Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

⁹ - ʟᴇᴀᴠᴇ ᴛʜᴇ ꜰᴜᴛᴜʀᴇ ᴡʜᴇʀᴇ ɪᴛ ʙᴇʟᴏɴɢꜱ

↷ 우린 외로운 천
사의 친구가 돼

─── ・ 。゚☆: *.☆ .* :☆゚. ───

From: san
To: seonghwa 

san:
Seonghwa

san:
Seonghwa

san:
Seonghwa

seonghwa:
San?

san:
Musisz mi pomóc

seonghwa:
Wiesz, gdzie jestem
i co robię, prawda?

seonghwa:
Nie przeszkadzaj mi,
bo ci utnę ręce

san:
No ale hwa...

seonghwa:
Pytam się, czy wiesz
gdzie jestem

seonghwa:
Odpowiedz

san:
Jesteś na randce z
tym ignorantem i
masz w dupie swojego
przyjaciela w potrzebie

san:
To lekko fałszywe gościu

seonghwa:
San, kochanie moje

seonghwa:
Czekałem cały tydzień
na tą randkę i nic

seonghwa:
POWTARZAM NIC

seonghwa:
Nie będzie w stanie
mi tego zepsuć

seonghwa:
Sam jezus musiałby
zejść na ziemię i
osobiście mnie za
włosy wyciągnąć z
tej zasranej kawiarni

seonghwa:
Dotarło?

seonghwa:
Nadal jesteś
najważniejszym
mężczyzną mego
życia i kocham cię
mocno, ale zrozum,
że muszę postawić
siebie na pierwszym
miejscu

san:
Zalałem mieszkanie

seonghwa:
CO TY KURWA
ZROBIŁEŚ?

seonghwa:
JAK?

san:
Pękła rura :(

san:
Przepraszam

seonghwa:
Jakim cudem
pękła rura?

san:
Chciałem zrobić pranie
i po 10 minutach poszły
rury w łazience

san:
Cała łazienka zalana

seonghwa:
Mówiłem ci, że jak wrócę
z tej randki to przyjdę do
ciebie i zrobię pranie oraz
posprzątam

seonghwa:
Kazałem ci niczego
nie dotykać

san:
Zapomniałem o tym

san:
Grałem w gry na kompie

san:
Ale dalej mnie kochasz,
prawda?

san:
Nadal będę twoim
kolorowym słońcem?

seonghwa:
Zabije cię i zamienię
w origami

seonghwa:
Znowu psujesz mi
szansę na miłość

seonghwa:
Ale pamiętaj, że
w wieku 35 lat
bierzemy razem ślub
jak dalej będziemy
samotni

seonghwa:
Do czego się zanosi,
przez twoją głupotę

seonghwa:
Będę za pół godziny

seonghwa:
Niczego nie dotykaj

seonghwa:
Zalało tego pajaca
z dołu?

san:
Chyba tak

seonghwa:
Zajebiscie

seonghwa:
Teraz naprawdę nas
zabije

seonghwa:
Ciekawe czy wie
że jego mieszkanie
zamienia się w akwarium

san:
Przynajmniej mogą
pochować nas w jednym
grobie i tej samej trumnie

seonghwa:
Nie pogrążaj się
, proszę cię








Cała randka między Seonghwą a Hongjoongiem szła wyśmienicie, dopóki nie przeszkodził im San, informując o kolejnej głupocie, którą zrobił pod jego nieobecność.

Liczył na to, że może właśnie dzisiaj dojdzie do czegoś więcej niż przesłodzone komplementy i niewinne uśmieszki.

Poniekąd męczyło go to, iż ta relacja nie szła do przodu a wręcz stała w miejscu i nie dała się poprowadzić tak jak on tego chciał.

Seonghwa pragnął namiętności, głębokich pocałunków i romantyzmu tak intensywnego o którym starożytni poeci mogli tylko pomarzyć.

Wiele lat marzył o miłości, która będzie zapierała mu dech w piersi, zajmowała całą jego uwagę na długie godziny a motyle latające po jego brzuchu, mogły rosnąć z każdą różą dostaną od swojego ukochanego.

Dlaczego więc nigdy nie udało mu się tego osiągnąć?

Czego mu brakowało, że każdy chłopak, którego poznawał, nudził się nim niemal natychmiast a obietnice zostania na zawsze, nikły z chwilą, gdy kończyli swe ostatnie spotkanie.

Gdy poznał Hongjoonga, coś w jego sercu powiedziało mu, iż to właśnie on będzie tym, który wybawi go z klątwy samotności.

Miał coś takiego w swym spojrzeniu, co potrafiło zwalić go z nóg a jeden jego komplement powodował, że rumieńce z jego polików nie znikały przez długie minuty.

Jednak im dłużej rozmawiali, tym bardziej wydawało mu się, że nie są dla siebie pisani.

Hongjoong był spokojny i lubił słuchać, zaś Hwa był głośny, pewny siebie i pragnął wiecznie uwagi oraz adoracji.

Gdy zaczynał o czymś żywo mówić, Kim tylko kiwał głową zamiast wtrącać swe uwagi czy obierać przeciwne stanowisko, jak robił to między innymi San.

Jak o Sanie mowa.

Wydawać by się mogło, że najlepszy przyjaciel Parka wymyślił sobie szatański master plan, który zakładał rozwalanie mu randek, za KAŻDYM cholernym razem, gdy miał samodzielnie przechodzić do planu B w swoim pięciokrokowym przepisie na udany związek, który przeczytał w Cosmo kilka lat temu, jednak prawda była nieco abstrakcyjna i mało prawdopodobna.

Jeśli ktoś nie znał Choia i nie słyszał o jego lewych rękach dosłownie do wszystkiego, to nie mógłby uwierzyć w to, jak nie poradnie życiowo był.

A jednak.

Udało mu się zniszczyć całe mieszkanie i rozwalić randkę Seonghwy – i to wszystko w ciągu godziny.

Gdyby nie był tym faktem zirytowany i poniekąd zły, może mógłby nawet mu pogratulować, a tymczasem musiał uciekać z własnej randki, przepraszając zdezorientowanego Honga (który okazał się naprawdę kochany i wyrozumiały, nie mając nic przeciwko temu, by Park wyszedł wcześnie i mógł pobiec na najbliższy przystanek, zabierając ze sobą niedopite latte oraz bukiet kwiatów dostany przez niego).

Lekko zdyszany, przybiegł na przystanek i pierwsze co zrobił, to sprawdzenie, czy uda mu się wrócić do domu właśnie autobusem z tej linii.

Gdy potwierdził, że jednak ma czym do mieszkania Sana się dostać, usiadł na ławce obok i kładąc na niej kawę oraz kwiaty, zaczął grzebać w kieszeniach, w poszukiwaniu swoich air podsów.

Udało mu się je wygrzebać z pośród luźnych paragonów, pomadki ochronnej do ust oraz zaczętej paczki gum do żucia.

Szukał przez kilka minut odpowiedniej muzyki do pogrążenia się we własnych myślach i gdy miał już kliknąć losowy przycisk odtwarzania, znalazł to, czego potrzebował.

DPR IAN.

Idealny wykonawca do jazdy autobusem i wygłuszenia otaczającego go świata swoim nieziemskim głosem i trafnymi tekstami.

Żaden piosenkarz nie mówił o miłości i rozstaniach w taki sposób, jak robił to właśnie on i nikt nigdy nie mógł przekazać to co siedziało Hwie w głowie jak IAN.

Wybrał 1 Shot jako pierwszą piosenkę i już klikał przycisk „włącz", gdy poczuł, jak ktoś klepie go delikatnie po ramieniu.

Odwrócił się w prawą stronę i zobaczył siedzącego obok chłopaka w czarnej masce na twarzy i fioletowym kapeluszu typu bucket hat.

— Chciałeś coś ode mnie? — Zapytał nieznajomego, wyjmując jedną słuchawkę z ucha by w pełni skoncentrować się na chłopaku obok.

— Tak — Kiwnął głową, przysuwając się do niego nieco bliżej, kontynuując. — Wie pan może, czy autobus z linii 640 będzie tędy jechał? Wyszedłem na spacer by pooglądać rzepak i zdaje się, że chyba się zgubiłem. Nie chciałem przeszkadzać, ale pytałem wielu ludzi i każdy mnie ignorował, a pan wygląda na miłą i pomocną osobę

— Zgadza się, autobus o tym numerze będzie jechał tą trasą za jakieś pięć minut, jeśli się nie mylę — Odpowiedział, uśmiechając się lekko w stronę nieznajomego. — Powiem ci, gdy będzie jechał, byś go nie przegapił i mógł wrócić spokojnie do domu. Nie ma co się włóczyć wieczorami po Seulu, noce potrafią być naprawdę mroźne, zwłaszcza o tej porze roku

— Dziękuję panu bardzo, jest pan niezwykle miły dla mnie — Podziękował Seonghwie, kłaniając mu się, na co ten pokiwał głową z uśmiechem.

— Nie ma problemu, naprawdę. Trzeba sobie pomagać i być dla siebie miłym, szczególnie gdy ktoś potrzebuje pomocy

— Czy ten fioletowy bukiet wrzosów jest pana? — zapytał, wskazując palcem na leżący na ławce bukiet, który podczas jego krótkiego biegu z kawiarni nieco się uszkodził.

— Tak, mój. Dostałem go na randce, ale niestety się uszkodził jak wychodziłem i chyba będę musiał go czymś skleić by trzymał się w jednym miejscu i dożył co najmniej tygodnia — Powiedział żartobliwie, choć pewnie to śmieszyło tylko i wyłącznie jego.

— Są bardzo piękne. Jeszcze nigdy nie miałem w swoim domu wrzosów a lubię niemal wszystkie kwiaty zwłaszcza fioletowe. To mój ulubiony kolor i jestem zdania, że wszystko w tym kolorze jest lepsze

Słysząc to, co mówił ten chłopak i z jakim zaangażowaniem zdawał się mówić, niewiele się zastanawiając, chwycił leżący na ławce bukiet i wręczył mu, kładąc go na jego kolanach.

— Jeśli go naprawdę chcesz, to możesz go wziąć i się nim zaopiekować jak należy. Ja sam nie mam ręki do kwiatów i tylko bym go uszkodził a tak, to doprowadzisz go do porządku i dasz mu drugie życie. Nie chcę słyszeć żadnych prób wymigania się od wzięcia go i to nie z powodu, że rozmawiało nam się źle, tylko twój autobus do domu za niecałe dziesięć sekund tu podjedzie 




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro