Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

C H A P T E R T W E N T Y T H R E E

Z góry przepraszam za błędy ortograficzne, literówki czy korektę. Nie zwracajcie uwagi ;)

Strach potrafi nieźle sparaliżować człowieka. Nie ważne, jakie by to było niebezpieczeństwo, to i tak będziemy stali jak rzeźba, kiedy niebezpieczeństwo nas dosięgnie.

Odruchowo złapałaś rękę Leyly i mocno ścisnęłaś. Dziewczyna syknęła z bólu, kiedy wbiłaś jej paznokcie w skórę. Chciałaś ją puścić i pobiec w stronę lasu, ale Leyla chyba wyczuła, że chcesz to zrobić, dlatego również złapała cię za rękę.

- Może chce się pogodzić ?.- szepnęła Leyla.

- Nawet gdyby to nie chce z nim rozmawiać.- próbowałaś się wyrwać.

- Chyba nie masz wyboru. Zaraz tu będzie.

I faktycznie. Chwilę później Neteyam pojawił się tusz przed tobą. Najpierw patrzyliście sobie w oczy, ale Leyla szybko ogarnęła sytuację i szturchnęła cię mocno w ramię, abyś się ogarnęła.

- To...może ja was zostawię samych.- uśmiechnęła się i poszła w stronę Brandona.

- Czego chcesz ?.- zapytałaś, ogarniając w końcu, że Neteyam nie jest już twoim przyjacielem, ani nikim więcej.

- Chciałem zobaczyć, jak się czujesz.

- A...co cię to obchodzi ?.- znowu zapytałaś dość agresywnie.- Od kiedy cię obchodzę, co, Neteyam ?

- Zawsze mnie obchodziłaś.

- Czas przeszły, więc może...daruj sobie, co ?

- Aonung wspominał, że miałaś złamany nos.- podszedł do ciebie, złapał twoją brodę i z delikatnością uniósł ją do góry.- Kto ci to zrobił ?

Te jedno pytanie sprawiło, że twoje nogi się ugięły...to, jak zadał te pytanie...
Ale czy on uwierzy, że oberwałaś od Leyly ?

- Biłam się z Leylą. Spokojnie, to nic takiego.

- Masz złamany nos.

- Ale nie boli już.

- Masz strasznie opuchnięty ten nos.

- Ale nic się nie stało poważnego.

- Krew ci leci.

- Co ?.- dotknęłaś swojego nosa, gdzie wyczułaś, że faktycznie leci ci krew.
Zrobiło ci się słabo, dlatego złapałaś się za drzewo. Oddychałaś ciężko i szybko.

- Ej, [T.I].- Neteyam złapał cię za rękę, a potem osunęłaś się na niego.

W idealnym momencie chłopak wziął cię w swoje ramiona i krzyczał, abyś się obudziła.
Byłaś świadoma, ale nie umiałaś mówić i otworzyć oczu.
Neteyam chyba o tym nie wiedział, ponieważ już po chwili poczułaś jego usta na swoich. Były takie, jakie sobie wyobrażałaś. Miękkie, delikatne i słodkie przez owocy Pandory. Tak bardzo korciło cię, aby oddać ten pocałunek, ale wiedziałaś, że nie możesz, ponieważ byłoby to podejrzane.

- [T.I]...

Jego głos się załamywał. A ty czułaś, że rzeczywistość zaczyna się tracić.
Poczułaś zimno, a chwilę później zauważyłaś, że to wizja, która chyba nigdy nie miała końca.

- Witaj, [T.I].

Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał!
Miłego dnia/nocy ❤
Ps. Chcieliście więcej Neteyama...więc proszę bardzo 😏

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro