Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

¹¹ - ɪ ᴅᴏɴ'ᴛ ᴡᴀɴᴛ ᴊᴜꜱᴛ ᴀ ꜱʜᴏʀᴛ ʟᴏᴠᴇ ꜱᴛᴏʀy ᴡɪᴛʜ yᴏᴜ

↷ 우린 외로운 천
사의 친구가 돼

─── ・ 。゚☆: *.☆ .* :☆゚. ───

From: seonghwa
To: hongjoong

seonghwa:
Przepraszam za to nagłe
wyjście

seonghwa:
To naprawdę był pilny
przypadek

seonghwa:
Mój przyjaciel to idiota
i gdyby nie ja, to już dawno
by umarł przez jakąś głupotę


hongjoong:
Rozumiem

hongjoong:
Tak jak mówiłem,
nic się nie stało

hongjoong:
Sam mam problem ze
zidiociałymi sąsiadami,
którzy kochają mnie
denerwować

hongjoong:
Więc się nie martw

hongjoong:
Odbijemy sobie to
kiedy indziej


seonghwa:
Jesteś cudowny 🥺











— Ile razy tłumaczyłem ci przygłupie, że masz niczego tu nie dotykać sam, bo coś zepsujesz? — Warknął Seonghwa, ścierając na kolanach wodę z podłogi za pomocą jednej z ulubionych bluz Sana.

Był cały przemoczony od pasa w dół i nawet nie zdążył się dokładnie przebrać w inne rzeczy, a starał się jak mógłby wytrzeć wodę do ostatniej kropli i doprowadzić łazienkę do w miarę cywilizowanego wyglądu.

Udało mu się naprawić pękniętą rurę i załatać ją tak, by nie wystrzeliła przez co najmniej cztery miesiące (przy dobrych wiatrach i tysiącu modlitw do przodków, by trzymali swojego głupiego potomka od tego z daleka).

— Nic by się nie wydarzyło, jakbyś się nie szlajał z tym swoim fagasem i zajął mną należycie. Obiecałeś to w końcu mojej matce — Odpowiedział mu z lekkim wyrzutem San, kończąc pić mrożoną kawę, którą przyniósł mu przyjaciel.

Miał zakaz zbliżania się na pięć metrów do wszystkich rur w mieszkaniu, dlatego też stał w przejściu, obserwując to, co robił Hwa.

Proponował mu pomoc i to dwukrotnie, ale po dostaniu prawie litrowym szamponem w kolano, odpuścił sobie jakiekolwiek interwencje i tylko patrzył.

— Twoja matka pojechała do babci na dwa tygodnie, mając nadzieję, że nie jesteś tak głupi na jakiego wyglądasz i nie zrujnujesz jej mieszkania, które przypomnę ci – WCIĄŻ SPŁACA

— Ten dom to ruina, co ja na to poradzę — Wzruszył ramionami, siadając na podłodze.

— Ciesz się, że cię kocham, bo inaczej już dawno zdrapywaliby cię z chodnika za to niewdzięczne zachowanie — Seonghwa pokręcił głową, rzucając w Choia mokrą i brudną bluzą, która trafiła go w twarz, przez co ten upadł, rozkładając się jak żaba.

Gdy się podniósł, wziął do ręki mokry ubiór i o mały włos nie zachłysnął się śliną, widząc czego przyjaciel użył do zbierania wody.

— KURWA, TA BLUZA MNIE KOSZTOWAŁA PONAD STO TRZYDZIEŚCI PIĘĆ TYSIĘCY WON, PIERDOLONY IDIOTO. NAWET NIE ZDĄŻYŁEM JEJ ZAŁOŻYĆ — Burzył się chłopak, chcąc go udusić albo walić jego łbem o podłogę tak długo, aż jego mózg spłynie przez cement i znajdzie się u tego gnojka sąsiada na podłodze.

— MAM TO GDZIEŚ, TRZEBA BYŁO NIE ZALEWAĆ MIESZKANIA — Odkrzyknął mu, puszczając prześmiewczo oczko, przez co ten zaczął się robić coraz bardziej czerwony od skarpet, które miał na stopach.

Mogliby się kłócić dalej i zapewne doszłoby do rękoczynów, gdyby ktoś nie zaczął walić w podłogę, próbując ich uciszyć.

To był punt zapalny Hwy, który wstając na nogi i otrzepując się pośpiesznie, założył buty i zaczął kierować się piętro niżej, do mieszkania znienawidzonego przez nich sąsiada.

— Ja ci kurwa popukam w podłogę, jak tak bardzo chcesz — Wycedził przez zaciśnięte zęby podwijając rękawy.

Tuż za nim biegł San, który zacierał ręce na wieść o możliwej potyczce słownej między panem „upierdliwy wrzód na dupie" a Seonghwą, który był wściekły jak osa.

A wściekły Seonghwa to agresywny i nieobliczalny Seonghwa.

Docierając pod drzwi sąsiada, zapukał trzykrotnie, waląc zaciśniętą pięścią w sam ich środek, stukając nerwowo nogą o podłogę korytarza w ich bloku.

Z chwilą, gdy drzwi otwierały się powoli, nie czekał nawet na pierwsze słowa sąsiada i w zamian, sam zaczął wypluwać z siebie słowa, niczym jakiś automat:

— JESZCZE RAZ SPRÓBUJESZ MI PUKAĆ SZCZOTKĄ W PODŁOGĘ BEZ POWODU, TO PRZYSIĘGAM, ŻE POŁAMIĘ JĄ NA PÓŁ I WSADZĘ CI JĄ W DUPĘ, TAK MOCNO, ŻE WYJDZIE CI ONA PRZEZ GARDŁO DRUGĄ STRONĄ, TY PIEPRZONY PALAN...

— Co ty tutaj robisz? — Powiedzieli obydwoje, wskazując siebie nawzajem palcem wskazującym. — Co ja tu robię? Nie, co ty tu robisz?

Wszechświat naprawdę musiał go nienawidzić, co rusz podkładając mu kłody pod nogi i przestawiając cały porządek, by ośmieszyć go przed każdym potencjalnym partnerem i przestraszyć tak, by już nie chcieli słuchać jego wyjaśnień.

Bo jak inaczej wytłumaczyć można fakt, iż w drzwiach mieszkania osoby, której zakłócali z Choiem spokój przez ostatnie kilka miesięcy, stał nie kto inny jak aktualny obiekt jego westchnień – Hongjoong.









Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro