Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

r vii

ADRIEN POV

Wtorek

- Nie jestem głodny.. - rzuciłem idąc do swojego pokoju, w którym zamknąłem się.

Jęknąłem rzucjąc się na poduszki. Dotknąłem delikatnie, zapewne już czerwonego policzka. Nosz.. Będzie siniak jak nic.. Tylko co ja im takiego zrobiłem że mnie biją?

Cóż, wczoraj był spokój.. No tak, oprócz tego że słyszałem ciche cichoty na mój widok. Ale nikt mi nic nie zrobił. Aż dziwne.. Ale co się odwlecze, to nie uciecze.. Kiedy wychodziłem że szkoły, dostałem. No bo jakby inaczej.

Ja już mam dość tego..

Dobra. Sen dobry na wszystko. Może choć trochę zapomnę...

***

- Adrien! - usłyszałem głos odchodzący z za drzwi. Co? Która to już?..

Serio już po 18? Ah tak.. Dzisiaj wtorek.. Psycholog. Podobno miał nie przychodzić tak?

Zwlekłem się z łóżka nie chcąc mieć wyważonych ponownie drzwi. No cóż. Powoli przekręciłem zamek w nich, a w tedy momentalnie do pokoju wszedł blondyn.

- Czego chcesz?.. - spytałem nie podnosząc wzroku z podłogi. Nie chcę go widzieć. Nie. Po prostu, nie.

Widziałem jego nogi jedynie, ale jednak po chwili to się zmieniło, gdyż uklęknął, patrząc przy tym na mnie. - Ej no. - westchnął. - Proszę Cię, zapomnijmy o tym..

- Ja niczego nie zapominam! - wykrzyknąłem, odpychając go od siebie, przypominając sobie niektóre nie za fajne sytuację, które może i zaważyły na mojej psychice. Co? Podobno nie ma takich rzeczy. Ups?

Chwilowo, po tym poczułem piekące oczy. Szybko odgoniłem od siebie łzy nie chcąc się przy nim rozpłakać. Nie chcę tego znowu. Odsunąłem się od niego o krok do tyłu czując z tyłu moje łóżko, na które przez upadłem przez właśnie podknięcie się. No łazić też nie umiem.

- Nie możesz po prostu mnie zostawić?.. - spytałem szeptem i po raz pierwszy chyba spojrzałem w jego oczy. W jego piękne oczy.. Nie stój! - Po prostu idź.. - dokończyłem siadając, nie spuszczając wzroku z jego oczu, tym samym on zaczął patrzyć w te moje.

Westchnął cicho, podchodząc do mnie i klękając ponownie. - Posłuchaj, nie dam sobie spokoju. Na pewno nie z Tobą.

Czekaj, co miało oznaczać na pewno nie z Tobą? O co mu chodziło..?

- Dlaczego niby? Jest tyle potrzebujących osób w tym momencie, a pan się użala nade mną.. - prychnąłem.

Położył dłonie na moich kolanach, a ja poczułem w tamtym miejscu dziwne ciepło. Co to ma być?... Co to za uczucie?..

- Chcę dać Ci lepsze życie, chcę Ci pokazać że jest warto żyć, że można się cieszyć że wszystkiego.. - uśmiechnął się delikatnie gładząc mój policzek.

- A co pan może wiedzieć. - prychnąłem, wiedząc że zaraz nawet i mogę wszystko powiedzieć.. Całą moją jebaną historię...

- Przecież nie z niczego jestem tu psychologiem tak?

- Prze.. Przepraszam.. - wyszeptałem kuląc się na łóżku.

Za co przepraszam? A myślicie że wiem? To jest odruch. Za coś na pewno mam..

- Ej. Ej. Nic się nie dzieje tak? - wypowiedział delikatnie gładząc mój policzek, przez co zacząłem uspokajać swój nierówny oddech. Na prawdę nie wiem dlaczego tak się dzieje. Uspokajam się..

Kiedy już dostatecznie się uspokoiłem, nie wiem z czego, ale się uspokoiłem, nawet przez ten czas, Dylan zdążył przynieść herbatę robioną przez moją rodzicielkę. Popijałem napój, co jakiś czas czując dłoń gładzącą moje włosy.

Czy tylko mnie dziwi ten sposób cały podchodzenia do "leczenia"? Przecież to nie jest leczenie. To jest... Nawet nie wiem jak to nazwać? Może nawiązanie więzi? Ale dlaczego? Nie wiem. Nie znam odpowiedzi. Może.. Kiedy dożyję.. Poznam odpowiedź na to. Kiedy wyjdę z tego całego gówna. Gdyż ja nie chciałem w tym siedzieć. Oddałbym wszystko, nawet mógłbym żyć pod mostem, by normalnie funkcjonować. Ten, kto nie doznał tego całego uczucia, nie będzie wiedział o co chodzi...

- Dlaczego mnie nie leczysz? - wypaliłem, patrząc na jego do prawdy piękną twarz..

- Słucham?

- Nie leczysz mnie. - stwierdziłem.

- Czy ktoś powiedział, że leczenie musi wyglądać na rozmowie?

Em?.. A tak przypadkiem nie jest? Tak nie powinno być?

- Ad, - zdrobnił moje imię.. - są różne metody, nie ważne jaką weźmiesz, ważne by była skuteczna.

- Przepraszam..

- Nie masz za co. Możesz się mnie zapytać o wszystko. Dosłownie.

Dalej siedzieliśmy w ciszy. Opierałem się o ścianę, stykając się z blondynem ramionami. Uwielbiałem ciszę. Jest taka... Cicha? Wiem że to śmiesznie brzmi, ale jest no.. Taka a nie inna.

- Adrien.. Powiedz mi, skąd ten siniak? - spytał, dość wyraźnie wskazując wzrokiem na mój policzek.

- To oni.. - CHOLERA. - N.. Nie.. To.. To znaczy, ud.. Uderzyłem się? - dokończyłem dość nerwowo, nie chcąc by prawda wyszła na jaw. Zabili by mnie za to...

- Szczerość. - westchnął.

- A.. Ale..

- Nie chcesz o tym mówić prawda? - pokręciłem przecząco głową, czując że moje policzki zaczynają niemiłosiernie piec, ale i czułem łzy w kącik ach oczu. - Chcesz o tym po pisać?

Czekaj. Co?

- C.. Co proszę?..

- Będziemy pisać w zeszycie. Ja będę pisać pytanie, a ty odpowiesz, okej? - spytał patrząc w moje oczy. Ten pomysł.. Podoba mi sie? Co jak co, ale nie lubię mówić. Chcę to wyrzucić z siebie.. Dziwne.. Ale chcę.. Na prawdę mam tego dość, przychodzenia obolałym, bojącym się.. Zgadzam się. Najwyżej.. Zresztą, nic mi nir pozostało jak się zgodzić tak? Mówiłem sobie w psychiatryku, że zrobię wszystko z nowym psychologiem by z tego wyjść..

- D.. Dobrze.. - szepnąłem spuszczając wzrok, bo to jest upokarzające..

- Okej, pójdę po torbę i zaraz wracam okej? - skinąłem nieznacznie głową nie ruszając się z miejsca.

Chłopak wstał i wyszedł z pomieszczenia. Boże.. Czy ja właśnie zdecydowałem się opowiedzieć o tym? Nie mogę uwierzyć, tyle czasu.. Tyle lat.. Obym tego nie pożałował.

Po dosłownie chwili blondyn wszedł do pomieszczenia z torbą, którą położył obok drzwi i wyjął z niej zeszyt i długopis.

Podszedł do łóżka i usiadł na nim obok mnie.

- Jesteś pewnien tak? - spytał upewniając się.

- Tak.. - mruknąłem zaciskając delikatnie dłonie na pościeli.

- Dziękuję. - odpowiedział chłopak pisząc pierwsze pytanie.

On dziękuje? Za co?..

Podał mi duży zeszyt, spojrzałem na pytanie pierwsze od góry;

Napiszesz mi skąd to się wzięło? Co Ci się stało?

Przeczytałem w myślach pytania napisane ładnym pismem. Mam jeszcze czas się wycofać. Ja nie wiem.. Ja się chyba boję.. Ja chyba nie..

Nie... Muszę się wycofać..

Zacisnąłe dłoń na długopisie czując łzy w oczach, gdy sobie przypomniałem te parszywe Mordy śmiejące się że mnie..

Mu szę się wy co fać.

Hi!

Jak myślicie wycofa się? ;^

;]

Miłego~
~Niko

|
|
|
V

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro