Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

{47}

Luke się nie poddawał, każdego dnia zostawiał jej kolejny liścik i kolejnego słonecznika. Na zajęciach dalej ją męczył, a ona dalej ukrywała uśmiech. Randkowała też z Jackiem, z którym opowiadali sobie o swoich planach i marzeniach, poznawali się i skradali sobie buziaki. Mimo, że już ze sobą spali, teraz ograniczali się do niewinnych pieszczot przez ubrania. Gemma cieszyła się nowo zdobytą bliskością, ale jednocześnie to nie on był powodem jej najczęstszych uśmiechów.

– Dzień dobry – podskakuje, gdy słyszy jego głos. Nie mogła w to uwierzyć, że musi ją prześladować nawet na zakupach. Nigdy go tu nie spotkała, więc dlaczego teraz?

– Śledzisz mnie?

– Robię zakupy, ale jestem zdziwiony, że ty je robisz. Zaczęłaś jeść?

– Mam dzisiaj randkę i gotuję – chciała go wkurzyć, lubiła go wkurzonego, bo wtedy nie musiała go lubić tak naprawdę. Prawdopodobnie nie ma to dla was sensu, ale dla niej miało.

– Randkę z moim bratem?

– Tak, dokładnie, tak.

– Co gotujesz?

– Idź zrób swoje zakupy, ja zrobię swoje i już się nie spotkamy – tak było lepiej dla wszystkich.

– Mogę ci potowarzyszyć, nigdzie mi się nie śpieszy.

– Jesteś okropny – warczy na niego.

– Sprawdzę czy na pewno wiesz, co lubi mój brat, w razie czego cię pokieruję.

– Znam twojego brata! – krzyczy na cały sklep.

– Ja wolę hamburgery, a on lazanię. Umiesz robić hamburgery?

– Czego ty chcesz? – znowu warczy.

– Muszę ci to wyszeptać na uszko, papuszko.

– Co?!?

– To bardzo nieprzyzwoite – jego rozbawienie doprowadza ją do szału.

– Jesteś taki pojebany.

– A ty cudowna.

– Mógłbyś być bardziej oryginalny – w duchu już się uśmiecha, Luke sądzi, że wywoła jej uśmiech.

– Dobrze, nie jesteś cudowna. Jesteś dziewczyną z moich koszmarów, twoje piegi śnią mi się po nocach, ty mi się śnisz po nocach.

– To dlatego mam ostatnio problemy ze snem, wielkie dzięki – Luke się nie poddawał, wykorzystywał każdą możliwą okazje – Zarosłeś trochę – w końcu na niego patrzy, przygląda się jego zarostowi – Niezła forma buntu – wiedział, że potrafi ją zadowolić, tylko ona musiała w końcu przestać mówić 'nie', gdy wszyscy dookoła wiedzieli, co siedzi w jej głowie.

– Pomyślałem, że spróbuję czegoś nowego.

Luke nie myśli, on po prostu działa. To wychodzi mu na dobre. Chciał, żeby Gemma też w końcu tak zaczęła. Teraz nikogo nie krzywdził. Przynajmniej nie czuł tego.

Przyciąga ją do siebie i pochyla się do jej twarzy. Przeżuwa zarostem po jej policzkach, nosie, powiekach.

– Luke! – warczy – Przestań! – chce mu się wyrwać, ale on mocno ją trzyma.

Luke robi to dalej, zostawiajac ślady na jej twarzy.

Gryzie ją w nos, a ona krzyczy.

– Jesteś szurnięty! – wrzeszczy na cały sklep.

– Kochasz to – całuje ją w nos – Nie mam dziewczyny od tygodni, Gemma.

– Tu chodzi o coś więcej.

– Wytłumacz mi, bo nie rozumiem – dalej ją trzymał. Nie wiedziała, co było gorsze, że trzymał ją tak pewnie, czy, że zaraz ją puści czy..

Miała dosyć.

To było nie do zniesienia.

Dlatego robiła to, co zawsze, gdy miała dosyć.

Dała mu buziaka.

– Co? – Luke jest zaskoczony. Mimo, że tego chciał, nie spodziewał się. To było skomplikowane. Oni czynili to skomplikowanym.

– Muszę już iść – wiedziała, że ją puści. Zawsze uciekał, bo musiał to przemyśleć. Dlatego też nie powiedział jej o rozstaniu z Laurą.

– Koniec, skończyłem – mówi – Nie gram z tobą więcej w te gry.

Przyciąga ją z powrotem do siebie.

– Zmieniłem całe swoje życie odkąd cię poznałem, zrobiłem to dla siebie, a teraz robię to dla nas. Przestań uciekać.

– Nie zrobię tego Jackowi.

– Nie sądzisz, że już zrobiłaś? – cmoka ją w usta, tak jak ona przed chwilą go – Proszę, przestań.

Gemma mu się wyrywa i tym razem to ona ucieka od niego.

Odwołuje kolacje z Jackiem, bo nie zamierza rozpaść się na jego oczach. Robi to w czym jest najlepsza, pali tamie papierosy i gapi się w swoje naklejone niebo.

Gemma w tej chwili nie wie, co ma ochotę bardziej zrobić. Przytulić się do Jacka, czy wykląć Luke'a i się na niego rzucić. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro