[2,0] - I will find you
Wyjechanie z Seulu zajęło Jeonggukowi znacznie mniej czasu niż się spodziewał. Stres związany z przemierzaniem ulic stolicy opadł niemal od razu, gdy Jeon wjechał na mniej uczęszczaną drogę, łączącą poszczególne mniejsze miejscowości wzdłuż autostrady. Nie miał zamiaru pchać się na dwupasmówkę, z której nijak nie mógłby uciec w razie potrzeby.
Sięgnął ręką do radia, chcąc przełączyć stację nadającą wiadomości na jakąś muzyczną. Uśmiechnął się sam do siebie, słysząc jedną ze swoich ulubionych piosenek, która była teraz na topie, po chwili podkręcając głośność. Już miał z powrotem skupić się tylko na jeździe, gdy nagle usłyszał cienki, zagłuszony muzyką głos.
- Fajne tatuaże.
W pierwszej chwili miał wrażenie, że się przesłyszał. Szybko złapał za lusterko wsteczne i przestawił je tak, by móc patrzeć na tylne siedzenia i niemal zszedł na zawał, gdy złapał kontakt wzrokowy z parą dużych, brązowych oczu.
Gwałtownie szarpnął kierownicą i zahamował, stając koślawo na poboczu. Jego umysł zalały wspomnienia wszystkich horrorów z demonami objawiającymi się pod postacią dzieci, które kiedykolwiek widział, sprawiając, że serce prawie wyskoczyło mu z piersi ze strachu. Już miał wybiec z auta, jak każdy bohater takiego filmu, widząc oczami wyobraźni, jak umiera gdzieś w krzakach, zabity przez żądny krwi pomiot piekielny, ale w ostatnim momencie się opanował, pozostając w miejscu.
To byłoby idiotyczne, a przecież nie był debilem. Do tego wcale nie był pierwszym lepszym imbecylem z horroru. Musiał działać trzeźwo.
Obrócił się w fotelu, postanawiając stanąć twarzą w twarz z dzieckiem-demonem, które siedziało z tyłu. Chłopiec miał skwaszoną minę, a jego brwi mocno się marszczyły, dając Jeonggukowi do zrozumienia, że dzieciak absolutnie nie był zadowolony z nagłego hamowania, które przed chwilą zafundował im starszy.
- Tata lepiej kieruje - chłopak wydął usta, robiąc jeszcze bardziej naburmuszoną minę, a do Jeongguka powoli zaczynało docierać, że był bardzo głęboko w dupie, w której wcale nie chciał być.
Dzieciak miał na oko z... Jeongguk nawet nie umiał określić, ile lat mógł mieć chłopak. Mógł obstawiać przedział wiekowy dwa-dziesięć, ale za Chiny Ludowe nie znał się na dzieciach i nigdy nie miał zamiaru się poznać. Teraz jednak mały brunecik był jego głównym problemem, z którym musiał sobie jakoś poradzić.
Morderstwo ani zostawienie dzieciaka w lesie na pewną śmierć nie wchodziły w grę. Może i Jeongguk był dupkiem, z czym nigdy za specjalnie się nie krył, ale do końca życia nie spojrzałby sobie w oczy w lustrze, gdyby zrobił coś takiego. Wysadzić go też za bardzo nie mógł, bo to równało się ze sprowadzeniem na siebie policji. Z kolei zabranie go ze sobą również miałoby takie same konsekwencje, jeśli jakiś skretyniały rodzic, który zgubił pilot do auta jak ostatnia ameba, zauważył już kradzież auta. A na pewno zauważył, bo, nie oszukujmy się, ale jak wielkim debilem trzeba być, żeby nie zauważyć, że ktoś podprowadził ci samochód z bachorem w środku?
- Nie mówisz, czy coś? - chłopiec odezwał się znowu, wyrywając Jeongguka z zamyślenia.
Najgorsza w tym wszystkim chyba była obojętność tego dzieciaka. Jeon nie mógł uwierzyć, że kradnąc auto, przez przypadek porwał jeszcze dziecko. Jechali już od dobrej godziny, a chłopak nawet się słowem nie odezwał ani nie zaczął płakać, co chyba byłoby odpowiednim zachowaniem w jego sytuacji. Nawet teraz hardo mierzył się z obcym mężczyzną spojrzeniami, jakby kompletnie nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji.
- Co jest z tobą nie tak, cholerny gówniarzu? - powiedział w końcu głośno Jeon, co spotkało się z kolejnym zirytowanym prychnięciem chłopca.
- Ze mną? To ty mnie porwałeś! I nawet nie podziękowałeś, jak powiedziałem, że masz fajne tatuaże! Tata mówi, że zawsze trzeba dziękować, kiedy ktoś nam mówi coś miłego! - odparł urażony, a Jeongguk...
Cóż, Jeongguk poczuł się głupio, w jakiś pokręcony sposób. Dawno nikt nie wytknął mu braku manier, a jeśli już, spodziewał się raczej, że zrobi to jakaś laska, z którą wyląduje na jedną noc w łóżku albo przypadkowa staruszka na ulicy, ale nie... dziecko.
- Huh, um. Sorry. Dzięki - mruknął w końcu, nie mogąc uwierzyć, że dwa magiczne słowa przeszły mu przez gardło prawie jednocześnie.
- Przyjemność po mojej stronie! - odparł chłopak, od razu się rozpromieniając. - Jak masz na imię? Dokąd jedziemy? Jesteś z jakiejś mafii? Z kolegą ostatnio grałem w Yakuzę, jak jego rodzice nie patrzyli. Ma starszego brata, a ja nie, więc on ma fajne gry! Będziemy się z kimś bić?
- Wow, wow, wow, wstrzymaj konie, kowboju - odparł szybko Jeon, machając rękami.
- Przecież nie mam koni. Serio uważasz, że jestem kowbojem? Kowboje są super! - odpowiedział jedynie chłopczyk, na co Jeongguk wewnętrznie się załamał. - Głodny jestem.
Jeongguk zdecydowanie nienawidził dzieci.
***
Hoseok nie potrafił się uspokoić. Drżał na całym ciele, a kolejne łzy spływały po jego policzkach co kilka minut, czego mężczyzna nie był do końca świadom. Chyba nigdy wcześniej nie był tak przerażony, nawet kiedy dowiedział się, że będzie musiał sam wychować dziecko.
Do tego zaczynał wpadać w panikę i furię jednocześnie, bo na komisariacie, na który się udał, wszyscy mieli go serdecznie w dupie.
- Seok-ah, musisz się uspokoić, bo jeszcze mi tu zejdziesz - mruknął Yoongi, delikatnie ściskając ramię Junga.
Hoseok czuł się źle z tym, że jego pierwszą myślą po zrozumieniu, że Minjae został porwany, było zadzwonienie do Yoongiego i błaganie o pomoc właśnie jego. Min był jego jedynym bliższym znajomym, do tego poznanym w pracy. Niby się kolegowali, czasem realizowali wspólnie jakieś projekty, a Yoongi raz na dwa miesiące wpadał do Hoseoka na kawę, ale to by było na tyle. Nie znali się za dobrze, jednak prawda była taka, że Hoseok po prostu nie miał nikogo innego.
Bał się zadzwonić do rodziców, bo nie chciał, żeby jego mama spanikowała tak samo mocno, jak on. Ojciec miał problemy z sercem, więc stresowanie ich absolutnie nie wchodziło w grę. Dawon natomiast chyba rozniosłaby całą Koreę z Hoseokiem włącznie, gdyby dowiedziała się, że przez jego idiotyzm jej bratanek był teraz w niebezpieczeństwie.
Teraz, kiedy część emocji trochę z niego zeszła, Hoseokowi było po prostu głupio, że jego jedyny materiał na przyjaciela wiedział, jakim debilem był Jung. Już gdy naprędce opowiadał mu przez telefon, co się wydarzyło, podświadomie czuł, że będzie tego żałował.
Yoongi jednak nie wydawał się specjalnie zdegustowany czy wkurzony. Był raczej przejęty zniknięciem Minjae i, póki co, nie oceniał Hoseoka, co dodawało Jungowi nieco otuchy.
- Hyung, jeśli coś mu się stanie, to nigdy sobie nie wybaczę - jęknął przez łzy Hoseok.
- Musisz być dobrej myśli, nadzieja umiera ostatnia. Zaraz nas przyjmą, wyjaśnimy całą sytuację, a policja zajmie się szukaniem auta i Minjae, tak? - Yoongi starał się mówić jak najspokojniej i bardzo wyraźnie, żeby przypadkiem nie wywołać kolejnego szlochu swojego młodszego kolegi.
Było mu go szkoda. Okropnie szkoda, bo wiedział, co Hoseok i Minjae zdążyli już razem przejść. Jung miał słabą głowę, a ten jeden jedyny raz, kiedy jego syn nocował u kolegi, Hoseok dał się zaprosić do mieszkania Yoongiego. Upili się wtedy w trzy dupy, a Jung opowiedział drugiemu mężczyźnie historię swojego życia, przy okazji potem zarzygując mu łazienkę, czego na szczęście nie pamiętał. Min był pewien, że samotny ojciec spaliłby się rano ze wstydu i już nigdy więcej do niego nie odezwał.
W głębi duszy jednak ucieszył się, gdy Jung powiedział mu, że to do niego zadzwonił po pomoc, nie myśląc wcześniej o nikim innym. Yoongi już jakiś czas temu pogodził się ze swoim szczenięcym zakochaniem we współpracowniku, nie próbując więcej z tym walczyć. Hoseok spodobał mu się już na pierwszym spotkaniu kadry, na którym został przedstawiony reszcie jako stażysta. Kiedy Jung został przyjęty na stałe, niewinna miłostka Yoongiego rozrosła się do naprawdę sporych rozmiarów. Nigdy jednak nikomu o tym nie powiedział, bo nie chciał psuć swojej nikłej relacji z Hoseokiem. Mężczyzna musiał być hetero - miał w końcu dziecko z kobietą, którą niegdyś lubił. Do tego nigdy nie mówił Yoongiemu o żadnych randkach, czy czymkolwiek, ani nawet za nikim się nie oglądał, dlatego Min postanowił trzymać się w cieniu. Nie chciał stracić tego, co już mieli.
Dlatego, mimo że martwił się o Minjae niemniej niż ojciec dziecka, czuł dziwną satysfakcję, że to właśnie jego Hoseok poprosił o pomoc. Może jednak jego uczucie nie było jednostronne? Może Jung po prostu nie zdawał sobie sprawy z tego, że lubił Yoongiego w podobny sposób, co starszy jego?
Może Yoongi nie był na kompletnie straconej pozycji?
- Czemu oni się tak guzdrają? Tu chodzi o życie mojego dziecka! - lament Hoseoka słyszeli chyba wszyscy na komisariacie. Mężczyzna schował twarz w dłoniach, kuląc się na niewygodnym krzesełku w poczekalni. - Jestem najgorszym ojcem na świecie.
- To nieprawda, Seok-ah - Yoongi szybko położył rękę na plecach młodszego, głaszcząc je uspokajająco. Koszula mężczyzny była mokra od potu, ale to nie odrzuciło Mina. - Wszyscy popełniamy błędy. Skąd mogłeś wiedzieć, że coś takiego się stanie? Nie możesz się załamywać. To nie twoja wina, że inni ludzie są tak wynaturzeni.
- Właśnie! A co, jeśli ten złodziej jest pedofilem? Jeśli zrobi Jae jakąś nieodwracalną krzywdę? Moje dziecko będzie miało traumę do końca życia tylko dlatego, że nie potrafię upilnować własnych rzeczy! - krzyknął zrozpaczony Jung, na co Yoongi westchnął ciężko. Naprawdę chciałby go wesprzeć, ale nie za bardzo wiedział, co jeszcze mógłby zrobić.
- Seok-ah, spokoj-
- Następny - znudzony głos policjanta zawtórował odgłosowi otwieranych drzwi, przerywając Minowi w pół słowa.
Z małego pomieszczenia, do którego mieli zaraz wejść Hoseok i Yoongi, wytoczyła się starsza kobieta z balkonikiem. Była w środku dobrą godzinę, jak nie dłużej, a chociaż Jung nie wierzył, żeby miała ku temu wystarczające powody, nie miał czasu na żadne komentarze. Poderwał się z miejsca i pomknął jak proca w stronę mundurowego, przez co Yoongi ledwo za nim nadążył.
- Chciałem zgłosić porwanie dziecka - zaczął już w progu Hoseok, a Yoongi zdziwił się tym, jak opanowany i zdeterminowany wydał mu się nagle Jung.
Hoseok nie zamierzał odpuścić, a to bardzo podobało się Yoongiemu.
Nie poddadzą się, dopóki nie znajdą Minjae całego i zdrowego.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro