Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5

Wróciło światło, a winda ruszyła, ale nadal bałam się otworzyć oczy.
Cała się trzęsłam, próbowałam uspokoić oddech.
Drzwi się otworzyły i jakby dostała kopa energii wstałam i wybiegłam z tej piekielnej windy.
Gdy wypadłam na dwór aż zachłysnęłam się z ulgi.
Przez swoją nieuwagę nie zauważyłam pobliskich schodów i pech chciał, że ległam na nie jak długa. Upadłam prosto na prawe kolano i wylądowałam na tyłku.
Co za pechowy dzień.

- Ałaa, boli. Brawo łamago umiesz tylko robić sobie krzywdę.

- Wszytko w porządku? Gdzie cię boli. - przede mną ukląkł ten chłopak, którego spotkałam przed gabinetem wujka.

- Moje kolano... - powiedziałam niepewnie, w końcu poprzednio był dość niemiły.

- Pokaż, nie wygląda to za dobrze. Chodź pomogę Ci wstać. - złapał mnie za obie dłonie i pociągnął.

- Chyba muszę iść do szpitala, wiem, że jesteś pewnie zajęty, ale pomożesz mi dojść do ulicy co bym mogła złapać taxi? - stałam chwiejąc się na jednej nodze.

- Nie ma problemu, mogą poczekać. - i nim się obejrzałam wziął mnie na ręce.

- Nie, nie chodziło mi o to...

- Tak będzie szybciej, chyba nie narzekasz?

- Nie, ale jestem ciężka nadwyrężysz się.

- Nie żartuj, ty prawie nic nie ważysz, jesz ty coś w ogóle?

- Tak panie ciekawski, już możesz mnie postawić dam sobie radę. Dziękuję za pomoc, jestem wdzięczna i przepraszam, ale się nie spytałam, jak masz na imię. - podniósł brwi jakby się zdziwił, że tego nie wiem.

- Jimin.

- Miło cię poznać, jeszcze raz dziękuję, na razie. - powiedziałam i ulokowałam się w aucie, pomachałam mu jeszcze i samochód ruszył.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro