Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

VIII

Autorka: Po pierwsze zepsułam ten rozdział, ale prawda jest taka, że nie miałam na niego zbytniego pomysłu. Po drugie, kolejny rozdział najprawdopodobniej będzie osttanim. Niestety nie wiem, kiedy się pojawi, ponieważ wciąż nie zadecydowałam jak ma się to zakończyć.

To tyle z ogłoszeń, teraz zapraszam do czytania;)

*********************************

Harry siedział w salonie, z dwoma kubkami gorącej herbaty, kiedy Louis opuścił łazienkę. Jego włosy były wilgotne i miał na sobie za duże ubrania Stylesa. Spodnie musiał lekko podwinąć, inaczej by po nich deptał, a biały t-shirt był ciut za szeroki, przez co na nim wisiał i odsłaniał obojczyki.

- Dziękuję – dosiadł się do Harry'ego, sięgając po kubek herbaty. Ułożył się wygodnie, biorąc kilka łyków napoju, nim ponownie spojrzał na mężczyznę. Kędzierzawy w tym czasie cierpliwie czekał, aż szatyn będzie gotowy aby porozmawiać o tym co się ostatnio działo – Przepraszam za moje zachowaniem, okropnie cię potraktowałem.

- Sam sobie zawiniłem – wzruszył ramionami – Moje zachowanie na początku naszej znajomości...nie dziwię się, że tak pomyślałeś.

- Ja też zbyt gwałtownie zareagowałem. Powinien dać ci to wytłumaczyć, porozmawiać. Zamiast tego nawrzeszczałem na ciebie i wyrzuciłem z domu. Nie powinienem.

- Więc co się zmieniło? – wciąż był ciekawy, co takiego się wydarzyło, że tak nagle Louis zmienił zdanie. Kiedy kilka godzin wcześniej się widzieli, szatyn nie wydawał się chętny do zgody, a teraz...

- Rozmowa z przyjaciółmi, zwłaszcza dzisiejsza z Liamem, pozwoliła mi w końcu zrozumieć, że nie miałeś złych intencji.

- Bo naprawdę nie miałem. Chciałem pomóc tobie i Alexowi. Wiem, że nie chcesz zawsze pracować w klubie, że chcesz wrócić na studia, więc gdy moja aktualna asystentka oznajmiła mi, że od marca odchodzi, od razu pomyślałem o tobie.

- Teraz to wiem i bardzo ci dziękuję – uśmiechnął się do mężczyzny, nim przysunął się bliżej i wtulił w jego ciało.

- Czyli... - był dość niepewny, ale musiał się upewnić – Przyjmiesz to stanowisko.

- Przyjmę – szeroki uśmiech wykwitł na twarzy kędzierzawego, gdy tylko słowa opuściły usta Louisa.

- Hally? – usłyszeli cichy, zaspany głosik, a chwilę później w salonie pojawił się Alex. Włosy były roztrzepane, na prawym policzku odbiła mu się poduszka, a jedną z piąstek tarł oczko – Hally, kiedy... - zaczął, ale przerwał widząc swojego ojca w objęciach Stylesa – Tatuś – uśmiechnął się sennie, podchodząc do szatyna i przytulając się do niego.

- Cześć kochanie, czemu nie śpisz? – pocałował malca w czoło, przeczesując jego włosy.

- Obudziłem się, chciałem splawdzić cy wlóciłeś – mamrotał, przymykając oczy - Wlacamy do domu?

- Nie kochanie, dzisiaj zostaniemy tutaj – mocniej objął synka, który ponownie zaczął przysypiać.

- Supel, a Hally moze spać z nami?

- Oczywiście, jeśli tylko chce – odpowiedział chłopcu, mimo to jego wzrok spoczął na kędzierzawym, który uśmiechał się do niego szeroko.

Pięć minut później cała trójka leżała w pokoju gościnnym, zasypiając.

*****

Wchodząc do wielkiego, nowoczesnego budynku, czuł się lekko niepewnie. Żołądek miał ściśnięty, co groziło zwróceniem śniadanie, serce mocniej biło niż zazwyczaj, a dłonie były spocone. To był jego pierwszy dzień w nowej pracy i cóż, stresował się. Nawet myśl, że to Harry jest tutaj szefem niewiele pomagała. Bo co jeśli sobie nie poradzi? Jeśli wszystko tylko będzie utrudniał?

Przez jego głowę przemknęła nawet myśl, aby zawrócić, udać się do klubu i prosić o możliwość powrotu. Problemu nie powinno być, bo jak sam właściciel powiedział, będzie im brakować Louisa i zawsze chętnie z powrotem go przyjmie. No cóż, może i klub był, jaki był, jednak musiał przyznać, że miał naprawdę w porządku szefa, a pomiędzy pracownikami panowała bardzo przyjazna atmosfera.

Wiedział jednak, że to jego szansa i nie może z niej zrezygnować.

Wziął głęboki wdech, powoli wypuszczając powietrze, nim pchnął drzwi i wszedł do środka. Hol był dość duży. Na środku znajdował się okrągły kontuar, za którym siedziały trzy kobiety – zapewne recepcjonistki. Po prawej stało kilka kanap i niewielkich stolików, a po lewej było wejście na stołówkę. Z tyłu, we wnęce, znajdowały się drzwi prowadzące na schody, oraz trzy windy.

Podszedł do kontuaru, zatrzymując się przed szczupłą blondynką, która pisała coś na komputerze. Przywitał się cicho, tym samym zwracając na siebie jej uwagę.

- W czym mogę pomóc? – uśmiechnęła się do niego.

- Ja do pana Stylesa – powtórzył to co nakazał mu Harry.

- Musisz być Louis Tomlinson, prawda?

Skinął głową, na co kobieta przesunęła się w prawo, biorąc coś z blatu, nim wróciła na swoje miejsce.

- To twój identyfikator – podała mu zalaminowany dokument, z jego zdjęciem, który mówił, że jest pracownikiem wytwórni i asystentem Harry'ego – Pan Styles niestety musiał udać się na pilne spotkanie, ale prosił, byś udał się na ostatnie piętro i poczekał tam na niego. Tam znajduje się twoje miejsce pracy.

- Dziękuję – skinął kobiecie głową.

- Tak w ogóle, jestem Diana – wyciągnęła rękę w kierunku szatyna – Mam nadzieję, że będzie ci się tutaj dobrze pracować.

- Dziękuję – uśmiechnął się, ściskając dłoń blondynki.

Następnie pożegnał się i skierował do windy. Na szczęście nie musiał długo czekać i chwilę później znajdował się wewnątrz niej, jadąc na ostatnie piętro. Pierwsze co przykuło jego wzrok po opuszczeniu windy, był wielki bukiet róż, stojący na dużym, jasnym biurku. Domyślił się, że to jego miejsce pracy, a kwiaty są dla niego. Podszedł bliżej, ściągając z ramienia czarną torbę i kładąc ją na blacie. Zbliżył się do bukietu, dostrzegając mały bilecik. Od razu sięgnął po niego, otwierając go.

„Witaj w załodze. Cieszę się, że przyjąłeś propozycję i mam nadzieję, że będzie nam się razem dobrze pracować. H xx"

Uśmiech pojawił się na jego twarzy, a niewielki rumieniec wkradł się na jego twarz. Czuł małe trzepotanie w żołądku i przyjemne ciepło rozchodzące się po jego ciele. No cóż, może i był zauroczony Harrym Stylesem. Ostatnio Alex spytał się go, czy Harry będzie jego drugim tatą i chodź Louis nie mógł tego potwierdzić, to prawdą jest, że nie miałby nic przeciwko. Niestety nie wiedział, jakie podejście ma do tego kędzierzawy.

Odłożył bilecik na blat biurka, następnie przeniósł wazon z kwiatami, na komodę, która stała za nim, pod oknem. Nie chciał, aby kwiaty mu przeszkadzały w pracy. Ściągnął płaszcza i zaczął rozglądać się po pomieszczeniu. Windy, jak i wejście na schody znajdowały się w małej wnęce. Naprzeciwko biurka, pod ścianą stały dwie jasne kanapy, fotel do kompletu i mały szklany stolik. Zapewne było to miejsce dla ludzi oczekujących spotkania z Harrym. Po prawej, obok biurka były drzwi, prowadzące zapewne do gabinetu Stylesa. Tak przynajmniej mówiła plakietka na drzwiach. Po drugiej stronie znajdowały się kolejne drzwi. Jedne jak się okazało, prowadziły do pomieszczenia socjalnego, gdzie również był wieszak, na którym szatyn powiesił płaszcz, a obok tego pomieszczenia znajdowała się toaleta.

Po krótkim zwiedzaniu, wrócił na swoje miejsce, zastanawiając się co teraz powinien robić. Harry'ego wciąż nie było, nie zostawił mu również żadnych zadań. Widocznie nie pozostało mu nic innego jak czekać na jego powrót.

Na szczęście nie musiał długo czekać. Nie minęło pięć minut, jak drzwi windy się otwarły i po chwili wyłonił się z nich kędzierzawy. Na jego twarzy od razu pojawił się uśmiech, gdy tylko zobaczył szatyna.

- Lou – podszedł do swojego nowego asystenta, biorąc go w ramiona – Jesteś.

- Bałeś się, że zrezygnuję? – zaśmiał się.

- Może trochę – wzruszył ramionami – Cieszę się, że tego nie zrobiłeś – pochylił się, całując niższego.

- Hazz – odepchnął go lekko od siebie – Co robisz? Jeszcze ktoś tu przyjdzie i pomyśli coś sobie – policzki szatyna lekko się zarumieniły. To nie to, że nie lubił pocałunków kędzierzawego, ale nie chciał, aby inni pomyśleli, że są razem, skoro tak nie jest.

- Przeszkadza ci to? – zmarszczył brwi, uważnie przyglądając się Tomlinsonowi.

- Nie chcę, aby pomyśleli coś sobie, jeśli to nie prawda – wzruszył ramionami, starając się sprawić wrażenie obojętnego.

- Co? Jak to...oh – przerwał rozumiejąc co Louisa ma na myśli. Może i sypiali ze sobą, i momentami zachowywali się jak para, jednak oficjalnie nic nie zostało powiedziane. I choć Styles myślał, że to oczywiste, że są razem, najwyraźniej szatyn myślał inaczej – Chcesz być ze mną? – zapytał wprost, a na jego twarz pojawił się zadziorny uśmiech.

- Co? – policzki szatyna zrobiły się jeszcze bardziej czerwone.

- Dobrze, zrobię to w takim razie, tak jak należy – przytrzymał chłopaka, kiedy ten próbował się od niego odsunąć – Louis Tomlinson, zostaniesz moim chłopakiem i pójdziesz ze mną wieczorem na naszą pierwszą, oficjalną randkę?

- Dupek – mruknął, czując się zawstydzonym i spuszczając głowę, aby nie było widać jego rumieńców.

- Słucham? – zapytał z uśmiechem.

- Pójdę z tobą – odpowiedział, wciąż będąc zaczerwienionym.

- Wspaniale, a teraz mnie pocałuj, skoro stało się to oficjalne – Louis wywrócił oczami, mimo to niósł głowę, pozwalając, aby kędzierzawy złączył ich usta – Tak w ogóle, gdzie masz Alexa? – zaczął rozglądać się po pomieszczeniu, po tym, jak oderwał się od warg niższego.

- Jak to gdzie? W przedszkolu. Po co miałbym go zabrać do pracy?

- Myślałem, że w pierwszy dzień go przyprowadzisz – mruczał zawiedziony.

- Po co? Abym musiał go pilnować? – uniósł pytająco brew.

- Ja bym się nim zajął! – zaoferował się – Mam nawet przygotowany dla niego kącik.

- Co?

Harry zamiast odpowiedzieć, położył dłoń w dole pleców Louisa i poprowadził go do swojego gabinetu. Było to średniej wielkości pomieszczenie, z wielkimi oknami, które wpuszczały dużo światła. Był urządzony podobnie, jak pomieszczenie obok, czyli nowocześnie i w jasnych kolorach. Jedynie lewy kąt pokoju, przy oknie, różnił się od reszty. Znajdował się tam niebieski dywan. Na nim leżał wielki pluszowy miś, mały drewniany stolik z krzesełkiem do kompletu, gdzie znajdował się zestaw do rysowania i plastelina. Po ścianą stała szafka z różnymi zabawkami, a obok skrzynia z klockami.

- Hazz, ty chyba nie myślałeś, że będę przyprowadzał Alexa do pracy? – ze zdumieniem, wpatrywał się w to co kędzierzawy przygotował.

- Um...może.

- Skąd ten pomysł? – z niedowierzaniem spojrzał na mężczyznę – Przecież wiedziałeś, że chodzi do przedszkola.

- Oj tam, nooo – jęknął – Może zapomniałem o tym, a może miałem nadzieję, że mimo to Alex będzie tu przychodził z tobą.

- Harry, to nie miejsce dla trzylatka – próbował wyjaśnić Stylesowi, że Alex będzie sprawiał kłopoty.

- No wiem, ale czasami mógłbyś go tutaj zabrać – marudził, nie dając za wygraną.

- W porządku – wywrócił oczami – Nie wypiszę go z przedszkola, nie myśl o tym – zastrzegł, widząc jak oczy kędzierzawego błyszczą – Ale możemy w porze lunchu odebrać go, pojechać z nim coś zjeść i zabrać Alexa z powrotem tutaj. Pasuje.

- Jasne – skinął ochoczo głową – Dziękuję Lou – pochylił się, całując swojego chłopaka. Jego chłopak, jak to niesamowicie brzmiało w jego głowie.

- No, a teraz powiedz mi co mam robić – odsunął się od mężczyzny, wychodząc z jego gabinetu.

*****

Tak jak Louis obiecał, w przerwie udali się razem po Alexa. Maluch bardzo się ucieszył, kiedy zobaczył, że nie tylko tatuś po niego przyjechał, ale i Harry. Następnie udali się do niewielkiej, włoskiej restauracji, w której już nie raz bywali i po posiłku, wrócili z małym Tomlinsonem do pracy. Harry szedł dumnie głównym korytarzem, trzymając na rękach Alexandara, który z zaciekawieniem wszystkiemu się przyglądał, a Louis podążał obok niego, rozglądając się na boki i czując się niepewnie. Widział, jak wiele osób się w nich wpatrywało i szeptali coś pomiędzy sobą. Dlatego też odetchnął, gdy drzwi windy się za nimi zasunęły.

Trzylatek był zachwycony tym, co przygotował dla niego Harry. Przez większość czasu grzecznie siedział w swoim kąciku, znajdując sobie jakieś zajęcia, podczas gdy Louis i Harry pracowali, a przynajmniej Louis pracował.

Ostatni raz przejrzał czy wszystkie dokumenty są w teczce, nim ją zamknął i wstał od biurka, kierując się do gabinetu kędzierzawego. Nie zawracał sobie zbytnio głowy pukaniem, więc pchnął drzwi, wchodząc do środka. Widok jaki tam zastał, zaskoczył go.

- Harry, nie masz własnej pracy?

Styles siedział w kącie Alexa, bawiąc się z nim samochodzikami. To był dość zabawny widok dla Louisa. Wielki, poważny prezes – Harry Styles, w eleganckim garniturze siedział na kolorowym dywaniku, w dłoni trzymając mały samochód.

- Um... - mężczyzna czuł się tym lekko zawstydzony. Faktycznie powinien teraz przesłuchiwać jedną z płyt demo, mało znanego zespołu, który ma nadzieję, że jego wytwórnia im pomoże. Mimo to nic nie mógł poradzić, że zabawa z małym Tomlinsonem była bardziej kusząca.

- Hazz, tu masz dokumenty do przejrzenia – podszedł do biurka, kładąc na niego teczkę – I informuję cię, że jeśli nie zdążysz tego zrobić przed koniec z pracy, nici z randki...

- Co?

- Plus, jeśli zamiast pracować, będziesz bawić się z Alexem, nie będę go odbierał wcześniej z przedszkola.

- Ale...

- Wiem, że go uwielbiasz – spojrzał na swojego synka, który niczego nieświadomy wciąż poświęcał się zabawie – On ciebie również, ale jest czas na zabawę i czas na pracę.

- Ok – mruknął pod nosem niezadowolony. Co to w ogóle było? To on był tutaj szefem, a nie ta mała bestia, która od kilku godzin oficjalnie była jego chłopakiem.

- No, to teraz jak na dobrego prezesa przystało, usiądziesz przy biurku i zajmiesz się pracą - założył ręce na piersi, tupiąc nogą i z zadowoloną miną oglądając, jak Styles podnosi się z ziemi i kieruje do biurka – Grzeczny chłopiec – podszedł do mężczyzny, kiedy ten już zajął swoje miejsce i wycisnął pocałunek na ustach – Na wszelki wypadek, zostawię otwarte drzwi – powiedział, opuszczając gabinet

Harry, chociaż niechętnie, wziął się za swoją robotę. Co prawda Louis ciągle go kontrolował, ale i bez tego zajął by się tym co musi robić. Zależało mu na randce z szatynem i chciał, aby Alex był częstszym gościem w jego biurze.

Skończył na czas i wieczorem miał swoje wyczekiwane spotkanie z Louisem. Tomlinson oddał synka pod opiekę przyjaciół, na całą noc, domyślając się, że nawet jeśli wróci do domu, to nie sam i raczej nie pójdą od razu spać.

Ich pierwsza oficjalna randka była bardzo udana i wprowadziła ich w jeszcze lepsze humory niż mieli. Styles najpierw zabrał Louisa to teatru, na sztukę, którą szatyn bardzo chciał zobaczyć, po czym udali się do ulubionej restauracji kędzierzawego, gdzie zjedli naprawdę dobrą kolację. Po wszystkim, Harry zabrał Louisa do siebie i po wypiciu kilku drinków, odnaleźli drogę do sypialni mężczyzny, obijając się o ściany, podczas gdy ich usta ciągle łączyły się w pocałunku.

Za nimi ciągnęła się droga z ubrań. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro