¹¹ - ɪ ᴅᴏɴ'ᴛ ᴡᴀɴᴛ ᴊᴜꜱᴛ ᴀ ꜱʜᴏʀᴛ ʟᴏᴠᴇ ꜱᴛᴏʀy ᴡɪᴛʜ yᴏᴜ
↷ 우린 외로운 천
사의 친구가 돼
─── ・ 。゚☆: *.☆ .* :☆゚. ───
From: seonghwa
To: hongjoong
seonghwa:
Przepraszam za to nagłe
wyjście
seonghwa:
To naprawdę był pilny
przypadek
seonghwa:
Mój przyjaciel to idiota
i gdyby nie ja, to już dawno
by umarł przez jakąś głupotę
hongjoong:
Rozumiem
hongjoong:
Tak jak mówiłem,
nic się nie stało
hongjoong:
Sam mam problem ze
zidiociałymi sąsiadami,
którzy kochają mnie
denerwować
hongjoong:
Więc się nie martw
hongjoong:
Odbijemy sobie to
kiedy indziej
seonghwa:
Jesteś cudowny 🥺
— Ile razy tłumaczyłem ci przygłupie, że masz niczego tu nie dotykać sam, bo coś zepsujesz? — Warknął Seonghwa, ścierając na kolanach wodę z podłogi za pomocą jednej z ulubionych bluz Sana.
Był cały przemoczony od pasa w dół i nawet nie zdążył się dokładnie przebrać w inne rzeczy, a starał się jak mógłby wytrzeć wodę do ostatniej kropli i doprowadzić łazienkę do w miarę cywilizowanego wyglądu.
Udało mu się naprawić pękniętą rurę i załatać ją tak, by nie wystrzeliła przez co najmniej cztery miesiące (przy dobrych wiatrach i tysiącu modlitw do przodków, by trzymali swojego głupiego potomka od tego z daleka).
— Nic by się nie wydarzyło, jakbyś się nie szlajał z tym swoim fagasem i zajął mną należycie. Obiecałeś to w końcu mojej matce — Odpowiedział mu z lekkim wyrzutem San, kończąc pić mrożoną kawę, którą przyniósł mu przyjaciel.
Miał zakaz zbliżania się na pięć metrów do wszystkich rur w mieszkaniu, dlatego też stał w przejściu, obserwując to, co robił Hwa.
Proponował mu pomoc i to dwukrotnie, ale po dostaniu prawie litrowym szamponem w kolano, odpuścił sobie jakiekolwiek interwencje i tylko patrzył.
— Twoja matka pojechała do babci na dwa tygodnie, mając nadzieję, że nie jesteś tak głupi na jakiego wyglądasz i nie zrujnujesz jej mieszkania, które przypomnę ci – WCIĄŻ SPŁACA
— Ten dom to ruina, co ja na to poradzę — Wzruszył ramionami, siadając na podłodze.
— Ciesz się, że cię kocham, bo inaczej już dawno zdrapywaliby cię z chodnika za to niewdzięczne zachowanie — Seonghwa pokręcił głową, rzucając w Choia mokrą i brudną bluzą, która trafiła go w twarz, przez co ten upadł, rozkładając się jak żaba.
Gdy się podniósł, wziął do ręki mokry ubiór i o mały włos nie zachłysnął się śliną, widząc czego przyjaciel użył do zbierania wody.
— KURWA, TA BLUZA MNIE KOSZTOWAŁA PONAD STO TRZYDZIEŚCI PIĘĆ TYSIĘCY WON, PIERDOLONY IDIOTO. NAWET NIE ZDĄŻYŁEM JEJ ZAŁOŻYĆ — Burzył się chłopak, chcąc go udusić albo walić jego łbem o podłogę tak długo, aż jego mózg spłynie przez cement i znajdzie się u tego gnojka sąsiada na podłodze.
— MAM TO GDZIEŚ, TRZEBA BYŁO NIE ZALEWAĆ MIESZKANIA — Odkrzyknął mu, puszczając prześmiewczo oczko, przez co ten zaczął się robić coraz bardziej czerwony od skarpet, które miał na stopach.
Mogliby się kłócić dalej i zapewne doszłoby do rękoczynów, gdyby ktoś nie zaczął walić w podłogę, próbując ich uciszyć.
To był punt zapalny Hwy, który wstając na nogi i otrzepując się pośpiesznie, założył buty i zaczął kierować się piętro niżej, do mieszkania znienawidzonego przez nich sąsiada.
— Ja ci kurwa popukam w podłogę, jak tak bardzo chcesz — Wycedził przez zaciśnięte zęby podwijając rękawy.
Tuż za nim biegł San, który zacierał ręce na wieść o możliwej potyczce słownej między panem „upierdliwy wrzód na dupie" a Seonghwą, który był wściekły jak osa.
A wściekły Seonghwa to agresywny i nieobliczalny Seonghwa.
Docierając pod drzwi sąsiada, zapukał trzykrotnie, waląc zaciśniętą pięścią w sam ich środek, stukając nerwowo nogą o podłogę korytarza w ich bloku.
Z chwilą, gdy drzwi otwierały się powoli, nie czekał nawet na pierwsze słowa sąsiada i w zamian, sam zaczął wypluwać z siebie słowa, niczym jakiś automat:
— JESZCZE RAZ SPRÓBUJESZ MI PUKAĆ SZCZOTKĄ W PODŁOGĘ BEZ POWODU, TO PRZYSIĘGAM, ŻE POŁAMIĘ JĄ NA PÓŁ I WSADZĘ CI JĄ W DUPĘ, TAK MOCNO, ŻE WYJDZIE CI ONA PRZEZ GARDŁO DRUGĄ STRONĄ, TY PIEPRZONY PALAN...
— Co ty tutaj robisz? — Powiedzieli obydwoje, wskazując siebie nawzajem palcem wskazującym. — Co ja tu robię? Nie, co ty tu robisz?
Wszechświat naprawdę musiał go nienawidzić, co rusz podkładając mu kłody pod nogi i przestawiając cały porządek, by ośmieszyć go przed każdym potencjalnym partnerem i przestraszyć tak, by już nie chcieli słuchać jego wyjaśnień.
Bo jak inaczej wytłumaczyć można fakt, iż w drzwiach mieszkania osoby, której zakłócali z Choiem spokój przez ostatnie kilka miesięcy, stał nie kto inny jak aktualny obiekt jego westchnień – Hongjoong.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro