Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

7

– Peter, nie ma ma mowy!

Już od ponad czterdziestu minut kłóciłem się z szanownym Iron Man'em o to, czy powinienem brać udział w misji. Kapitan Rogers, razem z Czarną Wdową zaczęli już omawiać działania, a mnie jak zwykle wszyscy dyskryminują. Bo co? Bo mam szesnaście lat? Jestem najodpowiedzialniejszym szesnastolatkiem w całym Queens.

– Ja nie jestem już dzieckiem!

Podobną rozmowę przechodziliśmy już kiedyś; było to po mojej misji anty-przestępczej na statku – chciałem jak normalny super-bohater schwytać tego latającego gościa, ale pan Stark musiał się oczywiście wtrącić i jeszcze na dodatek zabrał mi kostium.

– Jeśli ktokolwiek zginie, to będzie twoja wina, a jak ty zginiesz, to będzie moja wina!

– Nie sądzi pan, że trochę się pan powtarza? Chyba już to kiedyś słyszałem. I ocaliłem pana samolot przed kradzieżą!

– Nie pyskuj.

– Bo co? Bo pójdzie pan po Kapitana Amerykę? Może on mi przemówi do rozsądku!

Naprawdę nie sądziłem, że to się stanie. Byłem pewien, że Stark zakończy ze mną rozmowę, stawiając mój udział w akcji pod ogromnym znakiem zapytania. A jednak trochę się przeliczyłem, bo Anthony, ewidentnie wkurzony, wyszedł na chwilę z mojego tymczasowego pokoju, wracając po kilkunastu minutach ze Stevem Rogersem obok siebie i triumfalnym wyrazem twarzy.

– Tony? Przypomnisz mi, co miałem mu powiedzieć, na temat tej misji? – zaczął Rogers, a Iron Man przestał się szczerzyć.

– Miałeś mu uświadomić, żeby wybił sobie z głowy ten idiotyczny pomysł z wyjazdem gdziekolwiek i członkostwie Avengers – wycedził przez zęby, spoglądając na mnie kątem oka.

Wkurzyłem się, ale po kryjomu liczyłem, że chociaż Kapitan zrozumie moją postawę. Jest doskonałym przykładem poświęcenia dla kraju, dla innych ludzi. Potrzebuję tego. Chcę pomagać innym, bez względu na konsekwencje, które poniosę. Z ogromnym poważaniem dla Anthony'ego Starka, ale do cholery jasnej, on przeczy samemu sobie!

– Ale ja nie mogę mu tego powiedzieć – Stark odkręcił głowę ze zdziwieniem, ale na Stevie nie zrobiło to żadnego wrażenia – Nie mogę być hipokrytą.

– Znowu mam ochotę przywalić ci w twarz, Rogers.

Stałem tam tak, jak ostatni idiota, który słucha kłótni starego, dobrego małżeństwa. Tony wyglądał jakby, albo miał zejść na zawał, albo rzucić się na swojego kolegę. Ze sporym zdezorientowaniem na twarzy patrzyłem na rozwój sytuacji i już miałem się wycofać do tyłu, kiedy pan Stark zatrzymał mnie, łapiąc mnie za bark.

– Jeszcze nie skończyliśmy, Peter. Nie będziesz brał w niczym udziału – Stark z poważnym wyrazem twarzy dodał ostatnie zdanie – Albo zabiorę ci kostium.

– Tony – zaczął Steve Rogers, zauważywszy moje rozczarowanie – nie możesz mu tego zrobić. To tak, jakbyś mi zabrał tarczę. Nie godzę się na to – kategorycznie odrzekł i położył dłoń Starkowi na ramieniu – Mówiłeś, że coś dzieje się w Nowym Jorku, tak? – zwrócił się do mnie – Niech chłopak działa na małym terenie. To dobrze mu zrobi.

Stark kiwnął twierdząco głową i nie powiedział już nic więcej.

Po kolacji, którą przygotowały Pepper i Natasha, Stark stwierdził, że pora, abym wracał do domu. Trudno było mi się z nim nie zgodzić - byłem odrobinę zmęczony wszystkim, co mnie tu spotkało. Całe te zajście z Avengers, to było dla mnie jak bomba, która przed sekundą eksplodowała. Nigdy nie pomyślałbym, że będę tu, w jednym pomieszczeniu, z dwoma moimi największymi idolami.

Wyjazd miałem zaplanowany na jutro rano, więc śmiało mogłem spotkać się z Cheryl przez weekend. Ale przecież kochany Tony Stark napisał mi, że mam już zajęty cały weekend, a Haynes skłamałem, że wyjeżdżam na jakieś beznadziejne szkolenie. Może jeszcze jakoś się z tego wygrzebię?

Zamyślony tym, że mam szansę na spotkanie z fajną dziewczyną, kompletnie zapomniałem o tym, czego podjąłem się przy samym Kapitanie Ameryce – miałem dbać o bezpieczeństwo Nowego Jorku, a dokładniej Queens, co później uściślił pan Stark. Czy będę miał czas na to, żeby się uczyć? W ostateczności nie będę przychodził do szkoły. Reputacja moja i Spider-Man'a jest ważniejsza od umiejętności liczenia całek.

Następnego dnia, kiedy wyszedłem z torbą z pokoju, w salonie siedzieli już wszyscy zajęci przygotowywaniami do działań. Część z nich stała nad ciemnymi mapami, kreśląc na nich uwagi i sugestie, a niektórzy, w tym Stark i Rogers, omawiali obronę miast, w razie konieczności. Chciałem wymknąć się niepostrzeżenie; w końcu nie jestem tutaj najważniejszy i nie ma opcji, żeby ktokolwiek z mojego powodu przerywał swoją pracę.

Jednak Tony zauważył mnie, gdy wciskałem przycisk od windy. Szybko podniósł się z krzesła, a zaraz za nim Kapitan i obydwoje podeszli do mnie, z najprawdopodobniej zamiarem pożegnania.

Pan Rogers podszedł do mnie i uścisnął mi dłoń. Stark zarzucił brązową, skórzaną kurtkę na plecy i wyjął z niej kluczyki do samochodu, po czym dodał, że mnie zawiezie. Zawrócił, kierując się w stronę warsztatu, a ja zdezorientowany nadal stałem tam, przy tej głupiej windzie. W końcu, po chwili zastanowienie poszedłem za nim. Ostatni raz, przed zejściem na dół rzuciłem okiem na salon i wszystkich w nim siedzących. Avengers. Wziąłem głęboki oddech i stanowczo zszedłem w głąb piwnicy. Nikt nie zauważył braku Spider–Man'a i Iron Man'a.

Myślałem, że Stark po to ze mną jedzie, aby zaprezentować mi milion powodów, dlaczego nie jestem mile widziany na bitwach, czy zebraniach. Tymczasem dowiedziałem się, że mam zająć się Queens i tam działać jako obrońca ludu. Mam informować o wszystkim na bieżąco; o każdej podejrzanej informacji, czy wydarzeniu. Stark podkreślił, że jego telefon jest cały czas włączony, więc nie będzie mu przeszkadzać, nawet jeśli zadzwonię późno w nocy. Dodał też, że oni w siedzibie zrobią wszystko co w ich mocy, aby utrzymać całe te spektrum wydarzeń w tajemnicy, więc jakakolwiek farba z moich ust i mogę pożegnać się z super–bohaterstwem. Tony kazał mi przysięgać na kostium. 

Wszedł razem ze mną na górę i to on zadzwonił do drzwi.

– Muszę porozmawiać z twoją ciotką, Peter. Ona martwi się o ciebie, na pewno milion razy bardziej, niż ja, więc pozwól, abym ja wytłumaczył jej całą tą sytuację. Okej? – dopowiedział szybko, zanim May otworzyła drzwi.

Zdziwienie na jej twarzy było ogromne, ale nie było to ani dla mnie, ani dla Tony'ego, żadnym zaskoczeniem. Zostałem natychmiast odesłany do pokoju; obydwoje stwierdzili, że nie chcą, abym był przy tej rozmowie. Co za hipokryzja! Mam nie uczestniczyć w rozmowie, która mnie bezpośrednio dotyczy. 

Zacząłem się rozpakowywać, wyjąłem brudne rzeczy, wpakowałem z powrotem do szafy czyste. Już miałem odpalać komputer, kiedy dostałem coś mnie natchnęło. Złapałem za telefon, podłączyłem się pod domowy internet i napisałem wiadomość. 

Cześć Cheryl, jestem już w Queens, jak coś.

Poczułem jakąś dziwną ulgę, gdy z powrotem odłożyłem komórkę. Nie wiem dlaczego, ale miałem jakąś dziwną potrzebę poinformowania jej o moim powrocie do domu. Usłyszałem dźwięk tłuczonego szkła, krzyk May i zdenerwowany głos Starka, a to wszystko dochodzące z salonu.

Po chwili nie słychać było żadnych gwałtownych tekstów. Usiadłem na podłodze i przysunąłem się do drzwi. Przyłożyłem ucho i zacząłem podsłuchiwać. Wsunąłem telefon w tylną kieszeń. Nie miałem pojęcia, co dzieje się za ścianą, więc zamiast zachowywać się jak dwuletnie dziecko, podniosłem się i złapałem za klamkę. Zdecydowanym krokiem wkroczyłem do salonu, gdzie Stark obejmował zestresowaną May.

– Ciociu, błagam cię, nie przejmuj się tak – powiedziałem, gdy tylko zobaczyłem, w jakim jest stanie – Panie Stark, z całym szacunkiem, ale do cholery jasnej, co się tutaj wydarzyło? – zdenerwowany zwróciłem się do niego, a on był jakby zdziwiony moim wybuchem złości.

– Chciałem tylko wytłumaczyć twojej ciotce, w jaki sposób będzie wyglądała twoja działalność w najbliższej misji, nic więcej – bronił się zerkając to na mnie, to na May.

– To chyba normalne, że się o niego martwię, prawda? – odpowiedziała, już bardziej spokojna – Ale widzę, że wszystko już jest ustalone i przesądzone – ciocia popatrzyła na mnie, a ja westchnąłem głośno i złożyłem ręce, jak do modlitwy – No co? Przecież nie powiem ci teraz, że się nie zgadzam, skoro sam Iron Man pofatygował się tu, żeby mi o tym powiedzieć.

Ze szczęścia aż podskoczyłem i przybiłem piątkę z Tonym. Po chwili poczułem wibrację w kieszeni.

Hej Peter. Dzięki za info. Powiedz mi, masz pralkę w domu?

: : :

nareszcie udało mi się wrzucić rozdział, alleluja!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro