
⁹ - ʟᴇᴀᴠᴇ ᴛʜᴇ ꜰᴜᴛᴜʀᴇ ᴡʜᴇʀᴇ ɪᴛ ʙᴇʟᴏɴɢꜱ
↷ 우린 외로운 천
사의 친구가 돼
─── ・ 。゚☆: *.☆ .* :☆゚. ───
From: san
To: seonghwa
san:
Seonghwa
san:
Seonghwa
san:
Seonghwa
seonghwa:
San?
san:
Musisz mi pomóc
seonghwa:
Wiesz, gdzie jestem
i co robię, prawda?
seonghwa:
Nie przeszkadzaj mi,
bo ci utnę ręce
san:
No ale hwa...
seonghwa:
Pytam się, czy wiesz
gdzie jestem
seonghwa:
Odpowiedz
san:
Jesteś na randce z
tym ignorantem i
masz w dupie swojego
przyjaciela w potrzebie
san:
To lekko fałszywe gościu
seonghwa:
San, kochanie moje
seonghwa:
Czekałem cały tydzień
na tą randkę i nic
seonghwa:
POWTARZAM NIC
seonghwa:
Nie będzie w stanie
mi tego zepsuć
seonghwa:
Sam jezus musiałby
zejść na ziemię i
osobiście mnie za
włosy wyciągnąć z
tej zasranej kawiarni
seonghwa:
Dotarło?
seonghwa:
Nadal jesteś
najważniejszym
mężczyzną mego
życia i kocham cię
mocno, ale zrozum,
że muszę postawić
siebie na pierwszym
miejscu
san:
Zalałem mieszkanie
seonghwa:
CO TY KURWA
ZROBIŁEŚ?
seonghwa:
JAK?
san:
Pękła rura :(
san:
Przepraszam
seonghwa:
Jakim cudem
pękła rura?
san:
Chciałem zrobić pranie
i po 10 minutach poszły
rury w łazience
san:
Cała łazienka zalana
seonghwa:
Mówiłem ci, że jak wrócę
z tej randki to przyjdę do
ciebie i zrobię pranie oraz
posprzątam
seonghwa:
Kazałem ci niczego
nie dotykać
san:
Zapomniałem o tym
san:
Grałem w gry na kompie
san:
Ale dalej mnie kochasz,
prawda?
san:
Nadal będę twoim
kolorowym słońcem?
seonghwa:
Zabije cię i zamienię
w origami
seonghwa:
Znowu psujesz mi
szansę na miłość
seonghwa:
Ale pamiętaj, że
w wieku 35 lat
bierzemy razem ślub
jak dalej będziemy
samotni
seonghwa:
Do czego się zanosi,
przez twoją głupotę
seonghwa:
Będę za pół godziny
seonghwa:
Niczego nie dotykaj
seonghwa:
Zalało tego pajaca
z dołu?
san:
Chyba tak
seonghwa:
Zajebiscie
seonghwa:
Teraz naprawdę nas
zabije
seonghwa:
Ciekawe czy wie
że jego mieszkanie
zamienia się w akwarium
san:
Przynajmniej mogą
pochować nas w jednym
grobie i tej samej trumnie
seonghwa:
Nie pogrążaj się
, proszę cię
Cała randka między Seonghwą a Hongjoongiem szła wyśmienicie, dopóki nie przeszkodził im San, informując o kolejnej głupocie, którą zrobił pod jego nieobecność.
Liczył na to, że może właśnie dzisiaj dojdzie do czegoś więcej niż przesłodzone komplementy i niewinne uśmieszki.
Poniekąd męczyło go to, iż ta relacja nie szła do przodu a wręcz stała w miejscu i nie dała się poprowadzić tak jak on tego chciał.
Seonghwa pragnął namiętności, głębokich pocałunków i romantyzmu tak intensywnego o którym starożytni poeci mogli tylko pomarzyć.
Wiele lat marzył o miłości, która będzie zapierała mu dech w piersi, zajmowała całą jego uwagę na długie godziny a motyle latające po jego brzuchu, mogły rosnąć z każdą różą dostaną od swojego ukochanego.
Dlaczego więc nigdy nie udało mu się tego osiągnąć?
Czego mu brakowało, że każdy chłopak, którego poznawał, nudził się nim niemal natychmiast a obietnice zostania na zawsze, nikły z chwilą, gdy kończyli swe ostatnie spotkanie.
Gdy poznał Hongjoonga, coś w jego sercu powiedziało mu, iż to właśnie on będzie tym, który wybawi go z klątwy samotności.
Miał coś takiego w swym spojrzeniu, co potrafiło zwalić go z nóg a jeden jego komplement powodował, że rumieńce z jego polików nie znikały przez długie minuty.
Jednak im dłużej rozmawiali, tym bardziej wydawało mu się, że nie są dla siebie pisani.
Hongjoong był spokojny i lubił słuchać, zaś Hwa był głośny, pewny siebie i pragnął wiecznie uwagi oraz adoracji.
Gdy zaczynał o czymś żywo mówić, Kim tylko kiwał głową zamiast wtrącać swe uwagi czy obierać przeciwne stanowisko, jak robił to między innymi San.
Jak o Sanie mowa.
Wydawać by się mogło, że najlepszy przyjaciel Parka wymyślił sobie szatański master plan, który zakładał rozwalanie mu randek, za KAŻDYM cholernym razem, gdy miał samodzielnie przechodzić do planu B w swoim pięciokrokowym przepisie na udany związek, który przeczytał w Cosmo kilka lat temu, jednak prawda była nieco abstrakcyjna i mało prawdopodobna.
Jeśli ktoś nie znał Choia i nie słyszał o jego lewych rękach dosłownie do wszystkiego, to nie mógłby uwierzyć w to, jak nie poradnie życiowo był.
A jednak.
Udało mu się zniszczyć całe mieszkanie i rozwalić randkę Seonghwy – i to wszystko w ciągu godziny.
Gdyby nie był tym faktem zirytowany i poniekąd zły, może mógłby nawet mu pogratulować, a tymczasem musiał uciekać z własnej randki, przepraszając zdezorientowanego Honga (który okazał się naprawdę kochany i wyrozumiały, nie mając nic przeciwko temu, by Park wyszedł wcześnie i mógł pobiec na najbliższy przystanek, zabierając ze sobą niedopite latte oraz bukiet kwiatów dostany przez niego).
Lekko zdyszany, przybiegł na przystanek i pierwsze co zrobił, to sprawdzenie, czy uda mu się wrócić do domu właśnie autobusem z tej linii.
Gdy potwierdził, że jednak ma czym do mieszkania Sana się dostać, usiadł na ławce obok i kładąc na niej kawę oraz kwiaty, zaczął grzebać w kieszeniach, w poszukiwaniu swoich air podsów.
Udało mu się je wygrzebać z pośród luźnych paragonów, pomadki ochronnej do ust oraz zaczętej paczki gum do żucia.
Szukał przez kilka minut odpowiedniej muzyki do pogrążenia się we własnych myślach i gdy miał już kliknąć losowy przycisk odtwarzania, znalazł to, czego potrzebował.
DPR IAN.
Idealny wykonawca do jazdy autobusem i wygłuszenia otaczającego go świata swoim nieziemskim głosem i trafnymi tekstami.
Żaden piosenkarz nie mówił o miłości i rozstaniach w taki sposób, jak robił to właśnie on i nikt nigdy nie mógł przekazać to co siedziało Hwie w głowie jak IAN.
Wybrał 1 Shot jako pierwszą piosenkę i już klikał przycisk „włącz", gdy poczuł, jak ktoś klepie go delikatnie po ramieniu.
Odwrócił się w prawą stronę i zobaczył siedzącego obok chłopaka w czarnej masce na twarzy i fioletowym kapeluszu typu bucket hat.
— Chciałeś coś ode mnie? — Zapytał nieznajomego, wyjmując jedną słuchawkę z ucha by w pełni skoncentrować się na chłopaku obok.
— Tak — Kiwnął głową, przysuwając się do niego nieco bliżej, kontynuując. — Wie pan może, czy autobus z linii 640 będzie tędy jechał? Wyszedłem na spacer by pooglądać rzepak i zdaje się, że chyba się zgubiłem. Nie chciałem przeszkadzać, ale pytałem wielu ludzi i każdy mnie ignorował, a pan wygląda na miłą i pomocną osobę
— Zgadza się, autobus o tym numerze będzie jechał tą trasą za jakieś pięć minut, jeśli się nie mylę — Odpowiedział, uśmiechając się lekko w stronę nieznajomego. — Powiem ci, gdy będzie jechał, byś go nie przegapił i mógł wrócić spokojnie do domu. Nie ma co się włóczyć wieczorami po Seulu, noce potrafią być naprawdę mroźne, zwłaszcza o tej porze roku
— Dziękuję panu bardzo, jest pan niezwykle miły dla mnie — Podziękował Seonghwie, kłaniając mu się, na co ten pokiwał głową z uśmiechem.
— Nie ma problemu, naprawdę. Trzeba sobie pomagać i być dla siebie miłym, szczególnie gdy ktoś potrzebuje pomocy
— Czy ten fioletowy bukiet wrzosów jest pana? — zapytał, wskazując palcem na leżący na ławce bukiet, który podczas jego krótkiego biegu z kawiarni nieco się uszkodził.
— Tak, mój. Dostałem go na randce, ale niestety się uszkodził jak wychodziłem i chyba będę musiał go czymś skleić by trzymał się w jednym miejscu i dożył co najmniej tygodnia — Powiedział żartobliwie, choć pewnie to śmieszyło tylko i wyłącznie jego.
— Są bardzo piękne. Jeszcze nigdy nie miałem w swoim domu wrzosów a lubię niemal wszystkie kwiaty zwłaszcza fioletowe. To mój ulubiony kolor i jestem zdania, że wszystko w tym kolorze jest lepsze
Słysząc to, co mówił ten chłopak i z jakim zaangażowaniem zdawał się mówić, niewiele się zastanawiając, chwycił leżący na ławce bukiet i wręczył mu, kładąc go na jego kolanach.
— Jeśli go naprawdę chcesz, to możesz go wziąć i się nim zaopiekować jak należy. Ja sam nie mam ręki do kwiatów i tylko bym go uszkodził a tak, to doprowadzisz go do porządku i dasz mu drugie życie. Nie chcę słyszeć żadnych prób wymigania się od wzięcia go i to nie z powodu, że rozmawiało nam się źle, tylko twój autobus do domu za niecałe dziesięć sekund tu podjedzie
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro