Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 11 - Casiopea

Kocur podszedł blisko, ścierając z zaschnietą krew ze stali.

Spojrzał na nią, jakby smutno, a następnie usiadł, owijając ogon, wokół łap. 

W jego oczach, odbijało się zainteresowanie i pytanie.

Violet rzadko odzywał się do Hawk.

Podczas ich drugiego spotkania oko, w oko, jego głos, zaczął się stawać dziwny, chrapliwy i cichy, jak sam powiedział, podzespoły odpowiadające za to, uległy zniszczeniu.

W efekcie, głównie kotka mówiła, robot słuchał.

Mimo dziwnej pustki w oczach i dominującego, promienującego od niego zimna, Hawk, czuła się obok niego bezpiecznie i pewnie. Lubiła mieć kogoś, kto bez mrugnięcia okiem, wysłuchałby jej opowieści o najmniejszych problemach z tak żywym zainteresowaniem.

Tym razem, jednak w spojrzeniu kocura, błąkało się coś dziwnego, czego nie mogła do końca rozszyfrować.

Co do widoku krwi, nie czuła się zdziwiona. Wielokrotnie widziała ciecz, płynącą spod stali. Violet, uważał, że to z powodu projektu 4, zakładającego połączenie mechanicznej istoty z żywą. 

- Ach... Tu jesteś! - szybko zbyła zaskoczenie szerokim uśmiechem. 

- Co tu robisz o tej porze...? - wyrzekł bardzo powoli i wyraźnie, mocno akcentując każdy wyraz.

- Uhhh... Powiedzmy, że Mist, nasza liderka oddała tą placówkę sforze słońca... I nie to jest najgorsze... Przyjdą tutaj tego wieczora...

Robot nie ukazawszy żadnych emocji mimiką, oparł przednie łapy na podłodze i ułożył na nich łeb.

Nagle, Hawk usłyszała dziwny szelest, któremu towarzyszył błysk oczu, w kolorze błękitu.

Na środek pokoju, weszła błękitna wilczyca, przypominająca jakby cienia, lecz bardziej harmonijnej budowy, o pięknych, pełnych emocji oczach.

Płonęła w nich inteligencja i zarazem zaciekawienie.

Violet, dalej pozostał w bezruchu. 

Hawk, zdała sobie sprawę, że tylko ona widzi błękitną suczkę.

- Nie poznaję cię... - pisnęła tamta miękkim, szczenięcym głosikiem. - Jesteś inna... Zupełnie inna, niż TO...

- Kim ty jesteś? - szepnęła, wpatrując się ze szczątkowym lękiem w istotę, która, jak instynktownie czuła, nie pochodziła z tego świata.

- Ja? Mam na imię Casiopea. - uśmiechnęła się uroczo, krzyżują lekko tylne łapy w przysiadzie. 

- Al...

- Ouch... Muszę iść! - suczka machnęła powłóczustym ogonem, rozpływając się w mroku.

- Zaczekaj... Nie powiedziałaś mi kim jesteś... - Hawk cicho westchnęła, znowu spoglądając na skulonego z boku kocura.

- Ummm... Violet? Mogę się o coś spytać? - robot, odpowiedział skinieniem głowy.

- Widziałam coś dziwnego... To dziwnie zabrzmi... Lecz... - kocur jednym, niezwykle prędkim, prawie bez głośnym ruchem zerwał się z ziemi i przyłożył jej łapę do pyszczka.

Właśnie wtedy, rozległo się skrzypnięcie.

Wkrótce potem, nastąpiła cisza, przerywana szeptami.

- Sfora słońca, jeden pies, młody. Powiedz mu, że masz polecenie zapoznać go z terenem. - szepnął, a później niezwykle cicho wdrapał się na rurę wentylacyjną, ukrywając się poza zasięgiem wzroku strażnika.

Hawk ostrożnie okrążyła schody z boku, czując na grzbiecie zimny wzrok Violeta, a następnie wychyliła się w stronę źródła dźwięku.

Na klatce schodowej, z przerażonym spojrzeniem stał młody wilczur, o złotej sierści i brązowych, ciemnych oczach.

- Witaj - rzekła spokojnie Hawk, obserwując reakcję wilka - Jestem strażnikiem z leśnego plemienia. Mam sprawdzić, czy umiesz to wszystkiego dopilnować...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro