{50}
Siedzieli z Luke'm w jego samochodzie. Gemma nie była skłonna do rozmowy, bo po prostu miała zbyt dużo myśli. O Luke'u, o Jacku, o niej samej.
– Sięgniesz po coś dla mnie?
– A to coś fajnego? – już się w to bawili.
– Mała torebeczka za twoim siedzeniem, piegusko.
– Wytnę sobie piega i oprawię ci go w ramkę, co ty na to? – Luke robi dziwną minę – O Boże! Podobałoby ci się to! Okropny fetyszysto!
– Nic sobie nie wycinaj – podnosi jej dłoń i całuje.
Był dla niej dobry. Starał się wszystko naprawić. Gemma jednak.. nie wiedziała.. czy chce tego faceta, który może ją w każdej chwili czymś zaskoczyć i to niekoniecznie w dobry sposób. Czy chce tego faceta, który wyjechał do Londynu bez chwili zawahania.
Ten facet obok niej..
– Luke.
Luke bez zawahania obraca głowę w jej stronę.
– Spałam dwa dni temu z twoim bratem.
Mówi mu wprost.
– Nie jestem w ogóle zaskoczony, ale czy to powód, żebym przestał się starać? On też się stara mimo, że wie, że byłem pierwszy.
– To nie konkurs! – krzyczy Gemma.
– Ta, walczę o dziewczynę, wiem. O dziewczynę, która przede mną ucieka i pozwoliła mi się, ze sobą przespać, gdy miałem dziewczynę, żeby nie chcieć mnie zatrzymać. Wiem to wszystko – jest zaskoczona tym trafnym spostrzeżeniem.
– Skąd to wiesz?
– Myślę, że dlatego sypiasz z moim bratem, żeby mi coś udowodnić, żebym się poddał.
– Ty samolubny gnoju! – wrzeszczy.
– Ty samolubna suka! – odkrzykuje – Mogę w to grać, Gemma. Obejrzałem wszystkie filmy jakie mi zostały, patrzyłem na twoje reakcje, widziałem cię z moim bratem. Dlaczego ze mną walczysz, a z nim nie? Dlaczego, Gemma?
– Bo ty to ty! Cholerny samolub!
– Ty też jesteś samolubem – mówi spokojnie.
– Ale ja to ukrywam.
– Niezbyt dobrze, piegusko, niezbyt dobrze – była na niego wściekła – Boisz się nas.
– Niczego się nie boję! – krzyczy.
– A ja się boję – przyznaje się Luke – Boję się, że nie pozwolisz mi do siebie dotrzeć. Że wybierzesz mojego brata, po to, żeby żyć w świętym spokoju. Boję się, że dlatego, ponieważ popełniłem błąd na początku, ty popełnisz go w kluczowym momencie.
– Przestań!
Luke hamuje gwałtownie samochód. Zjeżdża z głównej drogi i wjeżdża w drogę prowadząca na jeden z najwyższych szczytów na wyspie.
– Co ty robisz?
– Jadę do miejsca docelowego.
– Jak miałabym z tobą żyć? No jak? Jesteś taki popieprzony! Myślisz, że wszystko wiesz!
– Nic nie wiem – znowu jest szczery – Ale próbuję się dowiedzieć i cię zdobyć!
– Nie mogę! – krzyczy.
– A dlaczego z nim możesz?
– Mam dosyć niszczenia świata wokół siebie – przyznaje się.
– To nie niszcz, nauczymy się siebie kochać.
Luke się zatrzymuje.
Gemma zaczyna płakać.
Wysiada z samochodu.
Luke wysiada za nią.
Wpada w jego objęcia.
– Nie mogę tego wiecznie robić.
– Piegusko, jeszcze nie ustaliliśmy, co robimy – przyciąga ją mocniej do siebie.
– Skąd nagle ta pewność siebie, Hemmings?
– Nie mam nic do stracenia, mogę zrobić z siebie tylko głupka – dopiero nazwała tak Jacka i pamietała o tym. Luke zdradzał, może ona też miała to w genach. Bała się. Wszystko, co robiła było błędem.
Luke ją puszcza i idzie do bagażnika. W jednej ręce ma statyw i kamerę, a w drugiej składany stolik.
– Seks wiemy już, że jest dobry, teraz sprawdźmy jakim jestem kucharzem.
– Tylko jeśli pozwolisz mi być kamerzystą i ekspertem od sushi.
– Ten jeden raz mogę ci ulec.
Luke nie miał jeszcze pewności.
Gemma była po prostu zagubiona.
Przywłaszczyła sobie dwóch Hemmingsów, ale nie mogła ich zatrzymać. Może nawet nie jednego, ale bardzo chciała.
W tej chwili myślała, żeby nie zaczynać z Jackiem.
Jednak przy Jacku czuła spokój.
Tutaj? Tutaj czuła coś więcej.
Siadają naprzeciw siebie, żeby Gemma mogła nakręcić jak najlepszy poradnik kulinarny.
Kilka tygodni temu byliby zwykłymi oszustami, dzisiaj próbują uczynić z tego prawdę. Jednak Gemma? Ona jest gotowa to zniszczyć.
– Co pan robi, panie Hemmings?
– Kupiłem chyba za dużo ryby.
– Masz ze sobą ugotowany ryż?
– Chyba mam wszystko... ale jedne zajęcia to za mało – jego policzki znowu płoną – Włączysz mi filmik na internecie?
– Taki z ciebie mistrz sushi? – kpi z niego i po chwili żałuje – Przepraszam, ustawmy statyw, ja też coś tam umiem.
Dwadzieścia minut później, dochodzą do wniosku, że mają chyba za mało ryby. Gemma oblizuje palec, ale Luke zabiera jej dłoń i sam pozbywa się resztek.
– Może wszystko lepiej smakuje z twoich palców.
– Oblech! – szepcze.
– Chyba jednak jakiś filmik nam się przyda.
– Jesteśmy w tym do dupy – mówi do niego – Po prostu zróbmy z tego dupną sałatkę.
– Tak łatwo się poddajesz, piegusko? – lubił rzucać jej wyzwania, prawie tak samo jak ona mu.
– Dobra, komu pierwszemu uda się zrobić idealne sushi.
– Przyjmuję wyzwanie – cmoka ją we wnętrze dłoni.
Czy to już to? Czy tak po prostu są na siebie gotowi?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro