r. v
ADRIEN POV
Sobota... Sobota.. Cholera.. Nie nie wpuszczam go dzisiaj.. Nie chce.. Nie chce z nikim rozmawiać.. Spojrzałem chcąc nie chcąc na zegarek obok łóżka. Praktycznie 14.. Świetnie.. Pamiętam jak jeszcze 2-3 lata temu wstawałem o 8 by jak na szybciej zacząć dzień i jak najlepiej wykorzystać go. Teraz juz nie umiem.
Po jakiś 15 minutach bezczynnego leżenia, usłyszałem pukanie do drzwi.
- Adi?.. Iness przyszła.. - praktycznie szepnęła moja rodzicielka za drzwiami.
Boże. Co. Nie.. Nie teraz.. Cholera..
Iness, to moja przyjaciółka z podstawówki, teraz chodzi do Oxfordu, bardzo dobrze się uczy. No inaczej tam by nie była. Ogólnie.. To ona jest jedyna dla mnie. Przyjeżdża co jakiś czas do mnie, zobaczyć co u mnie, czy żyje, pogadać.. Wie o tym że jest źle że mną... Chyba wie o wszystkim najwięcej. Wie nawet o tym że mnie biją w szkole. Ugh.. Znaczy.. Raz jej powiedziałem ze komuś się przez przypadek zdażyło..
Boże. Ona tam jest. I co ja mam zrobić? Nie chce..
Na rzuciłem na siebie jakąś za dużą bluzę, zostając w niej i w bokserkach. Dziewczyna nie raz widziała mnie nago, więc.. Uh.. No. Zresztą, ona też jest homo.. Więc.. Tak.
Podszedłem do drzwi nie chętnie, otwiwrając je. Momentalnie na mnie wskoczyła, blondynka. Lekko się uśmiechnąłem, odwzajemniając uścisk.
- Boże, Ad, jak ja Cię dawno nie widziałam! - wykrzyknęła entuzjastycznie dziewczyna. - zostaję w Londynie na tydzień. Mam wole od szkoły! Będę do Ciebie przychodzić codziennie. Ale ty schudłeś.. Adi.. - zmrużyła oczy. Cóż. Była całym przeciwieństwem mnie w tym momencie. Kiedyś byłem identyczny jak ona. Rozgadany, yśmiechniety, pęłny życia..
- Ja za Tobą też się stęskniłem. - odpowiedzialem, krótko.
- Siadaj. Ja idę po herbatę. Obejzymy coś, albo obgadamy, okej?
- Okej..
***
Przez całe dwie godziny, dziewczyna siedziała u mnie. O dziwo, rozmawiałem z nią. Zresztą, z nią zawsze rozmawiałem. Tylko z nią.. Ale wracając. Musiała pójść, gdyż miał przyjść .. Właśnie.. Ja nie. Nie chcę, z nim rozmawiać, zdecydowanie za dużo.. Ale cóż... Długo jej nie widziałem, ona mnie też. Mówiła jaki ja to chudy jestem, słaby.. Pytała jak się czuję jak zawsze dobrze. Dalsze rozmowy polegały na niczym. Dosłownie.
Gdy In wyszła momentalnie wszedłem do pokoju, jak zwykle się zamykając. Rzuciłem się na łóżko, chcą już spać. Co tam, że jest jasno, ja chcę spać. Zresztą to nie nowość.
Zrzuciłem z siebie bluzę zostając jedynie w bokserkach, gdyż jak zwykle w tym domu jest gorąco. Ugh. Odrzuciłem na bok ubranie, wkopując się pod kołdrę.
20 minutes later
Usłyszałem pierwsze dźwięki pukania do moich drzwi. Cholera. Nie. Nie otwieram.
Kolejna seria pukań.
- Adrien.
Cisza z mojej strony.
I kolejne pukanie.
- Otworzysz?
Nie. Nie chcę rozmawiać.. Idź sobie..
- Dasz mi że sobą po-
- NIE! - krzyknąłem wkurzony tym że sobie nie poszedł. - Nikt Cię nie prosił byś mi pomagał. Idź stąd. - fuknąłem z łóżka, nie mają zamiaru więcej się odzywać.
- Hej, otworzysz, pogadamy, co? No Ad-
Przerwałem mu rzuceniem w drzwi, jedną z książek, chcąc mu tym przekazać że nie chcę z nim zamienić ani słowa.
- Dowidzenia Adrien. - pożegnał się.
Pożegnał się. Powiedział "Dowidzenia", a nie " Do zobaczenia". Nie. To są tylko głupie twoje wymysły. On nie zakańcza waszej terapii. Nie. Nie może. Nie..
Jęknąłem czując, że mogłem znowu coś zepsuć. Znowu. Zagryzłem wargę czując łzy w kącikach oczu.
Dziwne, nie? Niby odrzuciłem jego chęć pomocy, ale jednak teraz płaczę. Dziwne. Nie. Wróć. Ja jestem dziwny..
Uśmiechnąłem się smutno. Dlaczego mi tak aż zależy? Nie wiem..
Minęło...
Nie wiem.
Może minuta minęła, dwie? 20 minut? Godzina? Nie wiem.. Ale wiem że muszę się czegoś napić. Zaschło w gardle, po tym wszystkim..
Oczywiście nie mam teraz butelki z wodą w pokoju! Bo czemu nie! Świetnie.. Muszę wyjść z pokoju. Narzuciłem na siebie jakąś zasuwaną bluzę, nie martwiąc się o dół. Może nikogo nie będzie.. Modlić się o to.. Wyszedłem że swojego pokoju. Nie ma nikogo. Uff.. Zszedłem wolnym krokiem, idąc do danego pomieszczenia. Gdy wchodziłem do niego, zauważyłem siedzących moich rodziców i mojego psychologa. Ominąłem to, wchodząc do kuchni i nalewając do szklanki wody.
- Nie wiem.. Nie jestem w stanie mu pomóc, nie wiem czy wyjdzie z tego.. Prawdopodobnie dostanie ode mnie skierowanie do psychiatry.. Ja nie dam rady, nie spotkałem się jeszcze z takim przypadkiem..
Gdy usłyszałam słowa blondyna. Zamarłem. Nie wiem dlaczego, ale zabolało. Bardzo.. Upuściłem szklankę, przez co stłukła się. Gorące, wręcz parzące łzy, toczyły się po mojej twarzy, wybiegłem z kuchni, widząc totalnie zdziwionych rodziców i Dylana.
- Czekaj Adrien! - usłyszałem krzyk, za sobą blondyna i bieg jego za mną. Na moje szczęście, udało mi się wbiec do pokoju. Udało się. Szybko zamnąłe je na klucz, słysząc w tym samym czasie uderzenie w drzwi. Pewnie wbiegł w nie.. Oparłem się o wejście, czując smutek, ból, złość.. Nie wiem dlaczego. Nie mam powodu do tego, tak?.. Chyba..
- Adrien.. Wpuść mnie..
- Idź sobie.. Miałeś iść.. Nie poradzisz sobie przecież ze mną. - zaśmiałem się gorzko, czując płynące łzy po szyi.
- Adrien! Do cholery! Otwieraj!
- SPIERDALAJ! - Krzyknąłem, dając mu do zrozumienia że nie chce go widzeć, oglądać, słyszeć... Na sam koniec kopnąłem mocno w drzwi.
Krzyczał, szeptał, mówił, a ja nie słuchałem. Wyłączyłem się czując gorące łzy płynące po mojej twarz. Dlaczego płaczę? Przecież nie mam powodu..
Chcąc jak kolwiek wyładować całe emocje, nie mam na czym.. To chyba wiadomo po co sięgnę? Powlekłem się do szafki, otwierając jedną z szuflad. - Hejjj.. - szepnąłem ignorując głos blondyna z za drzwi. Głęboko ale mało. Zrobiłem je na bokach ręki nie chcąc przeciąć żył. Woah, zmiana. Ja nie chce się zabić...
Poczułem mocny ból głowy. Wiedziałem że zaraz zemdleję. To nie pierwszy raz. I tak jak myślałem, tak się stało. Po chwili objął mnie sen...
SEE YOU TO NEXT LEVEL!
|
|
|
V
~Niko(A_Lou)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro