Rozdział 12 - Zabójcze szyszki
Kocur zaskoczony, kiedy samiczka rysia gwałtownie pojawiła się w jego polu widzenia wydał siebie krzyk i poleciał w tył, cudem unikając rozbicia łba na twardym murku, poprzez przetoczenie się w bok.
Trzeba było przyznać, że jak na wilka, miał całkiem dobry refleks i poza stłuczonym ramieniem, nie doznał większych obrażeń.
- Co ty tu robisz!? Kim ty jesteś!? - wrzasnął, drżąc na łapach od nagłego szoku i wstrząsu.
- Jak już wspomniałam... Jestem Hawk... Pochodzę z leśnego plemienia i mam ci pomóc się zorientować. Często tutaj przebywam.
- Ach... W porządku... Myślałem, że... Jesteś tym... Tym czymś, co tu się kryje.... - pisnął tamten niepewnie.
- Czym?! Pająkiem? Mam za mało nóg! - prychnęła ironicznie, lekko uderzając go w nos.
- Nie... MOŻE....może tego nie wiesz.... Ale... Popełniono tutaj kilka....morderstw... Eksperymentowano na kociakach... Potem na zwłokach... Podobno błąkają się duchy...
- Duchy? Może jeszcze zwłoki! - prychnęła znowu Hawk, wyraźnie usiłując uspokoić rozhisteryzowaneg wilczura.
- Tu nie straszy...?
- No raczej, że nie! Duchy nie istnieją! Chyba jakaś kpina... - westchnęła teatralnie - a teraz chodź! Laboratorium może.i poczeka, ale ja nie! Spieszy mi się! Może ty masz czas na wszystko, ale ja nie mam za zadanie tu stać i się gapić, a strzec cię, byś sie nie zabił... Na przykład... Na... Schodach...
Wilk mocno się zarumienił i zawinął ogon pod siebie, wbiwszy wzrok w ciemną, brudną posadzkę.
- Chodź za mną ty szczeniaczku - jęknęła z rezygnacją Hawk, zmuszając wilka do ruszenia za sobą. - To jak cię zwą? - mruknęła bez zainteresowania, dalej idąc ciemnym korytarzem.
- Mm... Mnie?
- A widzisz tu kogoś jeszcze?
- Jestem Half.
- Half? Interesujące imię...
- Pochodzi od tego, że w czasie szkolenia, odniosłem ranę, która prawie przecięła mi pysk na pół - odparł tamten, jakby spokojniej. Wyraźnie nie przeczuwał żadnego zagrożenia, ni nie słyszał grzechotu śrub, kiedy wielka, przypominająca kota maszyna, przemieszczała się z tyłu.
Kotka zatrzymała się wręcz w miejscu, przez co Half na nią wpadł, co oczywiście skomentowała pod nosem zgryźliwie.
- Tutaj, znajduje się centrum zasilania... Przyda ci się... Chyba, że widzisz w ciemności... Dalej jest dziupla, jak ją nazywam, służy jako kryjówka i posłanie...
- Kryjówka? Przed czym mam się kryć? - zapiszczał wysoko wilk, strosząc uszy.
- Czy ty zawsze jesteś taki denerwujący, czy bardzo się starasz? - syknęła zirytowana.
- Ja... Po prostu....boję się.ciemności... I duchów.... I trochę robotów.... I krwi...
- Starczy! Nie chcę znać listy twoich fobii na miłość przodków... Zwyczajnie się uspokuj... Nic ci tu nie grozi... - miauknęła cieplej, kładąc łapę na ramieniu wilka - wierzę w ciebie, będziesz świetnym strażnikiem. Tu masz latarnie i sztylet. Rano znowu cię odwiedzę. Do zobaczenia. Postaraj się nie zabić o szyszkę - uśmiechnęła się ciepło, puszczając do niego oko i zwracając się w stronę wejścia.
- Spróbuję... - odpowiedział jej nerwowym śmiechem, a następnie dzielne (w jego mniemaniu) zadzierając łeb skierował swoje kroki w stronę ciemnego, przeszkonego pokoju, służącego do kontroli eksperymentów. Już przy wejściu, prawie wywrócił się na mokrych kafelkach, co Hawk skwitowała dogłębnym westchnieniem.
Kiedy tylko wyszła z zatęchłego, przytłaczającego pomieszczenia, ziewnęła i ruszyła w stronę dziury w suficie, którą kilka dni wcześniej pokazał jej Violet, umożliwiającą jej tajne wejście i wyjście do kompleksu.
Szybko wspięła się po kamiennych płytach do wyrwy w murze, przy akompaniamencie deszczu, który zaczął biczować jej ramiona srebrzystymi plamkami.
Kotka zanurkowała wewnątrz ciemnej wyrwy, otrzepując futerko ze spływających po nim strużek wody.
Wewnątrz wyrwy, czekał już na nią Violet.
Kocur siedział spokojnie, że zwiniętymi pod siebie łapami.
Jednocześnie zdawał się obserwować ją, oraz zerkać przez otwór, otwierający się tuż, nad głową Half'a, mruczącego coś do siebie.
Przez dłuższą chwilę oboje w ciszy obserwowali wilka, miotającego się poniżej.
Do tunelu w skale z zewnątrz, wpływała woda.
Hawk lekko drżała, lecz futerko chroniło ją przed ziemnem.
Ziewnęła.
Była zmęczona.
Zerknęła na Violeta.
Kocur czuwał nadal, kotka postanowiła mu zaufać i zwinęła się w kłębek, pozwalając oczom się zamknąć...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro