✙ prolog ✙
✙
Widząc jej skostniałe ciało i przemarznięte, poranione knykcie wyglądające jak rubiny o krwistoczerwonej barwie, w akompaniamencie słów klechy oraz fałszywie smutnych wyrazów twarzy spoglądających na zmarłą, Murray pomyślał tylko jedno. Szmata. Na język cisnęły się kolejne słowa, ale panujący podczas ceremonii pogrzebowej ziąb nie sprzyjał temu, aby podnosić głos. W zamian mężczyzna przeklinał długowłosą piękność o duszy samego Szatana dalej w swych myślach. Przebrzydła suka wreszcie sczezła. Murray nie należał do osób, które mogły pochwalić się byciem szczerym nawet wobec siebie samego, lecz to właśnie tego zimowego dnia był najbardziej wiarygodną osobą. Jego wzrok wyrażał najprawdziwszą nienawiść.
***
Witam, Duszyczki ♡
Ten projekt mam już od długiego czasu w głowie, ale wreszcie wpadłam na pomysł, który - mam nadzieję - zaskoczy czytelników i zadziwi swoją nieszablonowością. Będzie zagadkowo, mrocznie i nietuzinkowo!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro