20
Mój kochany pech chciał, że zatrzymałam się wprost na metalowej barierce. Siła rozpędu była tak duża, że pod wpływem zderzenia moja noga wydała nader nieprzyjemny trzask.
Ból wybuch z podwójną siłą, a w głowie zaczęły latać mi gwiazdki.
Było mi niedobrze i jednocześnie słabo.
Usłyszałam nad sobą jakieś krzyki, ale je zignorowałam, ból tłumił wszystko. Trwało to wieki, leżałam i płakałam z bólu. Nie chcę być sama.
- Nie chce być sama... Mamo.
- Ci nie jesteś sama, pogotowie już jedzie, tylko nie zasypiaj. - zasnąć? To nawet dobry pomysł, nie bolało by tak. Nic bym nie czuła, tylko bym smacznie spała. Zamknęłam oczy, ból stawał się coraz mniej odczuwalny.
- Lily!!!!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro