowi.

Po chwili stanął blisko ściany namiotu, z twarzą skierowaną w stronę znajdującego się na środku biurka. Oczy Hyunjina od razu powędrowały w lewo, gdzie chłopak zaczął szarpać się z podwiniętymi rękawami koszuli. Jego zmęczone dłonie ukryte w czarnych rękawiczkach z trudem były w stanie odwinąć materiał.

Królewicz mimowolnie zerknął na jego przedramiona z widocznymi od wysiłku żyłami.

Jego serce zabiło mocniej.

Nie zauważył nawet, kiedy znalazł się przed swoim strażnikiem i odsunął jego dłoń od rękawa koszuli. Nie potrafił oderwać wzroku od jego rąk, które wydawały się go hipnotyzować. Czuł się, jakby był pijany.

— Książę? Wszystko w porządku? — zapytał Yang, wciąż zachowując powagę. Jak mu się to udawało, kiedy królewski syn niemal drżał, stojąc tak blisko niego?

Hyunjin nie odpowiedział. Zamiast tego podniósł wzrok na usta chłopaka, przypominając sobie, jak dużo czasu minęło od ostatniego momentu, w którym był bliski złożenia na nich pocałunku. W tamtej chwili nie potrafił myśleć o niczym innym.

Zrobił krok do przodu, ignorując własny umysł, który krzyczał, by tego nie robił.

Ale zanim zdążył pocałować Jeongina, rycerz gwałtownie się odsunął.

Królewicz zamrugał.

— Nie możesz tego zrobić, książę — powiedział strażnik, a jego poważny głos wydawał się przeszywać serce królewskiego syna. — Nie możemy. Ja nie mogę — zaznaczył, wbijając w swojego rówieśnika chłodne spojrzenie.

— Dlaczego nie możesz? — wyszeptał słabo Hyunjin.

Nagle zaschło mu w gardle. Wciąż nie był w stanie myśleć racjonalnie. Od nadmiaru emocji kręciło mu się w głowie... a może był to alkohol?

— Zapłatą za coś takiego jest moja głowa i kariera mojej rodziny, jeśli ktoś zacznie rozpowiadać plotki i zostaną one zweryfikowane — rzekł twardo rycerz.

Następca tronu poczuł, że do jego oczu napływają łzy.

— Plotki powstają zawsze. Niezależnie od tego, co robimy.

— We wszystkich plotkach jest ziarno prawdy, książę. A ta może zniszczyć wszystko.

Hyunjin przygryzł mocno wargę i po chwili poczuł w ustach metaliczny smak krwi.

„Możesz odejść" było ostatnim, co udało mu się wykrztusić, zanim oparł się o biurko i pozwolił swoim łzom płynąć.

Musiałem postradać zmysły, pomyślał, kiedy Jeongin wyszedł z namiotu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro