Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 33

Szczerze powiedziawszy, był zdziwiony, kiedy Jeongin przyszedł następnego dnia. I kolejnego. I jeszcze później.

Był pewien, że chłopak nie będzie chciał go widzieć i tym bardziej rozmawiać. I miał częściowo rację; odkąd się pokłócili, rycerz nie odezwał się do niego nawet raz.

Trudno było mu stwierdzić, czy Felix — spędzający z nimi większość czasu — zauważył napięcie między nim a Yangiem. Strażnik był dobry w ukrywaniu swoich emocji, więc... Hyunjin wątpił, że ktokolwiek mógłby być w stanie dostrzec nagłe zdystansowanie się chłopaka od księcia.

Królewicz nie miał pojęcia, czy cieszył go taki stan rzeczy. Może byłoby lepiej, gdyby Jeongin nie przychodził? A może... a może wtedy królewski syn nie potrafiłby poradzić sobie ze świadomością, że ich relacja była gorsza niż kiedykolwiek wcześniej?

Był... zagubiony. Wiedział, że miał prawo być zły na swojego rówieśnika, ale on także miał rację. Wciąż nie rozumiał, o co dokładnie chodziło Yangowi. Jak dużo prawdy przykrył kłamstwami, ponieważ to wydawało się dla niego odpowiednim działaniem? Ile słów, które powiedział do Hyunjina, było jedynie czymś, co wypadało rzec jako książęcy strażnik?

Westchnął cicho, czytając ten sam wers po raz setny. Nie umiał skupić się na wierszu, ciągle uciekając myślami do kłótni z ukochanym. Zadawał sobie sprawę z tego, że muszą w końcu o tym porozmawiać — o tej sprzeczce, a także o tych cholernych pocałunkach. O wszystkim, co wymagało komentarza, chociaż unikali tego od dłuższego czasu.

Problem w tym, że słowa Jeongina wyraźnie podkreślały to, iż chłopak nie chciał — a raczej z pewnością nie mógł — przeprowadzić konwersacji na ten temat.

I Hyunjin nie miał pojęcia, czy naleganie coś da. Jaki był w tym wszystkim sens? Poza tym, czy rycerz nie wyraził się jasno? Czy... czy nie odrzucił królewicza, robiąc coś zupełnie innego niż tamtego pamiętnego wieczoru w pałacowej bibliotece?

Ale mimo wszystko książę nie potrafił uwierzyć w to, że po tylu pocałunkach Yang tak po prostu... go odrzucił.

Nie widział w tym żadnego sensu. Niejednoznaczność wypowiedzi Jeongina sprawiała, że nie potrafił porzucić nadziei, ale ostry ton głosu chłopaka nakazywał mu przestać się łudzić. Ale jak miał to zrobić? Jak miał pogodzić się ze złamanym sercem, skoro nie zdążyli sobie jeszcze wszystkiego wyjaśnić?

Zerknął w stronę strażnika, który siedział obok swojego przyjaciela na sofie. Obaj byli zbyt zajęci, by zwrócić uwagę na księcia. Yang był pogrążony w lekturze, a medyk zmieniał zawartość swojej teczki z lekami, wkładając do niej te, których potrzebował do odbycia domowej wizyty u jednego ze swoich pacjentów.

Lee nie musiał tego robić w bibliotece. Były inne miejsca bardziej odpowiednie do czegoś takiego, ale mimo to... zdecydował się spędzić czas w towarzystwie gości. Nawet jeśli nikt nie przerywał panującego w pomieszczeniu milczenia.

Królewicz był wdzięczny Felixowi za wiele rzeczy, ale czy był mu wdzięczny również za to? Nie był pewien.

Nagle lekarz spojrzał na zegar stojący na szafce i powiedział:

— Powinienem się już zbierać. — Zamknął teczkę, zanim podniósł się z sofy i skierował się do wyjścia. — Gdybyście czegoś potrzebowali, wiecie, kogo zawołać.

Obaj przytaknęli bez słowa, odprowadzając go wzrokiem.

Gdy tylko zamknęły się za nim drzwi, w bibliotece ponownie zapadła cisza. Tak napięta, że jeśli ktoś byłby wystarczająco zdeterminowany, mógłby przeciąć ją mieczem.

Hyunjin zgadywał, że minie dużo czasu, zanim zaczną rozmawiać... jeśli w ogóle zaczną.

Znając upartą stronę Yanga, był pewien, że gdyby ten tylko zechciał, prawdopodobnie nie odezwałby się do królewicza nigdy więcej.

Ta myśl przerażała go i sprawiała, że był gotów wyrzec się swoich uczuć — stłumić je, chowając w najgłębszym zakamarku serca i nigdy nie pozwolić im wychylić się na tyle, by stały się widoczne dla ludzkiego oka — byle mógłby dalej otrzymywać od chłopaka odpowiedzi na swoje nic nie znaczące pytania.

Był zdesperowany i nie potrafił już tego ukrywać.

Z rozmyślań wyrwał go głos Lee, który po chwili wrócił do pokoju:

— Jeongin, przyszedł do ciebie list.

Yang od razu poderwał się na równe nogi, odkładając czytaną książkę na stolik i podszedł do drzwi.

— To z pałacu — szepnął Felix do ucha przyjaciela. — Nie ma nic o Minho na kopercie.

Syn generała przytaknął, biorąc list do ręki. Cała jego uwaga była na nim skupiona i nawet nie zauważył, że wstrzymywał oddech.

— Naprawdę muszę już iść, ale powiedz mi później, co napisali — rzekł lekarz, klepiąc strażnika po ramieniu.

Gdy wyszedł, Jeongin wrócił na swoje miejsce. Przez cały czas wpatrywał się w adres zapisany na kopercie, szukając w literach znanych kresek, podświadomie łudząc się, że rozpozna w tym piśmie pismo własnego brata.

Nie popadaj w paranoję, przestrzegł sam siebie. Minho nie żyje.

I powtarzając tę myśl jak mantrę, otworzył list i zaczął czytać.

Hyunjin przypatrywał się chłopakowi, przygryzając wargę ze stresu. Już dawno zdążył zapomnieć o tym, że Yang wysłał wiadomość o miejscu ich pobytu.

Dopiero teraz dotarło do niego, jak blisko mogli być powrotu do pałacu.

Nie chciał wracać.

Jakkolwiek egoistycznie to brzmiało, po prostu nie chciał.

Obaj nie mieli pojęcia, jak długo rycerz czytał list. Wydawało się, że czas się zatrzymał. Oczy Jeongina śledziły dokładnie każdą linijkę tekstu, przyswajając rozkazy swojego przełożonego. Odwlekał spojrzenie na podpis, czując, że naprawdę nie chce tego robić.

Nie chciał zobaczyć nazwiska nowego komendanta straży w miejscu, w którym powinien widnieć podpis starszego brata.

W końcu jednak jego wzrok zjechał na dół listu i...

— Przeczytaj, czyj to podpis i powiedz, że nie zwariowałem — wyszeptał, wyciągając rękę z kartką w stronę królewicza.

Minęła chwila, zanim zareagował. Na początku wydawało mu się, że się przesłyszał; usłyszenie głosu ukochanego brzmiało teraz tak nieprawdopodobnie, że nie zdziwiłby się, gdyby śnił.

Ale sięgnął po list i spojrzał na nazwisko znajdujące się w prawym dolnym rogu.

Wpatrywał się w nie przez kilka sekund, sam nie wierząc w to, co miał przed oczami.

— Nie zwariowałeś — rzekł tylko.

— Jesteś pewien? — dopytał strażnik, nie zerkając w stronę księcia.

— Jestem pewien.

Zanim zdążył zrobić cokolwiek, Yang wstał z sofy i ruszył ku drzwiom. Nie powiedział nic więcej, nie spojrzał na swojego rówieśnika — po prostu wyszedł, zostawiając go samego w bibliotece z listem na kolanach.

A gdy tylko Jeongin znalazł się na korytarzu, oparł się o ścianę i zjechał po niej, następnie siadając na podłodze.

Przez chwilę patrzył przed siebie nieobecnym wzrokiem, aż w końcu łzy popłynęły mu po policzkach gorącymi strumieniami.

Na jego ustach pojawił się drżący uśmiech.

Po raz pierwszy od wielu lat popłakał się ze szczęścia.

Podpis znajdujący się na liście naprawdę należał do jego brata.

Minho żył.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro