{37}
– Gemma! – Jack za nią biegnie, w jakiś sposób sprawia jej to przyjemność.
Jak bardzo trzeba być zepsutym, żeby czuć w tej chwili przyjemność?
Gemma wchodzi do jego pokoju, przecież nie wyjdzie stąd naga.
– Nic ci nie jest?! Co tam się wydarzyło? – Jack jest ciekawski, ale czy można się dziwić?
Gemma zauważa krew, która leci na podłogę w jego pokoju.
– Przepraszam, Jack – jest trochę podpita, nie jest pewna czy to zniesie lub zachowa twarz.
– Mój brat nigdy się tak nie zachowywał...
– Twój brat mnie nienawidzi – w tej chwili naprawdę tak myślała, przez chwile myślała, że także się rozpłacze.
– Rzucaliście się na siebie, chcesz mi o czymś powiedzieć? – jego spokój ją zaskakuje – Teraz albo nigdy, Gemma.
– Cokolwiek tam się wydarzyło, skończyłam z nim – tym razem mówiła całkiem poważnie – On nie jest taki idealny jak mu się wydaje, wiesz?
– Pozwolisz mi się opatrzyć?
– Powinnam wrócić do domu, może w ogóle nie powinnam tu przychodzić.
– Czy mój brat zdradził z tobą Laurę? – był ostrożny, nie chciał znać szczegółów, nie był pewny czy w ogóle chce wiedzieć.
– Przepraszam, Jack – nie była pewna czego dłużej chce, to ją przerażało.
Nie był pewien czy to twierdząca odpowiedź. Nie do końca wiedział, co robić. To był jego brat, też został pokrzywdzony w tym nieszczęsnym wypadku, jednak ta dziewczyna rozpadała się na jego oczach.
– Chodź, umyjemy to i nakleimy plaster, może nie będzie blizn – zawsze się tak mówi.
– Nie jestem dziwką, Jack. Wiem, że ty też tak o mnie myślisz, ale nie jestem nią.
– Nigdy tak nie pomyślałem – Gemmie naprawdę chciało się płakać, ale jakoś nie potrafiła uronić ani jednej łzy – Umyjmy to.
– Czy to nie od mycia się zaczęło?
– Potrafisz żartować w takiej chwili, naga i krwawiąca.
– Nie nadaję się do horroru.
Jack ją lubił, cokolwiek zrobiła z jego bratem, lubił ją i na dodatek była naga, on także, nie tak miało to wyglądać.
Laura była zdezorientowana. Patrzyła na Luke'a, który próbował wyjąć szkoło z czoła. Nie wiedziała, co robić, dlatego zaczęła sprzątać rozbite szkło.
— Co ona tutaj robi?
– Najwidoczniej sypia z moim bratem — był wściekły, bo.. No właśnie? Dlaczego? Bo dziewczyna, z którą sypiał i zdradzał swoją dziewczynę sypiała z innym? Myślał może, że jest wyjątkowy, najlepszy... był taki popieprzony.
– Pomóc ci? – pyta.
– Chyba będzie blizna – mocno krwawi, nawet nie wie jak to się stało.
– Co tu się właściwie stało?
– Gemma to zwykła dziwka, nic takiego, ale to już wiedziałaś?
Laura przytula się do jego pleców.
– Boli?
– Zawsze mogło być gorzej – Luke pociera jej ramiona – Z tobą w porządku?
– To nie ja mam szkło w twarzy! Skupmy się na tobie! – otarła łzy i nie przejmowała się sobą, to była dla niego nowość.
– Kurwa, siedem lat nieszczęścia.
– Może tylko trzy i pół w końcu zrobiliście to razem.
Nie wiedział czy ta opcja wygląda lepiej.
– Pocieszające – Laura całuje go w bark – Z tobą dobrze?
– Robili to w mojej pieprzonej łazience – dalej był wściekły. Nie dosyć, że oszpeciła jego twarz to jeszcze widział jak pieprzy jego brata i wydaje te swoje niesamowite dźwięki, które jak widać nie były tylko dla niego.
Dopiero teraz zrozumiał jak to, co mieli było wielkim kłamstwem.
Powinien się trzymać Laury, ona nigdy nie zrobiłaby czegoś takiego.
Na Jacka też był zły, on nigdy nie sypiał dwa razy z tymi samymi dziewczynami, więc, co się zmieniło?
– No to tyle z miłego wieczoru – mruczy pod nosem.
– Może coś ugotuję? – od kiedy była chętna robić takie rzeczy? – Ty weź prysznic, ja coś ugotuję i obejrzymy film, pasuje?
– To dobry pomysł.
Przyglądał się swojemu fałszywemu odbiciu i był tak cholernie zagubiony, że nawet nie wiedział czy wie, co mówi.
Laura chciała się nim zaopiekować, w tej chwili tego potrzebował, ale gdyby Laura wiedziała..
To wszystko było błędnym kołem.
Jack i Gemma leżeli do siebie twarzami w jego łóżku.
– Jestem zmęczona – Jack nie rozumiał, co było w tej dziewczynie, ale coś go do niej ciągnęło – Chwile się prześpię, a potem wrócę do siebie, okej?
– Przepraszam za niego.
– Uwierz, że nie jesteś tu tym, który musi przepraszać.
Gemma nie miała siły na dłuższą rozmowę. Zamknęła oczy i tylko czuła jak Jack pieści dłonią jej twarz.
– W końcu mam okazje, żeby policzyć twoje piegi – faceci byli tacy banalni, chociaż po zachowaniu Luke'a, nie powinna więcej tak myśleć.
Gemma nie może się powstrzymać i całuje go we wnętrze dłoni.
– Zostań na noc – nie odpowiada, próbuje zasnąć, co nie jest proste przy tym walącym sercu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro