Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prolog


  „Zastanawiałeś się kiedyś co, by było, gdyby wampiry i wilkołaki istniały na prawdę?. Ja nie muszę, bo to mój codzienny świat, rzeczywistość, która nie raz spędza sen z powiek. Wiem jedno, będę walczyć o moją rodzinę i tych, których kocham. Nasz świat zmęczony już jest ciągłym chowaniem po kątach, martwieniem się o każdy kolejny dzień. Czy musimy wciąż walczyć, by żyć?. Chciałabym wreszcie to zakończyć i postaram się, żeby tak było".

Spojrzała jeszcze raz w swoje zapiski, czytając ponownie linijka po linijce to, co napisała. Wzdychając ciężko, zamknęła stary notatnik. W tym samym czasie na altanę wyszła Eve, która przyglądała się dziewczynie z zaciekawieniem.
- Co tam tak skrobiesz Hayley? - zapytała, siadając obok niej.
- Nic szczególnego, moje myśli — uśmiechnęła się niewyraźnie.
- Mam nadzieję, że wreszcie będziemy mogli opuścić bezpiecznie bagna, to nie miejsce dla nas. - Powiedziała wilczyca, spoglądając swoimi błękitnymi oczami w głąb lasu, nagle jej wyraz twarzy stał się przerażony, a wzrok jakby nieobecny. Hayley podążyła za wzrokiem swojej towarzyszki i tym samym dostrzegła wyłaniającą się bandę wampirów, którzy szli w kierunku ich schronisk. Dziewczyna natychmiast zerwała się z miejsca, wbiegając do środka i ostrzegając pozostałych. Wszystkie wilkołaki wyszły naprzeciw grupie wampirów, na której czele stał pierwotny Elijah. Hayley wyszła ze stada, mierząc się spojrzeniami z pierwotnym.
- Czego chcesz Mikaelson? – zapytała, znając go jedynie z opowieści.
- Hayley Marshall, zgadza się? – uśmiechnął się ironicznie, wpatrując w dziewczynę – Chcę, żebyście opuścili nasz teren – dodał po chwili, nie spuszczając ją z oczu.
- To jest tak samo nasz dom, jak i wasz! – warknęła, patrząc na niego złowrogo.
- Mylisz się moja droga – pokręcił głową, unosząc lekko jeden kącik ust.
- Wynoś się stąd! – krzyknęła.
— Ja? — zaśmiał się szyderczo — Nie moja droga, to wy się stąd wynosicie i to teraz. Brać ich! – wysunął ręce delikatnie w przód, wtem wszystkie wampiry w wampirzym tempie rzuciły się na stado wilkołaków. Hayley i Eve pobiegły do chat, zabierając z nich młodsze wilki i wsadzały je na wóz. Niestety większość z wilkołaków walczących poległa na polu bitwy, niektórym udało się uciec i wsiąść do wozu. Kiedy cała reszta znalazła się na bezpiecznym pokładzie, ruszyli szybko, usuwając się z pola widzenia wampirów.
Hayley uciekając, udało się zabrać swój notes z altany, który ponownie otworzyła, jadąc w wozie.

„W końcu nadszedł dzień, kiedy ja i moja rodzina zmuszeni zostaliśmy opuścić nasze rodzinne miasto, bagna, na których żyliśmy. Teraz zmierzamy w kierunku bezpiecznego miejsca, gdzie nikt nas nie znajdzie i nie będzie próbował zniszczyć"  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro