r. xv
Nie za dobrze tu?
POV ADRIEN
- Okej, wstawaj, przestało padać. - zaczął blondyn, patrząc na mnie, stojąc w progu.
- Co? - zmarszczyłem brwi, podnosząc się do siadu i patrząc w stronę gdzie stał Dylan. Nie to żeby coś, ale ja za bardzo wychodzić gdziekolwiek nie mam ochoty...
- Pójdziemy się gdzieś przejść na przykła...
- Nie. - przerwałem mu szybkim przeczeniem, spowrotem kładąc się na kanapie i wpatrując się w telewizor udawając że nie ma tu blondyna.
- Okej. Nie mam innego wyjścia. - westchnął za mną.
Chwilę po tym poczułem jak moje ciało zostaje unoszone, a dokładniej to przerzucone przez ramię... Chwila, co? Okej. Tego to się nie spodziewałem. Jak tak można?
- Zdecydowanie za mało ważysz. - mruknął wychodząc z salonu i kierując się do mojego pokoju.
- Nieprawda.. I... Puść mnie! - pisnąłem kiedy ten, 'poprawił' mnie sobie na ramieniu. - Ugh! Dylan! - dosłownie krzyknąłem, zaczynając bić jego plecy.
Momentalnie chwilę po moich słowach postawił mnie na podłodze... W moim pokoju? - Ubieraj się i dopóki tego nie zrobisz... Masz się po prostu ubrać, okej? - uniósł brew opierając się o farmugę drzwi i, cały czas patrząc na mnie.
Z głośnym westchnieniem, podszedłem do szafy i zacząłem przeglądać ubrania, a właściwie to bluzy. W pewnym momencie, poczułem jak ktoś lekko mnie obejmuje w pasie i wyciąga za mnie jasno szarą bluzę oraz czarne rurki. - Ubierz to, bo zanim ty wybierzesz to miną wieki. - zaśmiał się, całując mnie jeszcze w skroń i wychodząc z pokoju. Uśmiechnąłem się pod nosem na takie gesty z jego strony. Niby małe... A jednak takie wielkie.
Ubrałem spodnie wybrane przez blondyna tak samo koszulkę.. Westchnąłem spoglądając na swoją rękę, która była nie owinięta przez żaden bandaż, a za tym ciągnął się widok głębokich kresek. Usiadłem na łóżku w celu oczyszczenia całej ręki i przy okazji jej zabandażowania. Wyciągnąłem z szafki wodę utlenioną, krem, waciki i bandaż. Cóż... Wolę zawsze być przygotowany na takie sytuacje...
Podczas przemywania ran, usłyszałem pukanie do drzwi i jak mogłem się domyślić że był to Dylan. Aż tak długo tu mogę siedzieć?
- Adrien? - usłyszałem, głos blondyna. - Mogę wejść?
- Um.. - mruknąłem, nie wiedząc czy mam go wpuścić kiedy jestem w takiej sytuacji, czy jednak nie.. - No okej.. Jeśli chcesz..
Odłożyłem na bok już brudny wacik i zacząłem rozwiązywać bandaż.
- Czekaj, pomogę Ci.. - westchnął, kucając naprzeciw mnie i odbierając ode mnie materiał. Rozwinął go po czym chwycił krem. - kiedy ostatnio to zrobiłeś? - spytał, powoli rozsmarowywując go, na co cicho syknąłem kiedy ten przejeżdżał po moich ranach. - Um.. Przepraszam..
- N.. Nie, jest okej.. - westchnąłem delikatnie zaciskając wargi. - szczerze?.. Długo.. Znaczy.. Jak na mnie..
Przejechał jeszcze kilka razy po całej długości mojej ręki, by dokładnie rozsmarować krem. Westchnąłem cicho, na uczucie takiej... Delikatności, którą blondyn użył wobec mnie.. Naprawdę to miłe.. Po chwili i obwinął moją rękę bandażem.
- Dziękuję.. - powiedziałem, z delikatnym uśmiechem.
- Nie masz za co. - odpowiedział również z uśmiechem. Jego wzrok zsunął się, z moich oczu, na moje usta. Czy on znowu, chce mnie... Nie. Zdaje mi się tylko. Tak..
- Mam.. Mam coś na twarzy? - spytałem szeptem, gdyż na tylko taki ton w tamtym momencie było mnie stać.
Ten, na to odpowiedział coś czegoś, bym.. Nie no, może nie, ale zrobił to znowu... - Tak, masz coś na ustach.. - mruknął z uśmiechem, kierując wzrok spowrotem na moje tęczówki. - Sprawdzę to.. - dodał głośniej, sprawdzając moją reakcje na to, co powiedział. A moja reakcja? Tak jakby te słowa mnie wbiły.. Dopiero po chwili poczułem jak moje poliki zaczynając mnie piec. Cholera.
Zbliżył się wolno do mnie, a z racji że nie widział z mojej strony sprzeciwu, przylgnął ustami do tych moich. Mruknąłem cicho w jego wargi, czując ciepło z jego strony. Znowu to uczucie... To uczucie delikatności, bezpieczeństwa, uczucia... Uczucia, które się rozwija... Objąłem go luźno rękami wokół szyi, by być bliżej niego. Nikt nigdy mnie nir traktował w taki sposób jak on... To on przywraca barwy mojego życia, on sprawił że się uśmiecham, że jestem szczęśliwy, że przy nim mogę być sobą... Jak w tak krótkim czasie mogło mnie to zmienić w takim stopniu.
Odsunął się ode mnie dopiero po dłuższej chwili, od razu patrząc w moje tęczówki. Przejechał kciukiem po moim policzku, na co na moje usta wszedł leniwy uśmiech, co on od razu odwzajemnił.
Kocham Cię.
Nie no co ty? Haha!
***
DYLAN POV
Usiedlismy, przy jednym z wolnych stolików w jakiejś pobliskiej małej restauracji, można powiedzieć że nawet kawiarence. Usiedliśmy w rogu, a dosłownie po chwili podeszła do nas młoda brunetka podają menu.
- Um.. Dylan..
- Nie, nie ma że nie jesteś głodny. - uprzedziłem go w jego zdaniu. - Masz sobie brać co zechcesz.
Szatyn westchnął, opierając głowę na dłoni. Otwarł kartę dań i zaczął ją przeglądać.
- No nie rób takiej miny, przecież chcę dobrze.. - wywróciłem oczami, szturchając delikatnie jego kolana tym swoim. - Chyba spodobłeś się komuś.. - mruknąłem, wlepiając oczy w swoją kartę.
- C.. Co? - momentalnie sapnął, rozglądając się po kawiarence. Gdy dostrzegł dwie chichotające dziewczyny, odwrócił wzrok lekko zarumieniony.
Nie powiem.. Może byłem trochę zazdrosny... Ale, to ja wiedziałem tyle o szatynie, to ja przy nim byłem, to ja go znałem, to ja sprawiałem u niego uśmiech, to ja się z nim całowałem... Okej, uspokoiłem się tym trochę.. Ocuciłem się jeszcze bardziej, kiedy ten musnął moją dłoń która luźno leżała na stole. Delikatnie splótł, nasze palce, tak jakby z pytaniem czy na pewno może to zrobić. Uniosłem delikatnie kącik ust, samemu odwzajemniając ten gest ze strony szatyna. Na jego policzki, wpłynął lekki róż - przez co może i mogłem być z siebie dumny, bo to ja sprawiłem to.
***
- I co? Było tak tragicznie? - uniosłem brew z uśmieszkiem, widząc jak jest uśmiechnięty szatyn. Pokręcił szybko głową naciągając lekko kaptur na swoje włosy, kiedy wyszliśmy z budunku. - Też tak myślę. - zaśmiałem się cicho. - Okej... To, gdzieś byś chciał teraz iść? - uniosłem brew lekko obejmując go ramieniem.
- Może.. Ugh, nie. Nie wiem.. - mruknął krzywiąc się odrobinę.
- Hm... Może, pójdziemy narazie do mnie, bo widać że znowu się zbiera na deszcz. - mruknąłem patrząc w górę na ciemne chmury. - Mam bliżej. - popatrzyłem na niego kątem oka, a on wyglądał by coś kalkulował w myślach. - Hej, przecież nic Ci nie zrobię. - pokręciłem głową z cichym śmiechem, puszczając go i wkładając dłonie do kieszeni.
- No ja mam...
ADRIEN POV
- Hm.. Może pójdziemy narazie do mnie, bo widać że znowu zbiera się na deszcz. - mruknął patrząc w górę na ciemne chmury. - Mam bliżej. - dodał.. Cholera, a co jeśli to jakiś podstęp i chce mnie zabić, zgwałcić i zakopać? Albo... Nie! - Hej, przecież nic ci nie zrobię. - pokręcił głową ze śmiechem, puszczając mnie i wkładając ręce do kieszeni.
- No ja mam.. - nie zdążyłem powiedzieć, bo poczułem mocne uderzenie w tył głowy i już widziałem tylko ciemność..
...By było za dobrze ;)
Ogólnie...Jest ponad 200 wyświetleń na tym czymś xd dziękuję ❤
Nikoxx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro