Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1

a/n; szczerze? nie sądziłam, że kiedyś napiszę jakiekolwiek opowiadanie dotyczące tej tematyki... ale here we are, przed pierwszym rozdziałem royal angstu

specjalna dedykacja dla Julki, my amazing friend, która przekonała mnie, że realizacja tego ff to dobry pomysł (faktycznie był dobry; sama o to zadbała, pomagając mi w wymyślaniu fabuły!) ♡

nie będzie to krótka jazda, trochę inna od pozostałych moich prac, ale myślę, że jedna z moich lepszych

miłego czytania! <33

***

 Westchnienie Jeongina odbiło się od kamiennych ścian korytarza w podziemiach zamku.

Od początku stał na samym końcu kolejki i powoli zaczynał mieć dość tej bezczynności. Chociaż czekał już pod drzwiami, czas wydawał się płynąć kilka razy wolniej. Jednak... comiesięczne zdawanie raportu komendantowi straży było miłym urozmaiceniem jego monotonnego życia.

Nie mógł powiedzieć, że nie lubi swojej pracy, choć nie była ona jego wyborem. Jako kolejny syn jednego z najlepszych generałów w całym królestwie musiał podzielić losy ojca i starszych braci. Nie przeszkadzało mu to jednak; szkolił się na rycerza od czwartego roku życia i przez półtorej dekady zdążył przyzwyczaić się do takiego stanu rzeczy. Szczerze powiedziawszy, polubił to życie, odkąd został nastolatkiem. Możliwe, że był to rezultat regularnych treningów, które niemal od zawsze zapewniały mu wystarczającą ilość rozrywki, ale sam nie był pewien.

Nagle drzwi gabinetu otworzyły się i z pokoju wyszedł strażnik, który został wezwany przez dowódcę gwardii przed dziewiętnastolatkiem. Znany mu jedynie z widzenia mężczyzna minął go bez słowa i ruszył w stronę wyjścia z podziemia.

— Yang Jeongin — zawołał komendant, a nastolatek szybko wszedł do środka, pamiętając, by zamknąć za sobą drzwi.

Stanął w odpowiednim odstępie od biurka, trzymając ręce za plecami i czekał, aż dowódca zacznie zadawać te same pytania, które zadawał przez ostatnie kilkanaście miesięcy.

— Zauważyłeś coś dziwnego?

— Nie.

— Jesteś pewien? — dopytał komendant, podnosząc wzrok na rycerza.

Jeongin nie mógł powstrzymać się od wywrócenia oczami.

— Jestem pewien. To nie jest mój pierwszy dzień na służbie. Nie przeoczyłbym niczego, co mogłoby zagrażać życiu i zdrowiu księcia. Przecież dobrze o tym wiesz — mruknął.

Mężczyzna wbijał wzrok w młodszego od siebie strażnika.

— Wiem, że niczego byś nie przeoczył. Ale biorąc pod uwagę ryzyko, jakie niesie za sobą pojawienie się delegacji z sąsiedniego królestwa, wszyscy musimy mieć się na baczności — przypomniał mu surowym głosem. — To, że przybyli razem z księżniczką na ceremonię zaręczynową, nie ma znaczenia. Skrytobójcy nie znają litości.

Chłopak przytaknął jedynie, wiedząc, że dowódca ma rację.

— Gdzie był drugi książę podczas balu? Widziałem go na sali tylko na początku. Zastanawiałem się, czy nie wysłać kilku strażników, by zaczęli was szukać — mruknął starszy, skupiając swoją uwagę na papierach, które leżały przed nim na biurku. — Obawiałem się, że ktoś was napadł i nie jesteś w stanie wezwać wsparcia.

— Poszedł na jeden z balkonów po zachodniej stronie sali. Myślę, że książę Hyunjin nie lubi balów. Zatańczył tylko z pięcioma osobami: z królową, księżniczką i trzema córkami arystokratów na polecenie Jej Wysokości. Potem wezwał mnie do siebie i powiedział, że chce się przewietrzyć — wytłumaczył Jeongin. — Nikogo z nami nie było, dokładnie to sprawdziłem i cały czas obserwowałem okolicę.

Komendant straży zapisał kilka zdań na papierze, milcząc przez chwilę.

— Za cztery dni wyjeżdża delegacja. Drugi książę ma zjawić się na ceremonii, ale nie musi osobiście żegnać delegatów, więc będziesz stał za jego tronem. I pamiętaj-

— ...nie odstępuj go na krok — przerwał starszemu. — Wiem, Minho. Nie musisz mi przypominać, jestem jego osobistym strażnikiem od roku, znam swoje-

— Wiem, że znasz swoje obowiązki — powiedział. — Ale zawsze będę się o ciebie martwił. Jesteś moim bratem.

Jeongin westchnął, wywracając oczami po raz kolejny tego wieczora.

Minho wstał z krzesła, obszedł biurko i usiadł na krawędzi blatu, krzyżując ręce na piersi.

— Nic na to nie poradzę. Jako strażnik pałacowy nie tylko wykonujesz moje rozkazy, ale także jesteś pod moją opieką, więc i tak bym się o ciebie troszczył. — Zmarszczył brwi, patrząc na twarz dziewiętnastolatka wykrzywioną w dziwnym grymasie. — Mam nadzieję, że nie robisz takich min przy księciu.

— Nie martw się, nie robię — prychnął Jeongin, siadając obok brata. — Książę czasami się śmieje, że gdyby ktoś podmienił mnie na posąg, niczego by nie zauważył, bo przez cały czas jestem poważny.

Kolejne kilka minut spędzili w ciszy. Dla innych mogło się to wydawać bezsensowne, skoro najczęściej widywali się co miesiąc i nie mieli innych możliwości, by ze sobą porozmawiać. Minho miał dużo obowiązków jako dowódca straży i wypełnianie ich zajmowało mu większość czasu, choć był bardzo utalentowaną osobą. Mimo młodego wieku dwudziestodwulatek od roku systematycznie udowadniał, że awansowanie go z pozycji kapitana było dobrą decyzją.

Jeongin również nie mógł narzekać na brak zajęć; będąc osobistym strażnikiem księcia, rzadko kiedy odstępował go chociaż na krok. Wyjątkami były noc, comiesięczne raporty i sytuacje losowe, w których ktoś inny mógł sprawować pieczę nad królewskim synem pod nieobecność Yanga.

Oni byli jednak przyzwyczajeni do tego, że nie mieli zbyt wielu okazji na rozmowę. Odkąd Minho zaczął swoją służbę w zamku cztery lata wcześniej, przez pierwsze trzy widzieli się tylko raz. Z najstarszym bratem nie mieli kontaktu od dwóch miesięcy, bo wyjechał na północ kraju, by poprowadzić szkolenie swojego pułku. Możliwość rozmawiania co miesiąc przez kilka minut wydawała się przy tym luksusem.

— Lubisz swoją pracę? — zapytał nagle młodszy.

Komendant zamyślił się przez chwilę.

— Nie jest zła — odparł w końcu. — Ale bardzo nudna. Przez zaręczyny pierwszego księcia mamy dużo więcej roboty, ale przynajmniej coś się dzieje — mruknął, wstając.

Zrobił kilka kroków w prawo i zerknął na papiery leżące na biurku. Kiedy czytał jeden z raportów, Jeongin omiótł pomieszczenie wzrokiem. Nie mógł nazwać go przytulnym; znajdował się tu tylko mebel przypominający bardziej stół niż cokolwiek innego, proste krzesło i dwoje drzwi: jedne prowadzące na korytarz i drugie, które kryły za sobą schody. Wąskie stopnie skąpane w charakterystycznym dla podziemnej części zamku półmroku kończyły się u wyjścia ukrytego za szafą.

Tam właśnie — na parterze — znajdował się oficjalny gabinet dowódcy straży pałacowej, dużo jaśniejszy i milszy niż ten, w którym się znajdowali. To pomieszczenie wykorzystywano przede wszystkim w przypadku zdawania comiesięcznych raportów, gdyż gwardia mogła w ten sposób szybko wrócić do wyznaczonych miejsc w zamku.

— Naprawdę jest aż tak nudno? — Dziewiętnastolatek po raz kolejny przerwał ciszę.

— Żebyś wiedział. Przez to zamieszanie z delegacją nie miałem czasu, by potrenować z kimś. A to naprawdę jedyna nie nudna rzecz, jaką mogę robić jako komendant straży — westchnął Minho, odsuwając się od biurka. — Mam dość machania mieczem w powietrzu bez żadnego przeciwnika.

Nagle usłyszał, że ktoś wyciąga sztylet, który miał przymocowany przy pasku.

Jeongin potrzebował tylko dwóch sekund, by doskoczyć do brata i zabrać mu broń, zanim ten zdążył zareagować.

Ale urokiem bycia wychowywanym w rodzinie z długą tradycją rycerską było to, że dorównywali sobie umiejętnościami.

Minęła kolejna sekunda i młodszy poczuł uścisk na nadgarstku, a zaraz potem został pchnięty na ścianę. Nie wpadł na nią jednak, bo szybko odzyskał równowagę; na wszelki wypadek starszy oparł wcześniej rękę o kamienie na takiej wysokości, by w razie czego Jeongin nie uderzył się w głowę.

— Jednak nie wyszedłeś z wprawy — skomentował dziewiętnastolatek, uśmiechając się lekko.

Kąciki ust Minho uniosły się delikatnie. Puścił brata, odbierając od niego sztylet i chowając ostrze do pochwy.

— A ty robisz się coraz lepszy. Moja krew — powiedział z dumą, klepiąc młodszego w ramię. — Powinieneś już iść. Sprawdź przed snem, czy z księciem wszystko w porządku.

Jeongin przytaknął, po raz ostatni posyłając bratu uśmiech przed wyjściem z pomieszczenia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro