15
Pieprzony prezent dla Cheryl. Nie miałem żadnego pomysłu na to, co mógłbym jej kupić. Pustka w głowie towarzyszyła mi pewien dłuższy czas, aż w końcu obudziłem się z ręką w nocniku. Był czwartek, a w sobotę organizowała imprezę. Z tym że w piątek miałem siedzieć z nią i jej tatą w samochodzie w drodze do Allentown. Musiałem szybko działać. Co do cholery mogłem kupić lasce, która tak strasznie mi się podoba?
Zanim prezent, musiałem jeszcze załatwić kilka innych spraw, między innymi to, co się wydarzyło między mną a Nedem.
Po powrocie ze szkoły od razu udałem się w kierunku jego domu. Nigdy nie wyobrażałem sobie z nim kłótni, nie przypuszczałbym, że będzie zazdrosny o czas, który spędzam w towarzystwie mojej koleżanki.
Przyjaciółki.
Sam wpakuję się we friendzone, tak będzie.
Historia naszej przyjaźni nie jest jakoś szczególnie wyjątkowa, jakoś tak wyszło. Żadne z nas nie miało superprzyjaciół z podwórka, z którym mógłby usiąść w szkolnej ławce, więc postanowiliśmy się zakumplować. Śmiało mogę nazwać go moim najlepszym – i jedynym – przyjacielem. Mogę zaryzykować stwierdzenie bratem.
Chociaż teraz to nie wiem, czy nasza znajomość jest nadal aktualna.
Ned mieszkał w sporym domu jednorodzinnym kilka przecznic od szkoły. Budynek z jasną elewacją, wieczorami oświetlany przez czarne, wiszące latarnie prezentował się prestiżowo w porównaniu z naszym obskurnym, wynajmowanym mieszkaniem. Zanim zdążyłem wejść po schodkach do drzwi, automatyczny zraszacz oblał mi spodnie.
Wziąłem głęboki oddech i przycisnąłem dzwonek. Chwilę przestępowałem z nogi na nogę, po czym usłyszałem stukot obcasów kroczący w stronę drzwi. Ktoś zapobiegawczo spojrzał przez wizjer, po czym przekręcił klucz w drzwiach.
– Dzień dobry – zacząłem, kiedy w drzwiach przywitała mnie jego mama – zastałem Neda?
Niewysoka kobieta spojrzała się na mnie z ciepłem w oczach. Zawsze byłem przez nią lubiany, co mogło mi się dzisiaj naprawdę mocno przydać. Uśmiechnęła się i zaprosiła mnie gestem dłoni do środka.
– Nie ma go jeszcze, ale możesz na niego poczekać – przeszedłem do salonu i powoli usiadłem na wielkiej, brązowej kanapie – Miał iść po jakiś prezent dla koleżanki, chyba tej, co ma w niedzielę urodziny – przeszła do kuchni i nalała sobie wody do szklanki – Napijesz się czegoś? Może zrobię ci herbatę.
Drewniana brązowa kuchnia z jaśniejszymi blatami była ogromnie przytulna. Nie, to co nasza z kremowymi i obdrapanymi szafkami.
Rodzice Neda byli naprawdę bogaci. Jego tata miał firmę budowlaną, a mama kiedyś pracowała jako nauczycielka. Zarabiali krocie i dorobili się sporego majątku – jeżdżą nowymi samochodami, a w mieszkaniu mają same nowoczesne sprzęty. Mimo to Ned nigdy nie uważał się za lepszego od innych, nie wywyższał się i nie popisywał.
– Nie, naprawdę dziękuję – kiwnąłem przecząco głową i rozejrzałem się dookoła. W pokoju nastała cisza krótka cisza, którą zaraz przerwał melodyjny głos kobiety.
– Jak tam w szkole? – zawołała, wychylając się zza kuchennej wyspy – Na pewno nic nie chcesz? Może jesteś głodny? Zaraz skończę enchiladę, masz ochotę?
Pomimo że naprawdę uwielbiałem meksykańskie jedzenie pani Leeds, to musiałem odmówić. Nie przyszedłem tu, żeby się objadać, tylko przeprosić się z przyjacielem.
– Zapach jest kuszący pani Leeds, ale chyba już nie wepchnę w siebie kolejnych tortilli.
– A gdzie ty, żeś się tak najadł? – wykrzyknęła, a sekundkę później przyniosła mi ogromny półmisek nachos oblanych gorącą salsą – Masz, spróbuj chociaż tego, bo mam wrażenie, że sos jest za ostry.
Obdarzyła mnie ponaglającym spojrzeniem, więc złapałem w dłoń chips i zanurzyłem w czerwonym dipie.
O mój boże, jak to okrutnie pali!
Poczułem, jak pot spływa mi po skroni, a koszulka na plecach zrobiła się lepiąca. Musiałem odchrząknąć i uderzyłem się kilka razy w klatkę piersiową, że wrócić do normalności.
– Świetnie! – krzyknęła mama i natychmiast zabrała ode mnie talerz – Dałam za dużo chili!
– Co tu się dzieje? – Ned stał w drzwiach i przyglądał się mi – ledwie żyjącemu po za dużej porcji salsy i swojej mamie trzymającej porcelanową miskę w dłoni.
– Peter przyszedł, to poczęstowałam go salsą – odparła kobieta i podeszła do syna. Nałożyła jej trochę na nachos i mu podała – Spróbuj, może jest zjadliwie.
Ned na raz wrzucił do ust przekąskę i wzruszył ramionami.
– To nie jest ostre.
Mama uśmiechnęła się i pogładziła go po poliku. Podniosłem się z kanapy i stanąłem przed przyjacielem. Kobieta wepchnęła mi jedzenie w ręce.
– Żebyście mieli co jeść.
W milczeniu weszliśmy po schodach.
Przeszedłem się po pokoju Neda. Wiszące w czarnych ramach pełnowymiarowe plakaty starych odsłon Gwiezdnych Wojen ozdabiały granatowe ściany i idealnie wpasowywały się w klimat. Na komodzie stała Gwiazda Śmierci, którą złożyliśmy razem jakiś czas temu. Przejechałem dłonią po najwyższym piętrze, gdzie urzędował Darth Vader. Obok stała księżniczka Leia z R2D2.
Nie miałem zielonego pojęcia jak zacząć rozmowę z Nedem. Myślałem o tym, żeby wytłumaczyć mu, że jest dla mnie bardzo ważny, ale to nadal nie usprawiedliwia mojej głupoty. W końcu uznałem, że będę działać spontanicznie. Powiem to, co uznam za najszczersze i szybko wrócimy do dawnego stanu naszej znajomości.
Mam nadzieję.
– Władowałeś się tu przez okno, czy wszedłeś jak człowiek? – zapytał, zaraz po tym, jak zamknął drzwi od pokoju i spojrzał na mnie z wyrzutem. Włożyłem dłonie w tylne kieszenie spodni i wzruszyłem ramionami.
Ned odstawił torby i w milczeniu stanął naprzeciwko mnie.
– Możemy pogadać? – spytałem, przerywając tą nieszczęsną ciszę, która między nami zapadła.
Ned usiadł na łóżku i rzucił mi ponaglające spojrzenie. Przysiadłem się do niego z zamiarem rozpoczęcia rozmowy, tymczasem mój przyjaciel mnie wyręczył.
– Kupiłem Cheryl cienie do powiek. Nie wiem, ile są warte, bo ostatnio w Sephorze byłem przed gwiazdką, ale wtedy pomagała mi ciotka...
– Chciałbym cię przeprosić – przerwałem mu szybko – Zachowałem się jak całkowity palant, ja nie zdawałem sobie sprawy, że to tak wygląda z twojej strony.
– Tak wygląda – odparł lekceważąco – Ale ja też nie jestem święty. Powinienem był cię bardziej wspierać. Rozumiem, jesteś zakochany, wszystko inne przestaje mieć znaczenie.
– Ned po prostu... czuję się strasznie przytłoczony. Mam straszne zamieszanie u Starka, jakieś wybuchy, eksplozje, nie mogę się pogodzić z tym, że nie jestem w stanie nic zrobić. Pomagam im, jak mogę, ale czuję, że to wszystko to za mało. W dodatku Cheryl... – westchnąłem głośno – to też dla mnie nowe uczucie.
– Okej – odparł Ned – Nie wiem jak ci mogę pomóc w związku ze stażem, chyba że przyda ci się facet w krzesełku.
Uderzyłem go w ramię i uśmiechnąłem się.
Ucieszyłem się, że wszystko pozostało w normalności. Ja i Ned nadal nierozłączni jak Kapitan i Stark.
Dobra, może to nie było szczególne trafne porównanie, zważając na ostatnie kilka lat.
– To, co Peter zamierzasz kupić na siedemnaste urodziny kobiecie swojego życia?
wow nie wierzę, że dodałam ten rozdział, pisałam go pół roku XDD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro