Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6

Dobrze spało mi się na ogromnym łożu w pokoju gościnnym, w siedzibie Avengers. Pepper w końcu została ze Starkiem na dole, w warsztacie, a ja sam, z pomocą F.R.I.D.A.Y. jakoś dotarłem do sypialni. Czekała tam na mnie torba, z moimi rzeczami – podobno May spakowała mi ją, zanim Happy przyjechał po mnie do szkoły, więc znalazłem tam wszystko, czego potrzebowałem. 

Obudziłem się, jak to sztuczna inteligencja określiła, dosyć wcześnie, bo o piątej trzydzieści. Przyzwyczajenia ucznia dają się we znaki. Próbując ponownie zasnąć zacząłem zastanawiać się nad tym, co powiedział pan Stark. Złapałem za ładujący się telefon, odpiąłem kabel i odblokowałem go. Światło ekranu poraziło mnie w oczy, więc szybko je ściemniłem. Kliknąłem w ikonę Messengera, gdzie czekało na mnie chyba ze dwadzieścia nieodebranych wiadomości od Cheryl i Neda. Ostatnia: dzisiaj o pierwszej w nocy, nadawca: Cheryl Haynes.

Peter, będziesz w szkole? 

Jaki mamy dzisiaj dzień? Czwartek? Ominie mnie klasówka z hiszpańskiego. Całe szczęście, bo nawet nie zacząłem się do niej przygotowywać. Szybko odpisałem Cheryl, że do soboty nie ma mnie w Queens. Odczytała po dziesięciu minutach, kiedy zdążyłem ograć jakąś randomową osobą w Chińczyka na Facebooku. Co ona robi za dwadzieścia szósta? 

Przysnąłem jeszcze na godzinkę, albo dwie i obudził mnie głos F.R.I.D.A.Y. głoszący, że Tony czeka na mnie w jadalni.

Zszedłem lekko zaspany po schodach. Panna Potts siedziała na kanapie przykryta kocem i oglądała telewizję, a pan Stark programował ekspres do kawy. Czułem się dziwnie, bo po raz pierwszy widziałem go w nieformalnym stroju. Teraz nie był Iron Man'em ratującym Amerykę przed złoczyńcami, tylko zwykłym facetem, który do funkcjonowania potrzebuje porannej filiżanki cappuccino.

– Peter, pijesz kawę, czy herbatę? A może mleko? – rzucił od razu, gdy mnie zobaczył.

– Ma pan płatki kukurydziane? Takie do zalania mlekiem – odpowiedziałem, po czym skierowałem wzrok na Pepper – Dzień dobry panno Potts.

– Dzień dobry – usłyszałem, towarzysząc już Starkowi. 

Oparłem się o blat, a on w tym czasie szperał w szafkach, w poszukiwaniu płatek. Skierowałem wzrok za okno – ujrzałem widok, który zapiera dech w piersiach. Mnóstwo zielonej trawy i lądujące statki to coś niesamowitego. Z telewizora usłyszałem komentarz dotyczący działalności Spider-Man'a. Po tonie rozmówcy, słychać było, że jest jednym z krytykujących. Gdy Pepper zauważyła, że się przysłuchuję, zmieniła kanał.

– Znalazłem coś – wykrzyknął uradowany Tony, po czym przyjrzał się opakowaniu – Data przydatności jest do czwartego maja, dwa tysiące dwunastego. Chcesz? – zapytał z pełną powagą, a Pepper wybuchła śmiechem. Zawtórowałem jej, a po chwili i Stark zaczął się śmiać.

Koniec końców, zrobiłem sobie jajecznicę z bekonem.

Usłyszeliśmy głośny wybuch. Poczułem dym, zauważyłem ogień. Pepper natychmiast spojrzała przez okno, a Stark przywołał zbroję. Miałem zamiar pobiec po kostium, ale Tony mi zabronił. Otworzył się szyb w suficie i Iron Man wyleciał, żeby sprawdzić co się, do cholery, dzieje.

Ta, gdybym jeszcze się go słuchał.

Prędko wyjąłem maskę z kieszeni i narzuciłem ją na twarz. Krzyknąłem do F.R.I.D.A.Y., żeby otworzyła okno, a ja wystrzeliłem pajęczynę i z rozbiegu wyskoczyłem. Zaczepiłem nić o lampę oświetlającą siedzibę po zmierzchu, potem przeskakiwałem z jednego budynku, na drugi. Znowu coś eksplodowało i raz, a porządnie trzasnęło o ziemię. Wzrokiem znalazłem pana Starka, który zatrzymał się na ogromnym placu i patrzył przed siebie.

Skierowałem się w jego stronę, ale nagle pojawił się ogromny gość, który z całym impetem przywalił mi ramię, przez co się przewróciłem. Odwróciłem się, ale nikt za mną nie stał. Za to był nade mną. Leciał, na ogromnych metalowych skrzydłach, z czerwonymi zdobieniami. Zaczęliśmy walkę na dachu. Kilka razy splątałem go pajęczyną, ale wydaje mi się, że ja ucierpiałem na tym wszystkim bardziej. Czułem, jak krwawi mi twarz.

– To jest dzieciak! – krzyknął Stark, kiedy zauważył rozwój naszej bójki – Wilson zostaw go, do cholery!

Przestaliśmy walczyć. Niejaki Wilson rozłożył skrzydła, a ja zaczepiłem się go i sfrunęliśmy na dół.

Nie mogłem uwierzyć w to, co widziałem.

Przede mną stał Tony Stark, a obok niego sam Kapitan Ameryka, Steve Rogers. Wyglądał gorzej, niż na tych idiotycznych filmikach, które puszczają nam na wuefie w szkole; był zakrwawiony na twarzy i zdecydowanie bledszy. Już nie miał na sobie swojego charakterystycznego niebiesko – czerwonego stroju, tylko ciemny kombinezon z czarną gwiazdą na środku. Obydwoje ściskali sobie dłonie. Rozejm? Po chwili milczenia Kapitan objął Iron Man'a, co było sporym zaskoczeniem. W końcu parę lat wcześniej bili się ze sobą, walczyli. Jednak nie ramię w ramię, obok siebie, a przeciwko sobie nawzajem. 

Z helikoptera wysiadła blondynka, Czarna Wdowa. Poza kolorem włosów, nie zmieniła się szczególnie. Przebrana w czarny strój podeszła do Tony'ego i również go uściskała.

A na mnie, jak zwykle nikt nie zwracał uwagi!

– To Avengers już na zawsze razem? – zapytałem, przerywając im strasznie emocjonującą rozmowę, podczas której Natasha już prawie płakała.

– Stark, kto to jest? – zapytał ten skrzydlaty gość, z którym napieprzałem się dobre pół godziny temu na dachu. Aż tak słabą pamięć masz, stary?

W końcu nawet nie miałem na sobie kostiumu, tylko jakieś losowe dżinsy, które ciocia May wpakowała mi do torby. Jedyny element kombinezonu, to była maska, którą, nie wiedzieć czemu, nadal miałem na twarzy. Nie kojarzą mnie? Serio?

– Nie pamiętasz Spider-Man'a, Falcon? Razem z Barnesem – Tony przełknął ślinę, po tym, jak wypowiedział to nazwisko – napieprzaliście się na lotnisku w Niemczech.

– Ach, słynny Spider-Man... – zaczął Steve i postawił kilka kroków w moją stronę, przez co się przestraszyłem – Ukradłeś mi tarczę, prawda? – po czym uśmiechnął się i podał mi dłoń na przywitanie.

– Tak – zawiesiłem się, a Stark jednym krótkim ruchem zdjął mi maskę z twarzy – Peter Parker.

– Steve Rogers, miło mi.

Wiem, że Stark i Rogers zamknęli się później w jakiejś sali konferencyjnej i rozmawiali ze sobą dobra kilka godzin. Pepper, gdy zobaczyła Natashę, omal się nie popłakała. Wszyscy, oprócz dwójki superbohaterów siedzieli razem w salonie, dyskutując na temat tego, o czym tak żywo dywagują dwaj chłopcy. Co jakiś czas słychać było jakiś krzyk, albo trzask, ale umówili się, że dopóki tego nie wyjaśnią, Potts ma ich nie wypuszczać z pokoju.

W końcu wyszli, wyraźnie czymś podekscytowani. Stanęli przed nami w zupełnej ciszy, po czym Stark klęknął i ucałował Rogersa w dłoń. Natasha zaczęła śmiać się jak dzika, Pepper nie była gorsza. Steve wraz z Tony'm aż upadli na podłogę. Wszystko było w porządku. Miło mi było, bo czułem się jak jeden z nich.

W końcu panna Romanoff spoważniała i wzięła głęboki oddech.

– Cieszę się, że tu jestem, ale nie po to przyjechaliśmy. Steve? – zaczęła, przez co nagle zrobiło się cicho.

– Co się stało? – Stark podniósł się do pionu.

– Ostatnio – Steve również wstał i zaczął tłumaczyć reszcie – wszystko wokół nas eksploduje. Gdzie się nie pojawimy, tam zaraz są pożary, czy wybuchy. Nie wiem, dlaczego tak się dzieje. Może to ma związek z jakimiś cząsteczkami chemicznymi albo fizycznymi? Nie mam pojęcia – wzruszył ramionami – Wiem tylko, że w Europie zginęli od tego ludzie.

– Stark, musisz nam pomóc – dodał Falcon.

Byłem przejęty tą sytuacją. Pan Stark wstał, podszedł do wielkiego tabletu i zaczął coś wpisywać. W końcu Tony przerzucił mapę myśli w przestrzeń. Narzucił jeszcze na nią parę punktów i zaprezentował Rogersowi.

Chwila, czy ja właśnie jestem na zebraniu Avengers?

– Wołgograd i Tuła, Rosja – dorzucił Kapitan i zaznaczył punkt na mapie – Wybuchy budynków.

– Bukareszt, Rumunia – Czarna Wdowa również wstała i kliknęła w państwo – Eksplozja parkingu.

– Tampere w Finlandii – dodał Falcon, a Rogers zaznaczył to miejsce - Wybuch rur w parku.

– Jeszcze na Białorusi, w Brześciu.

Punkty połączyły się liniami tworząc ogromną literę A. Wziąłem głęboki oddech i wstałem. Wszyscy spojrzeli się na mnie z zaskoczeniem i w sumie, nie dziwię się, bo to pierwszy raz, kiedy mówię cokolwiek oprócz krótkich tak i nie.

– Queens, Nowy Jork. Od sierpnia, kilka razy w miesiącu eksplodują samochody.

: : :

siemson everyone
mam ferie, więc na pewno następny rozdział będzie po przyszłym weekendzie, a może wcześniej. kto wie?

dobra, a tak serio: wszystkim, którzy rozpoczęli ferie życzę miłego wypoczynku!

wszystkim, którym kończy się wolne, mówię: dacie radę z powrotem! wszystkim, którzy nie mają jeszcze ferii, szczerze zazdroszczę, bo sama wolałabym mieć na samym końcu: wiecie, ludzie wkurzeni, że muszą wracać, a wy sobie wypoczywacie i śmiejecie się z każdego.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro