Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

11

Wchodząc do pokoju Cheryl Haynes byłem zachwycony. Nie widać było, że mieszka tu zaledwie od paru miesięcy. Pomieszczenie od samego wejścia było urządzone w jej stylu. Szczerze mówiąc, nie było tu lśniąco na błysk — gdzieniegdzie walały się ubrania, kartki, książki i zeszyty. Łóżko z narzuconym na szybko kocem i poduszkami, na biurku wszystko i nic — herbata, puste butelki po wodzie, otwarte opakowanie od baterii. Stara klasówka z fizyki, którą uparła się poprawiać i mnóstwo innych rzeczy, które nie były na swoim miejscu.

Niektórzy mówią, że obraz naszego pokoju, to odzwierciedlenie tego, co dzieje się w naszej głowie. Taka właśnie była — trochę leniwa, bałaganiarska, ale uparta i zawzięta.

Jednak coś, na co zwróciłem uwagę jak pierwsze, to piękny laptop z czarną obudową i czerwonymi elementami. Monitor stojący obok przyprawiał mnie o jeszcze większe ciarki. Tablica korkowa, której wcześniej nie zauważyłem przepełniona była rysunkami, konceptami i uwagami na karteczkach. Sesja jesienna — dać pomarańczowy coloring. Zmienić fonty na Times New Roman. Usunąć pryszcze blondynce z grudniowego wydania.

Spojrzałem na Cheryl. Była zmęczona — sińce pod oczami, które wcześniej przyprawiały mnie o gęsią skórkę powoli blakły i stawały się mniej widoczne

I wtedy stojąc w jej pokoju, otoczony jej życiem, jej pasją, uświadomiłem sobie, że jestem w niej zakochany.

Jestem zakochany w Cheryl Haynes.

W jej często roztrzepanych włosach, w jej beztrosce życia. W upartości, bezczelności i stawianiu na swoim. W jej pięknych ustach, zgrabnym nosie, gładkiej cerze. W jej codziennym makijażu, w niej bez makijażu. Uwielbiam, kiedy się uśmiecha, pokazując swoje równe i białe zęby. Uwielbiam, kiedy świeci słońce i na jej policzkach pojawiają się ciemne piegi. Kocham, gdy arogancko przewraca oczami i chwilkę później rozpromienia się, gdy mnie widzi.

W tym jak poświęca się temu, co robi. Jak zafascynowana jest swoją przyszłością, wie kim chce być i bez problemu to o walczy. Jak pokazuje swoją zawziętość, walczy o swoje i nie poddaje się.

Stałem tak sekundę zamyślony, w czasie, gdy ona zdążyła usiąść na łóżku i zjeść już połowę dania, które sobie przygotowała.

— Podoba ci się sprzęt? — przełykając zapytała, na co ja kiwnąłem głową — W domu mam lepszy. To tylko laptop i jeden monitor, u siebie mam ogromny komputer od Apple'a.

— To Predator?

— Nie jestem aż tak bogata — zaśmiała się i przejechała dłonią po obudowie — To zwykły Dell — podwadziła paznokciem delikatnie naklejkę z maską Iron Man'a, pokazując czerwony znaczek.

— Ned ma taki sam.

— Wiem, powiedział mi jak wpadł.

Spiąłem się trochę i odruchowo wyprostowałem plecy.

— Spotkałaś się z nim?

— Przyszedł do mnie, kiedy ty pojechałeś na jakieś spotkanie stażystów — nadal była zajęta jedzeniem, ale już wstukiwała coś na klawiaturze — Może coś obejrzymy, jak już wpadłeś — ucięła szybko temat i klepnęła miejsce obok siebie na łóżku — Nie jesteś w muzeum, siadaj.

Delikatnie musnąłem dłonią jej udo, szybko odsunąłem się od niej. Czułem się odrobinę niezręcznie - właśnie zdałem sobie sprawę, że Cheryl Haynes cholernie mi się podoba i miałem przesiedzieć obok niej spokojnie cały film? Żarty.

— Mam lepszy pomysł — odebrałem jej sprzęt i prędko włączyłem YouTube. Objęła mnie, kładąc swoje przedramię na moim barku. Spojrzałem nad nią spod oka, delikatnie się uśmiechając i nawet nie zwróciłem uwagi, jak blisko nasze twarze się znajdowały.

— Lepszy pomysł niż oglądanie Imperium Kontratakuje? — zagryzła wargę, będąc praktycznie kilka marnych centymetrów od moich ust.

Imperium Kontratakuje? Tylko Powrót Jedi. — szepnąłem prawie w jej różowe, delikatne usta.

Rzadko kiedy rozmawiałem z dziewczynami, przychodziło mi z łatwością zmniejszanie dystansu. Cheryl była wyjątkiem, dla którego zmieniłem się odrobinę. Wziąłem na poprawkę mój poprzedni sposób bycia i miałem niemałe wrażenie, że występował niewielki progres w mojej otwartości, sposobie mówienia. Gdy znajdowałem się blisko Haynes stawałem się nieco śmielszy? Nie umiem tego określić.

I w tej chwili, kiedy wydawało mi się, że jestem nie do pokonania, że jestem odważny niczym Tony Stark walczący z kosmitami w 2012 roku, stchórzyłem. Chciałem ją pocałować, ale odpuściłem. To wszystko dzieje się za szybko.

Jednak drugą sprawą był jej tańczący telefon na biurku, który wybrał sobie idealny moment na zagranie dzwonkowej Umbrelli.

— Ned, cholera jasna, odbierz telefon!

Musiałem z nim natychmiast pogadać, a Things we lost in fire jako granie na czekanie wcale nie dodawało mi cierpliwości.

Leżałem na łóżku w pokoju, z telefonem rozgrzanym prawie do czerwoności, czekając aż mój kochany przyjaciel łaskawie pofatyguje się odpowiedzieć na moje połączenie. Dźwięk jego dzwoniącego smartfona to nie był mój pierwszy sygnał na to, że coś się dzieje. Wcześniej wypisałem całą litanię wiadomości o krótkiej i szybkiej do przeczytania treści: ODBIERZ TELEFON. PILNIE.

Co mogłoby być aż tak niecierpiące zwłoki, żebym dobijał się do kumpla dobre czterdzieści minut? Zapytałbym raczej, kto. Cheryl Haynes, jak zwykle. Kto inny?

W końcu raczył odebrać.

— Peter, do cholery, czy ty widzisz która jest godzina? — odezwał się wyraźnie zaspany, uświadamiając mi, że z całej tej ekscytacji nie zdążyłem zorientować się kiedy na dworze zrobiło się ciemno.

Rzuciłem okiem na zegarek wiszący na ścianie. Jak dla mnie nie było jakoś szczególnie późno - dochodziła północ. Dwie, czy trzy godziny temu wróciłem od dziewczyny i nie odczułem tego upływu czasu.

— Idziemy jutro do szkoły, a ty nie dość, że obudziłeś mnie, to poderwałeś cały dom — kontynuował — Pali się?

Wytłumaczyłem mu wszystko od początku do końca, a on biedak słuchał, kiedy gadałem jak najęty. W pewnym momencie zasypiał na słuchawce, ale obiecywał mi, że poradzimy na to coś w szkole. Nawet nie zauważyłem, kiedy zrobiło się rano.

Telefony od pana Starka, które niegdyś były sytuacją stale powtarzającą się, nagle ucichły. Przestał wysyłać smsy, dzwonić. Poczułem się odrobinę zignorowany, ale nie miałem na to zbyt dużego wpływu - w siedzibie było teraz ogromne zamieszanie, śmiem twierdzić. Nikt nie miał czasu na Spider-Man'a z sąsiedztwa.

Musiałem zebrać tyłek i choć odrobinę stać się mniejszym problemem dla wszystkich. Następnego dnia zaraz po szkole udałem się na niewielki patrol, ale wyjątkowo wszędzie było podejrzanie spokojnie. Cisza przed burzą? Natychmiast odrzuciłem od siebie tą myśl. Żadnych niewielkich kradzieży, napadów na staruszki czy nawet wyciągaczy pieniędzy.

Żadnych wybuchów samochodów.

Rzekomo, od zebrania Avengers, nic już nie eksplodowało. Trochę nie wierzyłem w tę teorię; wiedziałem, że niektórzy nie chcą, bym zajmował się niepotrzebną według nich robotą. Nie jestem dzieckiem. Jestem prawie-Avenger'em.

Skupiłem się na swojej robocie, na szkole i na super-bohaterstwie. Na tyle, na ile mi się udawało, starałem się pogodzić ten cały pieprzony bajzel z nauką do egzaminu.

Hejka

Odczytanie tej jednej wiadomości przyprawiło mnie o takie dreszcze, jak nigdy wcześniej.

Był wieczór, skupiałem się bardziej na odrabianiu zaległej pracy domowej z biologii i zastanawianiu się nad tematem projektu na chemię. Telefon, który zawsze skupiał większość mojej uwagi, leżał spokojnie na łóżku, czekając na pretekst dla którego wezmę go z powrotem w dłoń. A charakterystyczna wibracja zwiastująca powiadomienie z Messenger'a zwiastowała tylko jednego rozmówcę.

Cześć Cheryl

Wystukałem szybko na klawiaturze telefonu. Od razu zrobiło mi się cieplej i zauważyłem lekko wilgotny ekran. Pociły mi się dłonie ze stresu. Może za szybko jej odpowiedziałem? W końcu minęło kilka sekund, nie wygląda to, jakbym czekał na jej wiadomość i od razu po zauważeniu jej imienia i nazwiska wszedł w dymek?

Mam sprawę

W mojej głowie pojawiło się nagle milion znaków zapytania - nigdy nie zaczynała tak konwersacji. Zazwyczaj albo wysyłała mi jakiegoś mema, albo od razu mówiła prosto z mostu - że jej się nudzi, sprawdzała, kiedy mam najbliższy pociąg i wysyłała mi screena, mówiąc że mam do niej natychmiast przyjechać.

Słucham

Przez chwilę nie odpisywała, mimo, że miała otwarty chat. Moment później pojawił się ciemnoszary prostokąt z przeskakującymi kropkami, zwiastujący jej myślenie nad wiadomością.

Nie wiem, czy wiesz, ale niedługo mam urodziny

Zastanowiłem się chwilkę, po czym zminimalizowałem wiadomości, kliknąłem w ikonę Facebook'a i sprawdziłem jej datę urodzenia na profilu.

Oczywiście, że wiem
26 październik, jeśli dobrze pamiętam

Pamiętasz?
Nie wierzę
Trochę czasu zajęło ci sprawdzenie tego na fejsie, ale niech będzie
To słodkie
W każdym razie

Hm?

Robię taką małą posiadówkę
U siebie
W domu
W Allentown

Mam się czuć zaproszony?

Wybacz, zawsze byłam kiepska w takich sprawach
Przyjedziesz? nie mam jeszcze dokładnie daty, ale jak ja będę wracać do domu, to zabierzemy cię ze sobą
Po co masz się tłuc pociągiem

Nie wierzę

Co?

Cheryl Haynes zaprosiła mnie na swoje urodziny

Czuj zaszczyt, tylko elita może ze mną imprezować

Kogoś jeszcze zapraszasz?

Tylko ciebie i Neda, ale on jeszcze nie wie
Jemu dam znać, jak ogarną dokładną datę
Tylko nie mów mu nic, okej???

OKEJ!!! :)))))

Jezu, co za pacan
Czemu ja się z tobą, chłopie, zadaję?

A no nie wiem, może mnie uwielbiasz???

Kładź się spać baranie
Buzi

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro