Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5

Stark znowu wysłał mi wiadomość. Mam do niego przyjechać, napisał, że potrzebuje mojej pomocy. Milioner i geniusz potrzebuje pomocy nastolatka. Czy tylko mi się tu coś nie zgadza? W każdym razie, byłem tym tak zaintrygowany, że uciekłem z trzech ostatnich lekcji. Nedowi i Cheryl powiedziałem, że mam spotkanie stażystów i muszę biec. Jestem bardziej, niż pewny, że Haynes mi nie uwierzyła.

– Może wpadniecie do mnie w piątek, chłopcy? – zagadała, kiedy w pośpiechu pakowałem książki do plecaka – Zamówimy pizzę, pogramy w coś. Albo obejrzymy. Co wy na to? 

Dostałem kolejnego sms'a, a w nim tekst, że mam absolutnie się z nikim nie umawiać na weekend, bo już jest zarezerwowany. Cheryl uśmiechnęła się do nas obu, a gdy skierowała wzrok na mnie, w jej oczach coś błysnęło.

Czy Tony Stark, przy okazji tej sali fizycznej, założył podsłuch w mojej szkole? 

– Nie mogę – odparłem z rozczarowaniem – Ciocia do mnie napisała, że mam w piątek jechać do siedziby Avengers na jakieś szkolenie – Słaby ze mnie kłamca. Dziewczyna posmutniała i zwróciła się do Neda. Ten natomiast, z uśmiechem na ustach, stwierdził, że bardzo chętnie przyjdzie.

Nie powiedziałem nic więcej i bez słowa pożegnania wybiegłem ze szkoły. Skręciłem w prawo, a na bocznym parkingu, przy srebrnym Audi R8 stał Happy Hogan, dyskutując z kimś żywo przez telefon. Gdy mnie zauważył, machnął ręką i kazał mi wsiadać, twierdząc, że nie ma czasu. Całe szczęście, że nikt nie widział całej tej sytuacji. Bez słowa usiadłem na tylnym siedzeniu. Napisałem do May, że jadę do Starka. Odpowiedziała, że wie. Oparłem głowę o wygodną tapicerkę i już prawie drzemałem, kiedy Hogan się do mnie odezwał.

– Masz coś do roboty? Trochę nam się zejdzie, zanim dojedziemy – Happy odwrócił się na chwilę do mnie i udał, że jest zainteresowany tym, co będę robił. 

– Mogę się pouczyć, czy coś. Jutro czwartek, chyba mam z czegoś klasówkę.

Przez całą podróż nawet nie zajrzałem do plecaka. Najpierw słuchałem muzyki, ale kiedy skończyła się playlista, padł mi telefon. Potem stwierdziłem, że przymknę na chwilę oczy i obudziłem się przed obiektem Avengers, na chwilę przed wjazdem do głównego budynku.

Wszystko tutaj zrobiło na mnie niesamowite wrażenie. Każdy element wyglądał, jakby był dokładnie przemyślany. Będąc tu po raz drugi, nie sądziłem, że nadal będę zachwycony nową siedzibą Mścicieli.

Zaprowadzono mnie do największego gmachu, który zdobiła wielka litera A. Weszliśmy do środka głównym wejściem, a potem ochrona kazała wsiąść mi do windy i mnie zostawili. Wziąłem głęboki oddech i wcisnąłem przycisk przywołujący. Wszedłem do środka, a drzwi zamknęły się automatycznie. Jechałem kilka sekund i znalazłem się w rezydencji Starka. Niepewnie postawiłem pierwszy krok. Nikt mi nie powiedział, że będę przesiadywał u niego w mieszkaniu! Drzwi windy zamknęły się, a ja już nie miałem dokąd uciec.

Mówiłem już jak bardzo byłem zachwycony? Rozejrzałem się dookoła. Właśnie stałem w mieszkaniu samego Anthony'ego Starka, miliardera, geniusza, Iron Man'a. Miałem wrażenie, że zaraz zemdleję, przysięgam. Uśmiech nie schodził mi z ust.

– Panie Stark? – krzyknąłem głośno, kiedy zza rogu wychyliła się Pepper Potts w granatowym, aksamitnym szlafroku. 

– Cześć Peter – podała mi dłoń na przywitanie i pokazała mi schody prowadzące w dół – Tony czeka na ciebie na dole, w warsztacie. Nie chciał mi powiedzieć, ale podobno masz mu w czymś pomóc.

– Dzień dobry – odparłem i pobiegłem na dół do warsztatu.

Wszystkie stare stroje Iron Man'a stały w ogromnych gablotach. Wszędzie były maszyny, a Stark pod ogromną lupą, szperał. Zaiskrzyło i najwidoczniej kopnął go prąd, bo głośno przeklął. Zrobiłem krok do przodu i strąciłem śrubokręt plecakiem. On automatycznie odwrócił się w moją stronę i uśmiechnął się. Wstał z krzesła i podał mi rękę na przywitanie. 

– Musisz mi pomóc. Mamy całą noc przed sobą.

Grzebaliśmy głównie przy nowej zbroi Iron Man'a. Tony stwierdził, że potrzebne mu młodzieńcze spojrzenie na kostium, dlatego po mnie zadzwonił. Ja byłem wniebowzięty! Podpowiedziałem mu trochę w kwestii nanotechnologii i nie mogłem uwierzyć, że sam Anthony Stark wziął pod uwagę moje sugestie.

Było grubo po północy. Jestem pewien, że nikt nie ma zamiaru wysyłać mnie następnego dnia do szkoły. Pomyślałem o Cheryl i stwierdziłem, że ona chyba mnie lubi. I sądzę, że ja też ją trochę lubię. Wziąłem głęboki oddech i wypuściłem nerwowo powietrze. Niemożliwe, że mnie lubi. Raczej wolałaby zaprzyjaźnić się ze Spider-Man'em, niż ze mną

– Peter, hm? Wszystko w porządku? – bąknął pod nosem, nie odrywając się od pracy nad częścią kostiumu.

– Panie Stark? Mogę się o coś pana zapytać?

Nigdy nie wyobrażałem sobie tego, że będę zwierzał się z moich sympatii największemu playboy'owi Ameryki. Przecież to będzie najtrudniejsza rozmowa w moim życiu. Trudno, zacząłem, więc muszę i skończyć. Tony, cały w smarze, popatrzył się na mnie i pokiwał głową.

– Jest taka dziewczyna... – zacząłem mozolnie, a Stark mi przerwał.

– Dziewczyna? – zdzwiwił się, ale nie oderwał wzroku od pracy – Jak się nazywa?

– Ma na imię Cheryl.

– Bardzo ładne imię. Podoba ci się? – wypalił prosto z mostu, a ja nie wiedziałem co odpowiedzieć. Musiałem zastanowić się przez chwilę, żeby złożyć jakiekolwiek zdanie, które miałoby sens.

– Nie wiem, co mam zrobić, żeby mnie zauważyła – wydukałem –  Nie mam z kim o tym porozmawiać i mam nadzieję, że się pan nie obrazi. Podpowie mi pan? Proszę.

–Opowiedz mi o niej – pan Stark odwrócił się w moją stronę i zaczął uważnie słuchać.

– Cheryl – uśmiechnąłem się i od razu wiedziałem, co powiedzieć – ona jest najlepsza. Gdy na nią patrzę, to od razu lepiej się czuję. Doszła do mojej klasy, znam ją od września, ale się zakumplowaliśmy. Wie pan, że jest fanką Iron Man'a? – dodałem, a Stark parsknął śmiechem –  Wydaje mi się, że mamy wspólne zainteresowania, bo ją też ciągnie do informatyki. A, i grafika komputerowa. Jest w tym naprawdę dobra. Ma staż w Vogue, projektuje poszczególne części magazynu i przerabia zdjęcia.

Właśnie wtedy zdałem sobie sprawę jakiego robię z siebie debila. Przecież Tony'ego Starka naprawdę guzik obchodzą problemy jakiegoś szesnastolatka z Queens, który był na jednej misji. Nawet, jeśli udaje jakiekolwiek zainteresowanie tym co mówię, to pewnie podśmiewa się ze mnie w głowie. Wycofałem się 

– Jezu, jak to strasznie głupio brzmi. Przepraszam, że zawracam panu głowę.

Plecak leżał kawałek dalej, więc nie chcąc tracić czasu, cisnąłem w niego pajęczyną z nadgarstka. Już trzymałem go w dłoni, kiedy Tony podniósł się i złapał mnie za ramię.

– To nie jest głupie. Skoro ją lubisz, to jej to pokaż. Zaproś ją gdzieś, nie wiem, gdzie teraz młodzi chodzą na randki... Na pizzę? Trafiłem? – zadrwił, czym trochę poprawił mi humor.

– Kumplujemy się we trójkę: ja, Cheryl i Ned. Nie sądzi pan, że wyjdę na egoistę, jak będę chciał spotykać się tylko z Cheryl? Zależy mi na Nedzie – przysiedliśmy na krzesłach.

– To pójdźcie na razie gdzieś wszyscy razem – zaproponował, a ja stwierdziłem, że to wcale nie jest głupie. Przytaknąłem szczęśliwszy. – Poznacie się lepiej. Mówisz, że jest z wami w klasie od początku roku, nie? To krótko. Jak dowiecie się trochę o sobie, to łatwiej będzie ci stwierdzić, czy nadal chcesz się z nią tylko przyjaźnić. 

– Nie wyjdę na idiotę, jak zaproszę ich do siebie? Na film, czy coś?

– Dlaczego masz wyjść na idiotę? – Stark głośno westchnął – Sądzę, że musisz pogadać jeszcze o tym z twoją ciocią. W końcu ona jest kobietą, lepiej ci podpowie, a ja jestem tylko kawalerem, nie znam się na kobietach – zażartował.

– Starzejącym się kawalerem!

Panna Potts niespodziewanie weszła do pracowni i objęła głowę Starka. Tony pocałował ją delikatnie w policzek, po czym ta stwierdziła, że powinienem już iść spać. Przytaknąłem głową, byłem strasznie zmęczony. Dodała też, że mogę już iść na górę, że za chwilę zaprowadzi mnie do pokoju. Złapałem na plecak i narzuciłem go na ramię.

– Wiesz Pepper – usłyszałem, kiedy wchodziłem po schodach – może to dziwne, ale mam wrażenie, że mamy syna. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro