Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Nie czuje nic. Zupełnie nic.

Bo wiedzisz ja....

-Tak? *myślałem że się zagotuje pod wpływem emocji.

-Tak naprawdę mam dwie sprawy. Pierwsza to czy możemy iść do ciebie i pogadać o komiksie itp?

-Jasne. Mamy i taty nie ma bo gdzieś wyjechali. A druga?

-Em bo ja -jąkał się i zrobił się cały czerwony. U niego to było urocze jak dla mnie ale mu przecież tego nie powiem. - to trochę niezreczne.

-Mi możesz wszyskto powiedzieć - położyłem mu rękę na ramieniu i czule uśmiechanąłem.

-Dobra -wziął wdech i wydech. Nagle zabrzmiał dzwonek. Cholerny dzwonek i nie dowiem się no kurde. Zły byłem ale trudno.

-Powiem później oki?

-Spoczko - odparłem i poszedłem na inne lekcje.

                       Po lekcjach

-Dzisiaj o 18 w parku dobrze? - powiedziała Marinett do Alyi i reszty swoich przyjaciół

-Ma, się rozumieć - rzekła Alya.

Ale ona ma fajną paczkę
Pomyślałem i zarzucając kaptur na głowę wyszedłem na dziedziniec.

-O hej Marc -usłyszałem granatowłosą dziewczynę.

-O h-hej Marinett

-Mam nadzieję że też będziesz -odparła z uśmiechem.

-Ta jasne spróbuje. Sam nie wiem.
-Dobra to do zobaczenia - rzekła i poszła do przyjaciół.

                        W domu

Siedziałem sam jedząc chipsy i oglądając mój ulubiony serial Shadowhunters. Kiedy nagle usłyszałem dzwonek do drzwi.

-Hej Marc

-O heja. Proszę wejdź -powiedziałem.
Cały się trzęsłem. Nathaniel ten anioł jest u mnie w domu?!? Mój mózg tego nie pojmował. Usiedliśmy i zaczęliśmy niewinnie omawiać temat komiksu.

- A właśnie miałem ci coś powiedzieć coś w szkole

-a no tak - mentalnie umarłem. Co on mógł mi powiedzieć?

-Em.. Bo ja potrzebuje twojej rady - powiedział

-Zatem słucham - uśmiechnalem się żałośnie

-Chce zaprosić Marinett na randkę -
i serce mi pękło. Nadzieja uciekła. Nie czułem przez chwilę nic. Zupełnie
nic. Byłem niczym w czarnej dziurze osaczony słowami ,,Marinett" i ,, randka "

-Halo Marc żyjesz?

-Co a tak - wróciłem do żywych

-Wsyzstko w porządku? Właśnie zapytałem ciebie czy mam zaprosić marinett na randkę a ty milczysz.

-Lepiej zapomnij - szepnął sobie z nadzieją że nie usłyszy.

-Co? - powiedział trochę oburzony jak i zdziwiony

-ZNACZY EEEEE NIE ZAPOMNIJ TAK NIE ZAPOMNIJ TEGO ZROBIĆ. MEGA POMYSŁ ŁUUU NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ - mówiąc to wstałem i mówiłem bardoz dziwnym tonem który nie da się opisać.

-Tak myślisz? - powiedział zestresowany

- TAK NO JASNE ŻE TAK JA BYM CIĘ NIE OKŁAMAŁ PRAWDA ? EHEHEHEHE. - mówiłem z uśmiechem jokera i truptając po domu.

-No dobra to lecimy na piknik - powiedział.
Wcale nie chce tam iść po tym co usłyszałem.

- Wiesz co Nath nie mogę dzisiaj muszę emmmm posprzątać dom itp. sorry - żałosna wymówka

-A-powiedział zawiedziony - no trudno to do jutra - przytulił mnie i uśmiechnął się czule.

-Pa - powiedziałem zamykając drzwi

Kiedy wyszedł rozpłakałem się. Łzy leciały mi jakby były znagazynowane i miały się właśnie wylać. Dosłownie wylać. Zsunąłem się po drzwiach o schowałem głowę w nogi
I wtedy.....

I WTEDY PRZYSZEDŁ POLSAT 😉

Jak tam się czujecie?

Jak oceniacie ten rozdział?

Co się wtedy wydarzyło?

Podzielcie się pomysłami w komach

Pozdrawiam ♀️💗💗💗

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro