Prolog
„Zastanawiałeś się kiedyś co, by było, gdyby wampiry i wilkołaki istniały na prawdę?. Ja nie muszę, bo to mój codzienny świat, rzeczywistość, która nie raz spędza sen z powiek. Wiem jedno, będę walczyć o moją rodzinę i tych, których kocham. Nasz świat zmęczony już jest ciągłym chowaniem po kątach, martwieniem się o każdy kolejny dzień. Czy musimy wciąż walczyć, by żyć?. Chciałabym wreszcie to zakończyć i postaram się, żeby tak było".
Spojrzała jeszcze raz w swoje zapiski, czytając ponownie linijka po linijce to, co napisała. Wzdychając ciężko, zamknęła stary notatnik. W tym samym czasie na altanę wyszła Eve, która przyglądała się dziewczynie z zaciekawieniem.
- Co tam tak skrobiesz Hayley? - zapytała, siadając obok niej.
- Nic szczególnego, moje myśli — uśmiechnęła się niewyraźnie.
- Mam nadzieję, że wreszcie będziemy mogli opuścić bezpiecznie bagna, to nie miejsce dla nas. - Powiedziała wilczyca, spoglądając swoimi błękitnymi oczami w głąb lasu, nagle jej wyraz twarzy stał się przerażony, a wzrok jakby nieobecny. Hayley podążyła za wzrokiem swojej towarzyszki i tym samym dostrzegła wyłaniającą się bandę wampirów, którzy szli w kierunku ich schronisk. Dziewczyna natychmiast zerwała się z miejsca, wbiegając do środka i ostrzegając pozostałych. Wszystkie wilkołaki wyszły naprzeciw grupie wampirów, na której czele stał pierwotny Elijah. Hayley wyszła ze stada, mierząc się spojrzeniami z pierwotnym.
- Czego chcesz Mikaelson? – zapytała, znając go jedynie z opowieści.
- Hayley Marshall, zgadza się? – uśmiechnął się ironicznie, wpatrując w dziewczynę – Chcę, żebyście opuścili nasz teren – dodał po chwili, nie spuszczając ją z oczu.
- To jest tak samo nasz dom, jak i wasz! – warknęła, patrząc na niego złowrogo.
- Mylisz się moja droga – pokręcił głową, unosząc lekko jeden kącik ust.
- Wynoś się stąd! – krzyknęła.
— Ja? — zaśmiał się szyderczo — Nie moja droga, to wy się stąd wynosicie i to teraz. Brać ich! – wysunął ręce delikatnie w przód, wtem wszystkie wampiry w wampirzym tempie rzuciły się na stado wilkołaków. Hayley i Eve pobiegły do chat, zabierając z nich młodsze wilki i wsadzały je na wóz. Niestety większość z wilkołaków walczących poległa na polu bitwy, niektórym udało się uciec i wsiąść do wozu. Kiedy cała reszta znalazła się na bezpiecznym pokładzie, ruszyli szybko, usuwając się z pola widzenia wampirów.
Hayley uciekając, udało się zabrać swój notes z altany, który ponownie otworzyła, jadąc w wozie.
„W końcu nadszedł dzień, kiedy ja i moja rodzina zmuszeni zostaliśmy opuścić nasze rodzinne miasto, bagna, na których żyliśmy. Teraz zmierzamy w kierunku bezpiecznego miejsca, gdzie nikt nas nie znajdzie i nie będzie próbował zniszczyć"
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro