Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

{28}

Gemme bolały kolana.

Co ona sobie myślała?

Nigdy nie zrobiła czegoś takiego. Oblepiła całe kolana plastrami, ludziom na uczelni to nie umknęło. Dokładnie wiedzieli, w jaki sposób to powstało, ale Gemma miała to gdzieś, to ona miała dobry seks, na masce samochodu, a nie oni, a na pewno nie Laura. Gemma czasem myślała, czy nie jest jego testerem dobrych pomysłów i potem robi to z Laurą, tylko wszystko jest przepełnione miłością. Gemma uważała, że nie każdy seks musi być pełen miłości. Uważała, że czasem dobrze zrobić coś, bo po prostu się tego pragnie, a nie zastanawiać się, jak pokaże się w tym miłość. Gemma nie do końca rozumiała taką miłość.

Gemma ruszyła na zajęcia. Była ciekawa, co powie na widok jej kolan, ale nie zamierzała go o to zapytać. Przygotowała się na to spotkanie. Lubiła go zaskakiwać i prowokować. Gdy weszła do sali zobaczyła go z szeroko otwartą buzią. Ziewał. Czyżby miał nieprzespaną noc? Laura wróciła szybciej? Nie lubiła o tym myśleć.

Usiadła obok Luke'a bez słowa, on też się do niej nie odezwał.

Postanowiła wręczyć mu prezent teraz.

Bez słowa położyła przed nim zapakowany plaster.

Luke nie do końca wiedział, co miał teraz zrobić z Gemmą. Nie chciał przestać, ale teraz wszystko się zmieniło.

– Co to?

Luke bierze do ręki plaster i obraca jego opakowanie.

Gdybyś jeszcze kiedyś chciał, żebym padła przed tobą na kolana.

Ta dziewczyna była oniemiała, a on cholernie zaskoczony. Jego penis szarpnął do góry. Gemma uśmiechnęła się do niego, jakby dokładnie wiedziała, jak to na niego działa.

– Wychodzimy – warczy do niej.

– Luke, za często to robimy. Potrzebujemy tego zaliczenia.

– W tej chwili potrzebuję innego zaliczenia.

– Wytrzymaj te godzinę.

Luke opuszcza spojrzenie w dół i dostrzega jej kolana. Jak widok jej oklejonych w plastry kolan może go podniecać? Poprawia się w kroku, co nie umyka Gemmie. Jest z siebie zadowolona.

– Często pozwalasz sobie na takie perwersyjne gówno? – pyta zaciekawiony.

– Perwersyjne gówno? O czym ty mówisz, Luke? To nie jest perwersyjne.

– Mam tylko nadzieję, że twoje piegi na tym nie ucierpiały – to ją rozbawiło. Nawet ona tak samo nie lubiła swoich piegów jak on.

– Mam ich dużo więcej gdzie indziej.

– Tak, na przykład tutaj – pstryka ją w nos, a po chwili daje jej w niego całusa.

– Zachowaj to na potem – nie wiedział, co robi. Nie miał teraz dziewczyny, ale dalej czuł się, jak oszust.

Czy powinien powiedzieć Gemmie?

To wszystko by zmieniło, a on nie był na to gotowy.

– A może to ty będziesz potrzebował tych plastrów?

– Muszę tu wysiedzieć godzinę, czy możesz przestać mnie kusić?

– Och – pochyla się do niego, dając mu widok na swoje małe piersi w tej bardzo wyciętej bluzce. Luke od razu przenosi tam swój wzrok i zaczyna liczyć piegi. To miejsce zawsze zbyt pochłania jego język i usta, żeby policzyć każdy pieg,

– Zaraz zanurkuje twarzą pod twoją koszulką, a to będzie bardzo nieprzyzwoite.

– Cieszę się, że ostrzegasz – zabiera mu swoje piersi z przed twarzy – Ups – długopis zlatuje jej z ławki. Nie waha się, żeby podnosząc go, ścisnąć go w kroku i zahaczyć paznokciami o nagą skórę na brzuchu.

– Gemma – pociąga ją za włosy.

– Już będę grzeczna, proszę pana – ta dziewczyna go kiedyś zabije, ale podobało mu się, że ktoś o niego zabiega.

– Nie rozumiem, dlaczego zwróciłaś na mnie uwagę – mówi uczciwie.

– Bo jesteś całkiem przystojny – karmi go komplementami – Masz coś w oczach, o i nie ogoliłeś się.

– Trochę się buntuję.

– Musimy to przetestować – nie wiedział skąd wzięła się w niej ta otwartość – Ale wiesz, co? Jeśli się ogolisz, ja będę miała to gdzieś.

– Możesz być spokojna, szybko się nie ogolę.

– Kryzys w raju? – szepcze do niego.

– Ty zaczęłaś ten kryzys.

– Winna! – unosi rękę do góry.

– Czy ty jesteś pijana, Gemma? – nigdy się tak nie zachowywała. Przysuwa się do niej i ją wącha – Piłaś.

– Tylko trochę! – teraz robi się głodna,

– Gemma, nie możesz przychodzić tutaj pijana – ona tylko chichocze.

– Ciiii, nikt nie zauważy – Luke nie rozumiał, ale on zazwyczaj nie rozumiał – Będę cicho, ale muszę tu być.

– Nie – warczy.

– Co prawda podoba mi się, gdy jesteś taki stanowczy, ale nie dziś – jej głowa opada na jego kolana – To może ja tu poleżę.

– Gemma.. – przeczesuje jej włosy.

– Ciii, jesteśmy na zajęciach – Luke nie wiedział, co zrobić, nigdy nie był w takiej sytuacji.

Pozwolił jej spać na swoich kolanach, a raczej droczyć się z nim przez całą godzinę. Nie miał pojęcia, jak powinien się zachować.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro