VI
Autroka: Krótszy od poprzedniego, ale przynajmniej jest szybciej;)
Jak myślicie, ktoś z Was odgadął co się wydarzy?
****************************
Potworny ból głowy, jak i ociężałe powieki, uniemożliwiły mu otwarcia oczu. Miał wrażenie, jakby coś zdechło w jego ustach i odczuwał silne pragnienie. Przekręcił się na plecy, jęcząc cicho, gdy to wzmocniło jego ból. Cichy chichot, który wcale nie wydawał mu się cichy, tylko pogarszał sytuację.
- Dzień dobry, Lou – powiedział szeptem, nie chcąc sprawić więcej bólu szatynowi – Proszę – pomógł mu usiąść, nim podał tabletki i małą butelkę wody. Louis popił je, od razu opróżniając całą butelkę, nim ponownie opadł na poduszki.
- Dziękuję – wychrypiał.
- Odpoczywaj, ja się zajmę Alexem – jak przez mgłę dotarły do niego słowa kędzierzawego, nim ponownie odpłynął.
Obudził się kilka godzin później, czując się już dużo lepiej. Na szafce nocnej znalazł kolejną butelkę wody, którą zapewne zostawił Harry. Sięgnął po nią, tym razem opróżniając połowę. Odrzucił kołdrę na bok, podnosząc się z łóżka i rozglądając po pokoju, którym okazała się sypialna Harry'ego. Wspomnienia z nocy, zaczęły zalewać jego umysł. Pamiętał każdy pocałunek, każdy dotyk, każdy ruch i musiał to zatrzymać, aby ponownie nie zrobić się twardym. O dziwo nie czuł, aby miało być teraz dziwnie pomiędzy nim, a kędzierzawym. Zaczął zbierać swoje ubrania, bo jedyne co miał na sobie to swoje czarne koronkowe majtki. Harry uparł się, aby miał je na sobie, gdy będzie go pieprzył, a on nie miał nic przeciwko.
Wytknął głowę na korytarz, chcąc się upewnić, że Alexa nie ma w pobliżu. Nie specjalnie chciał, aby jego syn widział go w samej bieliźnie, jak wychodzi z pokoju Stylesa. Na szczęście słyszał bajki, które zapewne leciały w telewizji w salonie, więc domyślił się, że to tam jest jego malec. Szybko przemknął do swojej tymczasowej sypialni. Zabrał czyste ubrania i udał się do łazienki, aby skorzystać z prysznica.
Gdy był już odświeżony i ubrany, zszedł na dół, czując jak zaczyna go ssać w brzuchu – zwłaszcza, gdy dotarł do niego wspaniały zapach jajek, kiełbasek i czegoś słodkiego – naleśniki lub gofry. Nim jednak poszedł do kuchni, zajrzał do salonu. Mały Alexander siedział na dywanie, wpatrzony w ekran telewizora, a w ramionach trzymał dużą pluszową Dory, którą również otrzymał od kędzierzawego pod choinkę. Nie ujawniając się, wycofał się z pomieszczenia i ruszył do kuchni. Harry stał przy kuchence, nucąc pod nosem świąteczną piosenkę, która leciała w radiu.
- Hej Lou – odwrócił się do szatyna, zauważając jego obecność – Jak się czujesz?
- Lepiej – zbliżył się do zielonookiego, opierając się tyłem o blat – Dzięki za wszystko. Alex się wypytywał o mnie?
- Tak, był zaskoczony, że nie śpisz z nim w łóżku – przełożył jajecznice i kiełbaski na talerz, nim podał go Louisowi.
- I co mu powiedziałeś? – ciągle stał przy blacie, obserwując, jak kędzierzawy wyciąga gofry i kładzie je na drugi talerz.
- Potrzebowałem przytulasów, aby zasnąć i postanowiłeś mi pomóc. Kupił to i powiedział, że się nie dziwi, bo dajesz najlepsze przytulasy – poprowadził Louisa do stołu. Usiedli na krzesłach i Harry podsunął mu talerz z goframi i kubek z herbatą - My już jedliśmy – wyjaśnił, gdy widział jak usta Louisa się otwierają i domyślił się o co chce się spytać.
Zapadła chwila ciszy, podczas której szatyn konsumował swoje śniadanie, a Harry przeglądał telefon. Gdy talerze były puste i schowane do zmywarki, Louis wrócił do stolika by dokończyć swoją herbatę, z kolei Harry dołączył do niego z własnym kubkiem, w którym była kawa.
- Chcesz o tym pogadać? – Harry nie żałował tego co miało miejsce w nocy, ani nie czuł się z tym dziwnie. Chciał mieć jednak pewność, że i Louis jest z tym w porządku.
- Stało się i nic tego nie zmieni – wzruszył ramionami – Oboje tego chcieliśmy, więc nie wiem czy jest o czym mówić. Chyba, że ty chcesz...
- Nie – pokręcił głową – Jest w porządku – położył dłoń na mniejszej szatyna – Po prostu chciałem się upewnić, że wszystko jest ok i wciąż się przyjaźnimy.
- Jest dobrze.
*****
Wtedy jeszcze tego nie wiedzieli, ale ta pierwsza wspólna noc, zapoczątkowała serię kolejnych. Druga była w sylwestra, którego spędzili razem. Gloria zgodziła się zająć Alexem, więc Harry zaprosił szatyn na przyjęcie do jego znajomych. Później były kolejne, głównie wtedy, gdy kędzierzawy nocował u Tomlinsonów, lub oni u niego. Nie rozmawiali o tym, nie byli również w związku, po prostu to robili. Traktowali to jako przyjaźń z przywilejami i żadnemu to nie przeszkadzało. Po prostu, byli samotnymi, atrakcyjnymi mężczyznami, którzy mieli swoje potrzeby, więc czemu tego jakoś nie wykorzystać?
*****
Mały człowiek, wpadł do mieszkania, gdy tylko jego ojciec otworzył drzwi. Usiadł pod ścianą, szybko pozbywając się swoich budzików oraz kurtki, które rzucił na ziemię i popędził na kanapę w salonie. Zaraz za nim do środka weszła dwójka mężczyzn, również pozbywając się swoich ubrań zimowych.
Dochodziła godzina 17.30, a oni dopiero wrócili z aquaparku, gdzie zabrał ich Harry, ponieważ mały Tomlinson chciał tam pojechać. No cóż, bądźmy szczerzy, Alex był ulubieńcem kędzierzawego, więc wystarczyło, że napomknął o czymś, aby Harry następnego dnia, to dla niego zorganizował. Oczywiście Louis nie zawsze był z tego zadowolony, jednak kędzierzawy nie specjalnie się tym przejmował. Chociaż do tej pory, nie udało mu się przekonać szatyna na akwarium z rybkami, które obiecał malcowi.
– Alexander Aiden Tomlinson – Louis założył ramiona na piersi, z niezadowoleniem spoglądając na syna – Proszę tu wrócić, ładnie ułożyć swoje buty i podać mi kurtkę, abym mógł ją powiesić.
- Ale tato...bajka... - marudził maluch.
- W tej chwili – z wyczekiwaniem wpatrywał się w chłopca.
Mały Tomlinson z niezadowoleniem wstał z kanapy podchodząc do swoich ubrań. Jak szatyn kazał, podał mu kurtkę, z kolei buty ułożył przy ścianie.
- Widzisz, nie zajęło ci to zbyt wiele czasu – zwrócił się do syna, który z niezadowoloną miną ponownie skierował się na kanapę – To co zamawiamy? – Louis ruszył do kuchni, z jednej z szuflad wyciągając ulotki. Harry podążył za nim, przyglądając się reklamom restauracji.
- Hmmm...Alex mówił, że chce pizze, więc może to?
- Hazz – spojrzał na mężczyznę z rozbawieniem – Nie musisz zgadzać się na wszystko o co poprosi Alex. Musisz mu się zacząć stawiać, w innym wypadku będzie myślał, że może dostać cokolwiek zechce.
- Um...
- To, że czasem się na coś nie zgodzisz, nie sprawi, że przestanie cię lubić – tymi słowami szatyn zaskoczył kędzierzawego. Nie spodziewał się, że Louis go przejrzy, bo cóż, poniekąd to była prawda. Chciał, aby Alex go lubił, ponieważ miał świadomość, że to głównie dzięki niemu, Tomlinson dał mu szanse i bał się, że jeśli malec straci do niego sympatię, jego ojciec zerwie z nim kontakt.
- Oh, ok – wydukał, lekko się rumieniąc.
- To na co masz ochotę? – pokazał Harry'emu ulotki.
- Hmm, to może burgery? – przeglądał propozycje dań na ulotce.
- Alex, nie lubi jedzenia w tej restauracji – poinformował go Louis.
- To, może coś innego, albo wróćmy do pizzy – chciał odłożyć trzymaną kartkę, ale szatyn go powstrzymał wybuchając śmiechem.
- Żartowałem – wyciągnął telefon z kieszeni – Sprawdzałem cię – chichotał, wybierając numer restauracji.
Pięć minut później zamówienie było złożone, a po pół godziny usłyszeli dzwonek do drzwi.
Po wspólnej kolacji, Louis zaparzył im kubki z herbatą i całą trójką przenieśli się do salonu. Szatyn rozłożył się na kanapie, oglądając powtórki masterchefa, z kolei Harry budował z Alexem, wierzę z klocków. Był to cichy, przyjemny i relaksacyjny moment, który sprawił, że powieki tancerza opadły. Przebudził się dopiero, gdy poczuł dużą dłoń, która wsunęła się pod jego koszulkę i gładziła go po plecach. Telewizor był wyłączony, kubki po herbacie sprzątnięte, podobnie jak klocki, a Alexa nie było w pobliżu.
- Która godzina? – mruknął sennie, przymykając powieki.
- Dochodzi 22.00. Alex przed momentem usnął.
- Dziękuję – spojrzał na zielonookiego, który uśmiechał się do niego łagodnie.
- Chodź, też powinniśmy się położyć.
- Nie mam siły – jęknął.
- Mały leniuch – zaśmiał się, podnosząc się z kanapy i biorąc na ręce Louis, który od razu się w niego wtulił. Ukrył twarz w szyi kędzierzawego, całując ją i lekko podgryzając. Harry sapnął cicho, odchylając lekko głowę. Uwielbiał czuć na sobie usta szatyna. Dotarł do sypialni, kładąc Tomlinsona na łóżku i do razu nakrywając go swoim ciałem, miażdżąc ich usta w pocałunku.
- Podobno byłeś zmęczony – zaśmiał się, czując jak dłonie szatyna, majstrują przy jego rozporku.
- Nic nie poradzę, że tak na mnie działasz – uśmiechnął się z zadowoleniem, gdy udało mu się rozpiąć spodnie Stylesa – A teraz ściągaj gacie i porządnie mnie wypieprz.
Chyba jednak trochę minie, nim pójdą spać.
*****
Mniejsze ciało przyciśnięte do większego. Oboje spocenie i brudni, jednak było im zbyt przyjemnie, aby się ruszyć z łóżka. Harry gładził odkryte plecy Louisa, mrucząc cicho, podczas gdy ten składał lekkie pocałunki na jego szyji i ramieniu.
Myśli Harry'ego trapiła jednak sprawa, którą chciał poruszyć z szatynem, jednak bał się jego reakcji. I może to trochę nieprzemyślane, ale postanowił teraz zaryzykować, kiedy chłopak był zrelaksowany, zaspokojony i szczęśliwy.
- Lou?
- Hmm? – dał znać, że słucha.
- Myślałeś nad zmianą pracy?
Louis słysząc słowa mężczyzny, zaprzestał swojej czynności, odsuwając się lekko, aby móc spojrzeć na kochanka.
- Często – zruszył ramionami – Jednak ciężko znaleźć dobrze płatną pracę, nie posiadając studiów. A jak wiesz, mam dziecko na utrzymaniu i potrzebuję forsy.
- A co gdybyś dostał propozycję takiej pracy? – był lekko niepewny, nie wiedząc jak zareaguje Tomlinson. Ucieszy się, czy będzie miał pretensje, że się wtrąca.
- Co masz na myśli? – marszczył brwi.
- Poczekaj chwilę – pocałował szatyna w czoło, nim podniósł się z łóżka i wyszedł z sypialni.
Wrócił chwilę później, w dłoni trzymając podłużną kopertę. Louis widząc to, podniósł się do siadu i zapalił nocną lampkę. Harry wrócił do łóżka, podając niższemu kopertę, którą trzymał.
- Co to? – wpatrywał się w biały papier, zastanawiając się, co to może być.
- Otwórz – zachęcił go.
Louis niepewnie otworzył kopertę, wyciągając z niej plik złożonych kartek. Jego wzrok szybko przebiegał po tekście i z każdą kolejną chwilą czuł, jak narasta w nim złość.
- Co. To. Jest? – wycedził, ze złością patrząc na Harry'ego.
- Umowa – zmarszczył brwi – Załatwiłem ci posadę w mojej firmie, jako asystent. Zarobiłbyś więcej, miałbyś elastyczne godziny pracy, więc mógłbyś wrócić na studia. Chcę ci pomóc – wyjaśnił.
- Pomóc? – warknął – Teraz rozumiem, w końcu jestem dziwką – prychnął, rzucając dokumentami w kędzierzawego, który nie rozumiał o czym mówi szatyn.
- Co?
- Nie potrzebuję sponsora.
- Ale... - próbował coś powiedzieć, jednak Louis mu nie pozwolił.
- Pozwalałem ci się pieprzyć , a ty w zamian spełniałeś zachcianki Alexa, dawałeś nam prezenty, a teraz jeszcze załatwiłeś mi pracę. Tak to wiedziałeś – przez cały ten czas powstrzymywał się od krzyku, nie chcąc obudzić syna – Teraz co, mam być ci wdzięczny i dalej dawać ci dupy. Mam być twoją prywatną dziwką?
- Co, nie...
- Wynoś się! – wstał z łóżka, zbierając ubrania Stylesa i rzucając nimi w niego.
- Ale, Lou... - tak bardzo chciał się wytłumaczyć. Sprawić, że Louis mu uwierzy, jednak ten nie dopuszczał go do słowa.
- Wynoś się i nie pokazuj mi się więcej na oczy. Nienawidzę cię! To koniec!
- Proszę cię...
- Nie – wypchnął Harry'ego z sypialni i zatrzasnął mu drzwi przed nosem.
Styles czuł się rozdarty. Z jednej strony chciał jak najszybciej wszystko wyjaśnić, jednak z drugiej sądził, że lepiej będzie jak da mu czas, aby ochłonął. Szybko założył swoje ubrania i powstrzymując łzy, które błyszczały się w jego oczach udał się do kuchni. Tam napisał krótką notatkę do szatyna, aby jeszcze to wszystko przemyślał i razem z kopertą przyczepił do lodówki.
Chwilę później opuszczał dom Tomlinsonów, czując, że to wszystko jego wina. Bo gdyby nie jego zachowanie na początku znajomości z Louisem, ten teraz tak by się nie zachował. W tym momencie tak bardzo siebie nienawidził, bo przez swoje głupie zachowanie może stracić jedne z najważniejszych dla niego osób.
*****
Louis w tym czasie leżał zakopany w łóżku, cicho szlochając. Jak Harry mógł się tak zachować, dlaczego tak go potraktował? Zaufał mu, myślał, że jednak jest inny, było mu nawet żal mężczyzny, a ten najwyraźniej ciągle miał tancerza za dziwkę i jak widać dobrze się przy tym bawił. W tym momencie nienawidził mężczyzny z całego serca i żałował, że pozwolił mu wejść do życia jego i małego Alexandra.
*************************************
Autorka: I jak, ktoś wygrał: ;)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro