Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

VII

Autorka: Chociaż nie wiem ile będzie rozdziału, to prawdopodobnie zbliżamy się do końca:) 

I jak, to był blisko prawdy? Ja wiem:)

**********************************

Obudził się z bolącą głową i szczypiącymi oczami. Miał ochotę odwrócić się na drugi bok i iść spać dalej, jednak wiedział, że musi wstać. Alex mógł w każdej chwili przyjść do jego sypialni, domagając się śniadania. Niechętnie podniósł się z łóżka, od razu kierując się do łazienki. Odkręcił wodę pod prysznicem i stanął przed lustrem przyglądając się swojemu odbiciu. Jego włosy odstawały, każdy w inną stronę. Oczy były zaczerwienione od płaczu, a pod nimi widniały sińce. Przesunął wzrokiem po ciele, dostrzegając kilka malinek, które zostawił na nim Harry. Szybko odwrócił zaszklony wzrok, nie chcąc tego wiedzieć. Nie chciał widzieć na sobie śladów po Stylesie. Nie chciał o nim myśleć. Nie chciał o nim pamiętać.

Wszedł do kabiny, stając pod strumieniem gorącej wody. Ciepłe krople spływały po jego ciele, a szatyn pragnął aby woda zmyła z niego wszelkie ślady po kędzierzawym. Dokładnie szorował swoje ciało, dopóki jego skóra nie zrobiła się czerwona, a przez cały ten czas, po jego policzkach spływały łzy. Dlaczego to tak bolało?

Po dość długim prysznicu, wrócił do sypialni. Założył dresy i od razu podszedł do okna, szeroko je otwierając. Musiał wywietrzyć pokój, który wciąż dla niego pachniał seksem. Kolejnym krokiem była zmiana pościeli. I dopiero, gdy łóżko było zaścielone, a pomieszczenie wypełniło chłodne powietrze, opuścił sypialnię, udając się do kuchni.

Tam od razu jego uwagę przykuła biała, pognieciona koperta, przyczepiona do drzwi lodówki. Była tam również karteczka od kędzierzawego. Zamaszystym ruchem, czując jak buzuje w nim złość, ściągnął umowę. Wyrzucił karteczkę, jednak coś go powstrzymywało przed wyrzuceniem koperty. Może to ta mała iskierka nadziei, która w nim się tliła, że jednak Harry mówił prawdę i kierowała nim szczera chęć pomocy Louisowi.

Ostatecznie nie wyrzucił jej, tylko z powrotem odwiesił na lodówkę.

Wyciągnął na blat potrzebne składniki i wziął się za przygotowanie śniadanie. Gdy tylko na stole znalazły się tosty, dżem, nutella, owoce i kubki z herbatą, skierował się do pokoju syna, aby go obudzić. Mały Alexander leżał w dolnej części łóżka, zwinięty w kulkę, a kołdra znajdowała się na ziemi. Uśmiechnął się czule na ten widok, podchodząc do łóżka i przysiadając na nim

- Alex – położył dłoń na plecy synka, gładząc je lekko – Skarbie obudź się.

Młodszy Tomlinson zaczął się wiercić, jednak wciąż się nie obudził.

- No dalej kochanie – nachylił się nad chłopcem, całując go w policzek – Czas wstać.

- Muse? – cichy pomruk wydostał się z pomiędzy warg malca.

- Śniadanie czeka – nie przestawał głaskać syna – Są tosty, jest dżem, owoce i nutella.

- Nutella – uchylił powieki, a w głosie dało się słyszeć podekscytowanie. Louis rzadko pozwalał chłopcu na słodycze, więc tosty z czekoladowym kremem to było dla niego coś.

- Oczywiście, idziemy?

Maluch skinął głową i wyciągnął ręce, dając znać ojcu, że chce zostać wzięty na ręce. Louis pokręcił głową, jednak wykonał prośbę chłopca i trzymając go w ramionach, ruszył z nim do kuchni. Posadził go na krześle, siadając obok.

- Z czym chcesz pierwszego tosta? – zapytał, sięgając po kromkę chleba.

- Ocywiście z nutellą – powiedział, jakby to była najbardziej oczywista rzecz.

Podczas gdy Louis smarował mu tosta, Alex uważnie rozglądał się dookoła, jakby czegoś szukając.

- Gdzie jest Hally? – spiął się słysząc słowa chłopca. No tak, to oczywiste, że zauważy brak Stylesa, skoro wczoraj mu mówił, że będzie tu nocował.

- Musiał wrócić do domu – wyjaśnił, kładąc przez synem talerz z tostem i pokrojonym bananem.

- Dlacego? – teraz całą swoją uwagę skupił na ojcu.

- Miał coś ważnego do załatwienia.

- Oh, skoda – spuścił głowę zawiedziony, a Louis poczuł, jak ten widok łamie mu serce. Miał jednak nadzieję, że maluch szybko zapomni o kędzierzawym.

- Nie smuć się już, wcinaj – poczochrał brązowe kosmyki chłopca i wziął się za smarowanie dżemem własnego tosta.

- A kiedy spotkam się z Hallym?

- Nie wiem kochanie, Harry ma teraz dużo pracy – skłamał, nawet nie patrząc na chłopca. Bał się, że jego serce ponownie zostanie złamane.

Wiedział, że Alexowi brakowa drugiego ojca i widział w nim Harry'ego. Nie mógł jednak pozwolić, aby ktoś, kto go oszukiwał i ciągle w nim widział dziwkę, przebywał w pobliżu niego, a zwłaszcza jego syna.

*****

Od kłótni z Harrym minęło kilka dni, a Alex codziennie wypytywał się ojca, kiedy się z nim spotkają. Tęsknił za mężczyzną i Louis to widział, jednak nie było mowy, aby ponownie pozwolił Stylesowi wejść do ich życia. Również Zayn i Niall zauważyli, że coś się dzieje. Co prawda Louis zapewniał ich, że to nic takiego, jednak ci i tak mu nie wierzyli.

W końcu postanowili przycisnąć szatyna.

Było już późno, a Alex zasnął na kanapie w salonie, w mieszkaniu Zayna i Nialla. Tego dnia zaprosili Tomlinsonów na kolację. Wszystko oczywiście było przepyszne, a rodzinna atmosfera i przyjemna rozmowa sprawiały, że Louis nie miał ochoty wracać do siebie. Niestety nadszedł moment, który to wszystko zepsuł.

Louis czuł, że coś się zbliża, gdy zarówno Zayn, jak i Niall udali się do kuchni, by przygotować herbatę i pomiędzy sobą szeptali. Horan wrócił do stolika jako pierwszy, niosąc kubek dla Louisa. Chwilę później dołączył do nich Zayn, z pozostałymi napojami.

- Co się dzieje, pomiędzy tobą i Harrym? – zapytał wprost. Malik zawsze taki był, zwłaszcza gdy się martwił. Nie lubił owijać w bawełnę.

- Nic – skłamał, starając się zachować obojętność.

- Przestań pieprzyć – powiedział ciszej, na wszelki wypadek, gdyby młodszy Tomlinson się obudził – Widzimy, że coś jest nie tak. Nawet Alex nam mówił, że tęskni za Harrym, bo już się z nim nie widujecie.

- Lou, martwimy się – głos Niall, w przeciwieństwie do jego chłopaka był spokojny i zmartwiony.

- Poczekajcie... - mruknął cicho, czując lekkie wyrzuty sumienia. Wstał od stołu i opuścił mieszkanie przyjaciół, wracając chwilę później. Ponownie usiadł na krześle, podając Zaynowi białą kopertę – Dał mi to i się pokłóciliśmy.

Malik wyciągnął dokumenty z koperty, rozkładając je. Niall zaglądał mu przez ramię, również chcąc wiedzieć co znajduje się w dokumentach. Zapadła chwila ciszy, podczas której para czytała trzymaną kartkę. Louis uważnie im się przyglądał, widząc zaskoczenie i niezrozumienie na ich twarzach.

- Umowa? – Malik położył dokument na stole i przeniósł spojrzenie na przyjaciela – Zaproponował ci pracę.

- Jak widzisz – wzruszył ramionami.

- To chyba dobrze – Niall nie rozumiał o co chodziło Tomlinsonowi. Dlaczego się pokłócili? – O co była kłótnia?

- O to – wskazał palcem na papiery, leżące na stole.

- Wciąż nie rozumiem – Irlandczyk bezradnie spojrzał na swojego chłopaka.

- Po prostu... - westchnął, czując się zmuszonym to wytłumaczyć, czego nie chciał robić – poczułem się, jakby to była zapłata za seks. Poczułem się jak dziwka, za którą miał mnie na samym początku.

- Seks?! – na twarzach Zayna i Nialla pojawił się szok, i dopiero wtedy szatyn się zorientował, że przecież jego przyjaciele nie wiedzieli, że sypiał z Harrym.

- Um...no tak – podrapał się po policzku, czując się niezręcznie – Sypialiśmy ze sobą.

- Od kiedy?

- Byliście razem? – Malik i Horan zapytali w tym samym czasie.

- Od świąt i nie, nie byliśmy parą. To po prostu... – wzruszył ramionami, zastanawiając się jak to wyjaśnić parze – przyjacielski seks? Coś jak to. Potrzebowaliśmy tego i to się działo, raz na jakiś czas. Było dobrze, jak było, a on później wyskoczył z tą pracą. Poczułem się, jakby to była zapłata za dawanie mu dupy. Pokłóciliśmy się i wyrzuciłem go z domu.

- Lou – zrezygnowane westchnięcie uciekło z ust mulata – Dałeś mu się chociaż wytłumaczyć?

- Nie do końca...nie... - spuścił głowę, czując się jak karcone dziecko pod palącym spojrzeniem przyjaciela.

- Louis – Tomlinson był czasem taki głupi - Zamiast się denerwować i unosić honorem, powinieneś mu dać szansę na wytłumaczenie.

- I mówisz to ty... - nie ukrywał, że słowa Malika go zaskoczyły.

- Może wciąż nie jestem do niego w pełni przekonany, ale widzę, że zależy mu na tobie i Alexie. A w propozycji pracy nie widzę nic złego.

- Bo nikt nie miał cię za dziwkę – warknął. Myślał, że przyjaciele staną po jego stronie, a oni najwyraźniej bronili Harry'ego. Chociaż wiedział, że mogą mieć rację, nie chciał tego przyznać. Potrzebował teraz wsparcia i zapewnienia, że dobrze zrobił, a nie wytykania błędów.

- Louis... - Niall próbował uspokoić szatyna, jednak ten nie pozwolił mu mówić.

- Już późno – wstał od stołu i podszedł do kanapy, gdzie spał jego syn. Wziął go na ręce i ponownie zwrócił się do pary – Dziękuję za kolację, dobranoc – nic więcej nie mówiąc, opuścił mieszkanie, będąc odprowadzonym smutnym wzrokiem przyjaciół.

*****

Minęły kolejne dni. Louis dość szybko doszedł do porozumienia z sąsiadami, po ich niewielkiej sprzeczce. Jednak dla pewności, więcej ten temat nie był poruszany, nawet jeśli uważali, że szatyn źle robił. Niestety jeśli chodzi o Alexa, nie było tak dobrze. Malec ciągle dopytywał się o kędzierzawego, chcąc wiedzieć, kiedy ponownie się z nim spotka. Dodatkowym problemem było to, że zbliżały się urodziny Alexanda i chłopiec chciał, aby Harry na nich był. Louis ciągle mu mówił, że mężczyzna jest teraz bardzo zajęty i może nie mieć czasu, aby przybyć, nie chcąc, aby był rozczarowany gdy go nie zobaczy. Czuł jednak, że to i tak nic nie da. Najlepiej byłoby odezwać się do Stylesa, jednak Tomlinson nie chciał nawet o tym słyszeć.

*****

Nerwowo krążył po salonie, zastanawiając się co powinien zrobić. Musiał zaraz wyjść, aby zdążyć do pracy, niestety nie miał z kim zostawić Alexa. Ogólnie miał mieć dzisiaj wolne, jednak jeden z tancerzy zachorował i musiał go zastąpić, a co za tym szło nie załatwił opieki dla syna. Gloria wyjechała na kilka dni do córki, a Zayn i Niall byli na randce i nie chciał im tego niszczyć, zwłaszcza, że ostatnio mieli mniej czasu dla siebie. Byli jeszcze Liam i Barbara, jednak z tego co wiedział, to Payne również dzisiaj pracował, a z Barbarą nie znał się na tyle, aby prosić ją o coś takiego, po za tym nawet nie miał, jak się z nią skontaktować.

Po przeanalizowaniu tego wszystkie, zrozumiał, że jego jedyną opcją pozostawał Harry. Mógł jeszcze zabrać syna do pracy, ale to nie było miejsce dla dziecka, zresztą nie wiedział co na to wszystko powiedziałby jego szef.

Wyciągnął telefon, siadając na kanapie i wyszukując numeru do Stylesa. Wpatrywał się w kontakt, nie będąc pewnym co powinien zrobić. Zadzwonić czy nie? Ale miał jakieś inne wyjście? Musiał zostawić z kimś Alexa, a w tym momencie, mężczyzna był jego jedyną opcją. Niepewnie wybrał numer, przykładając telefon do ucha, nerwowo czekając, aż ktoś odbierze.

*****

Dni, odkąd Louis wyrzucił go z domu, były dla niego katorgą. Tak bardzo chciał, aby szatyn mu uwierzył. Tęsknił za nim i jego synem. Po tym, jak doszło do tej nieprzyjemnej sytuacji, dał mu kilka dni, aby ochłonął. Później próbował się z nim w jakikolwiek sposób skontaktować, jednak to również nic nie dawało. W końcu odpuścił, mając nadzieję, że Louis sam się do niego odezwie.

Po tym, jak rozbrzmiał dzwonek jego telefonu i zobaczył na nim zdjęcie Louisa z Alexem, poczuł, jak jego serce przyspiesza, a żołądek się nieprzyjemnie zaciska. Myślał, że ma zwidy, jednak po tym, jak odebrał i usłyszał głos Tomlinsona, zrozumiał, że to prawda.

- Harry, mógłbyś zająć się Alexem? Proszę? – jego głos był pospieszny i niepewny.

- Co? – nie bardzo rozumiał i raczej nie spodziewał się takich słów.

- Muszę jechać do pracy, a nie mam z kim go zostawić. Możesz go przypilnować?

- Tak, tak jasne – i nawet jeśli Louis nie dzwonił, aby porozmawiać o tym co się stało, to i tak się cieszył, że zobaczy Tomlinsonów, a z jednym z nich będzie mógł spędzić czas – Zaraz u ciebie będę.

- Nie – krzyknął, przez co Harry musiał odsunąć lekko słuchawkę od ucha – Nie mam czasu. Spotkajmy się pod klubem i zabrałbyś Alexa do siebie, możemy tak się umówić?

- Jasne.

- To za 30 minut pod klubem. Do zobaczenia – nie czekając na odpowiedź od mężczyzny rozłączył się.

Harry szybko się zebrał i tak jak mówił szatyn, 30 minut później był pod klubem. Louis już na niego czekał. Alex gdy tylko go zobaczył, podbiegł do niego, wyciągając ręce. Wziął malca w ramiona i mocno przytulił.

- Hally, tęskniłem.

- Ja za tobą też.

- Dziękuję – Louis zbliżył się do nich, jednak za wszelką cenę unikał patrzenia na mężczyznę, co go zabolało.

- Nie ma problemu.

- Tu są jego rzeczy, odbiorę go po pracy – podał Harry'emu torbę, nim zwrócił się do syna – Pa kochanie, bądź grzeczny.

- Zawse jestem – pocałował ojca w policzek – Pa tatusiu.

Louis pocałował syna w czoło, nim odwrócił się i po chwili zniknął wewnątrz klubu.

*****

Siedział przed lustrem w garderobie, zmywając resztki brokatu z twarzy. Pomieszczenie było prawie puste, większość osób zdążyła się przebrać i wyjść. Został tylko on i David, jeden z nowych tancerzy, który właśnie pakował swoją torbę. Po chwili ją zapiął i machając Louisowi na pożegnanie, opuścił pomieszczenie.

- Lou? – Liam wszedł do środka, chcąc sprawdzić, czy ktoś tu jeszcze został. Dzisiaj to do niego należało zamknięcie lokalu – Jeszcze tutaj? – usiadł obok przyjaciela, uważnie się mu przyglądając.

- Jakoś nie spieszy mi się do domu – wzruszył ramionami. A dokładniej chodziło mu o dom Harry'ego. Bał się, że czeka go konfrontacja, a tego nie chciał.

- Coś się stało? – zmarszczył brwi, a zmartwienie było wymalowane na jego twarzy – Zazwyczaj jesteś pierwszym, który opuszcza klub.

Louis westchnął cicho, odkładając wacik i odwracając się w kierunku Payne'a.

- Co byś zrobił, gdyby osoba, z którą sypiasz, zaproponowałaby ci pracę? Oczywiście nie bylibyście parą – znał już zdanie Zayna i Nialla. Chciał jednak również wiedzieć, co do powiedzenia ma Liam. Miał nadzieję, że go poprze i przestaną go trapić wyrzuty sumienia, że źle postąpił.

- Nie wiem – wzruszył ramionami – przyjąłbym ją? W sumie zależałoby to od tego, jak dokładnie wyglądałby ten układ.

- A nie pomyślałbyś, że ma cię za dziwkę?

- Louis, co się dzieje? Martwisz mnie.

- Harry zaproponował mi pracę u siebie – wyjaśnił, widząc, że innego wyjścia chyba nie ma.

- I wy...

- Tak sypialiśmy ze sobą – dokończył, domyślając się o co chce spytać ochroniarz – I nie byliśmy parą. Uważałem go za przyjaciela, w wtedy on wyskoczył z tą pracą i poczułem się, jakby w ten sposób płacił mi za to, że z nim sypiam.

- Dlaczego?

- Wiesz jakie były nasz początki – Liam pokiwał głową, mrucząc cicho na zgodę, nim szatyn kontynuował – Poczułem się, jakby ciągle uważał mnie za dziwkę. To zabolało.

- Jaki to rodzaj pracy?

- Chyba jego asystent – zmarszczył brwi, próbując sobie przypomnieć co pisało w umowie.

- Coś jeszcze? – dopytywał.

- Zapewniłby mi elastyczne godziny pracy, mógłbym nie raz pracować w domu oraz umożliwiłoby mi to powrót na studia.

- Louis – westchnął – Wiem, że nie było dobrze na początku, ale myślę, że Harry naprawdę się zmienił. Gdyby wciąż uważał cię za dziwkę, nie starałby się tak bardzo. Po prostu zostawiałby ci pieniądze, albo kupował jakieś drogie prezenty. Mimo to oferuje ci pracę w swojej firmie, na naprawdę dobrych warunkach. Wie, że chcesz zapewnić dobry byt Alexowi i nie chcesz, aby w przyszłości musiał się wstydzić tego gdzie pracujesz. Tak nie zachowałaby się osoba, która by uważała cię za dziwkę - słowa Liama zszokowały Tomlinsona. Nigdy nie spojrzał na to w ten sposób – Pomyśl o tym – Payne wstał, klepiąc przyjaciela po ramieniu, nim wyszedł.

Chwilę później pomieszczenie opuścił również Louis. Szybko wyszedł z klubu, kierując się do samochodu i pojechał do Harry'ego. Przez cały czas myślał nad słowami Liama i coraz bardziej, odczuwał coraz większe wyrzuty sumienia. Harry chciał mu pomóc, a on zachował się w stosunku do niego okropnie. Wiedział, że musi go przeprosić i pozwolić wszystko wyjaśnić.

*****

Alex od dawna już spał w pokoju gościnnym, a on siedział w salonie skacząc po kanałach i czekając na powrót szatyna. Mógł być w każdej chwili, ponieważ lokal od godziny był zamknięty. Poderwał się z kanapy, słysząc dzwonek i popędził do drzwi. Tak jak się spodziewał, stał za nimi Louis. Jednak nie spodziewał się tego co nastąpiło.

- Przepraszam – wykrztusił z siebie, a po jego policzkach spływały łzy – Przepraszam – przyciągnął Harry'ego do siebie, zmuszając go by się pochylił i pocałował go. Styles stał jak osłupiały, w pierwszej chwili nie reagując. Dopiero po chwili do niego dotarło co się dzieje i objął niższego, oddając pocałunek.

- Tęskniłem – szepnął Louis, po tym, jak się od siebie oderwali i wtulił się w kędzierzawego.

- Ja też – trzymał go mocno, bojąc się, że zaraz ucieknie i ciesząc się drobnym ciałem, przyciśniętym do jego.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro