{24}
Luke nie został tam dłużej. Wyszedł za nią i zaczął jej szukać.
– Co ja zrobiłem?!
– Dziwnie się zachowujesz! Flirtujesz z innymi dziewczynami! A ja cię spoliczkowałam! O Boże! Ja cię spoliczkowałam! Nie poznaje cię, nie rozumiem, o Boże! Spoliczkowałam cię! Nigdy nie podniosłam na niego ręki, o Boże!
– Laura..
– Nie! Nie chcę z tobą rozmawiać! Było powiedzieć, że nie chcesz tu być! Wracaj do domu! Nie chcę cię tu! Tylko mi to psujesz! Muszę to przemyśleć i zastanowić się..
– Nad czym?
– Nad nami! Nad tobą! Zraniłeś mnie – czy to był dobry pomysł, żeby teraz powiedzieć jej, co jeszcze zrobił? Laura ocierała łzy.
Nie mógł przeprosić, bo nie czuł, że to coś znaczy.
– Nawet nie czujesz się winny! A gdybym to ja kogoś podrywała, co byś zrobił? Nie była nawet ode mnie ładniejsza! To tylko prowadząca, żadna miss!
– Mam w dupie to, że jesteś miss! – krzyczy równie głośno – Mam to, kurwa, w dupie!
– To po co tu jesteś?
– Masz racje, nie wiem, po co tu jestem! A skoro nie wiem to się stąd wynoszę!
– Wracaj! Ja wrócę z moimi koleżankami! A może z jakimś chłopakiem!
— Nie jesteś taką dziewczyną, Laura – mówi jej – Nie jesteś.
Z tą myślą ją zostawia i naprawdę wraca do domu. Już w drodze do niego, rozwiązuje krawat, nienawidził tego gówna i nienawidził tego, co się dzisiaj stało.
Niszczył dobrą dziewczynę, prowokował ją.
Nie pojechał do domu, bo nie chciał teraz być sam. Pojechał do Gemmy, ale to było, aż nazbyt oczywiste. Pukał do jej drzwi, ubrany w ten cholerny garnitur i czekał, aż mu otworzy.
– Idę! Idę! Pali się, czy co!
Gemma otwiera drzwi, a w nich stoi Luke. Patrzy na niego i niemal wybucha śmiechem, gdy widzi, że jest w garniturze.
– Miałem okropny dzień.
Gemma orientuje się, że nie jest sama.
– Nie możesz tu wejść – szepcze i wypycha go za drzwi – Zaraz wracam to sąsiad!
– Zaraz podejrzymy ci karty! – Luke bardzo łatwo rozpoznał głos swojego przyjaciela.
– To Ashton? Co on tutaj robi?!
Gemma zamyka drzwi i zostaje z nim na korytarzu.
– Jest też Calum i Grace, gramy w karty i pijemy wino, nie możesz wejść.
– Taka podwójna randka, tak? – jest wściekły, dlaczego oni mają mieć udany wieczór?
– Co tu robisz?
– Muszę.. – ciągnie się za włosy – Wejdę do środka.
– Nie! Przecież to by było dziwne.. skąd byś wiedział, gdzie mieszkam? – nie chciała psuć tego wieczoru, był całkiem miły, a wtedy pojawił się on...
– Podoba ci się on?
– To nie twoja sprawa, nie sądzisz? – była zła. Miał miał prawa tu się tak pojawiać i niszczyć jej tego dnia. To, że on ma problemy, nie znaczy, że ona musi w nich uczestniczyć.
– Nie chcę stąd iść, muszę z kimś pogadać, muszę, Gemma.. – po raz pierwszy go takiego widziała, ale szybko zmieniło się to w złość na nią – To wszystko jest twoją jebaną winą! Wszystko! Pojawiłaś się znikąd.. i wszystko mi popsułaś! Wiesz, co dzisiaj zrobiłem? – nie chciała odpowiadać – Podrywałem inną dziewczynę na oczach Laury. Kurwa, nie wiedziałem, że to widzi.. to po prostu.. nie ogoliłem się, widzisz? To wszystko jest twoją winą!
– Słucham?
– To było przyjemne uczucie, mieć wszystko gdzieś.. twoja, kurwa, wina – uderza pięścią w ścianę – To kim teraz jestem to twoja wina. Nienawidzę cię – szepcze jej na ucho.
– Wiesz, dlaczego twoje życie jest spieprzone? – ciągnie go za włosy, żeby spojrzał jej w oczy – Bo myślisz, że nie możesz myśleć o sobie, że to świat daje ci odpowiedzi, a ty po prostu je przyjmujesz. Tak było z Laurą, co? Założę się, że już w pierwszym roku waszego związku miałeś te wątpliwości, tylko nie przyjmowałeś tego do wiadomości. Och, taka cudowna dziewczyna, powinieneś zatrzymać ją na zawsze. Och, weźmiecie ślub. W ogóle tego chciałeś?
– Byłbym szczęśliwy, Gemma! Nienawidzę cię! Spieprzyłaś mi życie.
– Nie jesteś cholernym męczennikiem. Ja tylko przyjęłam to, co chciałeś mi dać. Nie zauważyłeś?
– O czym ty mówisz, Gemma?
– Jedź do domu, Luke, ja wracam do nich.
– Dlaczego wy kobiety zawsze zmuszacie mnie do czegoś? Nie chcę, Gemma, nie chcę.
– Powinniśmy to skończyć – mówi do niego – To zaszło za daleko.
– Nie chcę tego kończyć! Dlaczego nikt mnie nie słucha?
– Luke..
– Proszę, Gemma.. wiem, że jestem słaby, wiem, że nie jestem w twoim typie, ale to tutaj przyjechałem.
– Piłeś, coś?
– Gemma! – ktoś krzyczy za jej drzwiami.
– Zaraz cię tu zobaczą, idź i to już. Musisz iść..
– Nienawidzę cię.
Jakimś cudem udaje mu się zniknąć, przed otwarciem drzwi od jej mieszkania.
Siada w samochodzie i nie wie, co ze sobą zrobić.
To była jej wina, że pojawiła się w jego życiu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro