Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 17 - Epilog

Hawk otwarła oczy.

Leżała na miękkim posłaniu w swoje dziupli.

Była jak najbardziej żywa.

Czyżby ostatnie wydarzenia były snem?

Zaiste, były niesamowite.

Kotka podniosła się do pozycji siedzącej.

Jej ramię, przeszył ogromny ból.

Było ono w całości ownięte grubymi liśćmi, przesiąkniętymi krwią.

A więc to jednak prawdziwe.

Jakimś cudem przeżyła.

Dopiero po chwili zauważyła sylwetki Moth i Silver w nogach łóżka.

Jej siostry - bura i szara, zwinięte w kłębek, spały, widocznie mając w zamiarze czuwać do czasu, aż się nie obudzi.

Wibracje przebiegające po materiale, widocznie wyczuła zielonooka Silver, która otworzywszy jedno oko, natychmiastowo podniosła się z podłogi i ziewnęła, ukazując rzędy jasnych, perłowych zębów.

- Och, Hawk, już się obudziłaś. Wszystko dobrze? Nie czujesz, jakby ktoś cię rozszarpał, albo rzucił o ścianę... Albo podpalił?

- Jak zawsze wredna - uśmiechnęła się lekko rysica, przeciągając wierzchiem łapy po oczach - co się działo, jak spałam?

- Ach nic... Znaleźli jeszcze popażonego wilka... Takiego szarego... Z jakby przeciętym pyskiem... Mówił coś o jakimś potworze, majaczył... Ale żyje....może i szkoda, ciągle tylko każe nam przeszukiwać tamto miejsce w poszukiwaniu jakiejś bestii? - Hawk poczuła spokój, że chociaż ze strażnikiem ze sfory wszystko w najlepszym porządku.

Czuła jednak przerażenie na myśl, że nie wiedziała, gdzie znajduje się Violet. Miała nadzieję, że nie ucierpiał podczas wybuchu.

- Co się tam stało? 

- Nie wiemy - wzruszyła ramionami - mówią, że ktoś podpalił kompleks... A dlaczego?...

Kotki przez chwilę utrzymywały kontakt wzrokowy. Zimne, lodowato-zielone oczy skanowały i przewiercały uważnie ślepia siostry.

- No dalej. Mów - rzekła po chwili - Nie patrz tak na mnie. Widać, że czegoś chcesz jeszcze wiedzieć. Co kolwiek by to było, odpowiem najlepiej, jak tylko umiem.

- Zgoda - westchnęła Hawk - Czy... Nie znaleźliście tam kog.. Czegoś dziwnego?

- Hmmm....nie przypominam sobie. Rupiecie, metal, popiół... I tyle...

Kotka poczuła dreszcz niepokoju, lecz zignorowała go.

- Dobrze... 

- Hawk!? Ty żyjesz! - wrzasnęła niespodziewanie, śpiąca dotychczas Moth, rozjaśniając pomieszczenie blaskiem błękitnych oczu.

Natychmiast też medyczka przywarła ciasno do nogi i zdrowego ramienia siostry, tuląc ją czule.

-  Też się cieszę, że ciebie widzę - jęknęła zmiażdżona w uścisku, rzucając cierpiętnicze spojrzenia rozbawionej Silver.

- Moth, wiesz... Myślę, że Hawk powinna odpocząć, wrócimy tu później... - srebrna kotka przybywszy z odsieczą, lekko pchnęła uzdrowicielkę na drzwi, a następnie sama wychodząc, wepchnęła kotce w łapy zwój - przeczytaj to... To od Mist...

Kiedy obie kotki wyszły, w legowisku została tylko Hawk.

Nie miała zamiaru narazie czytać notatki.

Zamknęła oczy i spróbowała zasnąć.

Nagle, rozległo się zgrzytanie na ramie dziupli.

Duży, ostry cień, zasłonił blask księżyca.

Coś, przynosząc dziwny zapach, którego nie dało się określić, przemknęł niezwykle cicho, bez szlestu do posłania kotki.

Nim zdołała się chodźby odezwać, zobaczyła rozbłysk fioletowych oczu, który natychmiast ją uspokoił.

Violet.

- Wiem, że to dziwnie zabrzmi, lecz musisz ze mną natychmiast iść. Może.i nie zasługuje na zaufanie...

- O czym ty mówisz? - krzyknęła zaskoczona kotka.

- Chodź! Proszę....jest mało czasu! Wyjaśnię ci wszystko po drodze... - jego ślepia dziwnie błyszczały, źrenice fosforyzowały...

- No....niech będzię - westchnęła - Pójdę z tobą, ale tylko na chwilę... - przełknęła ślinę z niepokojem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro