Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

V

Autorka: Wiem, że rozdziału nie było ponad miesiąc, ale byłam skupiona na świątecznych promptach. W końcu jednak udało mi się napisać kolejny rozdział. Mam nadzieję, że ktoś jeszcze pamięta o tym ff. Zapraszam! 

****************************** 

Dość długo zwlekał z tą rozmową.

Minęło kilka tygodni, listopad minął i rozpoczął się grudzień. Harry coraz częściej widywał się z nimi. Nie odwiedzał już klubu, w którym pracował szatyn, no chyba, że chciał go odwieść do domu. Jednak i wtedy pojawiał się tam, gdy Tomlinson kończył swoją pracę. Kilka razy odwiedził również Louisa w domu, kiedy ten uznał, że będzie to bezpieczne (czyli Nialla i Zayna nie będzie w mieszkaniu). Sam również parę razy zaprosił ich do siebie, oraz zabrał ich na wycieczkę, gdy Alex mu powiedział, że chciałby zobaczyć zwierzęta w zoo. Coraz lepiej poznawał szatyna, byli ze sobą coraz bliżej, i Harry'emu nie raz było głupio, gdy tylko pomyślał, jak traktował Louisa. Nie zasługiwał na to, był niesamowity. Niezwykle ciepły i opiekuńczy względem syna, i traktował Stylesa, jakby nigdy nic złego go nie spotkało ze strony mężczyzny. Cieszył się, że ich losy tak się potoczyły i miał okazję bliżej poznać tancerza.

Chociaż do tej pory Louisowi udawało się trzymać w ukryciu jego znajomość z Harrym, wiedział, że w końcu będzie musiał powiedzieć przyjaciołom prawdę. Bał się tego, że będą na niego źli i uznają, że jest zbyt ufny. Mimo to nie żałował podjętej decyzji, zwłaszcza gdy widział szczęśliwego Alexa, gdy mógł się spotkać z mężczyzną. Nawet jeśli czekała go ciężka przeprawa z Zaynem i Niallem. Nie mógł tego odwlekać w nieskończoność, zwłaszcza, że Styles zaproponował, aby spędzili u niego pierwszy dzień świąt. I choć zawsze świętowali ten dzień z Zaynem i Niallem, nie mógł odmówić, zwłaszcza gdy wpatrywały się w niego błyszczące tęczówki, pełne nadziei, które należały do Alexa.

I właśnie dlatego, teraz, kończył przygotowania do kolacji, na którą zaprosił przyjaciół. Chcąc wprowadzić ich w jak najlepszy nastrój, postanowił przygotować steki z zapiekanką warzywną, czyli coś co uwielbiał Zayn, a na deser upiekł ciasto czekoladowe, które chciał podać z musem malinowo-truskawkowym oraz lodami bakaliowymi – ulubiony deser Nialla.

- Lou! – usłyszał Irlandczyka, gdy tylko wszedł do mieszkania szatyna – Mam nadzieję, że wszystko gotowe, bo umieram z głodu, a zapachy są niesamowite – Horan pojawił się w salonie, zajmując jedno z wolnych miejsc przy stole. Za nim podążał Zayn, z rozbawieniem spoglądając na ukochanego.

- Gdzie Alex? – Malik był zaskoczony, że mały Tomlinson jeszcze nie przybiegł, przyklejając się do jego nóg.

- Jest u Glorii – położył przed przyjaciółmi talerze z jedzeniem, nim zabrał własny talerz i dołączył do pary – Um...chcę o czymś z wami porozmawiać, ale wolałem, aby Alexa przy tym nie było.

- To znaczy? – widział ten podejrzany wzrok u mulata, oraz niepokój u Nialla.

- Jest ktoś...to znaczy...spotykamy się...nie, źle...spotykamy się, ale jako koledzy? Tak, jako koledzy i...

- To dobrze Lou – Zayn i Niall czuli się lekko zagubienie, nie wiedząc o co chodzi. Dlaczego Louis im o tym mówi i jest taki nerwowy?

- Tak...tak sądzę – spojrzał na swój talerz, chowając dłonie pod stołem – Tylko, tym kimś jest Harry Styles – wypowiedział to szybko, chcąc mieć to już za sobą. Uniósł wzrok wpatrując się z wyczekiwaniem w przyjaciół. Zayn siedział naprzeciwko niego ze zmarszczonymi brwiami, wyglądał, jakby nad czymś intensywnie myślał. Niall z kolei z niepokojem spoglądał pomiędzy Malikiem i Tomlinsonem, zastanawiając się jak to wszystko się skończy.

- Długo? – było wszystkim co powiedział mulat.

- Co?

- Długo, jak to ująłeś, „kolegujecie się"?

- Kilka tygodni – wzruszył ramionami. Czuł się, jakby rozmawiał z rodzicami i musiał im się przyznać, do czegoś potwornego. Zayn i Niall byli dla niego jak rodzina, wiedział, że się o niego martwią i ich opinia była dla niego ważna.

- I dopiero teraz nam to mówisz?

- Wiem, że po moich opowieściach nie lubisz go i chcesz skopać mu tyłek. Jednak nie mogłem tego ciągle ukrywać.

- Więc co się zmieniło?

- Poznałem go – wzruszył ramionami – Kilka razy wpadliśmy na siebie. Alex bardzo go polubił, on jego również. Pomógł mi, gdy jeden oblech napastował mnie po pracy. Opowiedziałem mu moją historię, a on mnie przeprosił, opowiedział swoją i poprosił, abyśmy zaczęli od nowa. Zgodziłem się.

- Dlaczego? – po raz pierwszy odezwał się Niall.

- Bardzo dobrze dogaduje się z Alexem. Maluch go uwielbia i nie potrafiłem odciąć się od niego, gdy mój syn wpatrywał się we mnie swoimi dużymi oczami. Po za tym, chciałem dać mu szansę i tego nie żałuję...póki co – dodał ciszej.

- I czego od nas oczekujesz – możliwe, że słowa Zayna zabrzmiały ostrzej niż zamierzał.

- Akceptacji tego? – bardziej zapytał niż stwierdził – Nie mówią, że macie go polubić, ale nie chcę, aby skończył z obitą twarzą, czy nie życzę sobie kłótni i kąśliwych uwag w jego stronę. Zwłaszcza, gdy Alex będzie w pobliżu. Po prostu zaakceptujcie to, że moje i Harry'ego relacje uległy zmianie.

- To jest możliwe – Niall posłał uspokajający uśmiech przyjacielowi – Prawda kochanie? – spojrzał na Malika, kładąc dłoń na jego ramieniu. Zayn ciemnymi oczami wpatrywał się w szatyna, co oznaczało tylko tyle, że jest zły. Mimo to pokiwał głową, dając znać, że popiera słowa Irlandczyka.

- Dziękuję – uśmiechnął się, czując ogarniającą go ulgę – Jest jeszcze coś.

- Tak? – brunet westchnął zrezygnowany, co świadczyło o tym, że faktycznie się poddał.

- Wiem, że zawsze pierwszy dzień świąt spędzamy razem, ale w tym roku zaprosił na Harry. Alex bardzo nalegał, więc zgodziłem się. Ale jak zawsze moje urodziny spędzę z wami.

- Cóż – widział zmieszanie na twarzach przyjaciół, jednak nie wiedział co byłe tego powodem – Właściwie... - głos Nialla był ostrożny – Moi rodzice zaprosili nas do siebie na święta. Nie mogliśmy odmówić – pospieszył z wyjaśnieniami – Już od kilku lat nas zapraszają, ale zawsze odmawialiśmy. Jednak w lipcu urodził się mój bratanek i chciałbym się z nimi zobaczyć.

- Wylatujemy w wigilię – kontynuował Zayn – Ale dopiero po południu, więc rano możemy świętować twoje urodziny.

- To w porządku – zapewnił przyjaciół, uśmiechając się do nich – Rozumiem, że chcesz spotkać się z rodziną – zwrócił się do Irlandczyka.

- Ulżyło nam – brunet również się uśmiechnął – Baliśmy się jak to przyjmiesz i, nawet jeśli to Styles, to cieszę się, że nie będziecie z Alexem sami na święta.

Między innymi za to kochał swoich przyjaciół. Zawsze troszczyli się o niego i Alexa.

*****

Kilka dni później, doszło do pierwszego spotkania przyjaciół Louisa i Harry'ego. Styles był tego dnia u niego, po tym, jak zabrał Tomlinsonów do kina, na bajkę, którą bardzo chciał zobaczyć Alex. Z kolei Zayn i Niall, niezapowiedzianie przyszli do szatyna.

Kędzierzawy siedział w salonie, pochylony nad niewielką ławą, kolorując rysunek, do czego zmusił go mały Tomlinson. Alex siedział obok mężczyzny, zajmując się swoją kolorowanką i opowiadając z podekscytowaniem co najbardziej podobało mu się w filmie. Louis w tym czasie był w kuchni, przygotowując dla nich obiad. Harry proponował, że weźmie ich do restauracji, jednak tancerz odmówił. Tłumaczył się, że obiecał Alexowi zrobić jego ulubione spaghetti z kurczakiem, ale zaprosił mężczyznę na posiłek do nich.

- Lou – Zayn wszedł do mieszkania, rozglądając się za przyjacielem, a za nim podążał Niall.

- Wujek Zayn – mały Alex z krzykiem podbiegł do mulata, który go złapał biorąc na ręce.

- Hej maluchu, co tam u... - przerwał, widząc kto siedzi na kanapie. Jego ciało się spięło, usta zacisnęły w wąską linię, a brwi zmarszczyły.

- Wujku – tym razem Alex zwrócił się do Nialla, który stanął obok narzeczonego – Hally zablał mnie dzisiaj do kina na „Gdzie jest Doly?" (właśnie to oglądam XD). Tatuś lobi mój ulubiony obiad, a Hally obiecał kupić mi lybkę taką jak Doly i Malin, i Nemo – mówił z podekscytowaniem.

- Łał, to świetnie kolego – przejął chłopca od Malika, który wciąż wpatrywał się w kędzierzawego – A co na to tatuś?

- Nie podoba mu się ten pomysł – powiedział niezadowolony, jednak uśmiech szybko powrócił na jego usta – Ale Hally obiecał, ze psekona tatę – wyszeptał mu na ucho.

- Trzymam kciuki – również szeptał.

- Zayn, Niall – Louis wyszedł zza blatów, oddzielających kuchnię od salonu, gdy usłyszał głosy przyjaciół. Czuł, że robi się nerwowy, bojąc się, jak to wszystko się skończy – To jest właśnie Harry – przedstawił mężczyznę, który wstał z kanapy i dołączył do reszty – Harry, to moi przyjaciele, Zayn i Niall.

- Hej, miło mi – uśmiechnął się przyjaźnie, wyciągając dłoń w ich kierunku, chociaż wewnątrz się stresował. Słyszał, co o nim myślą przyjaciele Louisa.

- Zayn – powiedział obojętnie, ściskając dłoń Stylesa.

- Hej, jestem Niall – Irlandczyk okazał więcej sympatii w stosunku do mężczyzny.

- Właśnie kończę obiad, zostaniecie? – zaproponował parze.

- Jasne – Niall odpowiedział, nim Zayn zdążył odmówić. Wiedział, że będzie dziwnie, jednak uznał, że Malik powinien przywyknąć do obecności Stylesa, a to mogło w tym pomóc.

- Świetnie, więc siadajcie – wskazał na stolik – Harry, weź Alexa do łazienki i dopilnuj, by umył ręce.

- Jasne – odebrał malca od Irlandczyka i skierował się do wcześniej wskazanego pomieszczenia.

Louis odczekał, aż zniknął za drzwiami, nim podszedł do przyjaciół i ich mocno przytulił.

- Dziękuję wam – odsunął się, z uśmiechem – Zwłaszcza tobie Zayn. Wiem, co o nim myślisz. Wiem, co wam mówiłem o nim, ale Harry przy bliższym poznaniu jest naprawdę wspaniały i żałuje tego co robił.

- W porządku Lou, po prostu jesteście dla mnie jak rodzina i chcę waszego szczęścia.

- Wiem Zayni i obiecuję ci, jeśli co będzie nie tak, od razu się dowiesz i tym razem pozwolę ci skopać mu tyłek.

- W porządku.

Na szczęście posiłek nie był tak niezręczny, jak Louis przewidywał, że mogło być. Niall wydawał się dość szybko przekonać do kędzierzawego, co w sumie nie było niczym dziwnym. Horna był bardzo przyjacielski i łatwo nawiązywał kontakty z nowo poznanymi osobami. Zayn z kolei zawsze był podejrzliwi i potrzebował trochę więcej czasu, aby komuś zaufać. Jednak mimo podejrzliwości w jego oczach, był dość miły w stosunku do Stylesa i to naprawdę cieszyło Louisa.

*****

Louis kończył pakować swoją torbę, gdy jego telefon zawibrował. Podszedł do szafki nocnej, gdzie leżał. To był Harry, pisał, że już jest pod jego kamienicą i czeka w samochodzie. Louis szybko mu odpisał, że potrzebuje jeszcze kilku minut, więc może wejść na górę.

Dzisiaj był 24 grudnia. Tak jak Zayn i Niall obiecali, przedpołudnie spędzili z szatynem. Obudzili go jego ulubioną herbatą, informując, że śniadanie już jest gotowe. Oczywiście składało się z ulubionych dań szatyna. Był prezenty, życzenia i dużo przytulasów – zwłaszcza od Alexa. Czuł się wspaniale i wyjątkowo.

Teraz para była już na lotnisku i czekali na swój samolot do Irlandii. Z kolei Louis pakował siebie i synka, ponieważ jechali do Harry'ego. Po tym, jak Styles dowiedział się, że popołudnie w dniu swoich urodzin spędzi sam, zaproponował, aby już wtedy przyjechali do niego z Alexem i zostali tam do końca świąt. Początkowo się wahał, jednak jak zwykle duże, brązowe oczy synka potrafiły go przekonać.

- Louis?! – usłyszał głos Harry'ego. Najwyraźniej uznał, że nie chce mu się czekać w samochodzie na Tomlinsonów.

- Sypialnia! – odkrzyknął, wkładając swój ulubiony sweter, nim zapiął torbę.

- Gotowy? – kędzierzawy pojawił się w drzwiach, w chwili gdy szatyn wziął torbę z łóżka i chował telefon do kieszeni spodni.

- Prawie – wyszedł z sypialni za Harrym – Jeszcze muszę sprawdzić Alexa. Pozwoliłem mu spakować kilka zabawek – skierował się do pokoju chłopca. Alex siedział na środku pokoju, próbując upchać do swojego małego plecaczka z pieskiem, jak najwięcej zabawek – Skarbie czemu jeszcze nie jesteś gotowy? – podszedł do chłopca, kucając obok niego. Harry z kolei zatrzymał się w wejściu, opierając o framugę.

- Nie miescą mi się wsystkie zabawki – marudził niezadowolony.

- A po co ci wszystkie zabawki?

- Nie mogę ich tutaj zostawić, gdy zamieskamy z Hallym – tłumaczył ojcu, wpatrując się w niego.

- Alex, ale my nie zamieszkamy z Harrym – pogładził chłopca po głowie, uśmiechając się do niego z rozczuleniem. Zastanawiał się, skąd taki pomysł przyszedł mu do głowy.

- Ale pakowałeś nas – zmarszczył brwi.

- Tak, ale jedziemy do Harry'ego tylko na święta. Później wracamy tutaj – wyjaśniał chłopcu.

- Dlacego?

- Bo tutaj jest nasz dom – tłumaczył, mając nadzieję, że jego syn odpuści.

- Ale ja chce mieskać z Hallym – zasmucił się.

Louis czuł się niepewnie wiedząc, że kędzierzawy jest świadkiem tej rozmowy. Jednak musiał coś odpowiedzieć, nie mógł zostawić syna bez wyjaśnienia. Spojrzał na Stylesa, szukając u niego ratunku. Ten jednak wzruszył ramionami, mrucząc, że dla niego to nie problem, z zadziornym uśmiechem. Louis wywrócił na to oczami i ponownie spojrzał na syna.

- Alex, cieszę się, że tak bardzo lubisz Harry'ego. Ale nasz dom jest tutaj i znamy się za krótko, aby zamieszkać z Harrym – kombinował, aby jakoś z tego wybrnąć.

- A jak będziemy go znać długo, to zamieskamy z Hallym?

- Nie wiem kochanie, nie znam przyszłości. Teraz spakuj kilka zabawek, Harry ci pomoże, a ja poczekam w salonie – pocałował chłopca w czoło, nim wstał i ruszył do wyjścia z pokoju.

*****

Jak się okazało, Harry przygotował kolację, aby również uczcić urodziny Louisa. Po tym, jak dotarli do domu kędzierzawego, Styles wskazał im pokój i poprosił, aby za chwilę zeszli do jadalni. Tomlinson odłożył ich bagaż, nim zrobił to o co prosił gospodarz. Chwycił Alexa za rączkę, aby móc go asekurować, gdy schodzili po schodach i chwilę później ponownie byli na parterze. Weszli do jadalni, gdzie jak się okazało, był elegancko zastawiony stół, a w powietrzu unosiły się smakowite zapachy.

- Wszystkiego najlepszego, Lou – kędzierzawy stał po drugiej stronie stołu i z szerokim uśmiechem wpatrywał się w gości.

- Harry, co to?

- Kolacja urodzinowa, a na co ci to wygląda? – wskazał na stolik, aby Louis i Alex zajęli swoje miejsca.

- Nie musiałeś – posadził Alexa na krześle, gdzie była przygotowana poduszka, aby chłopiec, mógł dosięgnąć do stołu. Następnie zajął swoje miejsce.

Kolacja była naprawdę niesamowita, musiał przyznać, że dawno nie jadł tak dobrej pieczeni wellington, do tego karmelizowane warzywa i wyśmienite wino (i sok porzeczkowy, dla Alexandra). Jak się okazało był również deser, który Harry zamówił u Barbary, był to tort truskawkowo czekoladowy (a szatyn zapisał sobie notatkę w głowie, aby podziękować kobiecie, gdy na następny dzień przyjedzie do kędzierzawego na świąteczny obiad).

- Wszystko było przepyszna Hazz – podszedł do blatu, gdzie Styles płukał naczynia, wkładając je następnie do zmywarki, i położył na nim ostatnie talerze, które znajdowały się na stole.

- Cieszy mnie to – skupił się na moment, na szatynie – Idź do salonu, włączcie coś sobie z Alexem. Ja tu dokończę i dołączę do was.

Louis skinął jedynie głową i wykonał to o co prosił go Styles.

Harry wszedł do salonu, kilka minut później, niosąc w dłoniach kubki z herbatą. Louis i Alex siedzieli na kanapie, a w telewizji leciała „Opowieść Wigilijna". Postawił naczynia na drewnianej ławie, nim skierował się do choinki, z pod której wyciągnął niewielki pakunek. Podszedł z nim do kanapy, siadając na sofie, obok Tomlinsonów.

- Wszystkiego najlepszego Lou – podał prezent szatynowi.

- Harry – nie spodziewał się żadnych prezentów, więc było to dla niego zaskoczeniem – To zbyt wiele – odebrał pakunek od mężczyzny.

- To twoje urodziny i zasługujesz, aby cię trochę rozpieścić – wyjaśnił – Po za tym to nic wielkiego – wzruszył ramionami.

- Dziękuję – uśmiechnął się do mężczyzny, nim otworzył prezent. Jak się okazało była to niewielka ramka, w której znajdowało się zdjęcie jego i Alexa. Harry zrobił je, podczas ich wycieczki do zoo. Louis kucał obok swojego synka, trzymając go. Podczas gdy mały Tomlinson, z błyszczącymi oczami wpatrywał się w żyrafy, które były za ogrodzeniem.

Dwie godziny później Louis uznał, że to czas dla Alexa, aby poszedł spać. Malec nie był z tego powodu zadowolony, ale gdy Harry obiecał przeczytać mu bajkę, bardziej chętnie ruszył do łazienki, aby się umyć.

Po tym, jak trzylatek zasnął, Louis i Harry oglądali jeszcze telewizję, i po jakimś czasie, i oni uznali, że czas się położyć.

*****

Rano Louis został zbudzony przez małe ciało, które wdrapało się na niego i klepało go lekko po twarzy, nawołując.

- Tatusiu, tatusiu – mały Alex zaczynał się niecierpliwić.

- Szkrabie – mruknął, uchylając swoje powieki – Alex, czemu nie śpisz?

- Ale tatusiu, prezenty – potrząsał ciągle ojcem.

- Jeszcze chwilę, co? – próbował przekonać syna, chociaż wiedział, że to zapewne i tak nic nie pomoże.

- Tatusiu, proszę.

- W porządku – ziewnął i usiadł na łóżku – Pozwól mi tylko skorzystać z toalety, a ty w tym czasie idź obudzić Harry'ego – uśmiechnął się złośliwie pod nosem.

- Ok – malec zszedł z łóżka i wybiegł z pokoju.

Louis przeciągnął się, ponownie ziewając nim, podniósł się z łóżka i ruszył do łazienki. Po szybkiej toalecie, zszedł do salonu, gdzie stała choinka z prezentami. Usiadł na kanapie, czekając na resztę. Chwilę później w pomieszczeniu pojawił się Harry, trzymając Alexa i wolną dłonią trąc oko.

- Dobry – mruknął zaspany.

- Hej, Hazz – uśmiechnął się z rozczuleniem. Musiał przyznać, że to był naprawdę słodki widok i przez myśl mu przeszło, że chciałby codziennie być świadkiem takich sytuacji. Szybko się jednak za to zganił.

- Prezenty! – krzyknął Alex, wyswobadzając się z uścisku Harry'ego i podbiegł do choinki.

Dwójka mężczyzn dołączyła do niego i po chwili dookoła nich walały się kolorowe papiery, w które pozawijane były prezenty. Harry dostał sweter, który uszyła dla niego Barbara, perfumy od Gemmy, ekstrawagancką koszulę od Louisa (jak szatyn lubił mówić, na takie ubrania) oraz laurkę, do której przyklejony był cukierek, od Alexa. Tomlinson otrzymał polaroid od Harry'ego (postanowił mu go kupić, po tym, jak szatyn mu wyznał, że zawsze chciał taki mieć), Zayn i Niall obdarowali go kilkoma parami kolorowych skarpetek (wiedzieli, jak Louis je uwielbia) oraz albumem, który był wypełniony zdjęciami. Były ułożone chronologicznie od chwili gdy był w ciąży, do teraz, więc na niektórych z nich znajdował się również Aiden. To był piękny prezent, a Louis poczuł, jak łzy kłują go w oczy, jednak nie pozwolił im wypłynąć. Była również laurka, od Alexa, taka sama, jaką otrzymał kędzierzawy. Mały Tomlinson oczywiście został obdarowany zabawkami i słodyczami.

Po rozpakowaniu wszystkich prezentów, Harry i Louis posprzątali, i udali się do kuchni, aby przygotować śniadanie. Alex w tym czasie został w salonie, oglądając baki i bawiąc się nowymi klockami lego, które dostał od Harry'ego.

Po południu, tak jak zapowiadał Harry, przyjechała Barbara z mężem oraz Gemma, siostra Stylesa. Louis był lekko zestresowany, bo znał jedynie starszą kobietę, ale jak się okazało, nie było czym. Obiad był naprawdę udany – Harry przygotował wyśmienitego indyka z tłuczonymi ziemniakami. Barbara oczywiście zadbała o deser i do tego wszystkiego było wyśmienite wino, i możliwe, że Louis wypił ciut za dużo.

Goście opuścili ich wieczorem, życząc miłej reszty świąt. Szatynowi przyjemnie szumiało w głowie, a na policzkach widniały duże rumieńce, kiedy pomagał Harry'emu w sprzątaniu. Następnie kędzierzawy zaoferował się, że wykąpie Alexa i położy go spać, na co Tomlinson chętnie przystał, bo cóż, możliwe, że był lekko pijany. Mimo to, nie potrafił sobie odmówić wyśmienitego wina, które miał Styles. Rzadko pił, do tego uwielbiał wino, więc skoro były święta pozwolił sobie na trochę więcej.

Harry dołączył do niego, gdy w telewizji zaczynało się „To właśnie miłość". Przyniósł sobie własny kieliszek i nalał odrobiny trunku, z butelki, która stała na ławie przed kanapą.

Możliwe, że to przez alkohol, a może przez potrzebę bliskości, ale szatyn ułożył się wygodnie na kanapie, wtulając w kędzierzawego. Harry nie miał nic przeciwko, oplatając mniejsze ciało ramieniem i przyciągając mocniej do siebie.

Gdy film się skończył, Harry odniósł do kuchni butelkę i kieliszki, i wrócił po Louisa, bo jak się okazało chłopak miał problem, aby samemu wstać. Zarzucił sobie ramię Tomlinsona na barki i poprowadził chichoczącego szatyna na piętro. Zatrzymali się przed pokojem niższego, jednak ten zamiast wejść do środka i położyć się spać, wczepił swoje palce w koszulę kędzierzawego i wpatrywał się w niego roziskrzonymi oczami.

- Jesteś taki gorący – możliwe, że po za alkoholem przemawiało przez niego również pożądanie i potrzeba, bo cóż, odkąd zginą Aiden, nie miał nikogo. A teraz miał przy sobie przystojnego mężczyznę, którego zapach go odurzał.

- Lou? – był zaskoczony słowami Tomlinsona, jednak pochlebiało mu to.

- Cii – następnie uniósł się na palcach i pocałował Stylesa. I cóż, Harry wiedział, że powinien to zakończyć, jednak tak długo czekał na ten moment. Louis niezwykle mu się podobał i nie miał siły mu odmówić. Miał tylko nadzieję, że rano nie będzie dziwnie.

Objął ciało mniejszego, przyciskając do swojego i na oślep poprowadził ich do swojej sypialni.

Pchnął szatyna na miękki materac i zawisł na nim, ponownie łączą ich usta. Czuł na swoim udzie, że Louis jest twardy, zresztą podobnie jak on.

- Ubrania... – wysapał szatyn, gdy kędzierzawy przeniósł się z pocałunkami na szczękę -...brak.

- Tak – odsunął się szybko, pozbywając się swojej odzieży, zostając tylko w bokserkach, nim pomógł mniejszemu pozbyć się swetra i spodni. Jego oczy zabłysły, gdy zobaczył, jaką bieliznę ma na sobie chłopak.

- Podoba ci się – zadziorny uśmieszek pojawił się na wąskich wargach.

- Boże, nawet nie wiesz, jak bardzo chciałem to zobaczyć, gdy tylko Alex mi o tym powiedział. I teraz...Boże – ponownie pochylił się, całując Louisa, a jego dłonie zacisnęły się na pośladkach, okrytych czarną koronką.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro