r vi
ADRIEN POV
Obudziłem się.. Woah.. Drzwi były.. Wyważone? Co tu do cholery się stało? Zamach? Rozejrzałem się po pokoju. Obok mnie było krzesło, a na nim wisiała bluza. Spojrzałem na siebie. Ręce na nowo obandarzowane? Ktoś mu.. Dylan.. Nie..
Usłyszałem wejście do pokoju, a moja głowa momentalnie wystrzeliła w tamtą stronę. Blond włosy...
- Boże, Adrien. - od razu usiadł obok na krześle. Wziął moją dłoń i zaczął głaskać jej wewnętrzną stronę kciukiem.
Gdy ten spojrzał mi w oczy, bardzo szybko zacząłem patrzeć się w sufit, nie chcąc złapać kontaktu wzrokowego z nim. Co jak co, ale oczy ma ładne.. Ale... Nie chciałem teraz mu patrzeć w nie. Po tym wszystkim. Momentalnie, w moich oczach stanęły łzy o wspomnieniu z.. Nie wiem z kiedy. Nie wiem ile spałem..
- Ejej.. Nie płacz. - szepnął, jedną z dłoni przenosząc na mój policzek i go głaszcząc delikatnie.
- Z.. Zostaw.. - odpowiedziałem, praktycznie nie słyszalnie, zrzucając jego dłoń z mojej twarz i wyrywając rękę z tej jego. Przygryzłem wargę czując niemiłosierne pieczenie na-jak się domyślam-ranach. Blondyn, ponownie chwycił moją dłoń, prostując ją.
Nic nikt nie mówił w najbliższym czasie. Zresztą, co on ma mówić? Jest u mnie ostatni raz.. Bo przecież ŻADEN psycholog mi nie pomoże. Psychiatra. Czg nawet ten walony szpital.. A najlepsze jest to, że ja nie wiem kiedy mój stan się aż tak pogorszył.. Naprawdę.. Może powrócę do mojej odliczanki? Może nie będę po niej już problemem..
- Adrien.. Ja.. Ja dalej będę Cię leczył.. Zrobię co w mojej mocy okej?
- Nikt.. Nikt, Ci nie karze zostawać.. - prychnąłem, wiedząc że robi to z przymuszenia.
- Do zobaczenia we wtorek. - powiedział wstając i pochylając się nade mną, całując mnie w czoło. Co do..
Po tym już wyszedł z pokoju.
Ja. Już. Nie. Wiem. O. Co. Tu. Do. Cholery. Chodzi.
Spojrzałem na zegarek, wskazywał 20:15.. No to sobie pospałem, moment.. On znowu, si3dział tyle u mnie? O boże.. Sapnąłem zakrywając się kołdrą, tak by mnie ani trochę nie było widać.
No to dobranoc.
***
Obudziłem się dość wcześnie.. 12. Cóż, dla mnie to jest wczesna godzina, okej? (D.A. dla mnie też XDD) Rozejrzałem się po pokoju. Nic się nie zmieniło. No dobra. Oprócz założonych drzwi. Pewnie tata musial coś robić przy nich.
Westchnąłem cicho, leżąc jeszcze chwilę, po czym wstałem podchodząc do szafy. O dziwo postanowiłem dzisiaj wyjść z domu. Tak. Na spacer... Ogólnie, wychodziłem z domu tylko po to.. Nie wiem, zazwyczaj mnie tak uspokajał. Do tego ulubiona muzyka. Oh tak.
Wyjąłem z szafy jakieś ciemne ciuchy, bo oczywiscie innych niestety nie posiadam. A moze i stety? Chwilę później skierowałem się do łazienki, by wykonać tam poranną toaletę. Przy okazji wziąć prysznic..
***
- Wychodzę. - Mruknąłem głośniej, tak, by moja rodzicielka usłyszała to.
- Dobrze, ale uważaj na siebie. - odpowiedziała kobieta, stając w progu drzwi. - i wraca.. Miłego spcerowania. - uśmiechnęła się kobieta.
Skinąłem delikatnie głową, biorąc jeszcze telefon, wraz ze słuchawkami do ręki i wychodząc.
Chodziłem przeróżnymi dróżkami w parku. Nie to żebym jakoś je wszystkie znał, nie no, w ogóle.
Nie chce po prostu przetrwać,
Zobaczysz mnie dobrze rozwijającego,
Nie możesz poznać mojej historii,
Jestem poza archytypem.
Nie chce po prostu się dostosować,
Nie ważne, jak można wstrząśniesz moim wnętrzem,
Bo moje korzenie sięgają daleko..
W słuchawkach właśnie rozbrzmiewały pierwsze słowa "Rise" Cover'a (D.A. w mediach macie 👆)
Uwbielbiam tą piosenkę..
Ludzie Małej wiary,
Nie wątpcie w to, nie wątpcie w to.
Zwycięstwo płynie w moich żyłach..
Wiem to, wiem to.
I nie będę negocjować,
Będę z tym walczyć, będę z tym walczyć.
Przemienie się..
Oh... Na prawdę, co jak co. Ale to wymiata. Zwłaszcza przekaz piosenki. Przeważnie, zaczynają mi się te podobają, takie które trochę mnie przypominają..
Usiadłem na pierwszej lepszej ławce, wsłuchujac się w dalszą część melodii. Cóż.. Na playliście mam jeszcze dużo utworów, więc zapowiada się ciekawe popołudnie..
***
- Wróciłem. - powiedziałem dość głośniej, ale nie słysząc odpowiedzi, od mojej matki, trochę się zaniepokoiłem.. Chwila, nie mam czym tak?
Ściągnąłem buty, tak jak i jeansową kurtkę, idąc dalej do salonu. - Mamo? - spytałem widząc że telewizor jest włączony. Podszedłem bliżej i uśmiechnąłem się delikatnie na widok śpiącej kobiety. Chwyciłem za koc leżący na oparciu sofy, po to by nim ją przykryć. Zrobiłem to i rozczuliłem się na widok wtulającej się jej w kawałek koca. - Dobranoc. - szepnąłem, chyba samemu do siebie i skierowałem się do swojego pokoju.
Co się dziwić.. Jest prawie ósma godzina, a ona pracuje, cały czas. Z pracy, do domu. Na dodatek, jeszcze pewnie się stresuje mną... Westchnąłem cicho, zabierając piżamę i idąc do łazienki.
***
- Dobranoc.. - meuknąłem sam do siebie wtulając się w poduszkę.
***
A więc,
Mam jaką blokadę (depreszyn ^^) by to pisać ;/ więc nie wiem kiedy kolejny rozdzial, nawet z trudnością napisałam ten ;/ no ale będę się strać ^^
Okej, ale,
~ Niko(A_Lou)
SEE YOU TO NEXT LEVEL!
|
|
|
V
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro